"Polska właśnie (23) Idzie rocznica."
Druga tura odbyła się 30 listopada, ślubowanie 9 grudnia. Jak by nie liczyć, mam rocznicę. Czas na podsumowanie. Lokalna gazeta umawia się ze mną w tej sprawie na wywiad, a ja niegotowa.
.Miałam się nad tym skupić w weekend, ale mnie Sabina (szefowa Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej) wyciągnęła na rozwożenie komputerów. Są używane, ale młode. Z dobrymi płaskimi monitorami, w komplecie z klawiaturą i myszką. Wybieramy rodziny z dziećmi w wieku szkolnym. Nawet jeśli mają komputer (ale często nie), to jeden. Mało na troje – pięcioro uczniów w domu.
Komputery wzięły się ze szkoły z Wrocławia. Wymieniali pracownie.
Część rozwiozłam wcześniej z Reginą (też z GOPS), a część dziś. Zeszło nam pół dnia. Gmina rozległa. Od Ody do Baryczy. 42 wioski. Trochę więcej niż komputerów.
Wczoraj wpadłam na plac budowy. Parking między szkołą a stadionem staje się faktem. Za kilka dni malowanie pasków, odbiór i przecięcie wstążki. Bozia dała wiosenną pogodę, to zdążymy w starym roku. To ważne, bo dotację z Powiatu trzeba rozliczyć w starym roku.
.Potem pojechałam do Wołowa na uroczyste przekazanie nowego radiowozu. Terenówka, pieszczotliwie nazywana „kijanką”. Na nasze dziurawe drogi, do lasów (1/3 gminy to lasy) w sam raz. Na radiowóz złożyli się: Policja, Starostwo, Nadleśnictwo i Gmina Wołów. Tylko ja nie dołożyłam ani złotówki, bo nie miałam. Radiowóz dostał się jednak właśnie dla naszej gminy. Będzie się ładnie komponował pod nową siedzibą placówki KPP w Wińsku, przy stacji paliw, na niebezpiecznym zwężeniu drogi krajowej, tuż przy rynku. Jeszce kilka miesięcy temu były „stare delikatesy”, nieczynne, przejęte od upadłego GS-u za długi.
Panowie – darczyńcy przemawiali dobrze (krótko i treściwie), aż przyszła kolej na mnie. Zapytałam „co kobieta może dać mężczyznom?” Konsternacja. „Flaszkę” – odpowiedziałam sama sobie i wyjęłam po butelce syropu na serce i wigor ogólny. Prosto z apteki. Rozdałam moim dobrodziejom: Komendantowi Olejarnikowi, Staroście Nejmanowi, Nadleśniczemu Adamczakowi i Burmistrzowi Chmurze. Z życzeniami zdrowia i wytrwałości, generalnie trzymania się razem, a przede wszystkim ze mną. Obiecałam też, że jak tylko gmina Wińsko się odkuje, kupię im po prawdziwym jeppie, za tą jedną Kię ze zrzutki. Uwierzyli.
.Wieczorem, zaraz po Mikołaju w Gminnym Ośrodku Kultury (dzieci mrowie, zabawy, słodycze, muzyka), pojechałam do Trzcinicy Wołowskiej. Fundacja przyrodnicza ma ambicję, że wspomóc własną gminę, choć kilka wiosek (jak się uda to kilkanaście) w pozyskanie środków na uratowanie naszych stawów i oczek wodnych. Mamy ich na terenie około 100. Rekultywacji wymagają prawie wszystkie. Gdyby wróciły do przedwojennej formy (albo choćby do tej sprzed kilkunastu lat), byłoby pięknie i zdrowo. Kilka oczek udało się już oczyścić, dzięki pieniądzom z tzw. funduszu sołeckiego czyli własnym wysiłkiem wioski i gminy. To mało. Ale i tak dobrze, że jest jakiś początek. W samym Wińsku, na wjeździe od Wołowa, przy ul. Mickiewicza, od kilku dni czyszczą właśnie tym sumptem, ładny staw. Tuż obok stoi ruina starego domu. Prywatna. Wybieram się w poniedziałek do właściciela, pogadać o rozbiórce. Ładne musi stać koło ładnego. Ruina przy chaszczach pasowała. Teraz chaszczy nie będzie, więc i ruina szpeci. Zwłaszcza na wjeździe.
.Dzień wcześniej byłam w Krakowie na szkoleniu z Ministerstwa Sprawiedliwości w kwestii „pracy za karę”. Miałam nadzieję, że to ulży gminie i mieszkańcom, że chodzi o odpracowywanie długów. Guzik. Bzdurny przepis obciąża gminę, a ulgę przynosi systemowi penitencjarnemu. Może to się jeszcze uda odkręcić. W końcu Minister, tej samej Sprawiedliwości, się zmienił. Może i przepis się zmieni na lepszy.
.Tyle raportu oficjalnego z ostatnich 3 dni. Oprócz tego, do czego się nie przyznam, żeby nie zapeszyć. A w przyszłym tygodniu rocznica. Muszę podsumować 365 dni. Gazeta lokalna się zapowiedziała. Zbieram myśli.
Jolanta Krysowata