
Polskie spory o media publiczne
Budowa mediów publicznych jest możliwa, gdy odpowiemy sobie na kilka najważniejszych pytań – pisze Juliusz BRAUN
„Wszystko przez fatalną ustawę o radiofonii i telewizji”. Bardzo często czytam i słyszę takie słowa, najczęściej zresztą powtarzane przez tych, którzy ustawy nigdy nie mieli w ręku i którzy bardzo się dziwią, gdy się dowiadują, co w niej jest, a czego w niej nie ma i nigdy nie było. Czy więc prawo o radiofonii i telewizji, a zwłaszcza przepisy o mediach publicznych, jest dobre?
Skądże znowu!
Więc jak?
Ustawa powstawała blisko 30 lat temu, w innej niż dziś rzeczywistości politycznej, a przede wszystkim na zupełnie innym etapie rozwoju technologii. Telewizja satelitarna stanowiła w Polsce zupełną nowość, o telewizji cyfrowej nikt nawet nie myślał. Internet miał zawładnąć światem dopiero wiele lat później. W krajach europejskich o długiej demokratycznej tradycji dopiero powstawał pluralistyczny rynek mediów, na którym ostro rozpychali się nadawcy komercyjni. Zmieniało się podejście do zadań mediów publicznych.
W niektórych sprawach twórcom demokratycznego porządku polskich mediów elektronicznych zabrakło wyobraźni. Niektórych spraw po prostu nie sposób było przewidzieć. W innych dobrej woli zabrakło tym, którzy ustawę wykorzystywali dla własnych, egoistycznych celów politycznych albo w celu realizacji interesów ekonomicznych. Czasem zresztą dla obu tych celów łącznie.
Ustawa, mimo licznych nowelizacji, jest coraz bardziej anachroniczna. Dlaczego więc wciąż nikt nie potrafi przedstawić nowej i w pełni kompleksowej propozycji ładu obejmującego świat nowych i tradycyjnych mediów?
Popularna była kiedyś anegdota wyjaśniająca zależności między teorią i praktyką głosi, że praktyka jest wtedy, gdy wszystko działa i nikt nie wie dlaczego, teoria – gdy nic nie działa i wszyscy wiedzą dlaczego. My łączymy teorię z praktyką: nic nie działa i nikt nie wie dlaczego. Z mediami publicznymi w Polsce jest jeszcze inaczej. Zwłaszcza na telewizji znają się wszyscy i wszyscy wiedzą, że działa źle. Każdy ma doskonała receptę na uzdrowienie sytuacji, ale każdy inną. Radio nie budzi wielkich emocji, ale gdy chodzi o telewizję, wszyscy wiedzą, że działa źle. Każdy wie, jak powinna działać, ale też ale każdy oczekuje czego innego. Słowem, wszyscy się spierają, ale nic konkretnego z tych sporów nie wynika.
A może nie warto już się zajmować mediami publicznymi, skoro wszyscy wiedzą, że tradycyjne media przechodzą do historii; że choć radia może ktoś jeszcze słucha, to telewizji już zupełnie nikt nie ogląda?
To znowu nieprawda. Telewizja się zmienia, zmienia się system korzystania z mediów, ale czas poświęcony na oglądanie tradycyjnej telewizji wcale się nie zmniejsza. Równocześnie rośnie czas poświęcany na oglądanie w internecie treści audiowizualnych, które też ktoś musi produkować. Telewizja pozostaje wciąż głównym źródłem informacji, zwłaszcza dla nieco starszej części społeczeństwa.
Warto więc jednak rozmawiać o telewizji, warto też zajmować się mediami publicznymi, które w całej Europie niezmiennie pełnią ważną rolę. Musi powstać koncepcja prawdziwie nowoczesnych polskich mediów publicznych spełniających wymogi pluralistycznego, demokratycznego społeczeństwa informacyjnego. Miejmy nadzieję, że powstanie takiej radiofonii i telewizji nie będzie się odwlekać w nieskończoność. Dobre pomysły i dobre prawo do tego nie wystarczą, ale bez dobrego prawa nie da się tego osiągnąć.
Media publiczne w Polsce stoją w obliczu problemów, których rozwiązania nie można odkładać ad Kalendas Graecas. Media publiczne trzeba wynaleźć na nowo, powiedzieć trzeba jasno, że istniejący model wyczerpał swoje możliwości.
Budując na nowo polskie media publiczne, trzeba wyraźnie odpowiedzieć na kilka pytań. Dotyczą one kwestii wzajemnie powiązanych. Choćby w sprawach finansowania: pieniądze nie są celem działania mediów publicznych, ale bez nich działanie nie jest możliwe. Nie da się zbudować silnej i zróżnicowanej instytucji bez odpowiedniego poziomu finansowania. Jestem jednak przekonany, że początek rozmowy powinien dotyczyć nie pieniędzy, ale wizji i zadań. Znane są zasady obowiązujące na gruncie prawa polskiego i europejskiego, a także rozwiązania przyjęte w różnych krajach. Nie zwalnia to jednak od konieczności zadania pytania podstawowego, choć pozornie naiwnego: po co nam publiczna radiofonia i telewizja?
Jeśli uznamy, na co mam nadzieję, że jest potrzebna, że podobnie jak w innych dużych krajach Unii Europejskiej ma do spełnienia ważne społecznie zadania, to wówczas pojawia się pytanie niezmiernie aktualne: czy służyć ma wszystkim obywatelom, wyznaczać wysokie standardy we wszystkich dziedzinach swej aktywności?
Jeśli tak – a znów trudno wyobrazić sobie inną odpowiedź – pojawia się pytanie o to, jak zbudować na nowo wiarygodność mediów publicznych. Słów „zbudować na nowo”, a nie „odbudować”, używam w pełni świadomie. Rzeczywistość, w której wszyscy obywatele uważają media publiczne za wiarygodne i godne zaufania, za swoje, to ideał w praktyce nieosiągalny. Nie do akceptacji jest jednak sytuacja, gdy Polskie Radio i Telewizja Polska pełną rolę mediów tożsamościowych związanych tylko z jedną częścią społeczeństwa.
Finansowanie to temat trudny, od lat stanowiący prawdziwy węzeł gordyjski i bez sięgnięcia po miecz i dokonania radykalnego cięcia się nie obędzie. Finansowanie mediów publicznych z abonamentu (lub podobnej opłaty) jest bardzo dobrym, sprawdzonym w wielu krajach rozwiązaniem. W Polsce jednak ten system dziś już w praktyce nie istnieje. Aktualne są więc pytania: czy system abonamentowy można jeszcze odbudować, a właściwie zbudować na nowo? Czy można się spodziewać społecznej akceptacji dla nowej opłaty lub nowego podatku celowego? Może byłoby to realne, ale nie bardzo to sobie wyobrażam, więc od razu kolejne pytanie: jak zbudować system finansowania mediów z budżetu, który byłby future-proof: stabilny i trwały, możliwie odporny na naciski polityczne oraz wahania koniunktury na rynku?
Równolegle odpowiedzieć trzeba na pytanie dotyczące obecności reklam. Społeczne oczekiwania są jednoznaczne: reklam jest za dużo. Ich wyraźne ograniczenie byłoby niewątpliwie ważnym argumentem za odpowiednio wysokim finansowaniem publicznym. Odpowiedź na pytanie: czy należy ograniczyć ilość reklam w telewizji publicznej, łatwo chyba odgadnąć, ale pytanie takie trzeba jednak zadać. Gdy przyjdzie do konkretów, należy dokładnie obliczyć i ocenić, czy rozwiązaniem właściwym byłoby po prostu obcięcie limitu czasu reklamowego w każdej godzinie, czy może reklamy powinny być wyeliminowane w określonej porze dnia, a także czy powinny lub , czy powinny się pojawiać się w kanałach tematycznych. To wszystko, powtórzę, trzeba dokładnie obliczyć, a nie kierować się intuicją. Określić też trzeba zasady wykorzystywania treści w internecie – co może być przedmiotem udostępniania komercyjnego, odpłatnie, a co stanowi treści ważne dla historii, kultury i życia społecznego, które muszą być dostępne bezpłatnie, ale także w sposób nie zakłócony emisją reklam.
Kolejny pakiet spraw do rozstrzygnięcia to gwarancje niezależności i stabilnego działania władz mediów publicznych – mechanizmy ich wyboru według możliwie wysokich, merytorycznych kryteriów. Liczne polskie próby z tym związane służyć powinny przede wszystkim temu, by nie popełniać nowych błędów, ale uczyć się na starych. Propozycji jest dużo, zagranicznych rozwiązań również. Trzeba jednak zadać pytanie: czy dążenie do ustanowienia kompetentnych, stabilnych i niezależnych władz mediów publicznych jest potrzebne i słuszne? Jeśli nie – unieważniamy wszystkie wcześniejsze pytania i odpowiedzi, bo bez takich struktur kierowniczych istnienie prawdziwych publicznych mediów jest po prostu niemożliwe. A jeśli odpowiedź jest pozytywna, wystarczy sięgnąć po istniejące już w świecie mechanizmy, szanując też wyroki polskiego Trybunału Konstytucyjnego.
Nie da się też uciec od pytania o formę organizacyjną. Tu skorzystać należy przede wszystkim z doświadczeń minionych 25 lat. W chwili gdy powstawały w Polsce media publiczne, zapadła decyzja o utworzeniu odrębnych instytucji radia i telewizji na szczeblu centralnym oraz 17 regionalnych spółek radiowych. Niezależnie od tego, na ile ta decyzja była słuszna w ówczesnych okolicznościach, trzeba poważnie przeanalizować to, jaki kształt organizacyjny byłby optymalny dziś. Trzeba przy tym brać pod uwagę nie tylko koszty finansowe, ale także niezmiernie ważne, choć trudniejsze do oceny kwestie społeczne.
Odpowiedzi wymaga zwłaszcza pojawiający się dość często postulat integracji ośrodków telewizyjnych i samodzielnych spółek radiowych w poszczególnych województwach. Przykład niemieckiego ARD podpowiada możliwość budowania radiowo-telewizyjnej struktury o charakterze federacyjnym.
Forma organizacyjna samej telewizji też wymaga spokojnej analizy. Gdy określimy już cele i sprecyzujemy oczekiwania w stosunku do TVP, zapytać trzeba, czy uzasadnione jest istnienie dwóch bardzo zbliżonych programem kanałów uniwersalnych oraz niszowych w gruncie rzeczy programów tematycznych. Może Dwójka, o czym była kiedyś mowa, powinna ewoluować w stronę tematyki związanej z kulturą, sztuką, edukacją? Jakie kanały tematyczne powinny być ujęte w obowiązkach Telewizji Polskiej zgodnie z ustawą i kartą powinności?
.Nawet jeśli niektóre z tych pytań wydają się retoryczne, wymagają jednak wyraźnej, jednoznacznej odpowiedzi. Dopiero wtedy możliwa będzie budowa mediów publicznych na nowo.
Juliusz Braun
Fragment książki „Rynek i katedra. Polskie spory o media publiczne”, Wydawnictwo Nieoczywiste, 2019, POLECAMY [LINK].