
Igrzyska Europejskie w Krakowie? Kontekst ma znaczenie
Jeden z najwybitniejszych ekonomistów w historii – John Maynard Keynes zwykł mawiać, że „kiedy zmieniają się fakty, zmieniam zdanie”. Oddaje to ducha polityk publicznych, w których kontekst jest królem. Dobre pomysły pod wpływem zmiany sytuacji zmieniają się w złe, a sensowni politycy powinni być gotowi na manewr wycofania się z podjętej decyzji – pisze Karol WAŁACHOWSKI
Takim przykładem wydają się Igrzyska Europejskie w Krakowie. Kiedyś był to niezły pomysł, ale ich organizacja ma przebieg rodem z Monty Pythona, poza tym wybuchła wojna na Ukrainie. Zmiany kontekstu nie widzą jednak organizujące imprezę władze Krakowa i politycy PiS.
Gdy w 2019 r. Kraków i Małopolska jako jedyne wygrały konkurs na organizację kolejnych Igrzysk Europejskich, byłem umiarkowanym optymistą. W przeciwieństwie do dużych imprez ta miała być wersją light igrzysk olimpijskich. Taką, która nie wymaga dużych nakładów inwestycyjnych, bo możliwe jest wykorzystanie posiadanej już infrastruktury. Obietnica przyciągnięcia niszowych sportów i urządzenie eliminacji olimpijskich w wielorakich dyscyplinach pozwalała mieć nadzieję, że do Małopolski przyjedzie sporo nowych turystów, a sponsorzy będą chcieli zostawić dużo pieniędzy w zamian za możliwość reklamy. Z biegiem czasu pojawił się kolejny ważny argument. Pandemia COVID-19 była ogromnym wstrząsem dla turystyki. Wtedy wydawało się, że minie wiele lat, zanim wrócą dawne ilości turystów. Igrzyska Europejskie w Krakowie miały być imprezą idealnie skrojoną pod czasy pandemiczne. Turyści mieli wybierać krótsze dystanse, a Małopolska miała być ważnym celem dla turystów z Niemiec, Czech czy Słowacji.
I wtedy zmienił się kontekst. W 2019 r. wydawało się, że cztery lata na organizację to wystarczająco dużo czasu. Nikt jednak nie zakładał, że w sztabie organizacyjnym wybuchnie konflikt. W rządzie ciągle zmieniały się osoby nadzorujące przygotowanie igrzysk, którym wyraźnie brakowało politycznego przywództwa. Kraków i Małopolska nie potrafiły wymóc żadnych terminów podjęcia decyzji. Prezydent Majchrowski wielokrotnie zapowiadał termin i straszył wycofaniem się z organizacji. Za każdym razem kończyło się to dla niego fiaskiem.
Zamieszanie organizacyjne przeciągało się przez wiele miesięcy, a listę inwestycji premier podpisał dopiero w styczniu tego roku. W 2019 r. politycy wspominali o kwocie prawie półtora miliarda złotych, która miała trafić do Krakowa. Gwarancje rządowe objęły około 500 mln zł. Już wiemy, że z większością inwestycji nie uda się zdążyć do imprezy w 2023 r. Argument o przyciągnięciu pieniędzy stracił na znaczeniu.
Bardziej istotną zmianą dla postrzegania igrzysk był początek wojny na Ukrainie. Kraków stał się jednym z centrów pomocy uchodźcom. Tak jak w całej Polsce organizowanie pomocy na miejscu oraz wysyłanie jej na Ukrainę stały się kluczowe dla wszystkich: mieszkańców, polityków, urzędników, organizacji pozarządowych czy biznesu. Stolica Małopolski jest także drugim najczęściej wybieranym polskim miastem przez uchodźców; szacuje się, że przebywa w niej nawet 150 tys. Ukraińców. To ogromne wyzwanie wymaga całej masy środków i pracy organizacyjnej, lecz każda administracja posiada swoje ograniczone możliwości i zasoby, które może wykorzystywać w różnych działaniach. Pomoc uchodźcom, podobnie jak organizowanie igrzysk, jest dodatkową pracą. Jeśli magistrat i władze województwa zajmują się igrzyskami, to nie zajmują się uchodźcami – i odwrotnie. Podobnie jest ze środkami finansowymi.
Około 550 mln zł wyniosą koszty organizacyjne imprezy. W tym samym czasie organizujemy ogólnokrajowe zbiórki pieniędzy na pomoc ofiarom wojny i przygotowujemy kosztowną imprezę. Pojawia się tutaj zgrzyt moralny. Te pieniądze mogłyby być przeznaczone na pomoc Ukrainie. W obecnej sytuacji w mojej opinii priorytety dla władz powinny być jasne – igrzyska powinny być odwołane.
Pomimo zmiany kontekstu impreza na pewno się odbędzie. Dlaczego? Odpowiedzi należy szukać w kalendarzu wyborczym. Igrzyska Europejskie w Krakowie odbędą się tuż przed wyborami parlamentarnymi i jakieś pół roku przed wyborami samorządowymi. Dla małopolskich polityków PiS, którzy po raz pierwszy rządzą w województwie, będzie to idealna okazja do pokazania mieszkańcom swojej sprawczości i promocji we wszelkich mediach. Z kolei dla Jacka Majchrowskiego otwarcie dużej imprezy, której Kraków będzie gospodarzem, będzie ceremonią „koronacyjną”. Po porażkach Euro 2012 i zatrzymaniu przez społeczeństwo kandydowania Krakowa do roli organizatora igrzysk olimpijskich prezydent wreszcie będzie mógł w balasku fleszy wystąpić przed dziesiątkami tysięcy ludzi na stadionie Wisły.
.Szkoda tylko, że w związku z tym korzyści dla Polski i Krakowa nie będą tak duże jak dla polityków. W mojej opinii należy to traktować jako bardzo kosztowną kampanię wyborczą, która będzie transmitowana przez TVP i lokalne media prezydenta.
Karol Wałachowski