Wolność w czasach zarazy. Grecki lockdown 2.0
Znów wprowadzono trzytygodniowy lockdown i system SMS-ów uprawniających do wyjścia. Mocno dyskusyjna jest ta pandemiczna wersja wolności, ale po takim roku sił na dyskusję coraz mniej, także u pozytywnie nastawionych do życia Greków – pisze Karolina MARKIEWICZ
Nie mam wątpliwości, że słowem 2020 roku zostanie „pandemia”. Pochodzący z greki wyraz oznacza dosłownie „wszystkich ludzi” i doskonale oddaje skalę wyzwania, przed którym stanęliśmy wszyscy, niezależnie od szerokości geograficznej.
Wyzwanie to nie jest niczym nowym. Wieki temu epidemia zebrała w Atenach śmiertelne żniwo, zmieniając wspaniałe starożytne miasto w obszar nędzy i chaosu. Chęć do życia i szybkich przyjemności w obliczu wszechobecnej śmierci brała górę nad moralnością i kodeksem prawnym. Silna potrzeba wolności za wszelką cenę, gdy nie ma się już nic do stracenia.
Współcześni Grecy, niezwykle dumni ze swojej tożsamości, często odwołują się do starożytnej świetności. Nic dziwnego, nie każdy kraj może określić się jako kolebka zachodniej cywilizacji, wywierająca wpływ na niemal każdą dziedzinę życia. Czasem greckie ego wychodzi poza ramy i można odnieść wrażenie, że każdy napotkany Grek to ruszający na podbój świata prawnuk Aleksandra Wielkiego. Tym bardziej należy podkreślić, że w zderzeniu z pandemią koronawirusa współcześni, temperamentni Grecy działają metodycznie, ze stoickim spokojem, i przy pierwszym uderzeniu skutecznie zatrzymali niewidzialnego wroga u bram.
Ostatnia dekada to dla Grecji burzliwy czas. Ofiara ekonomicznego kryzysu trafiała na łamy prasy raczej jako parias Europy. „Kryzys ekonomiczny drenujący gospodarkę i obciążający społeczeństwo”. „Kryzys uchodźczy i napływ imigrantów”. „Niekończące się protesty, utrwalające krzywdzący stereotyp leniwego Greka”. Tytuły, które tak się opatrzyły, że przestały robić wrażenie, a sama Grecja została sprowadzona jedynie do roli raju turystycznego. Niespodziewanie w obliczu pandemii stała się przykładem dobrego radzenia sobie z kryzysem, kolejny raz wymykając się stereotypom na swój temat.
Grecki przepis na sukces w walce z pierwszą falą pandemii opierał się na szybkich, zdecydowanych działaniach władz i dość dużym zaufaniu społeczeństwa co do ich słuszności. Zamknięto szkoły, uniwersytety, kina, teatry i kościoły. Podobny los wkrótce spotkał kawiarnie, bary, obiekty sportowe, salony fryzjerskie i kosmetyczne, punkty usługowe, muzea i stanowiska archeologiczne. W zasadzie zamknięto wszystko. Odwołano imprezy wieńczące hucznie celebrowany w Grecji karnawał, ograniczono zgromadzenia. Sami politycy dali przykład – zaprzysiężenie Kateriny Sakellaropoulou, pierwszej kobiety, która została prezydentem Grecji, odbyło się w pustym Parlamencie.
Po raz pierwszy w historii ceremonia odpalenia ognia olimpijskiego w Olimpii odbyła się bez udziału publiczności. Odwołano obchody Dnia Niepodległości, który dla Greków, podobnie jak dla Polaków, ma wyjątkowe znaczenie. Tym razem rocznica wybuchu powstania, które wyzwoliło Grecję z niemal czterystu lat tureckiej niewoli, odbyła się bez parad i tłumów na greckich ulicach.
Premier Kyriakos Mitsotakis zadeklarował, że dwusetna rocznica zyska właściwą oprawę. Czy pandemia pozwoli na spełnienie tej obietnicy? Przekonamy się w marcu, oby w lepszym niż ten roku.
Za cel postawiono sobie ograniczenie transmisji wirusa w kraju. Po wprowadzonych obostrzeniach i zaaranżowaniu codziennej działalności do wersji zdalnej odbył się spontaniczny exodus Ateńczyków udających się w rodzinne strony i na wyspy. To bardzo ryzykowne dla służby zdrowia i potencjalnych pacjentów. Duże miasta mają odpowiednią infrastrukturę i są w stanie zabezpieczyć pacjentów w ciężkim stanie. Na wielu mniejszych i średnich wyspach nie ma takiej możliwości, a przecież Grecja to kraj kilku tysięcy wysp, wśród których 227 jest zamieszkałych. Grecy na kontynencie jakoś poradzą sobie z obciążeniem szpitali i służby zdrowia, wyspy – poradzą sobie do czasu albo wcale.
Kilkadziesiąt z nich to prawdziwe turystyczne mekki i robiono wszystko, by uchronić je przed wirusem i obronić resztki zbliżającego się wakacyjnego sezonu. Udało się, wprowadzony pod koniec marca lockdown przyniósł rezultaty. Przez 42 dni nieznoszący ograniczeń Grecy karnie stosowali się do uciążliwych ograniczeń. Dla buntowników – kary. Od 150 euro za brak maseczki do kilku tysięcy za otwieranie obiektów objętych zakazem. Ograniczono swobodę w poruszaniu się, wyjście z domu było możliwe tylko po wysłaniu SMS-a na wskazany numer i ze wskazaniem konkretnego powodu. Do wyboru sześć opcji, od pracy, przez wizytę u lekarza, po drobne przyjemności w postaci wyjścia do sklepu i spaceru z psem lub aktywności fizycznej. Nigdy wcześniej Grecja nie widziała tylu amatorów sportu na swoich ulicach, a greckie psy miały swoje pięć minut – wychodzili z nimi nawet sąsiedzi. Oczywiście nie brakowało pomysłów na omijanie obostrzeń. Grecy, podobnie jak Polacy, wykazują się kreatywnością tam, gdzie ogranicza się wolność. W czasach zarazy i zakazów nawet banalne zakupy dostarczały emocji, zwłaszcza jeśli ktoś wybrał się do sklepu oddalonego o 100 kilometrów zamiast do marketu w dozwolonym sąsiedztwie. Kilku śmiałków do ceny zakupów doliczyło bonusowy mandat za złamanie obostrzeń.
Pogoda w Grecji sprzyja wszystkiemu poza siedzeniem w domu. Grecy kochają słońce, wspólne wyjścia, celebrowanie drobnych przyjemności w wielkim gronie.
Poczucie wolności i możliwość wyboru to podstawa greckiej egzystencji. Planowanie tygodnia z kalendarzem w dłoni nie cieszy się w Grecji popularnością, więc nagła konieczność meldowania się każdorazowo była szokiem dla ich mentalności i czymś, co z założenia nie mogło się udać. A jednak – przez 42 dni Grecy wysłali 110 milionów SMS-ów uprawniających do wyjścia!
Równie sceptycznie podchodzono do przejścia greckiej administracji w tryb online. Okazało się, że w kilka miesięcy udało się nadrobić braki w cyfryzacji i częściowo ujarzmić słynną grecką biurokrację. Nie obyło się bez wpadek, ale nikt nie był przygotowany na tak diametralną zmianę w krótkim czasie, tym bardziej po latach kryzysu i zaciskania pasa.
Społeczeństwo jest zmęczone. Dla Greków kryzys ma konkretne imiona przyjaciół, którzy stracili pracę, albo rodzin, które wyjechały za granicę w poszukiwaniu stabilizacji. Po dekadzie zaciskania pasa kolejne obostrzenia spotkały się z częściowym społecznym sprzeciwem, zbliżonym do podobnych ruchów w całej Europie. Więcej jest jednak zrozumienia wobec powagi sytuacji i troski o bliskich. Największą siłą i ostoją jest w Grecji rodzina, do której zalicza się też bliskich przyjaciół. Grecja to wielopokoleniowe domy i wielodzietne rodziny. Blisko 22 proc. populacji to ludzie po 65. roku życia, a widok energicznych 80-latków siedzących w kawiarniach to stały element greckiego krajobrazu. Chyba właśnie troska o seniorów, na którą położono nacisk przy pierwszej fali koronawirusa, przyniosła efekt i wzięła górę nad osobistą wolnością jednostki.
Efekty w postaci ponad dwóch tysięcy przypadków przez cztery miesiące uśpiły czujność. Lato, sezon turystyczny i potrzeba powrotu do względnej normalności przyniosły kolejną falę pandemii. Dotychczasowy bilans to ponad 60. tysięcy przypadków. Znów wprowadzono trzytygodniowy lockdown i system SMS-ów lub wersja papierowa formularza uprawniającego do wyjścia. Zgodę na wyjście automatycznie wydaje system.
.Mocno dyskusyjna jest ta pandemiczna wersja wolności, ale po takim roku sił na dyskusję coraz mniej, także u pozytywnie nastawionych do życia Greków. Wszyscy mają cichą nadzieję, że ten lockdown jest drugim i ostatnim.
Karolina Markiewicz