Wyprawa w poszukiwaniu konserwatywnego liberalizmu
Dlaczego w Polsce nie ma liberałów, czyli… skąd się wzięło to fałszywe przekonanie – analizuje Kazimierz KRUPA
Zaczęło się od SMS-a od wydawcy „Wszystko Co Najważniejsze”, który stawiając taką prowokacyjną tezę, chciał mnie zachęcić do zabrania głosu. Osiągnął tyle, że zacząłem uważniej rozglądać się dookoła.
Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że rzeczywiście jest źle. Czyżby tylko Robert Gwiazdowski i niekiedy Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha (no i ja) byli ostatnimi czy jednymi z ostatnich obrońców prawdy? Obrońców prawdy nie biorę w cudzysłów z prostego powodu. Otóż niezależnie od słownikowych i encyklopedycznych definicji liberalizmu i liberałów (o czym trochę poniżej) ukułem na swój użytek własną definicję liberała. Tak więc liberał to taki człowiek, oczywiście płci dowolnej, który ponad wszelką wątpliwość wie, że dwa dodać dwa ZAWSZE równa się cztery.
Zdaje sobie oczywiście sprawę, jako człowiek rozumny, że niekiedy, z powodów politycznych, ideologicznych czy jeszcze innych, całe grupy społeczne czy państwa zachowują się tak, jakby dwa dodać dwa było pięć, a innym razem trzy. I nawet to akceptują! Oczekują jedynie, by tak postępując (możliwe to jest tylko czasowo), wszyscy pamiętali, że w istocie dwa dodać dwa to jednak ZAWSZE jest cztery. I że za to, choćby tylko czasowe, odstępstwo od tej nienaruszalnej zasady wcześniej czy później trzeba będzie zapłacić – inna sprawa, czy płacił będzie ten, który ją naruszył.
I jeżeli tak podejdziemy do definicji liberalizmu i liberała, to okaże się, że liberałów ci u nas dostatek. Wystarczy rozejrzeć się dookoła – praktycznie każdy na użytek swój i swojej rodziny zachowuje się racjonalnie i pamięta, że dwa dodać dwa jednak jest cztery. ZAWSZE.
Gorzej z tą pamięcią i świadomością jest niestety w życiu społecznym i politycznym. Tu podejście liberalne nie jest trendy. Dlaczego? Skąd wzięło się to pytanie w tytule? Bo ono, niestety, nie jest całkowicie bezzasadne. Ano, jak to często w takich sytuacjach bywa, częściowo wzięło się z nieporozumienia, a częściowo winę za to ponoszą nasi przyjaciele zza Atlantyku, znad Potomacu. Bo trudno czymś innym niż nieporozumieniem wytłumaczyć pomieszanie liberalnego podejścia do gospodarki i procesów społecznych z libertyńskim „róbta, co chceta”.
Liberał korzysta ze swojego niezbywalnego, indywidualistycznego prawa do wolności osobistej, która jest wartością nadrzędną tylko w takim zakresie, w którym jego indywidualna wolność osobista nie narusza wolności innego człowieka.
Liberał przeciwstawia się kolektywizmowi, ceni wartości demokratyczne i prawa obywatelskie, własność prywatną i wolny rynek.
Co w tym, na Boga, jest niewłaściwego? To nie libertyn, którego ucieleśnieniem może być nieistniejąca już Kanadyjska Partia Nosorożców, która wśród wielu swoich satyrycznych postulatów miała m.in. wprowadzenie ruchu lewostronnego, ale w rozłożeniu na pięć lat: najpierw lewą stroną jeździłyby tylko samochody ciężarowe, następnie autobusy, a na końcu samochody osobowe i rowery. Jak to by się skończyło już pierwszego dnia „reformy”? Wiadomo.
Niestety, chyba w tę satyryczną kanadyjską partię zapatrzyli się amerykańscy demokraci, którzy w istocie postawili znak równości pomiędzy liberałem i libertynem. A później przyszło to do Europy i nieuchronnie do nas. Ze szkodą dla wszystkich, ale przede wszystkim dla liberałów.
Tak więc drodzy, liczni liberałowie, których całe masy widzę codziennie wokół siebie, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście (uwaga, trudne słowo) libertynami (chyba że jednocześnie jesteście), tylko (uwaga, słowo jeszcze trudniejsze) libertarianinami, czyli konserwatywnymi liberałami, którzy łączą liberalizm w gospodarce z konserwatyzmem w kwestiach społeczno-obyczajowych, politycznych i ustrojowych. Idee konserwatyzmu, jak na przykład poszanowanie tradycji i liberalizmu – wolność połączona z odpowiedzialnością – naprawdę nie pozostają ze sobą w sprzeczności, a znakomicie się uzupełniają.
.Zawołajmy zatem razem główną ideę, hasło konserwatywnego liberalizmu w Polsce: Wolność! Własność! Sprawiedliwość! Ma ktoś coś przeciwko?
Kazimierz Krupa
Tekst opublikowany w wyd.3 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]