Prof. Władysław SMOLEŃSKI: Konfederacja targowicka. Czy król zdradził Rzeczpospolitą?

Konfederacja targowicka. Czy król zdradził Rzeczpospolitą?

Photo of Prof. Władysław SMOLEŃSKI

Prof. Władysław SMOLEŃSKI

Prof. Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z najwybitniejszych polskich historyków przełomu XIX i XX w., specjalista m.in. w zakresie dziejów Rzeczpospolitej w wieku XVIII.

Książka prof. Władysława Smoleńskiego (1851–1926) ukazała się 120 lat temu i do dziś nie powstało lepsze, bogatsze dzieło na temat konfederacji targowickiej oraz wojny z Rosją w 1792 r., związanej z obroną zarówno Konstytucji 3 maja, jak i niepodległości – pisze Leszek SOSNOWSKI, redaktor najnowszego wydania klasycznego dzieła Konfederacja targowicka autorstwa prof. Władysława SMOLEŃSKIEGO.

.Czy ta wojna musiała być przegrana? Dlaczego doszło do klęski II rozbioru Rzeczypospolitej? Jaki był w tym udział targowiczan, a jaki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który też zresztą został targowiczaninem? Kwestie te analizuje dogłębnie jeden z najwybitniejszych historyków w naszych dziejach. Dzieło prof. Smoleńskiego nic nie straciło na swej aktualności.

Dylemat Stanisława Augusta

.Książę Wiaziemski przybył do Warszawy 22 lipca rano. Bułhakow, nie mogąc z powodu choroby, prawdopodobnie symulowanej, jechać do króla, około południa wezwał do siebie podkanclerzego Chreptowicza, któremu zakomunikował rozkazy wyłożone w instrukcji Ostermanna i doręczył list imperatorowej. Chreptowicz zanotował sobie dla pamięci treść rozkazów i udał się do księcia prymasa, iżby naradzić się z nim względem przygotowania króla do wysłuchania wyroków dworu petersburskiego. Po konferencji z prymasem oddał Stanisławowi Augustowi list imperatorowej i powtórzył, co słyszał od Bułhakowa.

Król, po odczytaniu listu i wysłuchaniu Chreptowicza, wpadł w desperację. W pierwszej chwili kazał podkanclerzemu udać się do Bułhakowa i obligować go, iżby wysłał do Petersburga kuriera z doniesieniem, że gotów jest złożyć koronę, byle się tylko utrzymała Konstytucja 3 maja. Gdy podkanclerzy zauważył, że złożeniem korony konstytucji nie ocali, a sobie zaszkodzi, kazał mu jechać do Bułhakowa z oznajmieniem, że wypełni wolę imperatorowej, pod warunkiem: 1) że zapewniona będzie całość Polski, 2) że armia pozostanie w dotychczasowym składzie, 3) że konfederacja nie będzie sądzić obywateli przez sancita [wyroki], 4) że do czasu przybycia jej do Warszawy król utrzyma władzę nad komisjami: Skarbową i Wojskową i 5) że zabezpieczone będą pożyczki, zaciągnięte przez Rzeczpospolitą.

Bułhakow, wysłuchawszy Chreptowicza, oświadczył, że w obecnych okolicznościach żadne warunki dopuszczone być nie mogą; dla uspokojenia jednak króla wyraża swoją opinię o każdej z zakomunikowanych mu kwestii. 1) Całość Polski jest głównym przedmiotem troskliwości zarówno deklaracji imperatorowej, jak aktu konfederacji generalnej. 2) Cała armia liczy obecnie niespełna 30 000 ludzi: ponieważ liczba ta jest zagwarantowana przez Rosję, zbyteczne są więc obawy o zachowanie wojska. 3) Konfederacja będzie się zaprzątać sprawami państwowymi, sądownictwo więc odda w inne ręce; zresztą, ponieważ znajduje się pod najwyższą protekcją imperatorowej, nie poważy się iść za kaprysem i uciemiężać obywateli. 4) Władza nad komisjami zależeć będzie od konfederacji, która 5) również zdecyduje kwestię pożyczek, zbadawszy, na co pieniądze zostały obrócone.

Tego samego dnia Chreptowicz przywiózł Bułhakowowi projekt aktu przystąpienia króla do konfederacji bez żadnych zastrzeżeń. Bułhakow, dodawszy niektóre wyrazy, uznał go za odpowiadający stanowi rzeczy.

Większość ministrów za przystąpieniem do targowiczan

.Nazajutrz, tj. 23 lipca, złożył król nadzwyczajną radę. Nie zwołał Straży [Praw], w której, pomijając nieobecnego hetmana Branickiego, mieli prawo zasiadać: prymas, kanclerz Małachowski, podkanclerzy Chreptowicz, marszałek Potocki, podskarbi Ostrowski i dwaj marszałkowie sejmowi; lecz wezwał na naradę wszystkich ministrów z dodatkiem swego brata, księcia ekspodkomorzego. Należeli więc do narady: prymas, marszałkowie wielcy: koronny Mniszech i litewski Potocki, marszałek nadworny litewski Sołtan, podskarbiowie litewscy: wielki Tyszkiewicz i nadworny Dziekoński, podskarbi na- dworny koronny Ostrowski, kanclerz wielki koronny Małachowski, podkanclerzy koronny Kołłątaj, litewski Chreptowicz, marszałkowie sejmowi: Małachowski i Sapieha oraz książę Kazimierz Poniatowski. Paktem zwołania ministrów, zamiast Straży, jedynej prawej rady królewskiej w czasie bezsejmowym, Stanisław August zgodnie z żądaniem dworu petersburskiego odszczepiał się już od Konstytucji 3 maja. Zresztą, może i to miał na uwadze, że w komplecie Straży było trzech stronników Rosji: prymas, kanclerz Małachowski i Chreptowicz; zwołując zaś wszystkich ministrów, znajdował wśród nich drugie tyle przeciwników konstytucji: Mniszcha, Tyszkiewicza i Dziekońskiego.

Odczytawszy list imperatorowej, Stanisław August oświadczył obecnym, że nikt więcej nad niego nie boleje nad tym, że dwór petersburski za główny warunek powstrzymania rozlewu krwi i zażegnania dalszych klęsk kładzie zniszczenie konstytucji, która doznała powszechnego w Europie uznania i zapowiadała narodowi trwałą pomyślność. Przedstawiał następnie ciężkie warunki, w jakich znajdował się kraj wewnątrz i na zewnątrz. Niewątpliwa jest zmowa przeciwko Polsce trzech dworów sąsiedzkich i niepodobne odwrócenie zamachu na jej całość. Dalsze podtrzymywanie obrony uniemożliwia ubóstwo skarbu i szczupłość wojska, pozbawionego najniezbędniejszych potrzeb. W razie stoczenia pomyślnej bitwy z Kachowskim pozostałaby jeszcze rozprawa z Kreczetnikowem; na wypadek przegranej poszłaby na łup wojsk nieprzyjacielskich stolica z Mazowszem i Wielkopolską. Król pruski nie tylko nie dotrzymał przymierza, lecz czyni przygotowania do wkroczenia w kraje Rzeczypospolitej. Inne dwory zdobywają się zaledwie na współczucie dla Polski i radzą ulec okolicznościom. Imperatorowa zapewnia, że użyje całej potęgi swojej na poparcie konfederacji. Zakończył król oświadczeniem, że dałby życie dla utrzymania konstytucji; jednakże poczucie obowiązku, wyższe nad miłość własną, nakazuje mu wziąć pod rozwagę, czy jakikolwiek krok rozpaczliwy mógłby jeszcze zapewnić krajowi korzyść. Zwrócił się wreszcie do obecnych z zapytaniem, czy nie wypadałoby przystąpić do konfederacji targowickiej według żądania dworu petersburskiego.

Pierwszy zabrał głos książę prymas: gdy nie można utrzymać konstytucji, trzeba kraj ratować; trzeba konstytucję poświęcić dobru ojczyzny i bez zwłoki przystąpić do konfederacji. Marszałek Mniszech: nigdy nie był zwolennikiem nowej konstytucji, jest więc za porzuceniem jej i niezwłocznym zastosowaniem się do woli imperatorowej. Dostojników tych poparł kanclerz Małachowski, który radził nawiązać natychmiast stosunki z konfederacją.

Zdaniem Kołłątaja, byłoby właściwsze, żeby król, nie widząc podobieństwa ocalenia konstytucji, nawiązał rokowania przynajmniej z Rosją, a nie z buntownikami; ponieważ jednak wszelka zwłoka pomnoży nieszczęścia kraju, przeto nie ma innego wyjścia nad uchylenie się przed koniecznością. „Dziś jeszcze, miłościwy Panie, kończył ksiądz Kołłątaj podkanclerzy, przystąpić potrzeba do konfederacji targowickiej, nie jutro; każdy moment jest drogi, bo krew go Polaków oblewa”.

Za natychmiastowym przystąpieniem do konfederacji oświadczyli się też: Chreptowicz, Tyszkiewicz i Dziekoński, dwaj ostatni z dodatkiem, że zawsze, podobnie jak Mniszech, należeli do stanowczych przeciwników konstytucji. Marszałek Sapieha zawahał się w zdaniu; ostatecznie oznajmił, że pójdzie we wszystkim za przykładem króla. Innego byli zdania: Potocki, Sołtan, Ostrowski i marszałek Małachowski, w milczeniu słuchający opinii poprzedników.

Ignacy Potocki, uznając za nieuzasadnioną obawę zmowy przeciwko Polsce dworów sąsiedzkich, twierdził, że skutkom jej zapobiec może męstwo wojska i nieprzewidziane okoliczności polityczne. Zaprzeczał, żeby Polska nie była w stanie podtrzymać dalszej obrony: rękojmię skutecznego oporu daje zapał żołnierza i ochoczość narodu, gdy na jego czele stanie król. Dodał, że złoży zaraz laskę marszałkowską, jeżeli Stanisław August zdecyduje się przystąpić do konfederacji.

Potockiego poparł Sołtan, przeciwny zarówno traktowaniu z Rosją, jak łączeniu się z buntownikami. Za Potockim i Sołtanem poszedł Ostrowski, który radził królowi jechać do Kurowa, stanąć na czele wojska i bić się.

A jeżeli bitwę przegramy? – przerwał król; stosunek liczebny naszych wojsk do przeważających sił nieprzyjacielskich klęskę naszą czyni prawdopodobną; cóż wtedy poczniemy?

Niech król, odpowiedział Ostrowski, cofnie się przez województwo sandomierskie w Krakowskie i, w górach szukając miejsc obronnych, prowadzi wojnę podjazdową.

Choćby się pod Kurowem, mówił Stanisław August, udało odeprzeć Moskwę, to ta jednak, jako trzykroć silniejsza od nas, mogłaby klęskę powetować lub też, pozostawiwszy część swą w tyle wojska polskiego, dwoma innymi oddziałami zajść mu w prawo i w lewo w ten sposób, iżby je zmusić do dalszego cofania się dla uniknięcia zupełnego otoczenia lub odcięcia od Warszawy. Cofając się zaś przed Moskwą w Sandomierskie i Krakowskie, wypadłoby chronić się w okolice, w których, oprócz dwóch małych magazynów nad Wisłą, mogących wystarczyć zaledwie na dni kilka, nie znalazłoby się żywności ani dla ludzi, ani dla koni. Samo cofanie się przed silniejszym trzykroć nieprzyjacielem nie obeszłoby się bez strat w ludziach. Największą jednak przeszkodą do dalszej walki jest skarb, który, gdyby się pominęło inne wydatki publiczne, zaledwie na cztery tygodnie dostarczyć może płacy wojsku. Wojsko polskie, niepłatne, albo by się rozproszyło, lub też musiałoby się z nędzy uciec do rabunku i to w tych województwach, w których panuje największy brak żywności.

Ileż jest w skarbie gotówki i ile jeszcze wpłynąć może z dochodów bieżących?, zapytał marszałek Małachowski Dziekońskiego. „Nie masz więcej, odpowiedział podskarbi, nad 500 000 zł, a dalsze percepty [przychody] są już przez obce wojska zatamowane”.

Gdy marszałek wyraził powątpiewanie o ścisłości podanej sumy, Dziekoński odwołał się do protokołu i sprawozdań Komisji Skarbowej, które gotów był na dowód rzetelności swego twierdzenia przedstawić.

Jeżeli król nie zdoła utrzymać się w Krakowskiem, mówił znowu Ostrowski, w takim razie niech wkroczy do Galicji, niech pójdzie za przykładem Jana Kazimierza, który, zagrożony przez Szwedów, porzucił stolicę, znalazł przytułek w krajach austriackich i wrócił wreszcie do kraju zwycięzcą.

Jan Kazimierz, odparł Stanisław August, był przez matkę w pokrewieństwie z domem austriackim, od którego zresztą otrzymał posiłki z powodu wspólności interesów politycznych. Czym by obecnie był w Austrii król polski z niedobitkami swego wojska, w tej Austrii, którą łączy z Rosją przymierze i wspólny interes walczenia z Francją? Chroniąc się do Galicji, nie miałby przed sobą innych widoków nad tułactwo; lub też, co najprawdopodobniejsze, naraziłby się na upokarzającą odmowę gościnności w krajach rakuskich [austriackich]. O prawdopodobieństwie tej ostatniej alternatywy wnosić można z przyjaźni, jaką okazał Rosji dwór austriacki: wszakże pozwolił na przedrukowanie w Wiedniu deklaracji rosyjskiej przeciwko Polsce, a zabronił tłoczenia odpowiedzi naszej na nią, danej Bułhakowowi. Przyjaźni tej dowodzi przysługa, jaką dwór austriacki wyrządził Rosji świeżo podczas bitwy pod Dubienką, dozwalając wojsku Kachowskiego przekroczyć granicę galicyjską w celu otoczenia Kościuszki.

Wniosek marszałka Małachowskiego, radzącego wstrzymać decyzję w sprawie listu imperatorowej i zwołać natychmiast sejm, król odparł zapytaniem: czy w położeniu, w jakim znajduje się kraj, w większości województw, ziem i powiatów zajęty lub zagrożony przez wojska nieprzyjacielskie, możliwe jest zebranie się znaczniejszej liczby posłów?

Argumentacje króla nie zdołały zmienić poglądów Potockiego, Sołtana i Ostrowskiego: z niezłomną stanowczością protestowali przeciwko łączeniu się z konfederacją. Niech sobie król, zawołał Ostrowski, przystępuje do konfederacji; ja ręki swojej do podpisu na nią nigdy nie przyłożę.

Nie ma co rozpaczać! – mówił Sołtan; wojsko pragnie walki; powstanie ogół narodowy, gdy król wyjedzie do obozu i stanie na czele. I w najgorszym położeniu zdarzyć się może pomoc niespodziana. Przypomnijmy sobie rezultat, jaki odniosły stany holenderskie w wytrwałej walce z Filipem.

Potocki również domagał się, żeby król stanął na czele wojska i przykładem osobistym zagrzał naród do powstania. Błagał wreszcie, żeby, jeżeli nie zechce jechać do obozu, złożył raczej koronę i opuścił kraj, a nie przystępował do konfederacji. Widząc, że rady jego nie robią na Stanisławie Auguście wrażenia, oświadczył w końcu zimno, że spadnie na niego odpowiedzialność za krok, jaki postanowi.

W końcu i marszałek Małachowski oświadczył się za dalszym prowadzeniem wojny. W razie konieczności należy traktować przynajmniej wprost z dworem petersburskim, nie ze zdrajcami.

Pomijając księcia ekspodkomorzego, który milczał, ośmiu uczestników rady przeciwko czterem było za przystąpieniem do konfederacji. Król, mając już aprobowany przez Bułhakowa projekt akcesu do konfederacji, liczył prawdopodobnie tylko na sankcję: prymasa, kanclerza Małachowskiego, Mniszcha, Tyszkiewicza i Dziekońskiego; niespodziewanie znalazł sprzymierzeńca w Kołłątaju i chwiejnym marszałku Sapieże. W składzie Straży miałby poparcie tylko w czterech głosach przeciwko trzem… Po ostatnim głosie marszałka Małachowskiego i kilku chwilach milczenia oświadczył, że nie mając nadziei ocalenia drogiej mu osobiście konstytucji, pragnąc zaś położyć koniec wojnie bezowocnej i zupełnemu spustoszeniu, a może nawet powtórnemu rozbiorowi kraju, postanowił pójść za zdaniem większości i przystąpić do konfederacji.

Akces króla do konfederacji targowickiej

.Nazajutrz Stanisław August podpisał akces według projektu ułożonego onegdaj w ambasadzie rosyjskiej i posłał go Bułhakowowi. „Skłaniam się do podpisania aktu konfederacji, już to dla zamiarów Najjaśniejszej Imperatorowej, listem jej oświadczonych, już to przez ojcowską pieczołowitość uszczęśliwienia kraju, i przystępuję wraz z całym wojskiem do konfederacji w Targowicy uczynionej”.

Ustnie, za pośrednictwem Chreptowicza, przyrzekł zastosować się do wszystkich żądań imperatorowej: oddać wojsko pod władzę hetmanów; nie prześladować osób, które przystąpią do konfederacji; oddalić od siebie tych, którzy uczestniczyli w pracach sejmu ostatniego. Oprócz tego prosił Bułhakowa o listy do Kachowskiego i Kreczetnikowa z rozkazem zaniechania działań wojennych. Pod datą 25 lipca wystosował list do imperatorowej.

„Mościa Siostro! Otrzymałem list Waszej Cesarskiej Mości z 2/13 lipca i składam do rąk Jej ministra żądany akces do konfederacji. Domagałaś się W.C.Mość szczerości postępowania i dowodów troskliwości mojej o pomyślność narodu. Nie masz obecnie powodów do powątpiewania o mnie w tym względzie. Śmiem teraz liczyć na dawną przychylność W.C.Mości. Niech mi będzie wolno wyrazić W.C.Mości pragnienia, powierzyć Jej swe troski i żywić nadzieję, że nie odmówisz mi poparcia. Jesteś zbyt przenikliwa, żebyś nie pojęła ogromu mych kłopotów, i zanadto wspaniałomyślna, abyś odmówiła mi pomocy. Pozostaję na zawsze dobrym W.C.Mości bratem i sąsiadem”.

Komunikując Bułhakowowi swój akces, wynurzając mu gotowość zastosowania się we wszystkim do woli imperatorowej, prosząc go nawet o listy do wodzów rosyjskich, Stanisław August żadnego kroku urzędowego nie zrobił względem konfederacji generalnych. Zajął postawę ulegania Rosji, nie rokoszanom; spełniał do pewnego stopnia myśl marszałka Małachowskiego: traktowania wprost z dworem petersburskim, nie ze zdrajcami. Szczęsnego Potockiego nie zawiadomił o swym akcesie do konfederacji (…).

Według reguł prawno-zwyczajowych duszą i głową konfederacji był ten, kto ją zawiązał. Konfederację targowicką stworzył dwór petersburski i pod firmą Szczęsnego Potockiego rządził nią niepodzielnie. Stanisław August, poddając się woli imperatorowej, mniemał, że dopuszczony zostanie do kierownictwa związkiem; że w zakresie dozwolonym przez Rosję będzie duszą jego i głową. W liście z 24 lipca, nie przyznając Szczęsnemu Potockiemu roli sterowniczej, wzywał go tylko do wspólnictwa w pracy około uszczęśliwienia ojczyzny. Nie chciał w stosunku do Szczęsnego Potockiego wyjść z roli króla, zapominając, że marszałkowi konfederacji generalnej koronnej z prawa i zwyczaju przysługiwała władza dyktatorska.

„Damy się wyrżnąć, ale broni nie złożymy”. Tragiczne skutki królewskiej decyzji

.Akces króla do konfederacji zrobił w Warszawie wrażenie przygnębiające. Wywołał wrażenie tym gorsze, że przypadł wtedy, gdy stolica znajdowała się w stanie największego podniecenia wojennego. Przed dziesięciu dniami, gdy król wybierał się na wojnę, mieszczanie w zastępstwie żołnierzy obozowych odprawiali warty i czuwali nad bezpieczeństwem stolicy. „Wszystko w Warszawie, powiada współczesny publicysta, miało postać wojenną. Regiment nowy Cichockiego z połowy gwardii i rekrutów sformowany został prawie w oka mgnieniu. Pułki nowe strzelców, frejkurów [ochotników] już były prawie dokompletowane; tysiące kantonistów [żołnierzy od dziecka wychowywanych w koszarach], na mocy ostatniego prawa ze wszech stron przybywając, napełniły koszary i przedmieścia; ochotnicy z województw przybywali wraz i stawali w okolicach Warszawy. Wieści przychodziły, że ich tysiące nadciągały, że się nawet całe województwa miały ruszać, aby je tylko wezwano. Co osobliwsza! Tatarów nawet 150 dostało się na Pragę, chcąc wojować z Polakami przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi. Chęć narodu całego ratowania ojczyzny w niebezpieczeństwie wydawała się sposobem, nigdy jeszcze niedoświadczonym, w ofiarach licznych, o których czytać nie można było w «Gazecie Narodowej» bez rozrzewnienia”. W chwili takiego podniecenia wojennego, którego nie zdołał zmrozić ani król zaniechaniem wyjazdu w pole, ani odwrót armii za Bug, przypadł akces do konfederacji. Nie dziw, że wieść o nim poruszyła powszechność warszawską i wywołała tumulty.

W miejscach publicznych tłumy natrząsały się z króla i siały pogróżki przeciwko tym, którzy go wsparli w zamiarze połączenia się z rokoszanami. W nocy z 24 na 25 lipca przyszło do rozruchów ulicznych.

Książę Kazimierz Sapieha, który na radzie ministrów przyrzekł iść we wszystkim za przykładem króla, nazajutrz zmienił zdanie: głosił, że do konfederacji nie przystąpi i wyjedzie z kraju. Wieczorem 24 lipca w ogrodzie Saskim tłum zrobił mu owację. Książę, podochocony, wracał bowiem z kolacji, dziękował wszystkim i przyrzekał, że konfederacji nie podpisze. Donośny głos jego ściągnął do tysiąca różnego stanu słuchaczy. Oświadczano mu wdzięczność i wykrzykiwano: vivat Sapieha!

Na dane hasło tłum wziął księcia na ręce i ruszył na Krakowskie Przedmieście dla wyrażenia wdzięczności marszałkowi Małachowskiemu. Nie zastawszy go w domu, udał się na Nowy Świat, przed dom wojewodziny rawskiej, u której przepędzał wieczór. Po owacji dla Małachowskiego rozległy się okrzyki: do marszałka Potockiego! Około półtora tysiąca ludu z wielkim tumultem pociągnęło przed mieszkanie marszałka litewskiego. Ponieważ Potockiego w domu nie było, wywołano na dziedziniec jego córkę, pannę Krystynę, i proszono ją, aby imieniem wszystkich wyraziła ojcu wdzięczność. Następnie tłumy, ciągle unosząc na rękach Sapiehę, pociągnęły przed pałac kanclerza Jacka (Hiacynta) Małachowskiego Lżono tego ministra ostatnimi wyrazami i powybijano mu szyby w oknach.

Trwoga ogarnęła tych, którzy na radzie ministrów 23 lipca głosowali za akcesem do konfederacji. Kołłątaj, wystraszony postawą tłumów, o godzinie drugiej po północy z 24 na 25 lipca uciekł ze stolicy, pozostawiwszy akces do konfederacji na ręce jednego ze swych przyjaciół. Kanclerz Małachowski wniósł nazajutrz zażalenie do grodu warszawskiego. Król nie opuszczał zamku. Zapowiadano w mieście „obruszenie ogólne na modę paryską”. Z obawy nowych poruszeń od 25 lipca stały nocą na wszystkich ulicach warty z bronią nabitą, przejeżdżały gęsto patrole, przechodniów zatrzymywano i egzaminowano. Zamek królewski zabezpieczała nadzwyczajna warta sześciuset żołnierzy. Komisja Policji Obojga Narodów wydała pod datą 26 lipca obwieszczenie, wzbraniające zgromadzeń tłumnych i tumultów, grożące karami autorom, wydawcom i roznosicielom pism podburzających.

Marszałkowie sejmowi: Małachowski i Sapieha, pierwszy 25, drugi 27 lipca, wnieśli do akt ziemskich warszawskich protestację przeciwko konfederacji targowickiej. Oświadczali, że „akt konfederacji targowickiej uznają za gwałtowny, przemocą wojsk obcych utrzymany i popierany, owszem, przeciwny wyraźnie woli Rzeczypospolitej i całemu narodowi szkodliwy”; że prawnie tylko sejm, który został zalimitowany, lecz nie przestał istnieć pod ich laską, mocen jest decydować o losach kraju.

Przeciwnicy akcesu króla do konfederacji opuszczali Warszawę. Oprócz marszałków sejmowych zrobili to, zrezygnowawszy z urzędów: Ignacy Potocki z bratem Stanisławem, Sołtan, pisarz polny koronny Rzewuski i inni. Generałowa Aleksandra ze Skorzewskich Gorzeńska wystosowała do króla list, w którym, potępiwszy akces, domagała się dymisji dla swego męża. Wyjeżdżały z Warszawy nawet kobiety, jak matka marszałka Sapiehy, księżna wojewodzicowa mścisławska, Kossakowska, kasztelanowa kamieńska, itp. Wyjezdnych było tak dużo, że trudno było o furmanów. Oddalającym się ze stolicy wydawano na żądanie paszporty z tekstem polskim i rosyjskim, z podpisami generała Gorzeńskiego i Bułhakowa.

Pod wrażeniem wyjazdu mnóstwa osób wybitniejszych, a perspektywy wkroczenia do stolicy wojsk rosyjskich mieszczaństwo warszawskie poczęło się trwożyć. Król do prezydenta miasta, Zakrzewskiego, wystosował bilet z zapewnieniem, że wojska imperatorowej żadnej krzywdy nikomu nie uczynią. Bilet królewski, odczytany przez prezydenta 30 lipca na ratuszu wobec magistratu i licznie zebranego obywatelstwa, uspokoił nieco umysły. Do znaczniejszych obywateli rozesłał Stanisław August listy treści następującej:

„Uczyniłem akces do konfederacji targowickiej, abym kraj i was ocalił: kraj, bo gdybym się z tym opóźnił, niniejsze granice byłyby w niebezpieczeństwie; was, bo los wasz i uciski, których doznaliście, byłyby coraz sroższymi, kiedy wszelką mam nadzieję po ludzkości komendantów rosyjskich, iż się łagodniej obchodzić będą od ukończenia wojny. Mając włożony na siebie obowiązek od sejmu wojowania odpornie, czyniłem, co mogłem. Dziś, gdy skarb jest bez pieniędzy; gdy wkrótce nie będzie z czego płacić dla wojska żołdu, a nie staje już, czym by można było opędzić codziennie odnawiające się liczne potrzeby, jako to: na remontę, rekruta, odzież, obuwie, amunicję, odmianę broni, a nade wszystko żywność; gdy pożyczka w Holandii chybiła; gdy sąsiedzi nie tylko nie ofiarują nam pomocy, ale się łączą z zamiarami Rosji; sądźcie sami, jeślim przez ten krok na waszą zasłużył wymówkę; jeśli, i owszem, nie zasługuję na to wyrozumienie, żem wart wdzięczności, gdy, nie mogąc utrzymać tylu dobrych ustaw sejmu, nie tracę nadziei ocalenia niektórych; a z miłości własnej czyniąc najcięższą ofiarę, czynię wszystko, co dziś może wstrzymać dalszy krwi rozlew i wzajemne między obywatelami niechęci”.

Pogłoska o przystąpieniu króla do konfederacji doszła do obozu księcia Poniatowskiego pod Kurowem wcześniej, niż nadbiegł z Warszawy kurier z wiadomością urzędową. Cały korpus oficerów udał się do księcia w celu dowiedzenia się o stanie rzeczy. Znaczna ich liczba „marszczyła brew i okazywała rozpacz dziką”. Książę napisał zaraz raport, w którym donosił królowi o wrażeniu, jakie wywołała w wojsku wieść o akcesie. „Chodzą tu wieści, pisał 25 lipca, które zapewne puszczane są przez ludzi niechętnych i niedobrze życzących WKMości, jakobyś miał traktować ze zdrajcami ojczyzny… Podłość zniżenia się aż do zdrajców ojczyzny byłaby grobem naszym. Te są uczucia, Najjaśniejszy Panie, które… mam honor donieść”. Z raportem tym udali się do Warszawy: generał Wielhorski i brygadier Mokronoski, upoważnieni do przemawiania w imieniu „całego dotąd wiernego JKMości żołnierza”.

Wielhorski i Mokronoski rozminęli się w drodze z adiutantem królewskim pułkownikiem Kirkorem, wiozącym ekspedycję do księcia Poniatowskiego. W obszernym liście Stanisław August przystąpienie swoje do konfederacji usprawiedliwiał motywami, na które powoływał się na posiedzeniu rady 23 lipca. „Zawiadamiają mnie, pisał, że jeżeli nie będę powolny życzeniom imperatorowej, zostanę złożony z tronu. Nie wstrzymywałoby mnie to od dalszej wojny, gdyby można uratować konstytucję; ale jak mnie złożą z tronu, konstytucja i tak runie i na kraj spadną większe nieszczęścia. Potrzeba więc, żebym poświęcił moją miłość własną, przystępując do konfederacji. Mam różne powody do tej nadziei, że im mniej stawiać będę trudności w przystąpieniu do konfederacji, tym więcej będę miał w niej wpływu i uratuję znaczną część urządzeń zaprowadzonych przez sejm. Mon cher Pepi! rozumiem i czuję, że cię to zasmuci; ale wierzaj, że dla mnie to jeszcze smutniejsze, a jednak to czynię jedynie, aby oszczędzić swemu narodowi większych nieszczęść i uratować tę armię dzielną i wierną, której zguby nie zdołałbym przecierpieć”. Do listu dołączony był rozkaz natychmiastowego zaniechania kroków wojennych i przystąpienia całej armii do konfederacji.

Książę Poniatowski spełnił rozkaz królewski i tegoż samego 25 lipca przez adiutanta swego, Chomentowskiego, wysłał do Kachowskiego list Bułhakowa w sprawie przerwania kroków wojennych. Jednakże nazajutrz z rana, gdy księciu zameldowano z feldwachów, że „kozaki nadchodzą i już się z naszymi wedetami ucierają”, wyjechał „dla obserwowania” i kazał ich atakować. Kozacy umknęli, lecz poza nimi, z góry za Markuszewem, odkryła się linia strzelców, huzarzy i artyleria, oddział generała Morkowa, niezawiadomionego jeszcze o armistycjum. Posłał do niego Poniatowski podpułkownika Kamińskiego z oświadczeniem, że zaczepiać nie będzie, lecz jest „w determinacji bronienia się”. Obie strony zatrzymały się w miejscu. W kilka godzin potem Poniatowski, wizytując feldwachy, spotkał się w polu z Kachowskim. Obaj wodzowie, po oddaniu sobie „z największą grzecznością” honorów, zsiedli z koni i rozpoczęli rozmowę o sposobie urządzenia przemarszu na drugą stronę Wisły. Nazajutrz odbyli jeszcze konferencję w Markuszewie, na której umówili się, że wojsko polskie zatrzyma się na lewym brzegu Wisły, pod Kozienicami, aż do dalszych rozkazów.

Spełniając rozkazy, książę Poniatowski nie omieszkał jednocześnie wyrazić królowi swego zapatrywania na akces do konfederacji. „Najjaśniejszy Panie!, pisał; gdyby się mogły znaleźć wystarczające wyrazy na odmalowanie WKMości rozpaczy, w której dusza moja jest pogrążona, użyłbym ich wszystkich w tej chwili, kiedy z własnego listu WKMości dowiaduję się, że się łączysz z ludźmi, którzy miłości własnej zaprzedali krew współobywateli swoich; gdy się dowiaduję, że odtąd tacy ludzie wspólnie z WKMością dawać będą prawa tym, którzy, za szczęście sobie mając tysiąc ofiar z życia swego uczynić, nie oddychali tylko chwałą WKMości, szczęściem i sławą narodu. Rzekłem sam w sobie: Wielki Boże! czemużem przed tym dniem nieszczęśliwym na polu bitwy nie zginął? Mógłżeś, Najjaśniejszy Panie, wahać się w wyborze i nie przenieść raczej chwalebnej śmierci, godnej Ciebie; śmierci ze sławą nad resztę panowania nad resztą narodu, upodlonego intrygą, zdradą, nierządem i słabością. Tak jest!, Najjaśniejszy Panie; należało Ci poświęcić siebie samego, poświęcić nas wszystkich. Co za okrutna litość, której okupem wstyd i hańba! Wielhorski i Mokronoski oznajmują WKMości sentymenta swoje, we wszystkim zgodne z moimi. Szanować będziemy króla i prawo, a w cichości ubolewać nad tym, że się już mieścić nie możemy w liczbie Jego obrońców. Powiedzą o nas: potykali się z honorem, rozeszli się bez hańby i zgryzoty”.

Z okazji raportu z 25 lipca, przybycia do Warszawy Wielhorskiego i Mokronoskiego oraz odpowiedzi księcia na list i ordynans wywiązała się pełna dramatyczności korespondencja pomiędzy stryjem a synowcem. Po dwóch gońców dziennie przebiegało drogę pomiędzy Warszawą a Kurowem. „Przybycie IMCPanów Wielhorskiego i Mokronoskiego, pisał król 26 lipca, ile mnie w pierwszym momencie uradowało, tyle zasmuciło, skoro tylko przeczytałem raport Waszej Książęcej Mości. Zaklinam Waszą Książęcą Mość i całe pod komendą jego zostające wojsko na tę wierność, której daliście mi tyle tak chwalebnych dowodów, abyście mnie osobiście, a co większa – całej ojczyzny nie podawali w największe niebezpieczeństwo, a raczej w ostatnią nie wtrącili zgubę, sprzeciwiając się temu, com ja już przyrzekł, tj. że przestaniemy wojować i że wraz ze mną wojsko Rzeczypospolitej przystępuje do konfederacji, po- wagą i interesowaniem imperatorowej zaszczyconej. Jest nieodbita potrzeba, aby rozkazy moje były wykonane nieodwołalnie. Inaczej podpadłbym plamie złej wiary, a zemsta zniszczeniem kraju i osobistą zgubą zostałaby oznaczona”. „Ja nie zdołam przeżyć tego, gdy mnie odstąpisz”, pisał król z rozpaczą; a obok tego dodawał: „pamiętaj, że przede wszystkim trzeba zapłacić moje i twoje długi!”.

Po kilkudniowym postoju w Puławach armia koronna przeprawiła się przez Wisłę. W głównej kwaterze księcia, w Sieciechowie, stanęli i zdali sprawę z poselstwa swego Wielhorski i Mokronoski. Wzburzeni oficerowie ofiarowali księciu nieograniczoną władzę nad wojskiem; pewna patriotka podała mu myśl porwania króla do obozu i zmuszenia go do dalszej walki. Poniatowski nie miał odwagi wykonać pomysłu przyjaciółki. Wzburzenie oficerów pohamował, lecz postanowił poddać się z całym ich korpusem do dymisji. Pod datą 30 lipca z obozu pod Sieciechowem wystosował następujący raport powinny:

„Przywiązanie nasze do WKMości nie zawisło od okoliczności i jest nieodmienne. Przez cały ciąg służby naszej staraliśmy się dać WKMości najniewątpliwsze dowody wierności, gorliwości i ślepego posłuszeństwa. Lecz gdy teraz taka odmiana nastąpić może, że moglibyśmy już być nieużyteczni WKMości; przekonaliśmy się więc, że nam koniecznie potrzeba upewnić się o łatwości wyjścia naszego ze służby. Przekonanie nasze, miłość ojczyzny i najlepszego z królów były nam dotąd przewodnikiem w działaniach naszych i w świętej sprawie ojczyzny naszej. Żołnierz ma tylko jedno słowo, a poczciwy człowiek jedną przysięgę; i jedno, i drugie nas wiązało do tej sprawy, której broniliśmy krwią i życiem naszym. Z tego powodu upraszam WKMość o łaskawe przychylenie się do not tu przyłączonych, jako też nie mniej o akkordowanie [pozwolenie] dymisji tym wszystkim oficerom, którzy równego z nami są przekonania, a których później noty będę miał honor WKMości odesłać”.

Do raportu księcia dołączonych było dwadzieścia not o dymisję, pomiędzy nimi i Tadeusza Kościuszki. Później nieco, między 31 lipca a 6 sierpnia, zażądało dymisji kilkudziesięciu oficerów, z których każdy motywował swój krok wstrętem do krzywoprzysięstwa i do konfederacji targowickiej (…). Król prosił księcia Józefa o zwłokę w sprawie żądanych dymisji. Gdy otrzymał odpowiedź, że postanowienie wszystkich „jest stateczne i nieodmienne”, wezwał do Warszawy Kościuszkę.

Kościuszko, przybywszy do stolicy (4 sierpnia), zastał podpisany dla siebie awans na generała porucznika. „Król mnie, pisał, mocno nalegał, perswadował, przekonywał, nareszcie nasłał damy, wiadome w związkach jego, aby my nie opuszczali jego i nie nalegali o dymisje; ja zawsze jednostajnie mu odpowiadałem, zbijając wszystkie argumenta, że czasem ambarasowany był odpowiedzieć mnie; a nareszcie z łzami mu powiedziałem, żeśmy zasłużyli na wzgląd, bijąc się za kraj, za rząd, za Waszą Królewską Mość, i że nigdy nie uczynimy przeciwnie naszemu przekonaniu i honorowi, na który dotąd zasługiwaliśmy”. Kościuszko w uniesieniu nazwał konfederatów „infamistami i zdrajcami”, na co król: „Zostawić im tę hańbę!”.

W armii litewskiej, podobnie jak w koronnej, rozkaz zaniechania działań wojennych wywołał zdumienie i protestacje. Michał Zabiełło ostrzegał króla, że armia, z powodu jego akcesu do konfederacji, szemrze: „ratuj ją, Najjaśniejszy Panie, od wstydu i hańby!”. „Damy się, pisał do Gorzeńskiego, wyrżnąć, ale broni nie złożymy; zginiem z głodu”. Szymon Zabiełło protestował przeciwko zaniechaniu działań wojennych i oświadczał, że armia nie da się wziąć do niewoli, chociaż ją otaczają.

Stanisław August w akcesie z 24 lipca oświaczył: „przystępuję wraz z całym wojskiem do konfederacji, w Targowicy uczynionej”. Przystępował do konfederacji z armią, jako wódz naczelny na mocy uchwały sejmowej z 22 maja. W charakterze tym wydał obu armiom ordynans zaniechania dalszych kroków wojennych, wystawiał oficerom urlopy i dymisje, posuwał ich w rangach, odznaczał zasłużonych w ostatniej kampanii medalami i krzyżami. Zarządził też i dyslokację wojska. 27 lipca rozkazał, aby wszystkie rezerwy, mające ordynans ściągania pod Warszawę, pozostały na swych leżach i posterunkach; a które by już ruszyły, winny cofnąć się na swoje miejsca. 31 lipca i 2 sierpnia wydał ordynanse: pierwszy Michałowi Zabielle, drugi księciu Poniatowskiemu względem dyslokacji ich korpusów (…). Zmierzał król do tego, żeby wojska polskie nie były otoczone przez Rosjan; żeby, rozstawione ku granicy pruskiej, zabezpieczały Wielkopolskę od najazdu szlachetnego sprzymierzeńca Rzeczypospolitej. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego, przewidując potrzebę bronienia kraju od inwazji pruskiej, ordynansem z 1 sierpnia dysponował, aby wszystkie armaty bateryjne i batalionowe do Warszawy sprowadzone i w arsenale złożone były.

.Stanisław August mniemał, że, przystępując do konfederacji z armią, nie traci jeszcze prawa do zarządzeń wojskowych. Obok tego liczył na nieporozumienia pomiędzy hetmanami a Szczęsnym Potockim; sądził, że ostatniego potrafi sobie zjednać i przy jego pomocy uratuje część urządzeń Sejmu Wielkiego. Były to złudzenia, które niebawem rozproszył marszałek konfederacji generalnej koronnej i dwór rosyjski.

Władysław Smoleński

Fragment książki: Konfederacya Targowicka, Kraków 1903 (wyd. pierwsze), obecnie wznowionej pt. Konfederacja targowicka. Wojna polsko-rosyjska 1792 w obronie Konstytucji 3 maja, wyd. Biały Kruk, Kraków 2024 [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 lipca 2024