Prof. Marek KORNAT: Konfederacja warszawska 1573 r. Polski przykład tolerancji wyznaniowej

Konfederacja warszawska 1573 r.
Polski przykład tolerancji wyznaniowej

Photo of Prof. Marek KORNAT

Prof. Marek KORNAT

Historyk, sowietolog, edytor źródeł, eseista, profesor nauk humanistycznych i kierownik Zakładu Dziejów Dyplomacji i Systemów Totalitarnych w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Państwo, które dało Europie wielki przykład tolerancji – zostało oskarżone o nienawiść i dyskryminację wyznaniową, aby uzasadnić ingerencję w jego sprawy wewnętrzne. Pozostać to musi wielką lekcją historii – pisze prof. Marek KORNAT

.„Oznajmiamy wszystkim wobec komu należy ad perpetuam rei memoriam [na wieczną tej rzeczy pamiątkę], iż pod tym niebezpiecznym czasem, bez Króla Pana zwierzchniego mieszkając, staraliśmy się o to wszyscy pilnie na zjeździe warszawskim, jako byśmy przykładem przodków swych sami między sobą pokój, sprawiedliwość, porządek i obronę Rzeczypospolitej zatrzymać i zachować mogli. Przeto statecznym, jednostajnym zezwoleniem i świętym przyrzeczeniem sobie to wszyscy wspólnie, imieniem wszystkiej Rzeczypospolitej, obiecujemy i zobowiązujemy się pod wiarą, poczciwością i sumieniem naszym. Naprzód żadnego rozerwania między sobą nie czynić, ani dysmembracyjej [podziału] żadnej dopuścić, jako w jednej, nierozdzielnej Rzeczypospolitej, ani jedna część bez drugiej pana sobie obierać, ani factione privata [stronnictwami prywatnymi] z inszym narabiać. Ale podług miejsca i czasu tu naznaczonego zjechać się do gromady koronnej i wspólnie a spokojnie ten act electionis podług woli Bożej do skutku słusznego przywieść”. Król zaś „nam pierwej prawa wszystkie, przywileje i wolności nasze, które są i które mu podamy post electionem, poprzysiąc ma. A mianowicie to poprzysiąc: pokój pospolity między rozerwanymi i różnymi ludźmi w wierze i w nabożeństwie zachowywać i nas za granicę koronną nigdy nie ciągnąć żadnym obyczajem ani prośbą królewską swą (…) ani ruszenia pospolitego bez uchwały sejmowej czynić. Przeto powstać przeciwko każdemu takiemu obiecujemy, kto by albo miejsca i czasy inne do elekcji sobie obierał i składał, albo tumultować na elekcji chciał, albo lud służebny privatam przyjmował, albo elekcji onej zgodnie od wszystkich conclusae [zamkniętej] sprzeciwiać się śmiał”. I tak oto „in causa religionis christianae” obiecuje się pokój mimo różnic w wierze „pro nobis et successoribus nostris in perpetuum, sub vinculo iuramenti, fide, honore et conscientiis nostris.

Te słowa zawarto w historycznej deklaracji konfederacji generalnej na sejmie konwokacyjnym w Warszawie – po śmierci króla Zygmunta Augusta – 28 stycznia 1573 r. posłowie oświadczali publicznie i uroczyście pokój w kraju inter dissidentes in religione”. Od tamtej chwili dziejowej upływa 450 lat. Czym był ten akt na tle realiów ówczesnej Europy? Co dawał Polsce? Co o tym może powiedzieć historyk?

Ustrojowa norma tolerancji

.Poddajmy najpierw krótkiej analizie ten doniosły tekst. Po pierwsze, posłowie ogłaszają przede wszystkim akt nie na określoną chwilę, ale stanowią ustrojową normę, która ma pozostać w mocy na pokolenia mające przyjść. Po drugie, zasada tolerancji ma zastosowanie nie do całej ludności państwa, ale do stanu szlacheckiego. Po trzecie, tolerancją objęte zostają niekatolickie wyznania uznające Trójcę Świętą, co potwierdza postanowienia ugody sandomierskiej (1570) między protestantami, ale bez objęcia nią arian (antytrynitarzy). Po czwarte, nie było mowy o tolerancji wobec niechrześcijan. Akt konfederacji warszawskiej przynosił postanowienia o wieczystym pokoju między poróżnionymi w wierze. Zakazywał podejmowania wszelkich walk z motywacji religijnej. Stanowi szlacheckiemu nie odejmował prawa do decydowania o wyznaniu swoich poddanych.

Akt tolerancyjny konfederacji warszawskiej stanowił szczytowe osiągnięcie ruchu egzekucyjnego, czyli wielkiego programu naprawy Rzeczypospolitej, który naznaczył nasze dzieje w połowie XVI wieku. Chociaż zasadą tolerancji objęto stan szlachecki – sprawujący w państwie władzę – to jednak nie tylko innowiercza szlachta protestancka skorzystała z przyznanego prawa do zachowania swojego wyznania, gdyż beneficjentami byli również mieszczanie miast królewskich. Pozostało natomiast w mocy zastrzeżenie, że gwarancja tolerancji wyznaniowej nie może obejmować chłopów, ponieważ podważałoby to zasady poddaństwa chłopów. Akt tolerancyjny nie dotyczył prawosławnych, o których dopiero na sejmie elekcyjnym wspomniano przy okazji dyskusji o beneficjach.

Tolerancja, jako zasada ustroju

.Jak zaznaczył Michał Bobrzyński – w swoich Dziejach Polski w zarysie – akt konfederacji warszawskiej poprzedziły konstytucje sejmu, uchwalone pod wpływem programu ruchu egzekucyjnego w latach 1562 i 1565. Zakazywały one egzekucji państwowej wyroków sądów kościelnych. Było to preludium do postawienia sprawy tolerancji jako zasady ustroju. Postanowienia konfederacji generalnej warszawskiej weszły do zespołu norm ustrojowych Rzeczypospolitej polsko-litewskiej. Nastąpiło ich włączenie do III Statutu litewskiego z 1588. Pojęcie „pokoju wyznaniowego” zostało wprowadzone do Artykułów henrykowskich, które zaprzysiągł pierwszy monarcha wyłoniony w drodze wolnej elekcji viritim – Henryk Walezy. Później jego następcy zaprzysięgali Artykuły henrykowskie przed objęciem tronu. Zasadę pokoju wyznaniowego uznano za jedno z praw kardynalnych państwa, które skodyfikowano w r. 1768. Stała się więc niewzruszoną normą ustrojową – aż po kres Rzeczypospolitej, który przyniosły trzy rozbiory.

Wbrew ogólnie znanej narracji o doniosłym i zgodnym porozumieniu podczas konfederacji generalnej warszawskiej – wydarzenie to doszło do skutku nie bez sprzeciwu i krytyki.

Nie podpisali aktu konfederacji warszawskiej biskupi katoliccy in corpore. Uczynili to tylko w dwóch osobach – ordynariusza krakowskiego i podkanclerzego koronnego Franciszka Krasińskiego oraz kamienieckiego Dionizego Secygniowskiego. Prymas Jakub Uchański – który niedługo po deklaracji z 28 stycznia 1573 r. będzie przewodniczył pierwszej wolnej elekcji – złożył formalną protestację przeciw przyjętym postanowieniom. Nie miało to jednak żadnych skutków.

„Prawdziwa religia” i „religie błędne”

.Chociaż Kościół katolicki głosami swoich wielkich autorytetów nigdy nie porzucił nauki św. Tomasza z Akwinu, iż do wiary nikogo zmuszać nie wolno, to w dobie po Soborze Trydenckim (który zakończył obrady w r. 1563) stanowczo trwał przy stanowisku, że dopuszczenie do równouprawnienia prawdziwej religii (tj. katolickiej) i wyznań błędnych – nie jest możliwe. Kościół koncepcji takiej zaakceptować nie może. Przeciw aktowi konfederacji warszawskiej stawiano również inne zarzuty, między innymi proceduralne. Przede wszystkim, że tak znacząca innowacja ustrojowa nie powinna dochodzić do skutku w dobie bezkrólewia (po śmierci Zygmunta Augusta 7 lipca 1572), podczas którego winna w państwie obowiązywać naczelna norma nihil innovetur. Zarzut ten – zapewne słuszny formalnie – nie miał znaczenia, bo przecież właśnie podczas tego pierwszego bezkrólewia, przed pierwszą wolną elekcją, stworzono Artykuły henrykowskie, których trudno nie uważać za pierwszą konstytucję państwa. I od jej zaprzysiężenia uzależniono koronację pierwszego elekta. Wielkie znaczenie mają historyczne realia Europy końca XVI wieku, w których polski parlament uchwalił nowatorskie postanowienia tolerancyjne. Akt konfederacji warszawskiej doszedł do skutku pod wrażeniem wojny religijnej we Francji i jej finału w postaci nocy św. Bartłomieja 23/24 sierpnia 1572 r. Te krwawe wydarzenia poprzedzają o mniej niż pół roku deklarację konfederacji generalnej powziętą na sejmie konwokacyjnym w Warszawie 28 stycznia 1573 r. Jak wiadomo, król Henryk IV wydał sławny edykt nantejski (1598), zapewniając protestantom (hugenotom) tolerancję. Dekret ten nie pozwalał im jednak na swobodę kultu w Paryżu. Jako swoiste poręczenie prawa do zachowania tożsamości przyznawał za to około stu twierdz, w tym tę najbardziej znaną – La Rochelle. Ale akt ten został odwołany przez Ludwika XIV w 1685 r. edyktem z Fontainebleau.

Polska „państwo bez stosów”

.Janusz Tazbir – historyk, który pozostaje autorem fenomenalnego określenia Polski jako „państwa bez stosów” – napisał o konfederacji warszawskiej: „Nie mogą się z nią równać ówczesne ustawy, uznając w najlepszym razie istnienie na terenie państwa dwóch nierównouprawnionych zresztą wyznań”. Dodajmy, że wspomniany edykt nantejski dochodził do skutku jako akt łaski monarchy.

Akt konfederacji warszawskiej był wyrazem zbiorowej woli narodu politycznego, którego emanacją pozostawał sejm – mówiąc językiem dzisiejszym. Francuski historyk Jean Bérenger pisał o trzech rodzajach tolerancji. Pierwszym jest pozostawienie prawa do zachowania własnego światopoglądu przez daną społeczność mniejszościową, ale bez możliwości jego publicznego wyrażania. Drugi to zabezpieczenie prawa do kultu prywatnego. W trzecim mamy swobodę kultu sprawowanego publicznie. Akt konfederacji warszawskiej – a za nim zobowiązania monarchy z tytułu przysięgi na Artykuły henrykowskie – ustanawiał gwarancje na wszystkich trzech polach.

Kiedy mowa o problemach wyznaniowych Rzeczypospolitej, warto z pewnością odwołać się do koncepcji „konfesjonalizacji” jako modelu państwa wyznaniowego. Teoria ta bierze za wzorcowe te przeobrażenia Rzeszy Niemieckiej, jakie dokonały się pod wpływem reformacji. Przypomnijmy, że pokój augsburski (1555) wprowadzał jako normę zasadę cuius regio, eius religio. Mimo wszystko – wbrew głosom niektórych historyków – nie doszło w polsko-litewskiej Rzeczypospolitej do procesu pełnej „konfesjonalizacji” państwa polskiego czy też polsko-litewskiego. Historyczna ustawa sejmu o wypędzeniu (skazaniu na banicję) arian z 1658 r. nie stanowi aktu godzącego w zasady wyrażone w akcie konfederacji warszawskiej. Nie tylko dlatego, że gwarancjami tej deklaracji objęto tylko protestantów uznających dogmat o Trójcy Świętej, ale przede wszystkim z tego powodu, że była to odpowiedź na zdradę ojczyzny, czyli poparcie najeźdźcy – tj. Szwecji. Również ustawa z 1668 r. o zakazie konwersji z katolicyzmu na inne wyznanie – pod rygorem wyroku śmierci – nie oznaczała zerwania postanowień konfederacji warszawskiej. Nie zmuszono bowiem protestantów (czy prawosławnych) już zamieszkujących Rzeczpospolitą do porzucenia swego wyznania i konwersji na katolicyzm.

Kraj wzorcowej tolerancji oskarżany o najgorsze przewiny

.Należy odróżnić „tolerancję pozytywną” od „tolerancji negatywnej”. Ta pierwsza byłaby związana z prawem innowierców do godności i urzędów państwowych na równi z katolikami. Protestantom takiego prawa nie obiecywano. Możemy tu mówić raczej o tolerancji negatywnej – do wyznawania swojej wiary bez obawy o represje. W ogóle w Europie po reformacji tolerancja wyznaniowa nie oznaczała nigdzie zgody na udział przedstawicieli wyznań mniejszościowych w sprawowaniu władzy nad państwem, a więc sprawowaniu funkcji ministerialnych czy innych. Uznając ten stan rzeczy za przejaw dyskryminacji, Rosja postanowiła w II połowie XVIII wieku – zaraz po objęciu tronu przez Stanisława Augusta – zażądać równouprawnienia „dysydentów”. Wymuszono to na sejmie w 1767 r. – poprzez zastraszenie posłów. Reakcją na to stała się konfederacja barska rok później. Jej zaś następstwem stał się pierwszy z trzech rozbiorów.

Państwo, które dało Europie wielki przykład tolerancji – zostało oskarżone o nienawiść i dyskryminację wyznaniową, aby uzasadnić ingerencję w jego sprawy wewnętrzne. Pozostać to musi wielką lekcją historii. Ale to już osobne zagadnienie.

Marek Kornat

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 stycznia 2023