Krzysztof WYSOCKI: Urzędnik inwestorem. Naprawdę? Krytyka wizji startupów z Planu Morawieckiego

Urzędnik inwestorem. Naprawdę?
Krytyka wizji startupów z Planu Morawieckiego

Photo of Krzysztof WYSOCKI

Krzysztof WYSOCKI

Przedsiębiorca, inżynier elektronik, publicysta i popularyzator wiedzy o zasadach skutecznego działania. Współzałożyciel WB Electronics SA. Autor „Teraz! Jak już dziś zmienić jutro?”. Wiedzę o zasadach skutecznego działania upowszechnia na biznesbezstresu.pl.

Państwowy fundusz, który dodatkowo korzysta z funduszy unijnych, musi się opierać na prawidłowo wypełnionych i podstemplowanych formularzach, a nie na przeczuciach. Podkładka dokumentująca każdy krok procedury i każdą decyzję jest niezbędna, żeby wyeliminować błędy i zapewnić transparentność. Tak, zgoda, ale w ten sposób nic ważnego nie ma prawa powstać

Robert Scoble jest uznanym amerykańskim ekspertem w dziedzinie nowoczesnych technologii. Zna od podszewki kwestie finansowania startupów — czyli przedsiębiorstw dopiero rozpoczynających swoją działalność. Dzięki szerokim kontaktom w branży udało mu się zdobyć bardzo ciekawe dane dotyczące inwestowania w takie przedsięwzięcia w Dolinie Krzemowej:

  • 3000 to liczba startupów, które są w ciągu roku oceniane przez dużą firmę venture capital. Nie jest to liczba chętnych, którzy się zgłosili, żeby przedstawić swoje projekty, ale liczba tych, którzy wzbudzili jakiekolwiek zainteresowanie. Jeśli przyjmiemy, że w roku mamy 250 dni roboczych, oznacza to, że codziennie odbywa się 12 prezentacji i wydawanych jest tyleż „werdyktów” inwestycyjnych.
  • 6 to liczba startupów, które otrzymują finansowanie. Tak, to nie pomyłka: sześć z trzech tysięcy. Jeden na pięćset! Jeden na dwa miesiące! Oczywiście zdarza się, że podczas tej selekcji odpadają kury, które kiedyś mogłyby znieść złote jaja, ale jedno jest pewne: w Dolinie Krzemowej nikt nie rozdaje pieniędzy. Nie da się ich zdobyć, wynajmując speca od wypełniania unijnych formularzy…
  • 1 to liczba startupów, którym udaje się odnieść wielki sukces. Tylko jeden z trzech tysięcy pomysłów okazuje się hitem. I musi przynieść firmie inwestycyjnej zysk pozwalający sfinansować działalność pięciu innych, mniej udanych przedsięwzięć oraz zwrócić koszty codziennego trudu oceniania tysięcy niebanalnych pomysłów niebanalnych ludzi.

Wiele krajów chciałoby powtórzyć amerykański sukces innowacyjny, który — zapoczątkowany w słonecznej Kalifornii — powoli ogarnia całe Stany Zjednoczone. Przywódcy tych krajów nie chcą jednak dostrzegać faktu — lub starają się go ukryć — że sukces ów wyrasta na gruncie mnogości pomysłów przecedzanych przez bardzo restrykcyjne sito venture capital. Sito, którego zyski zależą od tego, jak dobrze wykona swoją pracę.

Start in Poland czyli ordynujemy innowację

.Polski rząd również pragnie podążyć tą drogą i zaktywizować innowacyjny potencjał naszego społeczeństwa. W ramach Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wicepremier Mateusz Morawiecki zaordynował utworzenie Polskiego Funduszu Rozwoju, który w ramach programu Start in Poland utworzy „największą w historii regionu platformę inwestycji venture capital” PFR Ventures, która z kolei utworzy 5 funduszy inwestycyjnych zarządzających przez podfundusze i koinwestycje pulą 2 miliardów 800 milionów złotych. Istnieje niepozbawiona podstaw obawa, że już sama budowa takiej struktury pochłonie lwią część zadeklarowanych środków i okaże się jej jedynym efektem.

Według założeń programu Start in Poland wybór projektów, w które zaangażują się fundusze PFR Ventures, „będzie oparty na precyzyjnie zdefiniowanych i dostępnych publicznie kryteriach w ramach konkurencyjnego i profesjonalnego procesu inwestycyjnego”. Dzięki temu nikt nie będzie mógł nikomu zarzucić, że pieniądze przyznano na podstawie intuicji lub przeświadczenia, że co prawda projekt jest dziwny, ale stoi za nim grupa ludzi niezwykłych, którzy mają „to coś”. Przecież państwowy fundusz, który dodatkowo korzysta z funduszy unijnych, musi się opierać na prawidłowo wypełnionych i podstemplowanych formularzach, a nie na przeczuciach.

Pivot czyli wszystko wychodzi nie tak

.Problem polega jednak na tym, że największe sukcesy Doliny Krzemowej bardzo często były wynikiem nieoczekiwanych zwrotów akcji — czyli tak zwanych pivotów:

  •  PayPal nie miał być PayPalem, tylko aplikacją do bezpośredniego przesyłania płatności pomiędzy elektronicznymi notatnikami kieszonkowymi;
  •  YouTube nie miał być YouTube’em, tylko portalem randkowym z możliwością wgrywania zachęcających klipów wideo;
  • Twitter nie miał być Twitterem, tylko siecią służącą do udostępniania podcastów;
  • Instagram nie miał być Instagramem, tylko mobilną aplikacją Burbn, której przeznaczenia nawet jej twórcy nie byli w stanie wytłumaczyć;
  • Flickr nie miał być Flickrem, tylko kolejną grą sieciową;
  • Pinterest nie miał być Pinterestem, tylko portalem zakupowym.

.Zastanówmy się teraz: czy urzędnik, który przyznał 500 tysięcy złotych dotacji na grę edukacyjną dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat, zgodzi się, żeby startup porzucił ten projekt i zajął się aplikacją służącą do zamawiania piwa na imprezy? Czy weźmie na siebie odpowiedzialność za poprzedni niewypał i podejmie kolejne ryzyko inwestycyjne tylko dlatego, że wierzy w kompetencje i zaangażowanie trzech młodych programistów, którzy nie noszą krawatów i nie potrafią się wykazać odpowiednim doświadczeniem biznesowym?

Niestety jest to niemożliwe, gdyż z założenia machinie biurokratycznej obcy jest taki sposób działania. Podkładka dokumentująca każdy krok procedury i każdą decyzję jest niezbędna, żeby wyeliminować błędy i zapewnić transparentność. Elastyczność i odwaga w podejmowaniu decyzji nie mieszczą się w ramach urzędowego trybu postępowania.

Zysk urzędnika

.Co urzędnik może zyskać, a co stracić, wydając decyzję o zainwestowaniu pieniędzy podatników w konkretne przedsięwzięcie? Niezależnie od tego, czy inwestycja ta przyniesie zysk, czy stratę, urzędnik zostanie wynagrodzony tylko i wyłącznie za sprawne przeprowadzanie procedury. Albo zganiony, jeśli nie dopilnuje jakiegoś szczegółu. Weryfikacja formalna poprawności wniosku, decyzji inwestycyjnej i sprawozdań dostarczanych przez startup stanowi istotę jego pracy. Satysfakcja, odznaczenie resortowe lub państwowe oraz kilkutysięczna gratyfikacja to wszystko, czego może oczekiwać za swoje wysiłki.

Urzędnik nie jest i nigdy nie będzie inwestorem. Nie ponosi osobistej odpowiedzialności za błędnie zainwestowaną gotówkę, ale też nie partycypuje w zyskach.

Zysk inwestora

.Inwestor działa w zupełnie innym układzie odniesienia. Wkłada w przedsięwzięcie swoje pieniądze lub pieniądze, za których zarządzanie odpowiada własnym majątkiem. Nie interesują go drobne błędy w formularzach. Najważniejsza jest jego subiektywna, choć oparta na zweryfikowanych faktach oraz wiarygodnych prognozach ocena przedsięwzięcia oraz ludzi, którzy to przedsięwzięcie zamierzają realizować.

W gruncie rzeczy to właśnie rozsądek, energia i umiejętności założycieli startupu przedstawiających swój projekt do oceny najbardziej liczą się w procesie inwestycyjnym. Ich cechy są kluczem do sukcesu i sprawiają, że wsparcie finansowe ma szansę zaowocować niewyobrażalnymi zyskami. Nawet wtedy, gdy pierwotny pomysł na biznes okaże się całkowitym niewypałem i trzeba będzie dokonać gwałtownego zwrotu.

Inwestor podejmuje ryzyko w swoim imieniu, a nie w imieniu jakiejś instytucji reprezentującej bezosobowy tłum podatników. Dlatego jest w stanie działać elastycznie i agresywnie, co w dzisiejszych czasach stanowi warunek konieczny powodzenia w dziedzinie najnowocześniejszych technologii. Świat zmienia się zbyt szybko, żeby czekać trzy lata z oceną projektu, kiedy już po kwartale widać, że przestał on dawać jakiekolwiek nadzieje na sukces.

Zakupy, nie inwestycje

.Jak zatem państwo powinno podchodzić do kwestii stymulowania przedsiębiorczości obywateli i ich działalności innowacyjnej? Czy jest jakaś inna możliwość?

Tak, wymyślono taki sposób już dawno i z powodzeniem zastosowano! Gdzie? W Krzemowej Dolinie. To nie państwowe fundusze inwestycyjne są kluczowymi udziałowcami zlokalizowanych tam firm. Ryzyko, zyski i straty nie są domeną państwa, tylko prywatnych inwestorów.

Jak zatem rząd Stanów Zjednoczonych wpływa na kierunek prac badawczo-rozwojowych? ZAMAWIA I KUPUJE. W niektórych przypadkach tworzy również dodatkowe zachęty finansowe i podatkowe.

Podkreślmy to wyraźnie: rząd Stanów Zjednoczonych nie jest inwestorem. Definiuje potrzeby państwa, ogłasza konkursy na opracowanie konkretnych rozwiązań i rozpisuje przetargi, których reguły są jasne i przejrzyste. A potem rozstrzyga je i wywiązuje się ze swoich zobowiązań. W przypadku programów wieloletnich zapewnia ich ciągłe finansowanie — w przeciwieństwie do polskiej praktyki potwierdzania środków z roku na rok.

.Dolinę Krzemową zbudowały państwowe zamówienia i zakupy, a nie bezpośrednie inwestycje funduszy federalnych lub stanowych. Warto o tym pamiętać, gdy się próbuje powtórzyć w Polsce amerykański cud gospodarczy.

Krzysztof Wysocki

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 października 2016
Fot.Shutterstock