Wołodymyr JERMOŁENKO
Opowiadać Polskę światu powinniśmy co chwila, wychodząc ze swoimi narracjami
Wykorzystajmy nasze najlepsze narodowe cechy, by zacząć opowieść, a potem stopniowo wciągać ich w to, co sprawia od wieków, że jesteśmy, żyjemy i mamy coraz większe ambicje – pisze Krzysztof ZIEMIEC
Polska – jako witalna ojczyzna wielu zdolnych do wielkich poświęceń bohaterów, licznych świętych, ojczyzna tolerancji, dzięki której budujemy nasze, na nasz własny sposób, nowoczesne społeczeństwo. Kto chciałby o tym słyszeć na Zachodzie? Obawiam się, że mało kto. Zapewne, i niestety, większe zainteresowanie tamtejszych elit wzbudziłby pewnie kolejny i często przekłamany tekst o naszych „winach” z przeszłości i niedostosowaniu do postnowoczesnej teraźniejszości. Po pierwsze, takie jest tam często zapotrzebowanie na opowieść o Polsce, a po drugie, bo też i my wciąż nie zawsze chcemy i, co najważniejsze, potrafimy wykrzyczeć światu prawdę o nas samych. Wspaniałą, ale i skomplikowaną zarazem. Wielowarstwową, przez co nie zawsze dla każdego nawet nad Wisłą czytelną. A w świecie dzisiejszych szybkich, lubiących jasne i proste tezy mediów po prostu trudną do przekazania.
Przegrywamy rywalizację w sprawie wizerunku Polski, gdy zabierają się do tego osoby „nieczujące” internetu czy innych współczesnych form narracji, czyli opowieści właśnie.
Był kiedyś taki telewizyjny program „Urzekła mnie twoja historia”. Był też w czasach mojej młodości taki koszarowy, a więc nie do zacytowania tutaj dowcip o nauczycielu geografii, który w dość pokrętny, ale dostosowany do małoletnich uczniów sposób chciał na lekcji pokazać im, czym jest globus… Tak właśnie trzeba mówić innym o nas, naszej historii i naszych osiągnięciach.
Dla rdzennego mieszkańca stolicy dzisiejsza Warszawa, pokiereszowana najpierw działaniami Niemców w czasie II wojny światowej, a potem rodzimych niszczycieli w PRL, nie ma w sobie tego dawnego ducha, o którym tyle razy słyszeliśmy od dziadków czy czytaliśmy w mądrych książkach. Ze zniszczoną dawną śródmiejską substancją miasta, które miało ambicje być w latach 20. i 30. Paryżem Północy, z wymienionymi elitami, zdeptanymi obyczajami, wymienionymi na nowe dawnymi świętymi miejscami – nie jest pociągająca. A szklane biurowce wydają się tylko pseudonowoczesnym miastem. A jednak dla coraz liczniej przybywających do nas turystów Warszawa jest miastem, które przyciąga ich jak magnes. Dla wielu młodych obywateli z Włoch, Francji czy Hiszpanii dzisiejsza Warszawa jest jak Berlin. Czyli, znów powtórzę, dla nas nie do końca powabna, bo równie zniszczona i chaotycznie odbudowana. Ale dla nich przez to ciekawa. Ciekawa, bo inna. Znacznie różniąca się od monotonnej, znanej im od wieków, starej miejskiej zabudowy. A dla Azjatów – co nam, żyjącym w biegu, zmęczonym warszawiakom wyda się dziwne – to wręcz oaza spokoju! Małe miasto, w którym świetnie się mieszka.
Jeśli zrozumie się ich punkt widzenia, pojmie się, co ich w nas i naszym otoczeniu urzeka, łatwiej będzie nam snuć dalszą narrację o Polsce. Kraju leżącym w samym sercu Europy, który zawsze w tej Europie był, który wyprzedził o kilkaset lat unijną formułę! Kraju pięknego, zapraszającego innych, zróżnicowanego i geograficznie, i kulturowo, ale zarazem niemającego wielu takich problemów, jakie dotyczą dziś Włoch, Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Kraju, który zdradzony przez sojuszników i zaatakowany przez sąsiadów odrodził się jak Feniks z popiołów, czego żywym symbolem jest warszawska Starówka. Ale o tym później, by nikogo nie znudzić czy zrazić. Najpierw to, co widoczne na tej choćby warszawskiej ulicy. Nieco zakorkowanej, ale jednak zielonej. Łączącej resztki – jak na Woli – kamienic, ostańców z wysokimi jak niemal na Manhattanie szklanymi wieżami.
Bo to właśnie ta inność dla często znudzonych niemal wszystkim, bo mających właściwie wszystko w zasięgu smartfona, młodych pokoleń jest ciekawa. Niech poznają nas najpierw od tej strony, niech zobaczą, że Polska to tradycyjny, a zarazem innowacyjny kraj, że Polacy to dobrzy, mili, gościnni i otwarci ludzie, a nasi pracownicy poprzez wrodzoną od wielu pokoleń i konieczną do przetrwania zdolność do „kombinowania” to pracowici i sumienni, dynamiczni obywatele, a nie zadawalający się zasiłkiem socjalnym lenie, złodzieje i alkoholicy – jak jeszcze do niedawna nas opisywano. Czyż nie jest tak od lat, że bez złotej rączki czy zdolnego młodego inżyniera z Polski wiele domów i firm w Paryżu czy Londynie musiałoby zostać zamkniętych?!
Wykorzystajmy te nasze najlepsze narodowe cechy, by zacząć opowieść, a potem stopniowo wciągać ich w to, co sprawia od wieków, że jesteśmy, żyjemy i mamy coraz większe ambicje. Że mamy wciąż tego Ducha, którego innym już coraz bardziej brak. Że mamy wspaniałych przodków. W tym krystalicznych bohaterów wojennych, jak Pilecki, kilkudziesięciu laureatów Nagrody Nobla, którzy byli Polakami, ale mieszkali za oceanem, wynalazców takich urządzeń, jak kamera, kamizelka kuloodporna, wycieraczka do szyb samochodowych czy… harmonogram.
Opowieści o postawach takich świętych, jak Maksymilian Kolbe, siostra Faustyna czy Jan Paweł II, są urzekające nie tylko dla wierzących. Ich życie i zmagania – to najczystsza postać humanizmu.
Wspaniałymi przykładami są postawy Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ale do tej opowieści trzeba dorosnąć, dojrzeć. To tak jak z Panem Tadeuszem, który omawiany w podstawówce jest raczej niezrozumiały, ale powtarzany w liceum wręcz uwodzi, wciąga, a nawet powala swoim kunsztem.
Nie chcę powiedzieć, że muzea, wystawy, nawet te urządzone według najnowszych trendów, debaty ekspertów, książki, a nawet filmy i spektakle nie są ważne. Są! Ale w obliczu tak dużego braku czasu na wszystko, co wymaga wysiłku, przy jednocześnie tak łatwym dostępie do świata, liczy się cel i pomysł. Niebanalny, a zarazem prosty. Jak reklama w TV. Intrygująca i estetyczna, a nie nudna czy nachalnie przewidywalna. A potem dopiero przyjdzie czas na dalszą i nieznaną dotąd wielu naszą historię, tradycję i wyjątkową zdolność do przetrwania. Po prostu chęć życia! Od ponad tysiąca lat najlepszym zresztą ambasadorem tego jest i może być każdy z nas.
Krzysztof Ziemiec