Sześć sekretów udanego weekendu. Co ludzie sukcesu robią przed śniadaniem
Po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że poranki mogą być czymś innymi niż marszem żałobnym ku drzwiom wyjściowym, gdy porozmawiałam z Kathryn Beaumont Murphy, specjalistką od podatków zatrudnioną w dużej korporacji, której przemianę opisałam w książce „168 Hours”. Kiedy poznałam Kathryn, pracowała w tej firmie od roku. Często zostawała w pracy po godzinach, przez co miała bardzo mało czasu dla córki. To powodowało w niej ogromną frustrację, mimo tego, że prawie całe weekendy spędzała z córeczką. Gdy przyjrzałam się jej zapiskom na temat tego, jak spędza swój czas, zauważyłam, że chodzi bardzo późno spać, choć wieczorem nie ma nic szczególnego do zrobienia, i to samo robi rano: po przyjściu do pracy przez pewien czas nie zajmuje się żadnymi ważnymi sprawami. Robi sobie kawę i sprawdza prywatną pocztę albo czyta informacje w internecie, a dopiero potem zabiera się do pracy. Zaproponowałam jej więc, żeby zaczęła chodzić spać o normalnej porze, a rano wstawała razem z córeczką i spędzała z nią trochę czasu, zanim przyjdzie niania. Spodobał się jej ten pomysł. „To było takie proste do zrobienia, że zastanawiam się, czemu sama na to nie wpadłam” ― powiedziała. Szczególnie spodobał jej się pomysł, aby z wyprzedzeniem planować, co zrobią następnego ranka. Dzięki temu budziły się z uśmiechem na twarzy, nie mogąc już się doczekać, aż zrobią to, co zaplanowały na ten dzień. W ciągu kilku następnych miesięcy wyrobiły nawyk wspólnego przygotowywania śniadania, przytulania się albo czytania bajek. Dopiero potem do drzwi pukała niania, która zajmowała się dziewczynką przez resztę dnia. Ponieważ firma Murphy nagradzała pracowników za pracę po godzinach, a nie przed godzinami, wątpię, czy ktokolwiek zauważył, że czasami przychodziła do biura trochę później — czyli nieco bliżej godziny, o której naprawdę zaczynała pracę.
To był sposób na miłe rozpoczęcie dnia. Murphy spędzała z córką swój najcenniejszy czas zamiast z trudem wyszarpywać dla niej jakieś chwile wieczorem po pracy. Wspólne ranki były tak przyjemne dla mamy i córki, że gdy je odwiedziłam po dwóch latach, Murphy wyznała mi, że teraz jej mąż przejął poranki, żeby mieć swój czas tylko dla córki i synka (który urodził się na początku 2010 roku). „Teraz w naszym domu śniadania to wielka produkcja” ― powiedziała mi Murphy. „Myślę, że wszyscy to uwielbiają!”.
Pomysł, aby wykorzystać poranek na wspólne chwile z rodziną, wydał mi się jeszcze bardziej sensowny, gdy zastanowiłam się nad własnym życiem. Moje dzieci są wprawdzie śpiochami, ale wiele maluchów budzi się razem ze słońcem. Jeśli pracujesz poza domem i w ciągu dnia nie widzisz się z dziećmi, czemu tego nie wykorzystać? Możesz przez cały czas zerkać na zegarek tak jak ja albo ustawić alarm, który zadzwoni ponownie po piętnastu minutach, i po prostu się zrelaksować. Ludzie często wygłaszają różne mądrości na temat tego, jak ważne są dla nich rodzinne obiady, ale w tygodniu często jest to prostu niemożliwe, zwłaszcza gdy dzieci są głodne o 17.30 albo 18.00, a jedno z rodziców (lub nawet oboje) wraca z pracy później. W obiadach nie ma tak naprawdę nic magicznego. Jeśli wierzyć badaniom na temat siły woli, w porze obiadowej jesteśmy bardziej podenerwowani niż podczas śniadania. Jeżeli potraktujemy wspólne śniadania jako czas luźnej rozmowy i zabawy, mogą one być wspaniałym substytutem wieczornego posiłku. Dlatego ja obecnie staram się realizować postanowienie, aby częściej robić jajecznicę. Odkładam na później przeglądanie gazet i zamiast tego rozmawiam z dziećmi o tym, co ma się wydarzyć w danym dniu, albo pytam je, co zaprząta ich myśli.
Tak właśnie robi Judi Rosenthal, doradca finansowy z Nowego Jorku i założycielka sieci kontaktów Bloom łączącej doradców finansowych z Amerprise. Jej mąż przejął większość obowiązków związanych z dziećmi, ale Rosenthal mówi: „Moja poranna rutyna obejmuje czas, który spędzam sam na sam z córką, chyba że jestem akurat w trasie. Zawsze przygotowuję dla niej śniadanie (boczek jest najważniejszym składnikiem) i przyozdabiam stół wokół jej talerza. Siedzimy razem i rozmawiamy o różnych rzeczach. Jeśli mamy czas, kolorujemy razem albo wycinamy i kleimy. Potem razem ścielimy jej łóżko, a ja pomagam jej się ubrać i uczesać, a przy tym śpiewamy piosenki i gadamy. Te 45 minut to najcenniejsze chwile każdego mojego dnia”.
Nawet jeśli nie masz dzieci, poranki są doskonałą porą na pielęgnowanie relacji z partnerem, innymi członkami rodziny albo przyjaciółmi. Jedna z najbardziej niepokojących „statystyk”, jakie napotkałam, szukając informacji na temat tego, jak ludzie zarządzają swoim czasem, mówiła o tym, że pary, w których oboje partnerzy są aktywni zawodowo, rozmawiają ze sobą tylko przez 12 minut dziennie.
.Jeśli faktycznie nie umieją znaleźć dla siebie więcej czasu, to znaczy, że za bardzo się nie starają. Tydzień ma 168 godzin. Jeśli pracujesz 50 godzin w tygodniu i przesypiasz 56 godzin (8 godzin na dobę), to nadal pozostają Ci 62 godziny na robienie innych rzeczy. Myślę, że każdy byłby w stanie wygospodarować więcej niż 84 minuty (12·7) dla partnera. Mimo to wiele par przez większość czasu mija się w przelocie, a głównym miejscem ich spotkań jest kanapa, na której zasiadają, żeby obejrzeć wieczorny program w telewizji.
W ciągu ostatnich lat widziałam wiele dzienników i wydaje mi się, że Huckabee ma sporo racji. Jeśli masz intensywną pracę — taką, że musisz o północy wyłączać telefon komórkowy, bo inaczej nie przestałby dzwonić; że lecisz gdzieś w poniedziałek i wracasz w czwartek w nadziei, iż nie przekroczyłeś zbyt wielu stref czasowych; że całe popołudnia potrafisz spędzić na gorączkowej wymianie e-maili — wtedy wiesz, że weekend jest czymś, co może Cię uratować przed wyniszczającym wypaleniem.
Jeżeli chcesz odnieść sukces w dzisiejszym świecie, musisz zawsze w poniedziałek być wypoczęty i gotowy do pracy. A jedynym sposobem, żeby to osiągnąć, jest uczynienie z weekendów czegoś, co Cię będzie odmładzać, a nie wykańczać albo rozczarowywać.
.Mimo to wielu z nas nie potrafi dobrze wykorzystać weekendów. Nawet ci, którzy starają się świadomie planować sobotę i niedzielę, często odkrywają, że czas przecieka im przez palce. Rozdzielają swoje wolne godziny między obowiązki domowe, sprawy do załatwienia, niepotrzebne sprawdzanie poczty elektronicznej, nieplanowane maratony telewizyjne albo pełnienie roli szofera dzieci i wożenie ich na różne dodatkowe zajęcia, co całkowicie wysysa z nich resztki energii. Jeśli chcemy, aby nasze weekendy były porą przywracania sił i odzyskiwania równowagi, musimy zacząć myśleć o nich inaczej niż dotychczas — a także w wielu przypadkach inaczej, niż chcielibyśmy myśleć. Musimy potraktować swoje wolne godziny w sposób strategiczny.
Ile jest tych godzin? Dobre wykorzystanie weekendu wymaga zrozumienia paradoksu, o którym pisałam wcześniej; inną dziwną cechą weekendów jest to, że choć wydają się długie, mają swoje wyraźne granice. Niektórzy ludzie, tacy jak Huckabee, mają sześciodniowy tydzień pracy, ale dla większości z nas weekend oznacza sobotę i niedzielę — a w rzeczywistości jeszcze trochę więcej. Między momentem, gdy otwierasz piwo w piątek o 18.00, a dzwonkiem budzika o 6.00 rano w poniedziałek, jest aż 60 godzin. To całkiem duży odsetek 168-godzinnego tygodnia. Nawet jeśli prześpisz 24 z tych 60 godzin, nadal pozostanie Ci 36 na świadomą regenerację. Jest to odpowiednik pracy na pełen etat — i w taki sposób warto na to spojrzeć. Nie przyjąłbyś pracy, w której musiałbyś spędzać 36 godzin tygodniowo, nie pytając, co masz zrobić w tym czasie i jakich wyników oczekuje od Ciebie pracodawca.
Z drugiej strony należy pamiętać, że choć te 60-godzinne bloki są długie, nie można ich traktować jako nieograniczone zasoby. Z każdym swoim dzieckiem spędzisz mniej niż tysiąc sobót, zanim dorośnie. A czego masz jeszcze mniej? Tych doskonałych weekendów, typowych dla danej pory roku, które na zawsze zapadają Ci w pamięć, budząc skojarzenia z określonym czasem w Twoim życiu. Tutaj, na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych, każda jesień trwa tylko trzy weekendy — wtedy drzewa wybuchają cudownymi kolorami. Zaraz potem zimowe wiatry zrywają z nich te liście. Jeśli dożyję 80 lat, to przeżyję tylko 240 weekendów wśród olśniewająco szkarłatnych klonów — a prawdopodobnie nie zapamiętam nawet jednej dziesiątej z nich. Kolejne weekendy mijają nam bezpowrotnie, bez względu na to, czy je zaplanujemy, czy nie. I choć wydaje nam się, że zawsze będzie następny weekend — taki, w którym będziemy mniej zmęczeni, mniej zestresowani i bardziej żądni przygód — nasz czas nie jest nieskończony.
Ludzie sukcesu wiedzą, że weekendy wymagają jeszcze większego planowania i uwagi niż dni robocze. A oto sześć sekretów udanego weekendu:
1.Poszerzaj horyzonty. To, że nie robiłeś czegoś od wielu lat, nie oznacza, iż nie może się to znaleźć na Twojej liście 100 marzeń. Może są takie rzeczy, których nie robiłeś od dzieciństwa, a teraz mógłbyś do nich wrócić i robić je właśnie w weekend? Pewna czytelniczka wyznała mi, że razem z mężem zapisała się na lekcje gry na pianinie w sobotnie poranki. Teraz chodzą na lekcje razem z nastoletnim synem i ćwiczą w trzech różnych salach w tym samym czasie. Łatwiej jest namówić dziecko, żeby ćwiczyło granie, gdy mama i tata robią to samo. Czasami tak bardzo angażujemy się w organizowanie zajęć dodatkowych dla swoich dzieci, że zapominamy o tym, żeby zaplanować coś dla siebie.
2.Wykorzystuj poranki. Sobotnie i niedzielne poranki to zazwyczaj zmarnowany czas, a można naprawdę dobrze go wykorzystać na realizowanie swoich pasji. Jeśli przygotowujesz się do maratonu, Twoje czterogodzinne treningi będą mniej zakłócać weekendowy tryb pozostałych członków rodziny, gdy będziesz je odbywać wczesnym rankiem, a nie w połowie dnia. Prawdopodobnie będzie to się wiązać z wcześniejszym pójściem spać poprzedniego dnia, ale ogólnie rzecz biorąc, jest to dobry pomysł.
3.Stwórz nowe tradycje. Szczęśliwe rodziny często mają swoje tradycje, które wszyscy uwielbiają i których nie trzeba z wyprzedzeniem planować. Może to być smażenie jajecznicy w sobotę rano albo wspólny spacer do kościoła na mszę. Cokolwiek to będzie, zrób z tego rytuał. Kiedyś wszyscy będziecie mile wspominać te chwile, a pozytywne rytuały zwiększają odczuwane szczęście.
4.Wyznacz porę na odpoczynek. Jess Lahey, nauczycielka i pisarka z New Hampshire, w każde weekendowe popołudnie robi sobie drzemkę od 13.00 do 15.00. Jej dzieci — nie są to już nieporadne kilkulatki, lecz uczniowie podstawówki — wiedzą, że w tych godzinach ich mama odpoczywa, więc w tym czasie grają razem w gry, oglądają telewizję albo czytają. Wszyscy wyłączają telefony na dwie godziny, a Lahey i jej mąż zamykają drzwi od sypialni, przez chwilę czytają, a potem szybko zapadają w twardy sen. Lahey przyznaje, że po pobudce zawsze są trochę zdezorientowani. „Gdy już do mnie dotrze, gdzie jestem i jaki jest dzień, wyskakuję z łóżka z nowymi siłami i idę pielić w ogródku albo zabieram się za przygotowywanie obiadu” ― mówi.
5.Znajdź czas na poznawanie nowych rzeczy. Spacer, bieganie albo jazda na rowerze mogą zamienić się w przygodę — wbrew temu, co sądzą osoby z natury spontaniczne, które twierdzą, że planowanie ogranicza możliwości przeżywania nowych, niespodziewanych rzeczy — pod warunkiem że wybierzesz bezpieczną okolicę. Wykorzystaj weekendy, żeby nieco zmienić swoją rutynę.
6.Zaplanuj coś przyjemnego na niedzielny wieczór. Być może jest to najważniejsza wskazówka w całej tej książce. Nawet jeśli uwielbiasz swoją pracę, możesz odczuwać w niedzielę pewien niepokój na myśl o stresujących sytuacjach, które Cię czekają w poniedziałkowy poranek. A jeśli nie lubisz swojej pracy, ten niepokój może przybrać postać niedzielnej depresji wynikającej ze świadomości upływającego czasu i nieuchronnie zbliżającego się poniedziałku. Zaczynasz się zastanawiać, co robisz ze swoim życiem. Czy warto w cokolwiek się angażować?
.Jeśli zadajesz sobie takie egzystencjalne pytania, być może nadszedł czas, aby wprowadzić istotne zmiany. W międzyczasie jednak możesz zwalczyć to przygnębienie, planując coś przyjemnego na niedzielny wieczór. Dzięki temu wydłużysz sobie weekend i zamiast myśleć o poniedziałkowym poranku będziesz z niecierpliwością czekać na to, co zaplanowałeś sobie na ostatnie godziny niedzieli.
Caitlin Andrews, bibliotekarka, twierdzi, że „koniecznością” jest zakończenie niedzieli jakimś mocnym akcentem. Co niedzielę spotyka się na wspólnej kolacji razem ze swoją liczną rodziną. Każdego tygodnia gospodarzem jest ktoś inny. „Ta osoba przygotowuje główny posiłek, a pozostali przynoszą przekąski, butelkę wina, przystawki albo deser. Gdy jest moja kolej i muszę wysprzątać cały dom i przygotować kolację, jestem trochę zestresowana, ale nie zabiera mi to dużo czasu, zwłaszcza że mogę liczyć na pomoc męża. Poza tym po każdym takim spotkaniu zostaje dużo resztek, które zjadamy przez następny tydzień. Te spotkania trwają tylko kilka godzin. Wszyscy zbierają się około 17.30, a wychodzą około 20.00 albo 21.00” ― opowiada Andrews. Potem zostaje jeszcze trochę czasu na rozluźnienie się przed pójściem spać. Rodzinne spotkania to coś, na co Andrews zawsze czeka przez cały weekend: „Przez to w ogóle nie odczuwam niedzielnej depresji, która często poprzedza poniedziałkowe poranki”.
Ja sama stosuję trzy poziomy planowania. Co rok w grudniu zastanawiam się, co napiszę w „ocenie pracownika”, którą chciałabym sobie wystawić pod koniec następnego roku kalendarzowego. Co chciałabym osiągnąć w ciągu następnych 2000 godzin pracy? Oczywiście przyszłość jest nieznana, a cele mogą ulec zmianie. Niemniej jednak wytyczanie rocznych celów, takich jak „podwojenie liczby odwiedzin na blogu” czy „napisanie szkicu powieści”, powoduje, że mój mózg skupia się na zajęciach, które pomagają te cele osiągnąć. Pamiętając o głównych rocznych celach, w każdy niedzielny wieczór sporządzam listę priorytetów, które chcę zrealizować w następnym tygodniu. Ta lista obejmuje zarówno jednorazowe zadania, jak i kolejne kroki, które przybliżają mnie do osiągnięcia rocznych celów (takie jak „przez 30 minut śledzić statystyki na Google Analytics, żeby się dowiedzieć, co generuje ruch” czy „napisać beletrystyczny tekst zawierający 2000 słów”). Dokładnie planuję poniedziałek i nieco luźniej pozostałe dni tygodnia. Potem w poniedziałek wieczorem uszczegółowiam plan na wtorek, bazując na tym, które zadania z listy priorytetów nie zostały jeszcze zrealizowane, a także na nowych sprawach, które wyniknęły w poniedziałek. We wtorek wieczorem planuję środę itd. Zazwyczaj udaje mi się zrealizować większość planów do piątku, kiedy to albo kończę wszystkie niedokończone zadania, albo planuję już następny tydzień.
.Każdy ma inny styl pracy, dlatego nie ma jednej wersji planowania, która będzie idealna dla każdego. Jeżeli ściśle z kimś współpracujesz — na przykład z asystentką albo z librecistą, który pisze słowa dla wszystkich skomponowanych przez Ciebie oper — to ta osoba musi w jakimś stopniu uczestniczyć w Twoim planowaniu. Jeśli inni ludzie często domagają się od Ciebie, abyś poświęcił im określoną porcję czasu, Twoje planowanie powinno być nieco ostrożniejsze, niż gdybyś pracował w kulturze, która pozwala na wejście do biura kolegi i omawianie z nim przez całe godziny jakiegoś dowodu matematycznego. Format wcale nie jest tu najważniejszy. Liczy się to, aby nabrać nawyku spędzania określonego czasu na planowaniu pracy. Gdy już wejdziesz w rytm planowania albo starannego analizowania każdego zadania, zanim je wykonasz, wówczas przekonasz się, że to może uzależnić. Być może nawet zmienisz godziny pracy, bo tak bardzo będzie Ci zależeć, żeby zrealizować swoje plany. Durval Tavares, dyrektor generalny Aquabiotix, firmy produkującej roboty pracujące pod wodą, wyznaje, że czasami nie śpi już o 4.00 rano, „nie z powodu budzika”, lecz dlatego, że ma do przemyślenia wiele rzeczy. „Potrzebujesz klarowności, a od momentu, gdy wejdziesz do firmy, trudno jest znaleźć chwilę na przemyślenia i zaplanowanie strategii” ― mówi. Dlatego swoje plany snuje przed śniadaniem, dzięki czemu idąc do pracy, dokładnie już wie, co ma do zrobienia w danym dniu.
Możesz również zacząć planować swoje życie osobiste. Mike Williams, były dyrektor wyższego szczebla w General Electric, a obecnie dyrektor generalny David Allen Company, wyznaje, że pod koniec każdego dnia roboczego poświęca kilka minut na przemyślenie tego, co chciałby zrobić wieczorem. Jeśli jego córka ma w danym dniu prezentację w szkole, notuje sobie w kalendarzu: „Zapytać, jak jej poszło”. Dzięki temu po przekroczeniu progu domu jest w pełni obecny ze swoją rodziną. Williams zdaje sobie sprawę, że jego nastoletnia córka opuści dom już za cztery lata, dlatego każdą możliwość rozmowy z nią i wspólnego wykonywania różnych zajęć traktuje jak „perełki”, których nie chce stracić. „Gdybym nie zapisywał sobie tych wszystkich informacji, straciłbym mnóstwo wspaniałych okazji”. Podobnie jak w przypadku pracy, czas spędzony z rodziną i czas na odpoczynek mijają bez względu na to, czy świadomie go zaplanujesz, czy nie. Jeśli będziesz wiedzieć, dokąd zmierzasz, to Twoje szanse na to, że tam dotrzesz, znacząco wzrosną.
Laura Vanderkam
Fragment bestsellera „Co ludzie sukcesu robią przed śniadaniem”, wyd.OnePress/Helion, 2016
POLECAMY WERSJĘ PRINT I E-BOOK: [LINK]