Sztuka Piękna (4). Hieronimus Bosch - władca umysłów
Dopiero w zeszłym stuleciu badacze uznali, że w obrazach Mistrza Boscha ukryte są głębsze znaczenia, ale ciągle brakuje źródeł, które niczym kamień z Rosetty pozwoliłyby przemówić wizjonerskiej symbolice – pisze Magdalena OGÓREK
Dziwadła, demony, potwory.
Na jego obrazach można uczyć się demonologii i zatrważających ludowych przesądów. Aniołowie i monstra. Pląsy diabłów i widziadeł. Potworne twarze i piekielna moc ognia, obecnego w tak wielu jego dziełach. Przerażające niebo z fałszywą łuną miedzianego blasku. Każde z jego dzieł to rejs w kierunku podświadomości Mistrza. A w niej? Według wielu naukowców paranoja i nerwica obsesyjna.
A jednak najwięksi historycy sztuki stoją oniemiali wobec jego obrazów, poruszając się po omacku wyboistą drogą domysłów.
O kim mowa? Odpowiedź jest tylko jedna: o Hieronimie Boschu. To on prowadzi każdy, nawet najwybitniejszy umysł w ślepy zaułek.
Jedno z najsłynniejszych dzieł Mistrza znajduje się w muzeum Prado. To „Ogród rozkoszy ziemskich”. Warto przyjrzeć się reakcjom turystów oglądających obraz pierwszy raz.
Na ich twarzach maluje się zdumienie, po chwili ustępujące miejsca zachwytowi, zmieszanemu z lekką dezorientacją. Rozbiegane spojrzenia usiłują uchwycić istotę dzieła, a widok jest zaiste niezwykły. Obcowanie z „Ogrodem rozkoszy ziemskich” przenosi nas do najdziwniejszej, najbardziej zagadkowej malarskiej krainy na świecie.
Tryptyk, nazywany też często „Tysiącletnim królestwem”, powstał ok. 1500 r. na zlecenie jednego z członków rodu Nassau (dynastii niemieckiego pochodzenia) — Engelberta II lub Henryka III. Dzieło umieszczono w kaplicy pałacu Nassau w Brukseli, następnie przejął je Wilhelm Milczący, gubernator prowincji holenderskich.
Dzieje tryptyku splotły się jednak z trudnymi losami Niderlandów — książę Alba skonfiskował majątek Wilhelma i „Ogród rozkoszy ziemskich” trafił do syna Alby, Fernanda de Toledo, późniejszego przeora zakonu św. Jana. W 1591 r. dzieło zostało zakupione przez Filipa II (donatora Prado) i trafiło do królewskiego Escorialu.
Środkowa kwatera tryptyku na pierwszy rzut oka mieni się wszystkimi kolorami niczym bajkowa kraina. Jednak wystarczy nieco wnikliwiej się przyjrzeć, by odczuć pewien niepokój, który w trakcie kontemplacji obrazu będzie tylko narastał.
Pośród niezwykłych zwierząt, mieszkańców tej krainy, widać np. na tle jasnego nieba dziwnego stwora. Łączy on cechy konia i drapieżnego jastrzębia. Dosiada go człowiek z gałęzią w ręku, na niej zaś siedzi czerwony ptak (czerwień w tym okresie była symbolem alchemii). Drapieżny potwór trzyma w swoich szponach ropuchę, symbol zła.
Nawiązanie do prac alchemicznych znajdziemy także u dołu obrazu — w przezroczystej bańce zamknięta jest para kochanków. Motyw szklanej kuli także wywodzi się z symboliki alchemicznej i nawiązuje do starego flamandzkiego przysłowia: „szczęście jest jak szkło, łatwo się tłucze”. Do szklanej rury wchodzi mysz — tutaj jest symbolem fałszywych doktryn, sprowadzających wiernych na manowce.
Stada ptaków przelatują przez otwory w przedziwnych geometrycznych skałach, a pogodny nastrój jest tylko kruchym pozorem — w kilku miejscach zło daje o sobie znać widzowi, zwiedzionemu feerią barw. Przy stawie widać przerażające gady i czarne ropuchy — symbole diabła. Uważne oko dostrzeże niepokojące stworzenia przy kałuży wody. Martwa ryba oddaje grzech, a dziwna postać z długim nosem to uosobienie zła.
Prawa część tryptyku nie pozostawia już żadnych złudzeń — „Piekło” przedstawia straszliwy los tych, których skazano na wieczne potępienie. Nie ma w średniowiecznym malarstwie drugiego dzieła, które piekielne męki oddałoby w tak zatrważający sposób.
Diabelska maszyneria wyobrażona przez malarza mogła powstać jedynie w umyśle szalonym bądź wykraczającym poza swoją epokę. Boschowskie piekło stanowi bowiem potworną halucynację, której symbolika tonie w oceanie przerażenia. I tak na przykład przedziwna istota o głowie ptaka połyka potępionych i wydala ich do studni, gdzie skąpiec defekuje złote monety. Obok siedzi naga kobieta z ropuchą na piersi, oglądająca swoje odbicie w lustrze, podtrzymywanym przez jednego z demonów. Nieco dalej karcianego gracza atakuje niesamowity stwór, przebijając mu rękę sztyletem.
Dzieło Mistrza Boscha stanowi prawdziwy średniowieczny bestiariusz. Czego w nim nie ma: ryba — jeśli żywa, symbolizuje rozwiązłość, jeśli martwa — grzech. Jeż i sowa to znaki heretyka, ropucha — diabła, a hybrydy łączące cechy gadzie i ludzkie mają stanowić egzemplifikację czystego zła, które nieodmiennie towarzyszy człowiekowi w każdym momencie życia.
Dopiero w zeszłym stuleciu badacze uznali, że w obrazach Mistrza Boscha ukryte są głębsze znaczenia, ale ciągle brakuje źródeł, które niczym kamień z Rosetty pozwoliłyby przemówić wizjonerskiej symbolice. Wielu badaczy hołduje teorii, że to nie w psychoanalizie podświadomości artysty należy szukać klucza do odczytania stosowanych przez niego zagadkowych form, ale w klimacie epoki. Obrazy malarza odzwierciedlają nadzieje i lęki schyłkowego średniowiecza. Twórca zastosował sobie tylko znane metafory, pozostając najbardziej tajemniczą postacią w historii sztuki.
Jedno wiemy na pewno — Hieronim Bosch jest artystą, który sprawił, iż „odchodzące w mrok średniowiecze raz jeszcze ożyło i zalśniło wszystkimi barwami, zanim zgasło na zawsze” (W. Fraenger).
Magdalena Ogórek