Maksymilian TRUŚ: Zaczynałem od pomagania i przypatrywania się, jak działają społecznicy z doświadczeniem

Zaczynałem od pomagania i przypatrywania się, jak działają społecznicy z doświadczeniem

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

Wiem, że głosowało na mnie wielu młodych ludzi. Jest to dla mnie dużym zobowiązaniem i zachętą do dalszego działania – pisze Maksymilian Truś

.Aktywność wyniosłem z domu. Mój tata był radnym miejskim w Bochni i przewodniczył Komisji Kultury. Ta tematyka była więc obecna w naszym domu i nie było to bierne uczestniczenie w życiu społecznym, ale udział w uroczystościach patriotycznych, imprezach kulturalnych i koncertach. Ponieważ mój tata był dziennikarzem w lokalnej gazecie, więc od dziecka widziałem, co się dzieje w regionie i że można do tego podchodzić krytycznie czy analitycznie.

Śpiewałem w chórze Pueri Cantores Sancti Nicolai, którego renoma wykracza daleko poza Bochnię. Bardzo wcześnie angażowałem się też w różne inicjatywy społeczne, działałem w samorządach szkolnych w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum. Włączyłem się też w tworzenie Młodzieżowej Rady Miasta w Bochni, która powstała, ale dość szybko przestała istnieć, bo zabrakło wsparcia dorosłych radnych.

Z czasem włączałem się też w działania bocheńskich stowarzyszeń, m.in. Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej. To najstarsze tego typu stowarzyszenie w Bochni, działające od czasów dwudziestolecia międzywojennego. Poznałem tam dużo osób – historyków i społeczników zajmujących się badaniem historii i organizacją wydarzeń społecznych i kulturalnych. Działałem tam m.in. w sekcji rekonstrukcji historycznej.

Zaczynałem od pomagania i przypatrywania się, jak działają społecznicy z doświadczeniem. Po śmierci prof. Stanisława Kobieli, zasłużonego bocheńskiego społecznika, zostałem wiceprezesem Stowarzyszenia Bochniaków. Było to dla mnie duże wyzwanie ze względu na ciężar historii tej organizacji. Właśnie kończy się moja pierwsza kadencja w zarządzie „Bochniaków”. Przed nami wybory. Udało nam się zainicjować nowe działania i kontynuować to, co było dotychczas, czyli organizowanie kwesty na bocheńskim cmentarzu i wydawanie „Wiadomości Bocheńskich”, kwartalnika historycznego. Udało nam się także podjąć różne nowe inicjatywy, zarówno wystawy tematyczne, wieczory poezji młodych. Rozwinął się teatr amatorski założony przez panią prezes Stowarzyszenia Zofię Sitko. Współpracujemy też z organizacjami zarówno regionalnymi i zagranicznymi. Niedawno odbył się organizowany wspólnie z burmistrzem miejscowości Cassino weekend włoski.

Zaangażowaliśmy się też w wiele działań społecznych. Nasza kadencja przypadła na czas rewitalizacji śródmieścia w Bochni. Podejmowano wiele decyzji, które były niezrozumiałe dla mieszkańców, na przykład odstąpienie od dalszych badań archeologicznych po tym, jak odkopano bardzo cenne, wielowiekowe artefakty, ruiny ratusza, starą drogę drewnianą czy cmentarz i kościół przy ulicy Dominikańskiej. Zaangażowaliśmy się w to bardzo mocno, ale niestety nasze działania nie przyniosły pozytywnego skutku, uwrażliwiły jednak społeczność lokalną Bochni, która zaczęła wpływać na kolejne decyzje dotyczące działań w przestrzeni publicznej.

Działam też w zarządzie osiedla Niepodległości, na którym mieszkam. To często drobne sprawy, ale wpływające na codzienność mieszkańców, takie jak wymiana ławek, remonty chodników i dróg, budowa nowego budynku wielofunkcyjnego, nowego przedszkola, dodatkowe miejsca parkingowe, nasadzenia zieleni. Krok po kroku udaje nam się podawać działania, które ułatwiają codzienność mieszkańców.

Kolejnym krokiem na mojej drodze była próba podjęcia pracy w samorządzie terytorialnym. Pierwsze podejście było 5 lat temu, kiedy kandydowałem do Rady Miejskiej z lokalnego, niezależnego komitetu, lecz mimo uzyskania bardzo dobrego wyniku nie dostałem się, bo moja lista nie zdobyła dość głosów, by przekroczyć próg wyborczy. Byłem jednak bardzo zadowolony ze swojego wyniku i była to dla mnie ogromna motywacja do dalszego działania. Poczułem też siłę głosu młodych, więc kolejne 5 lat przekułem w dalsze działania dla lokalnej społeczności, co nie było łatwe, bo sporo czasu spędziłem w Warszawie, pracując w różnych organizacjach i realizując tam bardzo ciekawe projekty na szczeblu rządowym.

Po pięciu latach stanąłem do wyborów ponownie, kandydując do Rady Powiatu. Zdobyłem ponad 500 głosów i uzyskałem mandat. Jestem najmłodszym radnym, więc bardzo cenię sobie wskazówki bardziej doświadczonych kolegów. Zostałem przewodniczącym Komisji Współpracy Międzynarodowej, Promocji i Kultury Powiatu Bocheńskiego. Wiem, że głosowało na mnie wielu młodych ludzi. Jest to dla mnie dużym zobowiązaniem i zachętą do dalszego działania.

.Bardzo wysoko oceniam aktywność młodych ludzi. W wielu przypadkach, gdy ktoś raz zaangażuje się w działanie społeczne i zobaczy, jak dużą satysfakcję to daje, to zazwyczaj działa dalej. Problemem Bochni, jako miasta satelickiego Krakowa, jest to, że bardzo kreatywne i aktywne osoby, gdy już rozpoczną studia, angażują się w działalność w Krakowie czy innych miastach akademickich, a często też już nie wracają w rodzinne strony. Znam też niestety przypadki, gdzie aktywność młodych osób została stłumiona przez samorządowców. Po takich doświadczeniach wiele osób zraża się do podejmowania kolejnych działań. Pewnym nowym trendem jest u nas osiedlanie się młodych rodzin z Krakowa, które wykorzystują fakt, że do Krakowa można dostać się pociągiem w 30-40 minut, a ceny nieruchomości i życia są znacznie niższe. Ci ludzie powoli włączają się w działania lokalne, chcą współuczestniczyć w życiu swojej społeczności. To bardzo obiecujące.

Maksymilian Truś

Klub Młodych Autorów
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 grudnia 2024