Małgorzata SZYMCZYK-KARNASIEWICZ: W zielonych miastach żyją szczęśliwsi ludzie

W zielonych miastach żyją szczęśliwsi ludzie

Photo of Małgorzata SZYMCZYK-KARNASIEWICZ

Małgorzata SZYMCZYK-KARNASIEWICZ

Mieszkanka Nowej Huty. Inicjuje projekty społeczne, współtworzy kolektyw Fotoświaty, gdzie zajmuje się historią mówioną. Wspólnie z mężem Jerzym zrealizowała projekty fotograficzne, m.in. „Portret mojego miasta. Świecie”, „Pejzaż osobisty. Polska”. Pracuje w Domu Utopii – Międzynarodowym Centrum Empatii, gdzie koordynuje projekt Spółdzielni Dobrych Praktyk.

Fot: Zofia Karnasiewicz

zobacz inne teksty Autorki

Całkiem niedawno znajoma aktywistka zapytała mnie, gdzie w Nowej Hucie są miejsca do zdzierania betonu. Bez chwili namysłu odparłam: aleja Róż! To będzie opowieść o tym, jak społecznicy przeprojektowali betonowy plac w Krakowie. To też dowód na to, że jak się chce, można wiele – pisze Małgorzata SZYMCZYK-KARNASIEWICZ

.Cztery lata temu wspólnie z Ośrodkiem Kultury im. C.K. Norwida, Stowarzyszeniem B1 oraz grupą nieformalną aktywnych mieszkańców osiedla Centrum D w Krakowie – Nowej Hucie zorganizowałam warsztaty społecznego przeprojektowania alei Róż. Pierwsze chyba tego typu w Krakowie. Wszak w strategii rozwoju miasta Krakowa „Tu chcę żyć 2030”, w jednym z ważniejszych dokumentów miejskich, wpisana została właśnie konieczność zrewitalizowania alei Róż. Na warsztatach zaprezentowane zostały rozwiązania dotyczące wspólnych przestrzeni miejskich, stosowane obecnie w Polsce i na świecie. Następnie podczas spaceru badawczego przyjrzeliśmy się na nowo przestrzeni alei Róż i zastanowiliśmy się, jak powinna wyglądać i co z przedstawionych propozycji może znaleźć zastosowanie w Nowej Hucie. Na koniec spisaliśmy nasze oczekiwania i propozycje.

W następnym tygodniu odbył się dyskurs nad społecznie wypracowanymi propozycjami zmian w przestrzeni i pierwsze opracowanie wniosków do Budżetu Obywatelskiego. Nasze warsztaty społecznego przeprojektowania alei Róż w plebiscycie słuchaczy Radia Kraków uzyskały tytuł „Wyczyn Tygodnia”. Zaskoczyło nas to wyróżnienie i zdopingowało do promocji dwóch projektów – ogólnomiejskiego i dzielnicy XVIII Nowa Huta „Wygodne Siedziska”.

Promocja była niemal bezkosztowa, ale za to wymagała sporej mobilności i gotowości do bycia w wielu miejscach i na licznych wydarzeniach organizowanych w Krakowie. Poległa na fotografowaniu mieszkańców z kartką z napisem „Głosuję #Alejaróżnanowo”. Byłam na pikniku parafialnym na osiedlu Szklane Domy, na Dniach Nowej Huty, na Pikniku Krakowskim w Parku Ratuszowym, na 2. NOWOHUCKIM PIKNIKU ROWEROWO-ARTystycznym w ramach LOVE ROWER 2018 // Święto Rowerowe w Nowej Hucie w TAJEMNICZYM OGRODZIE ARTzony, a nawet na Święcie Ulicy Dietla.

Zaangażowanie obywatelskie opłaciło się – projekt „Wygodne Siedziska” zdobył aż 2782 głosy, co pozwoliło mu zająć drugie miejsce wśród projektów dzielnicy XVIII Nowa Huta. Przez kolejny rok rozmyślaliśmy nad jeszcze lepszą strategią. Ambicje nie pozwoliły nam przestać główkować nad zrewitalizowaniem placu po Leninie.

W październiku 2018 r. Miejskie Centrum Dialogu wspólnie z Teatrem Łaźnia Nowa nad Zalewem Nowohuckim na Bulwar[t]cie Sztuki zorganizowało spotkanie w ramach cyklu otwartych warsztatów pt. „Nowa Huta nasza sprawa. Obywatelskie spotkanie na trawie” dotyczące jubileuszu Nowej Huty. Spotkania były kontynuowane w Ośrodku Kultury im. C.K. Norwida. Na spotkaniach mieszkańcy mogli podzielić się swoimi pomysłami na ciekawe działania z okazji urodzin Nowej Huty. Bardzo mocno wybrzmiała potrzeba powrotu alei Róż do wyglądu z lat 50. XX w. Wzięłam udział we wszystkich spotkaniach i pokłosiem był złożony w 2019 r. projekt „Aleja Róż na nowo”.

Głosami mieszkańców Krakowa projekt uzyskał 7527 punktów i znalazł się na liście zwycięskich projektów! Głównym jego celem jest odtworzenie części alei Róż między blokami os. Centrum C i B, jaką znamy z fotografii ze zbiorów Fundacji Imago Mundi – „Ideal city”, fotografie Wiktora Pentala i Henryka Makarewicza. Na podstawie tej kolekcji przy czujnym wsparciu grupy wnioskodawców powstał projekt wykonawczy, a decyzja o zlikwidowaniu wgłębnika była tutaj przełomem i sprawi, że nasz nowohucki salono-ogród będzie przestrzenią dostępną dla osób z niepełnosprawnościami wzrokowymi, ruchowymi, jednym słowem, przestrzenią inkluzywną.

Nie udałoby się tego dokonać, gdyby nie Budżet Obywatelski. W całym procesie, bo dla mnie każdy projekt to proces, czyli czas od wypracowania do zrealizowania, ważni są mieszkańcy. Zbudowaliśmy szeroką grupę interesariuszy, wykorzystaliśmy wszystko, co najlepsze w naszej społeczności: energię obywateli, gotowość do współpracy projektantów, głosy ekspertów, opinie urzędników i radnych. Bez tej wielopłaszczyznowej współpracy nie bylibyśmy na tym etapie, na którym jesteśmy. Taka praca wymaga dużej empatii, słuchania i wzajemnego zrozumienia. A nie każdy wnioskodawca jest na to gotowy i nie każdy ma za sobą rzeszę osób wspierających. Mam wspaniałych wspierających mnie sąsiadów, znajomych, aktywistów, dziennikarzy, radnych dzielnicowych i miejskich, miłośników architektury Nowej Huty i fanów procesów partycypacyjnych.

Dlaczego powrót do przeszłości? Gdyby komuś przyszło do głowy, a niestety przyszło, porównanie projektu społecznego będącego rekonstrukcją ogrodu Szulewskiego (1956–1972), to chcemy stanowczo zaprzeczyć twierdzeniu, jakoby miał on być nawiązaniem do ideologii. Co więcej, ogród Szulewskiego uniemożliwiał realizowanie przemarszów, wieców itp. Ogród nigdy nie miał charakteru ideologicznego. Dlatego wysiłkiem społeczników, aktywistów, radnych, ekspertów i urzędników przywraca się temu miejscu pożądany wygląd. Będzie to na powrót przestrzeń, która zaprasza, jest otwarta, dostępna i przenikalna (David Sim, Miasto życzliwe, Kraków 2020). O Bronisławie Szulewskim dowiedziałam się od doktora Waldemara Komorowskiego. Chociaż nie ma żadnych pisemnych dowodów na to, że to Szulewski był projektantem pierwotnego wyglądu alei Róż, wiem, że zaprojektował pobliski park zwany Ratuszowym i „był właściwie monopolistą, jeśli chodzi o zieleń w Nowej Hucie”. W artykule Kto posadził róże w alei Róż opublikowanym w „Dzienniku Polskim” w 2010 roku cytowany jest nieżyjący już profesor Stanisław Juchnowicz, współprojektant pięknego, jasnego, socrealistycznego miasta. „Opieraliśmy się na anglosaskiej koncepcji jednostki sąsiedzkiej człowieka, wywodzącej się z lat 20. XX wieku i Nowego Jorku. Jednostką sąsiedzką miało być osiedle dla 5–6 tysięcy ludzi z własnym żłobkiem, sklepem i szkołą. Drugim fenomenem była właśnie zieleń. Jak tylko powstał budynek, od razu sadziliśmy drzewa. Choć zieleń, po latach wojny, uchodziła za towar luksusowy, Miastoprojekt miał od tego swojego człowieka. Bronisław Szulewski, wywodzący się z Armii Andersa, absolwent Szkoły Rolniczej, biolog – to on mógł wybrać polianty do alei Róż. Dokładniej: do alei Przodowników Pracy – bo tak nazywała się wcześniej. Nie ma się co dziwić, że budzące zachwyt kwiaty bez problemu zastąpiły pierwszą niezbyt zgrabną nazwę”.

.Arcyciekawie o tej wyjątkowej części alei Róż opowiada dr Waldemar Komorowski w jednym z podcastów „Nowa Huta krok po kroku” autorstwa Bogdana Zalewskiego. Mówi tak: „Na początku lat 70. usunięto drzewa bliżej środka i całą roślinność (zostały te wzdłuż budynków), zmieniając skwer na miejsce zgromadzeń. Ówczesna władza stwierdziła, że manifestacje nie mogą się odbywać w krzakach, więc wszystko zabetonowano. Ale kiedy Lenina wywieziono z Nowej Huty, ta część alei Róż nadal pozostała betonowym placem, który nijak nie służy mieszkańcom. Niestety, kiedy ją remontowano na początku XXI wieku, jeszcze mocniej utrwalono ten stan”.

Małgorzata Szymczyk-Karnasiewicz
PS. Zapraszam do śledzenia kolejnych faz realizacji zwycięskiego projektu na facebookowej stronie „Aleja Róż na nowo”.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 grudnia 2021