Jacek MŁYNARZ: Kraków i nowy konflikt społeczny, tym razem wokół terenu byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Plaszow

Kraków i nowy konflikt społeczny, tym razem wokół terenu byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Plaszow

Photo of Jacek MŁYNARZ

Jacek MŁYNARZ

Krakowski radny, jeden z liderów protestu przeciw budowie Muzeum – Miejsca Pamięci KL Plaszow (dawny osób nazistowski) w wersji promowanej przez władze miasta. Walczy o zatrzymanie w rękach miasta zabytkowego Fortu 31 „św. Benedykt”.

Inicjatywa, która powinna łączyć różne środowiska, tworzy bariery i dzieli na lata. A można było inaczej – pisze Jacek MŁYNARZ

Od kilku lat w Krakowie trwa batalia o przyszłość terenu byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Plaszow (KL Plaszow). Lokalna społeczność walczy o zachowanie tego obszaru w dotychczasowym kształcie – jako zielonego, spokojnego i nieskażonego turystyfikacją miejsca. Krakowscy urzędnicy i władze Muzeum Krakowa mają jednak inną wizję. W efekcie zamiast konsensusu dla upamiętnienia historii miejsca i osób, które tu zginęły, mamy jeden z głośniejszych konfliktów społecznych w ostatnim czasie.

Teren byłego KL Plaszow to część Krzemionek Podgórskich – niezwykle malowniczego obszaru położonego w sercu krakowskiego Podgórza. Ze wzgórz wznoszących się na wysokość 270 m n.p.m. rozciąga się piękna panorama na Kraków i okolicę. W pogodne dni łatwo można stąd dojrzeć Tatry.

Teren byłego obozu leży nieco niżej. To piękne, spokojne, opanowane przez przyrodę miejsce. Dzisiaj dla okolicznych mieszkańców stanowi nieskażony betonem rezerwuar naturalnego środowiska. To raj dla ptaków, miejsce bytowania wiewiórek, jeży i zajęcy. Osobiście spotkałem w tym miejscu także sarnę. Ludzie przychodzą tu na spacery, uprawiają nordic walking, przejeżdżają tędy na rowerze. Przychodzą tu, aby odetchnąć od miejskiego zgiełku i hałasu – w bezpośredniej okolicy nie ma alternatywy.

To jednak miejsce o niezwykle bolesnej i tragicznej historii. Naszym obowiązkiem jest o tym pamiętać. Obóz w tym miejscu został założony w październiku 1942 r., m.in. na terenie dwóch cmentarzy żydowskich. Na początku funkcjonował jako obóz pracy, w styczniu 1944 r. został przekształcony w obóz koncentracyjny. Obiekt stale powiększano, w szczytowym momencie zajmował obszar ok. 80 ha. Przez cały okres funkcjonowania obozu przetrzymywano w nim 30–35 tysięcy osób, zginęło około 5–6 tysięcy ludzi, głównie narodowości żydowskiej, polskiej oraz romskiej. Prochy zamordowanych i spalonych ofiar rozsypano na terenie obozu. Jesienią 1944 r. Niemcy rozpoczęli likwidację KL Plaszow – więźniów wywożono głównie do KL Auschwitz i KL Stutthof. Ostatnią grupę deportowano do Auschwitz w styczniu 1945 r.

Czy pamiętamy?

.Odpowiedź nie jest oczywista. Tuż po wojnie ofiary obozu zostały upamiętnione dwoma pomnikami: krzyżem umieszczonym w miejscu masowych straceń i pochówków oraz obeliskiem. W kolejnych latach na terenie poobozowym powstały kolejne upamiętnienia. Najbardziej znanym i charakterystycznym jest odsłonięty w 1964 r. pomnik Ofiar Faszyzmu autorstwa Witolda Cęckiewicza. W 2002 r. część terenu poobozowego – 37 hektarów – została wpisana na listę zabytków województwa małopolskiego. Pozostały obszar z 80 ha został zabudowany już wcześniej, w okresie powojennym. Od 2006 r. teren KL Plaszow ma status cmentarza wojennego. Przy każdym głównym wejściu ustawiona jest potężna tablica, informująca, na jaki teren wkraczamy i jak należy się na nim zachować. W ostatnich latach została również zrealizowana wystawa plenerowa składająca się z 19 plansz rozlokowanych w miejscach istotnych dla historii obozu. Wystawa prezentuje archiwalne fotografie, wypowiedzi świadków historii i komentarze historyczne. Tak więc teren ten nie jest anonimowy.

Równocześnie jednak wydaje się, że KL Plaszow nie jest w pełni obecny w świadomości mieszkańców miasta. I trudno ich za to obwiniać. Po wojnie teren obozu został pozostawiony sam sobie. Poza miejscowymi upamiętnieniami nikt o niego nie dbał. Połowa obozu została zabudowana budynkami mieszkalnymi i usługowymi. Jeszcze 5 lat temu nikt tu regularnie nie sprzątał, a i obecnie bywa z tym różnie. Po mocnej kilkuletniej presji inwestycyjnej w całej okolicy ostał się jako ostatni duży teren zielony, łatwo dostępny dla kilku tysięcy okolicznych mieszkańców. Miasto bez skrupułów przeznaczało kolejne tereny pod zabudowę. Piękny miejski kamieniołom, znajdujący się w najbliższym sąsiedztwie, zamiast osiedlem mieszkaniowym mógł być parkiem. Niestety, władze miasta nie wzięły pod uwagę postulatów Rady Dzielnicy XIII Podgórze. Przez 65 lat nie było żadnych działań edukacyjnych skierowanych do mieszkańców. Te z lat ostatnich docierają do garstki zainteresowanych. Apel w formie kolejnej uchwały tutejszej Rady Dzielnicy o to, aby systemowo przybliżać historię obozu uczniom krakowskich szkół, pozostał bez echa. Trudno zatem dziwić się, że zdarzają się przypadki nieodpowiednich zachowań na terenie poobozowym. Trudno dziwić się temu, że mieszkańcy traktują ten teren jako miejsce odpoczynku i aktywnego spędzania czasu. Trudno też niektórych winić, że nie znają historii tego miejsca. Tak naprawdę najbardziej świadome w tym względzie są osoby mieszkające najbliżej tego terenu. Jest on dla nich codziennością i w dużej mierze decyduje o jakości ich życia.

Cel słuszny, ale czy droga do jego osiągnięcia również?

.To, że teren byłego KL Plaszow wymaga bardziej namacalnego upamiętnienia i zbudowania świadomości, zarówno u żyjących dzisiaj, jak i przyszłych pokoleń, tragicznej historii tego miejsca, zgadzają się wszyscy. Znaczące różnice są jednak w sposobie osiągnięcia tego celu.

Władze Krakowa oraz dyrekcja Muzeum Krakowa, które do czasu przejęcia zadań przez nowo powołaną instytucję koordynuje prace związane z działaniami upamiętniającymi, jako główny element upamiętnienia planują budowę tzw. memoriału, w którym znajdą się wystawa stała oraz zaplecze administracyjne. Przy memoriale ma powstać parking na 40 samochodów i 8 autobusów. Aby to zrealizować, na terenie przyległym do terenu poobozowego ma zostać wyciętych ponad 550 drzew! Co ciekawe, teren, na którym ma powstać memoriał, jest wskazany w planie miejscowym dla tego obszaru jako teren zieleni urządzonej. Memoriał ma mieć zielony dach… Ponadto adaptacji na potrzeby wystawiennicze poddany zostanie istniejący już budynek historyczny – Szary Dom – a nieopodal powstanie kolejny budynek – Centrum Edukacyjne z parkingiem. Jak szacowali urzędnicy jeszcze przed pandemią, muzeum może być odwiedzane nawet przez 500 000 turystów rocznie. Dyrektor Muzeum Krakowa w jednym z wywiadów mówił, że z tego „turystycznego tortu” będą mogli coś uszczknąć także mieszkańcy. W kontekście tego, co napisałem, trudno nie wyciągnąć wniosku, że celem decydentów jest stworzenie kolejnej „atrakcji” na szlaku krakowskiej „turystyki martyrologicznej”.

Realizacja tych zamierzeń będzie skutkowała niewyobrażalną zmianą dla całego obszaru. Ze spokojnego, cichego, oddalonego od tras turystycznych miejsca, teren poobozowy zmieni się w jedną z częściej odwiedzanych lokalizacji Krakowa, zwłaszcza przez turystów zagranicznych. Wraz z turystami przybędą samochody, meleksy i autobusy w skali prawdopodobnie nieporównywalnej z tym, co widzimy obecnie. Życie tysięcy okolicznych mieszkańców już nie będzie takie samo.

Dlatego nie ma co się dziwić, że wizja lokalnej społeczności jest całkiem inna. Wydaje się, że jest znacznie bliższa realiom, uwarunkowaniom i potrzebom lat 20. XXI wieku. Mieszkańcy nie chcą wycinki drzew i betonowania zielonej dotąd przestrzeni. Widzieliby w tym miejscu Park Pamięci z wyraźnym oznaczeniem cmentarzy i miejsc straceń, który byłby miejscem spokojnej zadumy i kontemplacji. Miejscem cichym, w którym każdy mógłby przeżywać wydarzenia sprzed 70 lat w indywidualny sposób. Oczywiście z zachowaniem szacunku. Dzięki bogatej florze i faunie park byłby namacalnym i równocześnie symbolicznym dowodem na zwycięstwo dobra nad złem, dnia nad nocą, życia nad śmiercią. Park byłby także miejscem spotkań i dialogu młodzieży polskiej, żydowskiej i innych narodowości – by mając w pamięci tragedię sprzed kilkudziesięciu lat, budować porozumienie, zrozumienie i otwartość. Po to, aby tragedia z czasów wojny nigdy więcej się nie powtórzyła. Potrzeby lokalowe takiego miejsca spokojnie mogłyby być zaspokojone przez istniejący Szary Dom lub znajdujący się w pobliżu budynek starej prochowni, a logistyczne – przez komunikację miejską. Większość postulatów mieszkańców wsparła Rada Dzielnicy XIII Podgórze.

Rozmawiamy… Tylko po co?

.Te wizje zostały skonfrontowane podczas konsultacji społecznych. Konsultacji, które nie były dobrym przykładem tego, jak takie rozmowy należy przeprowadzać. Z góry założona teza, brak przepływu informacji pomiędzy urzędnikami o dotychczasowym przebiegu konsultacji i nieumiejętne prowadzenie dyskusji spowodowały, że spotkania konsultacyjne były pełne negatywnych emocji.

Jedynym społecznym osiągnięciem konsultacji było potwierdzenie, że teren nie będzie grodzony, a dostęp do niego pozostanie otwarty. Byłoby to naprawdę dużo, gdyby nie fakt, że wiadomo było o tym przed konsultacjami, a wytrychem stał się termin „teren wygrodzony” lub dzisiaj używany częściej „teren oznaczony”. Forma tego wygrodzenia/oznaczenia zaprezentowana podczas konsultacji przez projektanta wywołała społeczne oburzenie, gdyż tak naprawdę była artystyczną wizją ogrodzenia. Dzisiaj sprawa wygrodzenia/oznaczenia terenu nadal jest kwestią otwartą, budzącą niemałe obawy. Wiadomo już jednak, że ponad 500 drzew zostanie wyciętych. Powstaną memoriał i parking przy nim, a także centrum edukacyjne i kolejny parking do jego obsługi. Niemal pewne jest, że formy aktywności na terenie poobozowym zostaną znacząco ograniczone.

Konsultacje się odbyły.

Historia z nas drwi

.W chwili powoływania nowej jednostki muzealnej Rada Miasta Krakowa, aby nieco uspokoić społeczne nastroje, wprowadziła do Rady Muzeum dwóch przedstawicieli lokalnej społeczności. Mieszkańcy, którzy obawiali się forsowanej przez miasto formy upamiętnienia, mieli mieć swoich przedstawicieli w tym najważniejszym organie nowej jednostki. Takie były założenia… i na założeniach się skończyło. Jako „społeczni reprezentanci” do rady ostatecznie zostały powołane osoby, które od początku popierały miejską wizję muzeum. Dlaczego? Bo mogły. Bo nie wypada, by przy jednym stole z ministrem Sellinem, Naczelnym Rabinem Polski czy Przewodniczącym Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie siedzieli zwolennicy innej formy upamiętnienia. Byłoby to niepolityczne.

Czy mieszkańcy czują się oszukani? Z pewnością. Ja też się tak czuję.

Czy mieszkańcy się poddali? Nie sądzę. To nie koniec protestów. Być może te najostrzejsze dopiero przed nami.

Czy przyniosą one spodziewany efekt? Siły, które decydują w sprawie upamiętnienia, do tego nie dopuszczą.

Na pierwszym spotkaniu Rady Muzeum KL Plaszow okazało się, że wizja dużej części jej członków wiąże się z ogrodzeniem całego terenu poobozowego. Przedstawiciele miasta, czyli ci, którzy do niedawna byli przeciwnikami społecznej wizji upamiętnienia, dzisiaj występują jako obrońcy „społecznego konsensusu” i bronią otwartości tego terenu. To w sumie bardzo dobrze. Byleby otwartość rozumiana była podobnie…

Tak jest…

.Kwestia upamiętnienia KL Plaszow to nie tylko temat historyczny i społeczny. To także niestety temat polityczny. I dzisiaj właśnie wygrywa poprawność polityczna. Tu po prostu nie wypada mieć innego zdania.

Tylko czy ta poprawność polityczna nie zemści się na jej piewcach? Czy w dniu otwarcia muzeum mieszkańcy nie zorganizują kolejnego protestu, który odbije się echem nawet poza granicami naszego kraju? Czy siłowe wdrożenie urzędniczej wizji nie spowoduje wzrostu postaw antysemickich? Czy to wszystko nie będzie źródłem następnych podziałów i wzajemnej wrogości?

A można było inaczej.

.Aby podtrzymać pamięć o tych, którzy tu zginęli, wystarczyło szanować tych, którzy tutaj dzisiaj żyją.

Jacek Młynarz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 listopada 2021
Fot. Piotr GUZIK / Forum