Marek KACPRZAK: O ludziach, którzy przejmują nasz świat. Moje prognozy na 2018

O ludziach, którzy przejmują nasz świat.
Moje prognozy na 2018

Photo of Marek KACPRZAK

Marek KACPRZAK

Naukowo zajmuje się ekonomiką kultury, w szczególności zarządzaniem w mediach i ekonomiką mediów. Pracował m.in. w Wirtualnej Polsce, Polsat News, TVN24, TVP, RMF FM, Polska The Times. Od 2021 r. rzecznik prasowy Klubu Parlamentarnego Lewica.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Rok 2018 zbliży nas do tej chwili, gdy Facebook, Google i Amazon, w swoim połączeniu stworzą nowe Imperium Rzymskie, którego jedynym problemem będzie to samo co tamtego, czyli to, że nie ma już czego podbić, że nie ma już czego przejąć, nie ma już nikogo poza nim samym – pisze Marek KACPRZAK

.Dokonało się. Brak prezydenckiego weta domyka polityczny pomysł obecnej władzy na to, jak odciąć się od epoki komunizmu raz na zawsze. Nie wchodząc w ocenę, a raczej nie dając się wciągać w walkę plemion, a co za tym idzie, nie powtarzając wielorakich słów, które niejednokrotnie padały, można być spokojnym o to, że najbliższy rok pokaże w tej sprawie dwie rzeczy. Po pierwsze, czy pomysł miał sens, a po drugie, co z niego wyniknie, zarówno dobrego, jak i złego.

Przed nami rok zmiany w naszym porządku prawnym, a czas pokaże, czy i w ustrojowym. Słowem, gdy odcedzimy polityczną narrację wszystkich stron, można być pewnym, że nad Wisłą czeka nas raczej nudny i spokojny czas. Bez tworzenia wielkich idei, kreślenia dalekosiężnych planów, rozpoczynania dzieł, które nam zmienią myślenie i postrzeganie.

W Polsce będzie to raczej czas utrzymywania tego, co się ma, z tym że z użyciem coraz mocniejszych słów, które i tak dewaluują się szybciej, niż są wypowiadane czy pisane.

Dlatego dla mnie osobiście ciekawsze będzie przyglądanie się temu, co jest pozapolityczne, pozanarodowe, a chwilami wręcz nawet pozarozumowe.

W mojej opinii przyglądać się należy dwóm procesom. Tym, które choć już trwają, to dopiero teraz będą nabierały tempa, a ich skutki całkowicie zmienią funkcjonowanie obecnych porządków politycznych, gospodarczych i ustrojowych. Pierwszy dotyczy upartego Elona Muska, z którego uporem zaczęli się w końcu liczyć inni. Tak jak za determinacją Steve’a Jobsa poszli inni, tak będzie i w tym wypadku. Tyle że konsekwencja w działaniu lidera zapamiętanego jako faceta w czarnym golfie i okularach dała nam wszystkim do ręki smartfony, nawet jeśli nie są to iPhony, zmieniając styl komunikacji, korzystania z mediów i dostępu do nich, przy okazji wykańczając tych, którzy w zmianę nie wierzyli i woleli być konsekwentni w swoim uporze. Nokia jest już przykładem podręcznikowym. Omawianym przez wszystkich studentów kierunków biznesowej edukacji. Nauka nie poszła w las.

Nikt już nie śmie mówić, że Elon Musk nie ma racji. Teraz już trwa jedynie wyścig o to, kto nie wypadnie z rynku, kto nie prześpi zmian, których odwrócić się nie da. Zapowiada się rok przyspieszenia prac nad technologią wyłączającą ropę z napędzania transportu. Elektryczne silniki i baterie gromadzące potężną moc będą stawały się faktem. A skoro już teraz z wyliczeń wynika, że jeśli co trzeci samochód porzuci swój napęd spalinowy, to zapotrzebowanie na paliwo spadnie o jakieś 60 mld baryłek rocznie i nikomu nie trzeba tłumaczyć, że oznacza to zmiany, jakich nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Pewnie stąd był taki opór przed tą technologią. Bo nie o wstrzymanie walki z degradacją środowiska tu przecież chodziło.

Porzucenie paliwa, które znamy, spowoduje zmianę większą niż ta, którą przyniosło wymyślenie maszyny parowej.

Cały rynek wydobywczy tego surowca przestanie być potrzebny. Nie jedna Nokia, która produkuje telefon. Tu chodzi o całe sektory gospodarek. Począwszy od szybów wydobywczych, przez rurociągi i transport, na rafineriach skończywszy. Dla rządów, a nawet państw oznacza to albo upadki, albo załamanie, a w najlepszym razie gigantyczne uszczuplenie budżetów, do których przestanie płynąć szeroki strumień pieniędzy ukrytych w podatkach, akcyzach i koncesjach. Dopóki świat chciał w swoim szaleństwie zmieniać tylko Musk, wielu mogło spać spokojnie. Ale nie ma już koncernu, który nie wyciągnąłby lekcji z przypadku Nokii. Nikt nie chce trafić do podręczników jako nowy przykład.

Dlatego najbliższy rok to zintensyfikowane prace. Już nie tylko Tesla i inne hybrydy. Za chwilę ciężarówki, autobusy, samoloty… Słowem, błyskawicznie przyspieszająca eliminacja uzależnienia całej znanej nam cywilizacji od ropy. Tam, gdzie nagle wysycha jedno źródło gigantycznych dochodów, siły i władzy, tam trzeba szukać nowych. Przyglądanie się temu zjawisku będzie w tym roku zajęciem pasjonującym.

To jak przyglądanie się trzem konkurentom, którzy z każdym dniem będą się ku sobie zbliżać. Tak, by w końcu stać się jednym kooperantem. Tak, aby za chwilę całkowicie zmienić porządek i na nowo zdefiniować takie pojęcia, jak chociażby demokracja, wybory, prawo, wolność obywatelska i co tam jeszcze kto sobie wymyśli. Przed nami kolejny rok, w którym toczyć się będzie niewidzialna rewolucja, która z każdym dniem zbliża nas do obalenia porządku demokratycznego, w którym uznajemy nad sobą władzę czy państwowość, gdy dobrowolnie oddajemy się we władanie politykom. Oddajemy go za poczucie wolności wyboru na rzecz innego porządku, tego, w którym systemy informatyczne i algorytmy wiedzą o nas więcej niż wszystkie służby świata razem wzięte.

Przed nami kolejny krok do tego, by połączenie trzech gigantów stało się faktem. Nie nastąpi to jeszcze oficjalnie w 2018 r., ale na pewno ten rok zbliży nas do tej chwili, gdy to korporacje, takie jak Facebook, Google i Amazon, w swoim połączeniu stworzą nowe Imperium Rzymskie, którego jedynym problemem będzie to samo co tamtego, czyli to, że nie ma już czego podbić, że nie ma już czego przejąć, nie ma już nikogo poza nim samym. Wystarczy spojrzeć na nieudane polityczne próby zatrzymania zmian dokonujących się na naszych oczach. Wystarczy wspomnieć chociażby niezrozumienie tego, że nie da się ustawowo i prawnie powstrzymać rewolucji Ubera, Airbnb czy innych tego typu zmian. Dziś politycy, którzy głowią się nad nowymi regulacjami, niczym nie różnią się od nowojorskich dorożkarzy, którzy z zapałem blokowali ulice przed pojawiającymi się taksówkarzami. Lawiny nie da się zatrzymać. Nawet jeśli zwiastuje ją mały kamyczek czy wręcz ruch skrzydła motyla.

Politycy zajęci podtrzymywaniem swojej władzy nie zauważają, że w ten sposób ją właśnie tracą. Że ich wpływy maleją, tak jak kurczą się też pieniądze, którymi dysponują. Bo ich państwowe budżety nijak się już mają do tych, którymi obracają i obracać będą ci, którzy próbują uniezależnić się od państw i systemów podatkowych.

Przykład bitcoina i to, jak banki centralne walczą z jego uniezależnianiem się, pokazuje jedno. Stare metody do nowych rozwiązań nie pasują. Stare myślenie nie zatrzyma nowego porządku.

Przed nami ciekawy rok rewolucyjnych zmian. Rewolucyjnych, choć dyskretnych i wręcz niezauważalnych, bo staliśmy się narzędziami, którymi zmiany są dokonywane. Dlatego by je dostrzec, trzeba wgłębić się w informacyjny szum, wejść dalej. Poza głośne i chwytliwe tytuły i coraz krótsze nagłówki.

Ci, którzy właśnie przejmują nasz świat, rozumieją go lepiej niż wszystkie parlamenty świata, w których to zasiadający skupiają się jedynie na tym, jak utrzymać status quo. Ci nowi, którzy już nadeszli, są groźni nie dlatego, że mają w ręku broń. Są groźni, bo tak jak kiedyś Jobsowi, a teraz Muskowi, Zuckerbergowi i każdemu takiemu jak oni chodzi w gruncie rzeczy o to samo. Chcą zmienić świat, bo ten, w którym o wszystkim decydują polityczne układy, im się nie podoba. I dlatego w przyszłym roku znów nam pokażą, jak bardzo w tym swoim pragnieniu zmiany są zdeterminowani. A tych, którzy świat chcą zmienić, nie powstrzyma nic.

Marek Kacprzak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 grudnia 2017