Czy państwa wyspiarskie przetrwają zmiany klimatu? Lekcje z Islandii
Zapraszam Państwa do osobistej podróży przez najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia, łącząc informację i naukę, szukając zrozumienia w rzeczywistości współczesnych, globalnych wyzwań.
Dobrej lektury,
Mateusz Krawczyk
Przegląd tygodnia:
Etiopia: władze Etiopii i Bank Światowy podpisały porozumienie w sprawie dotacji w wysokości 300 mln dolarów na pomoc w odbudowie obszarów dotkniętych konfliktem – poinformowało ministerstwo finansów. Walki, które wybuchły w północnym regionie Tigray w listopadzie 2020 roku, a w zeszłym roku rozprzestrzeniły się na sąsiednie regiony Afar i Amhara, ustąpiły po ogłoszeniu jednostronnego zawieszenia broni przez rząd federalny w marcu.
Indie: Drugi po Chinach największy producent pszenicy na świecie wypełnił lukę na rynku spowodowaną zmniejszeniem produkcji na Ukrainie. Jednak w weekend Indie zapowiedziały, że wstrzymają eksport pszenicy, głównie z powodu krajowej inflacji, która wzrosła do najwyższego poziomu od ośmiu lat z powodu rosnących cen żywności.
Salwador: Ponad 30.000 osób zostało aresztowanych w Salwadorze w ramach „stanu wyjątkowego”, poinformowała policja. Prezydent Nayib Bukele kontynuuje rozprawę z uzbrojonymi gangami. Salwadorska policja poinformowała w poniedziałek na Twitterze, że dokonano 30 506 aresztowań „od początku wojny z gangami”, w tym „536 terrorystów”, którzy zostali zatrzymani tylko w niedzielę.
Ukraina: Międzynarodowy Trybunał Karny wysłał na Ukrainę zespół 42 śledczych, ekspertów medycyny sądowej i personelu pomocniczego w celu zbadania potencjalnych zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. „Jest to największa pojedyncza misja terenowa mojego biura od czasu jego utworzenia” – powiedział Karim Khan w oświadczeniu.
Palestyna: dziennikarka Shireen Abu Akleh została pochowana w swoim rodzinnym mieście Jerozolimie 13 maja. Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas, obecny wraz z tysiącami żałobników, obarczył winą za śmierć dziennikarki – podczas nalotu armii izraelskiej 11 maja na okupowanym Zachodnim Brzegu – Izrael, mówiąc, że jest on „w pełni odpowiedzialny” za jej śmierć.
Czy państwa wyspiarskie przetrwają zmiany klimatu?
Czy państwa wyspiarskie są bardziej narażone na skutki zmian klimatycznych niż inne regiony? Co prawda, większość z tych wysp znajduje się zaledwie kilka metrów nad poziomem morza. Rosnąca skala i intensywność sztormów, intruzja słonej wody i zniszczenia wybrzeża w ostatnich dziesięcioleciach osłabiły zdolności do radzenia sobie z problemami, pozostawiając populacje wysp z niepewną przyszłością.
Kraje takie jak Tuvalu, Kiribati i Wyspy Marshalla już doświadczają podnoszenia się poziomu morza. Na tych nisko położonych wyspach nie ma pokrywy leśnej, dlatego poziom oceanu podnosi się w znacznie szybszym tempie (Goulding, 2015). Zdając sobie sprawę z powagi i niszczycielskiego charakteru zmiany klimatu, wyspiarskie państwa Pacyfiku są orędownikami redukcji emisji gazów cieplarnianych i aktywnymi zwolennikami porozumienia z Paryża.
Dla mieszkańców wysp Pacyfiku zarówno ląd, jak i ocean mają ogromne znaczenie gospodarcze, polityczne i kulturowe. Region ten ma „gospodarkę opartą na oceanie, skoncentrowaną na transporcie morskim i żegludze, rybołówstwie, przemyśle wydobywczym oraz wydobyciu ropy i gazu, a także turystyce” (Coelho, 2019). Przemysł turystyczny generuje do 70% produktu krajowego brutto (PKB) każdego kraju na Pacyfiku. Kolejnym niezwykle ważnym sektorem jest rolnictwo. Zmiany klimatyczne i gwałtowne zjawiska pogodowe mają poważny wpływ na wszystkie te sektory. Obecnie naukowo udowodniono, że zmiany klimatu przyczyniają się do „wzrostu temperatury mórz, ponieważ duża część nadmiaru ciepła pochodzącego z emisji gazów cieplarnianych jest pochłaniana przez ocean… [przez co staje się on] kwaśny i traci tlen” (Coelho, 2019).
Co więcej, zmiany klimatu wpłyną także na bezpieczeństwo żywnościowe, wodę, zdrowie, środki do życia i sprawią, że te wyspiarskie kraje nie będą nadawały się do zamieszkania. Kiribati i Tuvalu zakupiły już ziemię na Fidżi, aby przenieść tam zagrożoną ludność. Na Fidżi ponad 40 nisko położonych społeczności zostało przeznaczonych do przeniesienia na wyżej położone tereny z powodu szybkiego podnoszenia się poziomu morza.
Większość badań „przewiduje, że te nisko położone wyspy zostaną zatopione do końca stulecia [a] niektórym wyspom może zabraknąć słodkiej wody na długo przed tym, jak zabraknie im lądu” (Cassella, 2019).
Islandia bez lodu?
Oprócz państw Pacyfiku także europejskie kraje wyspiarskie mierzą się ze zmianami klimatu. Wśród nich szczególne miejsce zajmuję Islandia, która – w miarę jak temperatury w Arktyce rosną niemal szybciej niż w jakimkolwiek innym miejscu na Ziemi – zmaga się z perspektywą przyszłości bez lodu.
Producenci energii modernizują elektrownie wodne i eksperymentują z wtłaczaniem dwutlenku węgla w skały. Pojawiają się propozycje budowy nowego portu w Finnafjordzie, obecnie jałowym pustkowiu na wschodzie, który miałby wykorzystać potencjalny ruch towarowy. Firmy żeglugowe z Chin, Rosji i krajów arktycznych walczą o otwarcie tras przez topniejący lód.
Lodowce zajmują ponad jedną dziesiątą powierzchni Islandii. Każdy z nich topnieje. Podobnie jak ogromne, wielowiekowe pokrywy lodowe na Grenlandii i w regionach polarnych.
Kiedy w lipcu w Europie zwykle panują rekordowe upały, w stolicy Islandii, Reykjaviku, odnotowano najwyższe temperatury w historii. Gospodarka Islandii znajduje się na skraju recesji, częściowo dlatego, że ważna ryba eksportowa, gromadnik, przemieszcza się w poszukiwaniu zimniejszych wód. Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzegła, że światowe zasoby ziemi i wody są eksploatowane w niespotykanym dotąd tempie.
W 2017 r. Katrín Jakobsdóttir, ekolog, została wybrana na premiera kraju, a jej celem było przeciwdziałanie zmianie klimatu. Jej rząd przeznaczył 55 milionów dolarów w ciągu pięciu lat na zalesianie, ochronę ziemi i projekty transportu bezemisyjnego w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Jeszcze więcej zostanie wydane do 2040 r., kiedy to Islandia oczekuje, że przedsiębiorstwa, organizacje i osoby prywatne będą usuwać z atmosfery tyle samo dwutlenku węgla, ile go wprowadzają.
Aktywiści ekologiczni twierdzą, że to wciąż za mało, by Islandia, zamożny kraj liczący zaledwie 350 tys. mieszkańców, stała się wzorem do naśladowania. Mimo że kraj ten wytwarza czystą energię geotermalną i wodną, główne gałęzie przemysłu, w tym produkcja aluminium i żelazokrzemu, odpowiadają za jedną trzecią emisji islandzkiego dwutlenku węgla. Turystyka, będąca motorem wzrostu po załamaniu się systemu bankowego w 2008 roku, rozkwitła dzięki cieplejszej pogodzie, ale przyczyniła się do problemów klimatycznych Islandii oraz okazała się doprowadzić do kryzysu ekonomicznego w czasie pandemii COVID-19.
Kryzys drogą do innowacji?
Według islandzkiej Agencji Ochrony Środowiska, przemysł ciężki w Islandii odpowiada za 48% emisji dwutlenku węgla (CO2) w tym kraju, nie licząc gazów cieplarnianych pochodzących z użytkowania gruntów i leśnictwa. Mimo że te zakłady przemysłowe są zasilane energią odnawialną pochodzącą z elektrowni wodnych i geotermalnych, CO2 jest uwalniany w procesie produkcji metali, takich jak aluminium. Największe krajowe zakłady przemysłowe produkują metale krzemowe, które są wykorzystywane w produkcji stali, oraz aluminium, którego znaczna część jest eksportowana i wykorzystywana w przemyśle samochodowym.
Obecnie trzy huty aluminium, dwa zakłady produkcyjne oraz firma energetyczna Reykjavik Energy starają się zneutralizować emisję dwutlenku węgla do 2040 roku. Łącznie zakłady te emitują około 1,76 mln ton CO2 rocznie. Przejście od tej liczby do zera może wydawać się trudnym zadaniem, zwłaszcza że większość islandzkiego przemysłu ciężkiego już teraz działa w oparciu o źródła odnawialne. Ale na pozostały węgiel jest inny sposób – wychwytywanie CO2 i wtłaczanie go do islandzkiej skały bazaltowej.
Koncepcja ta znana jest jako wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla (CCS), a wersje tej technologii są testowane od lat. Zazwyczaj wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla polega na wychwyceniu CO2 i oddzieleniu go od innych gazów, przetransportowaniu go rurociągiem do odpowiedniego miejsca, a następnie zatłoczeniu głęboko pod ziemię. CO2 może być zatłaczany m.in. do dużych obszarów skał osadowych lub do wyeksploatowanych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Tam jest składowany, zwykle na głębokości co najmniej jednego kilometra i z czasem zamienia się w nieszkodliwy minerał węglanowy, taki jak kalcyt – jeden z głównych składników marmuru i wapienia.
Obecnie działają tylko dwie duże elektrownie z CCS – Petra Nova Carbon Capture w USA i Boundary Dam CCS w Kanadzie. Kilkanaście kolejnych elektrowni na całym świecie znajduje się na różnych etapach rozwoju. Technologia ta działa najlepiej, gdy stężenie CO2, który ma zostać wydobyty, jest wysokie. W dużej elektrowni węglowej CCS może wychwycić co najmniej 800 000 ton CO2 rocznie. W elektrowniach na gaz ziemny, które zazwyczaj emitują mniej CO2, liczba ta jest bliższa 400 000 ton rocznie.
W Islandii technologia wychwytywania i składowania dwutlenku węgla została dostosowana do czarnych skał bazaltowych. ON Power, spółka zależna Reykjavik Energy, zastosowała metodę CarbFix do pracy z islandzkimi skałami. Działa ona od 2014 roku w elektrowni geotermalnej Hellisheiði, około 30 km na wschód od stolicy Islandii i do stycznia 2020 roku pochłoneła ponad 50 000 ton CO2.
Proces ten ma jednak pewne wady środowiskowe. CarbFix jest wodochłonny: w Hellisheiði zużywa około 27 ton wody na każdą tonę CO2 wstrzykniętego do skały macierzystej. Konwencjonalne metody wychwytywania i składowania dwutlenku węgla wywołały również pytania o zanieczyszczenie wód gruntowych, które są wykorzystywane jako źródło wody pitnej. Badania teoretyczne wykazały, że gdyby rozpuszczone gazy wydostały się na zewnątrz przed mineralizacją, mogłyby podnieść poziom zanieczyszczeń w wodach gruntowych powyżej bezpiecznego poziomu.
Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) ONZ stwierdził, że metody usuwania CO2 z atmosfery będą konieczne, jeśli mamy ograniczyć ocieplenie do 1,5-2C w tym stuleciu.