Warto zadać sobie dziś kilka fundamentalnych pytań o przyszłość
Mierzymy się współcześnie z radykalną przebudową świata. Właściwe odczytanie tych wyzwań, ale i szans jest naszym zadaniem; zadaniem, które Polska może wykonać dla swojego dobra, ale także zainspirować innych – twierdzi Mateusz MORAWIECKI
Mija już 10 lat, odkąd Kongres Polska Wielki Projekt miał ruszyć ze swoją pierwszą odsłoną. W wyniku jednej z największych katastrof współczesnej Polski, nieodżałowanej śmierci naszych przyjaciół, prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z małżonką i 94 innych uczestników podróży do Smoleńska, nie doszło do tego w 2010 roku.
Spotkaliśmy się jednak w roku 2011. Wówczas namysł, który był głównym elementem konstrukcji Kongresu Wielki Projekt, stał się bardzo ważnym czynnikiem zmiany w sposobie myślenia części elit III Rzeczypospolitej. Pozwolił dostrzec słabości kapitalizmu w kontekście systemu postkomunistycznego i próby zaprezentowania sposobów jego naprawy.
Kiedy 5 lat temu tworzyliśmy Plan Odpowiedzialnego Rozwoju, jako motto przyjęliśmy słowa Piłsudskiego: „Albo Polska będzie wielka, albo nie będzie jej wcale”. Myślę, że twórcom Kongresu i jego uczestnikom przyświeca podobna myśl wraz ze świadomością o gwałtownych zmianach, które zachodzą na świecie. Dlatego nie sposób przecenić myśli, które poruszaliśmy podczas Kongresu przez poprzednie 10 lat. Z tego miejsca chcę wszystkim uczestnikom tego wielkiego dzieła podziękować.
Fundament intelektualny i koncepcyjny budowany podczas Kongresu był niezbędny do rzucenia rękawicy w stronę utartych schematów myślowych, które dla wielu nawet dzisiaj są niezbywalnym aksjomatem i jedyną koncepcją funkcjonowania państwa, jego ustroju i systemu. Rzucenia rękawicy w stronę neoliberalizmu.
To właśnie ten zaczyn, który powstał podczas dziewięciu poprzednich Kongresów Polska Wielki Projekt, był kluczowym fundamentem zmiany myślenia na temat przebudowy państwa w kierunku ustroju bardziej solidarnego, sprawczego, sprawnego, ale i silnego, który może nas wieść ku Wielkiej Rzeczypospolitej.
Państwa na przestrzeni wieków zmagały się z dezorganizującą siłą entropii. Z chaosem i barbarzyńskimi najazdami, a czasem z niewidzialnym przeciwnikiem, podobnym do tego, który i dzisiaj zaatakował świat. O ile dobrobyt, sprawniejsze państwo, lepszy ustrój, sprawiedliwszy podział dóbr rosną powoli, o tyle katastrofy dziejowe, jak choćby wojny światowe czy epidemie, potrafią w okamgnieniu zniweczyć dorobek pokoleń. Jako przykłady z historii warto przytoczyć zarazę ateńską, opisaną przez Tukidydesa w Wojnie peloponeskiej. Wówczas to rosnąca potęga grecka została zaatakowana na progu wojny peloponeskiej przez niewidzialnego wroga. Jego ofiarą padł jeden z najwybitniejszych polityków ateńskich Perykles, podobnie jak dziesiątki tysięcy obywateli Aten. Zmieniło to kształt ówczesnego świata starożytnego.
Niemal tysiąc lat później, przy próbie rekonstrukcji cesarstwa podjętej przez Justyniana Wielkiego, pierwsze uderzenie pałeczki dżumy doprowadziło do załamania tych działań. Plaga, która pojawiła się w latach 541 i 542 i powracała później w różnych odsłonach przez kolejnych 200 lat, doprowadziła do ostatecznego upadku tej idei, a wraz z tym do przykrycia płaszczem historii na kilkaset lat wielkich osiągnięć ówczesnego cesarstwa.
Dzisiaj nie możemy lekceważyć wielkich wyzwań, u progu których świat stanął w związku z pandemią koronawirusa. Można spierać się na argumenty i kwestionować sposób radzenia sobie nią przez wiele państw, ale nie ulega wątpliwości: jest ona zauważalnym game changerem historii gospodarczej współczesnego świata.
Polska odpowiedź na COVID-19 w jego pierwszej odsłonie była właściwa. Pamiętam ten dzień, 13 marca, kiedy podjęliśmy decyzję o zamknięciu wielu dziedzin życia społecznego i gospodarczego. Otrzymywałem wtedy mnóstwo telefonów – kwestionowano te działania, pytano, czy warto dokonywać tak radykalnych kroków z powodu kilku zgonów. Dzisiaj jednak wiemy, co potwierdzają instytuty gospodarcze, że podjęta polityka ocaliła co najmniej 20 tys. ludzkich istnień. To wartość życia ludzkiego przyświecała nam wtedy. Przyświeca i dzisiaj. Porównanie sytuacji w bogatych krajach zachodnich z tym, co działo się w Polsce, mówi nam wiele o tym, że jeśli ktoś traktuje państwo poważnie, a z drugiej strony jako instrument realizacji interesu społecznego, to można osiągnąć wiele, nawet przy szczupłości środków budżetowych.
Warto zadać sobie dzisiaj kilka fundamentalnych pytań o przyszłość. Wiemy doskonale, jak bardzo pomylił się jeden z piewców neoliberalizmu, Francis Fukuyama, stawiając tezę o końcu historii, cytując jednocześnie Kissingera, który pisał z kolei, że komunizm jest zjawiskiem trwałym i trzeba się do niego przyzwyczaić. Pamiętamy też, że jeszcze w styczniu 1989 r. Erich Honecker, ówczesny pierwszy sekretarz Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec, mówił, że Mur Berliński będzie stał jeszcze przez pięćdziesiąt albo i sto lat. Tymczasem w listopadzie tamtego roku Mur Berliński runął dzięki pracy „Solidarności” i nowej sytuacji geopolitycznej, która to umożliwiła. Nieprzewidywalne wcześniej zjawiska historii narzuciły zupełnie nowy kierunek rozwoju świata, w którym zapanowało zwycięstwo neoliberalizmu, paradygmatu konsensusu waszyngtońskiego, a więc deregulacji, prywatyzacji, liberalizacji w bardzo wielu obszarach, prowadzącej bardzo często do skrajności, stającej się podstawowym kierunkiem polityki gospodarczej III RP.
Wiemy także, do czego te zmiany doprowadziły mimo wielu sygnałów ostrzegawczych, które obserwowaliśmy przez ostatnie lata. Światowi przywódcy zapadli w drzemkę, z której nie wybudzili się nawet pomimo wielkich kryzysów, odrzuconego referendum konstytucyjnego w 2005 r. we Francji i w Holandii albo późniejszego brexitu w 2016 r.
Znaleźliśmy się dzisiaj u progu nowej epoki, która z całą pewnością będzie wyznaczona przez pandemię koronawirusa. Spadki PKB, których teraz doświadczamy, są absolutnie bezprecedensowe. W drugim kwartale tego roku spadek wzrostu gospodarczego w Wielkiej Brytanii wyniósł ponad 20 proc., a w USA ponad 30 proc.
Jestem przekonany, że gdyby rok temu ktoś powiedział, że istnieje ewentualność tak wielkich spadków bez pojawienia się wojny światowej, to żaden ekonomista by nie uwierzył. Tymczasem jest to nasza rzeczywistość. Dlatego tym bardziej musimy sięgnąć do przemyśleń, które powinny pomóc w budowie nowego systemu.
Dotychczasowy system dzisiaj wchodzi w turbulencje przez nieumiejętność decydentów zajęcia się trzema wielkimi obszarami, które stanowią fundament funkcjonowania kapitalizmu; trzema wielkimi zasobami, o których wspominał w swoich pracach już Karl Polanyi: pracą, środowiskiem naturalnym i pieniądzem.
Spoglądając na te trzy grupy zasobów, myślę, że przyszłość kapitalizmu będzie się jawiła w lepszych barwach oraz będzie służyła społeczeństwu polskiemu i społeczeństwom innych państw. Jednak żeby tak było, kluczowe jest nasze właściwe podejście.
Najpierw zastanówmy się nad czynnikiem „praca”. O ile jeszcze w latach 70. największe przedsiębiorstwa amerykańskie, jak General Motors, zatrudniające największą liczbę pracowników, dawały możliwość zarobku swoim pracownikom średnio około 35 dolarów za godzinę w przeliczeniu na dzisiejsze dolary, o tyle dzisiaj największy pracodawca amerykański Walmart płaci zatrudnionym średnio 10 dolarów za godzinę. Są to wartości porównane także z uwzględnieniem roli inflacji.
To pokazuje, jak bardzo zmieniły się proporcje pomiędzy pracą, własnością kapitału, własnością intelektualną i państwem, które powinno organizować te zależności. Dzisiaj musimy uwzględniać także to, że cud gospodarczy ostatnich lat, w postaci zwalczenia bezrobocia, będzie konfrontowany z postępującą automatyzacją i robotyzacją. Świat ma coraz większe sukcesy w dziedzinie samochodów bezzałogowych, tymczasem w Polsce i w wielu innych krajach praca kilkuset tysięcy ludzi zależy od komunikacji tradycyjnej. Kiedy za kilka dekad tradycyjne zawody będą zanikać, trzeba będzie znaleźć dla tych ludzi inny rodzaj pracy. Profesor Michael Osborne w jednej ze swoich ostatnich prac wykazał, że według najlepszych badań mniej więcej 47 proc. zawodów w 2033 roku w USA będzie zastąpionych przez komputeryzację. Zastanowienie się nad tym jest dzisiaj fundamentalnie ważne, nie tylko dlatego, że trzeba obudzić świat do życia gospodarczego po koronawirusie, ale także dlatego, że trzeba doprowadzić do właściwej przebudowy tego świata; takiej, która odpowie na wymagania IV i V rewolucji przemysłowej.
Drugi obszar zasobów to środowisko naturalne. W tym kontekście najłatwiej można przedstawić niesprawiedliwość współczesnych czasów w podejściu do przyrody, które prezentują kraje zachodnie. Zachód prowadził swój rozwój gospodarczy w ostatnich dekadach, niemal zupełnie pomijając rolę środowiska naturalnego, wykorzystując jego zasoby, niszcząc przyrodę i szkodząc nie tylko sobie, ale i innym. To w końcu te państwa odpowiadają za kolonializm. Nie wolno o tym zapominać szczególnie dzisiaj, kiedy niektóre z tych państw próbują Polskę pouczać, jak dbać o środowisko naturalne. Warto, żeby chociażby Belgowie przypomnieli sobie swoją politykę w Kongo w latach 70. i 80. XIX wieku.
Wszelka transformacja energetyczna i klimatyczna, która w Polsce się odbędzie i która musi mieć miejsce, jest zjawiskiem pozytywnym, również pod względem gospodarczym. Chcemy się przecież uniezależnić od rosyjskiego gazu, od arabskiej ropy, a ostatnio także od rosyjskiego czy australijskiego węgla. Przezwyciężenie tych zależności i doprowadzenie do lepszego wykorzystania surowców naturalnych wraz ze zmniejszeniem kosztów leży w długofalowym interesie Polski. Ale ta transformacja musi być sprawiedliwa, czyli uwzględniająca los Polski dzisiaj w porównaniu z krajami zachodnimi, które zwłaszcza po II wojnie światowej mogły się rozwijać w sposób nieskrępowany. Warto w tym kontekście przypomnieć, że przecież jeszcze w 1951 r. PKB per capita Polski było wyższe niż Hiszpanii, i to pomimo II wojny światowej i pierwszych lat komunizmu. Była to szansa, która została nam wykradziona, przede wszystkim przez Niemcy i Związek Radziecki. Dlatego dzisiaj sprawiedliwa transformacja, którą zaproponujemy, będzie uwzględniała interes Polski oraz regionów, których model biznesowy oparty jest na gospodarce surowcowej.
Trzeci zasób społeczny kapitalizmu i demokracji to pieniądz. Od kryzysu w latach 2007–2008 mamy do czynienia z zupełnie innym podejściem do wartości społecznej, którą jest system finansowy. Pierwsze uderzenia w jego strukturę po Wielkim Kryzysie lat 1929–1933 nadeszły w latach 90. razem z likwidacją słynnego Glass-Steagall legislation i możliwością połączenia działalności komercyjnej i inwestycyjnej instytucji finansowych. Doprowadziło to do takiej skali derywatów i produktów finansowych, że zostały zagrożone cała gospodarka światowa oraz strefa euro w latach 2008–2009 i w kolejnych. Wówczas banki centralne opracowały nowy sposób radzenia sobie z tym problemem – za sprawą luzowania monetarnego, które de facto sprowadza się do tego, że różne klasy aktywów finansowych czy surowcowych podlegały zakupom przez banki centralne pośrednio lub bezpośrednio, na rynku pierwotnym lub wtórnym. Konsekwencji tego podejścia jeszcze nie znamy. Nie wiemy, dokąd nas to doprowadzi. Wiemy jedynie, że zaprzecza to wszystkim dotąd znanym w gospodarce klasycznej schematom i mechanizmom jej funkcjonowania, opartym na podejściu racjonalnym.
Prócz polityki monetarnej i nieznanego wcześniej zjawiska wielkich pakietów fiskalnych, których konsekwencji również nie jesteśmy w stanie dzisiaj opisać, widzimy, że funkcjonujemy w zupełnie innej rzeczywistości. Sądzę, że wiele z tych instrumentów, zaaplikowanych w polityce monetarnej, fiskalnej, regulacyjnej, to instrumenty właściwe. Jednocześnie słuszny będzie wniosek, że dzisiaj znajdujemy się na zakręcie zupełnie nowej rzeczywistości, która wymaga od nas autorefleksji.
Słabością wielu państw jest dziś niezdolność do zastanowienia się nad tym, co może doprowadzić do rozpadu dzisiejszych społeczeństw i systemu demokratyczno-kapitalistycznego; ustroju, który jest takim w coraz mniejszym stopniu.
Demokracja może funkcjonować we właściwy sposób tylko wtedy, kiedy oferuje społeczeństwu w miarę równy rozwój; kiedy oparta jest na równowadze społecznej, równowadze różnych rodzajów władz, i to nie tylko tradycyjnych (ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej), ale i takich potęg, jak władza mediów, władza pieniądza, władza własności intelektualnej czy władza wielkich korporacji technologicznych.
Mierzymy się współcześnie z radykalną przebudową świata. Właściwe odczytanie tych wyzwań, ale i szans jest naszym zadaniem; zadaniem, które Polska może wykonać dla swojego dobra, ale także zainspirować innych.
Jedną z odpowiedzi na zmieniający się świat, zarówno oryginalną, jak i arcypolską, jest solidarność. To nasz wielki ruch, ale i wspaniała idea, która rozkwitła w latach 80., czerpiąc głęboko ze źródeł chrześcijańskich i ze źródeł polskiego dorobku intelektualnego i społecznego. To przecież właśnie kultura chrześcijańska doprowadziła do dobrobytu mimo napięć dzisiejszego świata. W wielu miejscach na świecie potrzebny wszystkim do życia zasób materialny świata został zapewniony. Warto wspomnieć wielkiego polskiego myśliciela Leopolda Caro, który udowadniał, jak ważna jest solidarność, rozumiejąc ją jako właściwą proporcję między konkurencyjnością a kooperacją.
Solidarność jest ideą, która w świecie neoliberalnym umknęła uwadze intelektualistów i wielu decydentów. Dlatego nasza solidarność, czerpiąca z myśli Jana Pawła II oraz zakotwiczona w tej prastarej, polskiej historycznej doktrynie godności człowieka, jako podstawowego azymutu wytyczającego kierunki polityki gospodarczej i społecznej sprawiedliwego państwa, ma szansę być głównym składnikiem ustroju w kolejnych dekadach.
W kontekście dzisiejszych wyzwań warto także wspomnieć Pawła Włodkowica, który stworzył koncepcję wojny sprawiedliwej. Dziś chcę tę koncepcję spróbować przeformułować na potrzeby państwa sprawiedliwego.
Państwo sprawiedliwe to ustrój, który jak mówił Wincenty Kadłubek, zapewnia sprawiedliwość dla tego, kto jest słabszy. To także myśl prezydenta Lecha Kaczyńskiego: państwo silne dla silnych i wyrozumiałe dla słabszych; państwo, które w sprawiedliwy sposób dzieli owoce wzrostu; państwo, które skutecznie walczy z wyzwaniami, tak często niedostrzeganymi przez wielu ekonomistów. Ich przykładem są współczesne globalne monopole, oparte między innymi na własności intelektualnej; ta własność, która jeszcze dzisiaj traktowana jest jak Święty Graal, która pozwala budować ogromne fortuny, jest równocześnie zaczynem współczesnej oligarchizacji.
Na kolejne dekady musimy znaleźć odpowiedź między innymi na pytanie, co zrobić z globalnymi monopolami. Poradziliśmy sobie z nimi w XIX wieku za sprawą Ustawy Shermana; udało nam się rozwiązać ich problem także na poziomie poszczególnych państw. Tylko od czasów, kiedy globalizacja zaczęła wygrywać z erą Wielkiego Umiarkowania, doprowadziła ona również do wielkich nierówności, które naruszają fundament solidarnego państwa i społeczeństwa. Dlatego spojrzenie niekonwencjonalne, wykraczające poza dzisiejsze podręczniki gospodarcze do ekonomii i ustrojów gospodarczych, jest niezbędne, żeby na świecie zapanował większy porządek. My taki porządek – który będzie oparty na państwie sprawiedliwym, z silnym systemem podatkowym, walczącym z korupcją, oligarchą i oligarchizacją życia gospodarczego i społecznego – budujemy.
Jestem bardzo wdzięczny wszystkim uczestnikom Kongresu Polska Wielki Projekt, a także twórcom „Solidarności” oraz tym, którzy przyczynili się do kontynuacji jej idei. Bez niej niemożliwe jest przebudzenie współczesnego świata, ponieważ ta drzemka rozsądnych, jak ujął to przewodniczący rady programowej Kongresu Polska Wielki Projekt, prof. Zdzisław Krasnodębski, jest wielkim zagrożeniem.
.Dzisiaj wszyscy rozsądni powinni się przebudzić i spojrzeć na gigantyczne wyzwania naszych czasów. Wierzę, że jedną z najlepszych na nie odpowiedzi jest solidarność.
Mateusz Morawiecki
Wystąpienie na X Kongresie Polska Wielki Projekt