Michał BONI: "Kryzys. Ktoś zaczął reżyserować polskie życie polityczne i publiczne, nie pokazując swojej twarzy"

"Kryzys. Ktoś zaczął reżyserować polskie życie polityczne i publiczne, nie pokazując swojej twarzy"

Photo of Michał BONI

Michał BONI

Poseł do Parlamentu Europejskiego. Były minister pracy i polityki socjalnej, sekretarz stanu odpowiedzialny m.in. za politykę rynku pracy, szef zespołu doradców strategicznych Prezesa Rady Ministrów, minister administracji i cyfryzacji.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

.Są różne rodzaje kryzysów. Ten, z którym mamy do czynienia od paru dni w Polsce jest szczególnie paradoksalny. Ujawniają się bowiem rzeczy podważające sprawność państwa oraz zaufanie do instytucji publicznych, a równocześnie wielu aktorów tego zdarzenia gra fałszywe role przesłaniając prawie że insurekcyjnym tonem złamanie prawa, czyli zakładanie podsłuchów.

Trzy sprawy są fundamentalne.

.Pierwsza, to złamanie dobrych zasad, jeśli chodzi o uprawianie polityki. Wulgarność języka, skróty myślowe, polityczne kombinacje i analizy w sosie restauracyjnym – podważają wiarygodność polityki i polityków. Nawet, jeśli bezpośrednie treści nie są specjalnie sensacyjne i dotyczą właściwie w szczególny sposób realizowanego procesu legislacyjnej konsultacji. Ale właśnie dlatego, że zostało to obnażone nagraniami – nabiera dodatkowego, nowego znaczenia. Zasłona prywatności została zerwana. Polityka wpadła we własne sidła – bo kiedy mówi się o prawie do ograniczania prywatności i wolności w imię bezpieczeństwa (sieć, NSA, Snowden etc.), a zarazem nie respektuje zasad bezpieczeństwa przekraczając granicę między publicznym i prywatnym (w jakichś jednak rolach będąc ministrowie rozmawiali ze sobą prywatnie..), to efektem jest utrata przejrzystości reguł gry. I brak zaufania. Realizując różne zadania i misje, w życiu nie przychodziło mi do głowy, że knajpa jest dobrym polem do takich zadań. Dlatego rzeczywiście, jeśli są jakieś realne dalsze ciągi nagrań, to trzeba je upublicznić, nawet jeżeli będzie to bolało, bo to jedyna droga do powrotu do zasady przejrzystości.

.Druga sprawa, to bolesne przypomnienie reguł państwa prawa. Bolesne – bo w praktycznym doświadczeniu. A te reguły oznaczają zakaz podsłuchiwania, karalność takiego czynu, i określone warunki prawne, kiedy można tego dokonywać (i kto) realizując zadanie prawne określone w ustawach, kodeksach, przepisach i decyzjach sądowych. I podobnie – muszą te reguły państwa prawa oznaczać respektowanie ram zapewniających swobodę wykonywania zawodu dziennikarza, uznawania wolności słowa i wypowiedzi, ochronę żródeł informacji. Trzeba jasności, a nie migoczącej wielointerpretacyjności w sprawach przeszukań, słusznego skądinąd zbierania materiałów w śledztwie, żeby pogodzić regułę wolności słowa z wymogami uczciwości, jeśli chodzi o pozyskiwanie materiałów.

.I trzecia kwestia. To dążenie do wyjaśnienia wszystkich okoliczności spraw zawiłych, niejasnych, skomplikowanych, generujących kryzysy  – po to, żeby zrozumieć co dzieje się naprawdę, po to żeby wyciągnąć lekcje na przyszłość, i po to wreszcie, by rozłożyć odpowiedzialność za zaistniałe zdarzenia. Do tego potrzeba temperowania emocji, najlepiej autotemperowania się aktorów grających główne role. Jest wtedy jakaś szansa na to, że zarządzanie kryzysem i wychodzenie z niego będzie zorientowane na dobro publiczne, a nie na ochronę partykularnych interesów kogokolwiek, którejkolwiek ze stron: partii politycznych, konkretnych osób, instytucji, czy biznesu. Wydaje mi się, że po szczycie kryzysowym w redakcji „Wprost”, to właśnie chciał powiedzieć Premier we czwartek rano.

A po co to poszukiwanie choćby odrobiny pola wspólnego? Bo t.zw. afera taśmowa odsłania, oprócz już wskazanych problemów, niesłychanie kluczową kwestię. Kto i po co podsłuchiwał? To nie pomniejsza problemu treści nagranych rozmów, kultury politycznej rozmówców, potrzeby ochrony tajemnicy dziennikarskiej itd. Ale odpowiedż na pytanie dotyczące przyczyn i celu – podsłuchiwania, nagrywania i publikowania jest jedyną drogą do zaradzenia temu kryzysowi. Trzeba wiedzieć, w jakim celu ktoś zaczął reżyserować polskie życie polityczne i publiczne, nie ujawniając założeń scenariusza i nie pokazując swojej twarzy.

Ten podrzucony na nośnikach cyfrowych obcy scenariusz rozwojowy dla Polski sieje destabilizację – i nie chodzi tu w ogóle o problem trzymania się kogokolwiek u władzy, czy warunki dla jej zdobycia przez opozycyjną konkurencję, ale o podważenie stabilności państwa.

Nie wiem oczywiście, czy obcy znaczy – innego państwa, w interesie innego państwa, czy oznacza jakąś ad hoc grupę niezadowolonych, która de facto nagle uzyskała w grze status najważniejszej, tylko niejawnej partii politycznej na scenie publicznej. I jeżeli tyle razy odmieniamy w ostatnich dniach słowo „demokracja”, to czy ukryty partner sceny politycznej buduje demokrację, czy ją dramatycznie podważa ?

Żeby odsłonić to, co dzisiaj jest niewidoczne – trzeba działać w imię dobra publicznego i dobra wspólnego. Może dlatego każdy, każda z sił uczestniczących w polskim sporze Anno Domini 2014 musi przekroczyć własne granice. To będzie ten realny test na demokrację, a nie ogłaszanie wcześniejszuch wyborów, czy dymisja całego rządu. Są sytuacje, w których zarządzanie kryzysem ma techniczny charakter – i wtedy odpowiednie instytucje nim powinny zarządzać (nie jestem pewien, czy techniczny wymiar tego kryzysu jest zarządzany dobrze….). Ale jeśli kryzys ma charakter szerszy, jest pełen paradoksów i znaków zapytania, to rozwiązywanie musi mieć charakter polityczny. Ale… polityczny jednostronnie, czy wielostronnie?

.W Polsce zagubiliśmy w polityce zasadę współpracy między różnoimiennymi grupami politycznymi. Jest skrajna zero-jedynkowość: albo my – albo oni. Niczego wspólnego pomiędzy. A przecież najbardziej efektywne dla ludzi, dla społeczeństw w historii społecznej i politycznej były właśnie te – pomiędzy. Ten kryzys jest również i testem na sposób definiowania naszej wspólnotowości w różnych obszarach: od świata polityki poczynając, przez świat mediów, na grupach społecznych kończąc – czy są one otwarte tylko na siebie, czy na to ” pomiędzy”?

Warto dla próby zbudowania czy odnowienia tego „pomiędzy” podjąć różne ryzyka, także surowo ocenić tych, którzy pośrednio lub bezpośrednio doprowadzili do wybuchu tego kryzysu swoimi zachowaniami, działaniami, czy brakiem działań. Ale nie w histerii poszukiwania pospiesznego kozła ofiarnego, i przymknięcia oczu na głównego sprawcę zamieszania – Bezimiennego (na dzisiaj) Reżysera, swoistego Pantokratora polskiej polityki (oby chwilowego). Warto też docierać do problemów najważniejszych, czy ten bezimienny super szachista gra o władzę  – dla kogoś, czy dla siebie, czy tylko gra przeciw obecnej władzy, czy – bo i tego wykluczyć nie można – jest, istnieje, ale o nic nie gra, jest jak z teatru absurdu, bawi się wykoślawianiem sytuacji…

Wiele jeszcze niewiadomych, stąd tak trudno pisać i analizować zachodzące, ale i szybko zmieniające się zjawiska. Spróbować warto.

Michał Boni
19.06.2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 czerwca 2014