
Amerykańska pieriestrojka
Tak jak Michaił Gorbaczow zrestrukturyzował rosyjski system, tak prezydent Donald Trump musi okiełznać amerykański dług, przywrócić amerykański etos i szczęście zwykłym Amerykanom. Oznacza to bardzo głęboką reformę amerykańskiego systemu, będącą lustrzanym odbiciem tej, którą znamy z historii. Czy Donald Trump stanie się amerykańską wersją rosyjskiego reformatora Michaiła Gorbaczowa? – pyta Michał KŁOSOWSKI
.W 1989 roku armia sowiecka wycofała się z Afganistanu po dziesięcioletniej przegranej walce z muzułmańskimi bojownikami (mudżahedinami). Dwa lata później, w 1991 roku, rozwiązano Układ Warszawski. Afganistan umocnił swoją reputację „cmentarzyska imperiów” – padła tam w końcu nie jedna armia, nie poradził sobie nie jeden przywódca. 30 lat później, w 2021 roku, armia amerykańska wycofała się z Afganistanu po 20-letniej walce z talibami, następcami mudżahedinów.
Podobieństwa między zimnowojennymi mocarstwami wykraczają jednak poza Afganistan. W latach 80. XX wieku sowiecka gospodarka była w stagnacji, co prowadziło do szerzącego się rozczarowania komunizmem. W odpowiedzi prezydent Michaił Gorbaczow wprowadził „pierestrojkę”, czyli restrukturyzację całego społeczeństwa sowieckiego. Efekt tego znamy.
Podobnie po erze Ronalda Reagana coraz większa część amerykańskiego elektoratu zaczęła wątpić w system. Nierówności rosły, system wydawał się zdominowany przez skostniałą elitę rządzącą, która była odporna na wynik wyborów. W 2016 roku Trump został wybrany z obietnicą „osuszenia bagna”, obiecując radykalną zmianę amerykańskiego systemu. Po nim nastał niemrawy Joe Biden, wypisz wymaluj wyciągnięty z szafy skostniałych amerykańskich elit. Druga kadencja Donalda Trumpa to zaś bardziej jeszcze radykalne nawoływanie do głębokiej zmiany amerykańskiego społeczeństwa, powrotu do wartości (stąd J.D. Vance i Marco Rubio szczycący się swoją wiarą), a przede wszystkim przekopanie się przez amerykańską biurokrację i niemalże orka buldożerem w waszyngtońskich szczelinach władzy.
Rozbiórka ideologii
.Pierestrojka miała na celu modernizację (przebudowę) stagnującego systemu sowieckiego. W latach 80. XX wieku obywatele ZSRR często stawali w kolejkach po chleb i patrzyli na puste półki sklepowe, co erodowało wiarę w komunizm. Rząd sowiecki zapewniał mieszkania, edukację, transport i bezpłatną opiekę medyczną, ale wydatki wojskowe pochłaniały 12-17 proc. krajowego budżetu, co powodowało deficyt w zakresie dóbr konsumpcyjnych i podstawowych potrzeb. Tłumienie przedsiębiorczości sprawiało, że życie w socjalizmie było szare i pozbawione inspiracji.
W odpowiedzi na ten stan Michaił Gorbaczow wprowadził „głasnost”, czyli „jawność” obok pierestrojki. Jednak skostniała biurokracja opierała się reformom, obawiając się utraty władzy i osłabienia państwa sowieckiego. Próba Gorbaczowa połączenia socjalizmu z ograniczoną liberalizacją rynku zakończyła się niepowodzeniem, prowadząc do chaosu, niedoborów, inflacji i pogorszenia standardów życia. Jego następca, Borys Jelcyn, pod kierunkiem neoliberalnych amerykańskich ekonomistów gwałtownie przeszedł z centralnego planowania do pełnej liberalizacji rynku. Skutki były katastrofalne: w latach 90. gospodarka skurczyła się o 50 proc., a miliony ludzi popadły w biedę.
Pośpieszna prywatyzacja państwowych aktywów doprowadziła wówczas do wyprzedaży przemysłu, który trafił w ręce dobrze połączonych wewnętrznych graczy, którzy następnie wytransferowali swoje miliardy za granicę.
Trzy dekady po rosyjskich reformach Donald Trump został wybrany na prezydenta z obietnicą obalenia biurokracji Waszyngtonu – „osuszenia bagna”, które wielu wyborców uważało za siłę rządzącą krajem, niezależnie od tego, kto zasiadał w fotelu prezydenta; tzw. deep state. Od lat 80. XX wieku rozczarowanie amerykańskim systemem politycznym rosło, a badania wskazywały, że ponad 60 proc. Amerykanów uważa, że kraj zmierza w złym kierunku. Polityki neoliberalne wprowadzone za kadencji prezydenta Ronalda Reagana doprowadziły do niekontrolowanej globalizacji i deindustrializacji kluczowych sektorów amerykańskiej gospodarki. Słynny amerykański „pas rdzy” dał Donaldowi Trumpowi zwycięstwo w 2016 roku.
Podczas gdy ZSRR marginalizował przedsiębiorców i promował robotników, USA zrobiły odwrotnie: bogactwo skupiło się na samej górze, a pensje nie rosły. Do początku XXI w. miliony amerykańskich pracowników musiały pracować na dwóch etatach, by związać koniec z końcem, podczas gdy prezesi zarabiali ponad 300 razy więcej niż przeciętny pracownik. Ruch „Occupy Wall Street” nie wziął się znikąd.
Donald Trump przebudowuje świat
.Mimo że Donald Trump jest miliarderem z globalnymi interesami biznesowymi, potrafił nawiązać kontakt ze sfrustrowaną klasą robotniczą. Po reelekcji w 2024 roku nasilił swoją wcześniejszą wojnę z zakorzenionymi biurokratami, redukując liczbę stanowisk rządowych, restrukturyzując departamenty i rozpoczynając bezprecedensową kampanię oszczędnościową. W miarę jak świat przechodzi do porządku multipolarnego, amerykański prezydent musi stawić czoła licznym wyzwaniom krajowym. Największym z nich jest amerykański dług narodowy, wynoszący 36 bilionów dolarów.
Przez cztery dekady wydatki rządu USA rosły bowiem w szybkim tempie. W 2025 roku odsetki od długu przekroczą 1 bilion dolarów – więcej niż cały amerykański budżet obronny. Stosunek długu do PKB wynosi 120 proc., co jest znacznie powyżej poziomów uznawanych za zrównoważone.
Podobnie jak niegdyś Michaił Gorbaczow, prezydent Donald Trump stoi przed trudnym wyborem. Redukcja długu wymaga drastycznych cięć wydatków wojskowych i społecznych. Opodatkowanie najbogatszych tylko w niewielkim stopniu zrekompensuje dług. Jeśli zaś nie uda się go zredukować, grozi to hiperinflacją, co zniszczy nie tylko najbiedniejszych, ale także amerykańską klasę średnią.
Donald Trump, wychowany przez neoliberalnych globalistów, teraz będący ich następcą, staje się kluczowym graczem w kształtowaniu nowego, multipolarnego świata. Globalizm oczywiście nie zniknie, ale ideologiczna walka XX wieku – kapitalizm kontra komunizm, lewica kontra prawica, konserwatyzm kontra progresywizm – ustępuje miejsca pragmatyzmowi i interesom narodowym. I na tym dziejowym mechanizmie polega kolejna część amerykańskiej pierestrojki: żeby wejść w nowy świat z jak najmniejszymi stratami, Donald Trump za sprawą ruchu MAGA przebudowuje międzynarodowe otoczenie USA. Tego zaś zabrakło Michaiłowi Gorbaczowowi w jego układance – był przedmiotem, nie podmiotem; zmiany w naszej części Europy wydarzały się na szczęście bez jego kontroli. Przy amerykańskiej pieriestrojce Donald Trump jednak próbuje działać – i wewnątrz, i na zewnątrz. Czy mu się to uda?
Kluczową zmienną są Chiny. Amerykański przywódca dostrzega chińską przewagę. Cykl wyborczy w USA uniemożliwia jednak długoterminowe planowanie. Potwierdził to sam Donald Trump, odpowiadając na pytanie o niedawne spadki na giełdach: „To, co muszę zrobić, to zbudować silny kraj. Nie można naprawdę patrzeć na giełdę. Jeśli patrzysz na Chiny, mają 100-letnią perspektywę. My mamy perspektywę na kwartał”.
.I to właśnie czas jest ostatnim elementem Trumpowskich puzzli. Czy ze swoim ruchem MAGA Trump rozpoczął przebudowę we właściwym momencie, czy jest już zbyt późno na głęboką zmianę kraju w duchu odwrotu od części reaganowskich polityk i powrotu do korzeni „America First”?