Michał KOŁODZIEJSKI: „Sojusze to nie wszystko. Trzeba być przygotowanym do samodzielnej obrony”. Rzecz o nowej strategii obronnej Australii

„Sojusze to nie wszystko. Trzeba być przygotowanym do samodzielnej obrony”.
Rzecz o nowej strategii obronnej Australii

Photo of Michał KOŁODZIEJSKI

Michał KOŁODZIEJSKI

Polski dyplomata, japonista, ekonomista. Ambasador RP w Australii od 2017 r.

zobacz inne teksty Autora

Nowa strategia obronna Australii klarownie i stanowczo przedstawia wizje, które jeszcze cztery lata temu mogłyby być uznane za fantasmagorie – pisze Michał KOŁODZIEJSKI

Polskę i Australię sporo łączy: od ważnych dla obu narodów symboli, jak nazwa najwyższego szczytu na antypodach – Góry Kościuszki, poprzez rozwinięte kontakty inwestycyjne i handlowe, współpracę wojskową obu krajów z USA, aż po zamieszkującą antypody 200-tysięczną Polonię – najliczniejsze skupisko Polaków w regionie Azji i Pacyfiku. Jedna rzecz zasadniczo nas jednak różni: położenie geostrategiczne. Australia nie ma granicy lądowej z innymi państwami, a w swojej stosunkowo niedługiej historii niepodległego państwa nigdy nie była okupowana. Wojny, w których brała udział – a notabene było ich całkiem sporo – toczyły się niemal zawsze na innym terytorium (może z wyjątkiem nalotów na słabo zaludnione północne rubieże Australii podczas II wojny światowej). 

Europocentryczne mapy zaburzają nam nieco percepcję odległości w Azji. Z Korei Północnej jest przecież znacznie bliżej do Warszawy, niż do Sydney!

Oddalenie głównych australijskich metropolii od ognisk międzynarodowych konfliktów, przy jednoczesnym sojuszu obronnym z USA, przez lata zapewniało temu krajowi spokój niezbędny do stabilnego rozwoju gospodarczego.

Ani zobowiązania sojusznicze wobec USA, ani otwarta krytyka działań chińskiej administracji (m.in. aktywności militarnej na Morzu Południowochińskim) nie przeszkodziły Australii w utrzymywaniu bliskich i lukratywnych kontaktów gospodarczych z ChRL. Kontaktów, które do niedawna stawiane mogły być za wzór zrównoważonych politycznie i gospodarczo relacji z władzami w Pekinie. 

I właśnie to umiejętne wykorzystanie szans związanych ze wzrostem gospodarczym Chin było jednym z głównych czynników, które sprawiły, że w ostatnich 30 latach gospodarka Australii nie odnotowała recesji. Kolejnym była stabilność w regionie; przewaga militarna Stanów Zjednoczonych na obszarze Azji i Pacyfiku paraliżowała potencjalne zakusy militarne krajów regionu. Jednak wyraźnie postępujące zmiany w układzie sił w tej części świata, związane z wykluwaniem się struktury dwubiegunowej w miejsce dominacji USA, znacząco zmieniły ten obraz. Wybuch pandemii koronawirusa przyśpieszył niekorzystne trendy.

W rezultacie, przyjęta zaledwie w 2016 r. strategia obronna Australii szybko okazała się nieadekwatna w stosunku do obecnych zagrożeń. 1 lipca 2020 r. premier Scott Morrison i Minister Obrony Linda Reynolds zaprezentowali jej aktualizację. 

Nowy dokument od razu wywołał szeroką falę komentarzy. Co tak poruszyło analityków i media? Otóż nowa strategia klarownie i stanowczo przedstawia wizje, które jeszcze cztery lata temu mogłyby być uznane za fantasmagorie. „Mimo że wciąż mało prawdopodobna, to jednak perspektywa dużego konfliktu zbrojnego w regionie Indo-Pacyfiku, w tym możliwość szeroko zakrojonego konfliktu amerykańsko-chińskiego, nie jest już tak odległa, jak wydawało się jeszcze w 2016” uważają autorzy raportu.

Władze Australii oceniają, że obecnie w regionie Azji i Pacyfiku następują przetasowania największe od czasu II wojny światowej. Premier Morrison wręcz porównał obecną sytuację do okresu późnych lat 30. w Europie. 

Pesymistyczne wizje dotyczące rozwoju sytuacji Australijczycy uzasadniają rosnącą konkurencją strategiczną między mocarstwami oraz wzrostem asertywności państw w forsowaniu interesów –  zarówno poprzez działania militarne (np. budowę baz wojskowych na Morzu Południowochińskim), jak i niemilitarne (szeroko zakrojone, zaawansowane ataki cybernetyczne; szantaże ekonomiczne; kampanie dezinformacyjne itd.). Co ciekawe, słowo „Chiny” pojawia się w dokumencie zaledwie dziewięć razy, ale mimo to analitycy nie mają wątpliwości, że planowane zbrojenia Australii są bezpośrednią odpowiedzią na wzrost potęgi militarnej i asertywności ich największego partnera handlowego.

W kontekście tempa zachodzenia zmian w regionie znamienne jest, że jeszcze cztery lata temu Australia zakładała, że tzw. „czas ostrzeżenia strategicznego” dla ataku konwencjonalnego na jej terytorium wynosić będzie aż dziesięć lat. Jest to szacunkowy czas, którego przeciwnik potrzebuje na zakończenie przygotowań do dokonania ataku na dane państwo. Teraz Minister Obrony L. Reynolds ogłosiła, że założenie to jest nieaktualne. Australia chce być do ataku gotowa w każdym momencie.

Aby kraj na taką ewentualność przygotować, władze zapowiedziały znaczący wzrost wartości inwestycji w rozwój potencjału australijskich sił zbrojnych w najbliższych latach. Łączna wartość dodatkowych nakładów na obronę narodową ma osiągnąć poziom 270 mld dolarów australijskich (ok. 186 mld USD) w ciągu najbliższej dekady. Dodatkowe środki pozwolą między innymi na rozbudowę zdolności rakietowych Australii (w tym zakup rakiet dalekiego zasięgu), gruntowną modernizację marynarki wojennej, rozbudowane mają być także możliwości australijskich sił zbrojnych w zakresie działań w cyberprzestrzeni.

Mimo podkreślenia wagi sojuszu z USA, władze Australii zapowiedziały też zamiar znacznego zwiększenia swej niezależności w kwestiach obronnych. Co równie ważne Australia, która jest wiarygodnym i sprawdzonym partnerem USA, biorącym udział w operacjach amerykańskich na całym świecie, zamierza w przyszłości skoncentrować się raczej na działaniach w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Rosnącej gotowości do ponoszenia ciężaru finansowego na obronę towarzyszy malejąca skłonność, by uczestniczyć  w amerykańskich operacjach w odległych krajach, w których sama Australia nie ma istotnych interesów.

Istnieje co najmniej kilka powodów, dla których Polska powinna się działaniom Australii oraz zachodzącym w Azji procesom bacznie przyglądać i wyciągać wnioski. 

Australia ze względu na charakter powiązań z oboma mocarstwami może być papierkiem lakmusowym dla sojuszników USA dostosowujących swoje strategie do nowo tworzącego się porządku światowego. Tym bardziej, że dotychczas władze w Canberze sprawnie wpisywały swą politykę – zarówno gospodarczą jak i obronną – w trendy regionalne związane ze wzrostem potęgi Chin. 

Z jednej strony ze względu na profil australijskiej gospodarki (w tym strukturę eksportu do Chin, w której dominują surowce oraz produkty rolne) doświadczenia tego kraju mogą być dla Polski bardziej użyteczne niż jakiegokolwiek innego państwa z regionu Azji i Pacyfiku. Z drugiej strony istotny jest również fakt, że od pewnego czasu czynnik gospodarczy traci charakter dominującego elementu relacji Australii z ChRL, na rzecz kwestii związanych z bezpieczeństwem. 

Warto przy tym przypomnieć, że nakłady finansowe Australii na obronność już teraz w wartościach bezwzględnych są ponad 2 razy wyższe niż Polski. Wraz z USA, Wielką Brytanią, Kanadą i Nową Zelandią, Australia jest członkiem wywiadowczego Sojuszu Pięciorga Oczu. Na jej terenie stacjonują amerykańscy żołnierze. A mimo to postanawia wyraźnie zwiększyć swe wydatki na zbrojenia i być przygotowana, by móc bronić się sama, szczególnie w przypadku wojny konwencjonalnej. Wszystko po to, by uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce w lutym 1942 r., gdy już kilka dni po kapitulacji Singapuru, kiedy Wielka Brytania nie była w stanie zapewnić Australii wsparcia, rozpoczęły się japońskie ataki z powietrza na australijskie terytorium – na miasto Darwin, a później wiele mniejszych miejscowości. 

.Czy przyjęte przez Australię założenie o konieczności zwiększania wydatków na obronę, niezależnie od pieczołowicie pielęgnowanych sojuszy strategicznych, mogło być zaskoczeniem? Niewykluczone, że dla niektórych sąsiadów Australii było. Dla Polski, z naszymi doświadczeniami historycznymi, być nim nie powinno.

Michał Kołodziejski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 lipca 2020
Fot. Jason REED / Reuters / Forum