
Narracyjna kontrofensywa Chin w globalnej wojnie idei
Odwzorowując swą strategię wojskową na potrzeby propagandy, Chiny biorą na celownik siłę zachodniej narracji – pisze Nadège ROLLAND
Z perspektywy Pekinu operacje nastawione na wzmocnienie wpływu politycznego są co najmniej równie ważne, jak operacje wojskowe, jeżeli nie ważniejsze. Podczas jednak gdy realizowane przez Armię Ludowo-Wyzwoleńczą programy wojskowej modernizacji pozostają od dziesięcioleci w centrum uwagi, chińskie operacje budowania wpływów dopiero od niedawna podlegają stosownym badaniom. Nietrudno zrozumieć dlaczego. Politycy z łatwością potrafią wskazać rosnące możliwości militarne przeciwnika, by zwrócić uwagę opinii publicznej, podkreślić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i skupić wyborców wokół potrzeby zapewnienia odpowiednich środków do zmierzenia się z tym wyzwaniem. Dla odmiany wizualizacja potencjalnie destrukcyjnych skutków operacji budowania wpływów – a nawet samego ich istnienia – nie jest rzeczą łatwą. Ponadto w przypadku Chin operacje budowania wpływów są opakowane we wprowadzające w błąd nazewnictwo, takie jak „magiczna broń” czy „zjednoczony front”, łatwo więc je zbyć wzruszeniem ramion jako rodzaj guseł lub przejaw obsesyjnego myślenia grupki sinologów.
Aby sobie uzmysłowić naturę tego wyzwania, dobrze jest dostrzec podobieństwo między chińską strategią budowania wpływów a chińską strategią wojskową A2AD (środki izolowania pola walki typu anti-access, area denial).
Najkrócej rzecz ujmując: to, co Chińska Partia Komunistyczna stara się osiągnąć poprzez operacje budowania wpływów w obszarze idei, jest zbieżne z celami realizowanymi w sferze militarnej.
To, co Zachód nazywa chińską strategią A2AD, pierwszy raz ujrzało światło dzienne przed dwudziestu laty pod nazwą „aktywny strategiczny kontratak na linie zewnętrzne”. Celem strategii jest zastopowanie lub ograniczenie rozmieszczenia sił przeciwnika w danym teatrze działań, a w razie ich pojawienia się ograniczenie im swobody manewru. W konfrontacji z przeciwnikiem zbliżającym się do terytorium Chin Armia Ludowo-Wyzwoleńcza zamierza „uderzyć pierwsza, uderzyć głęboko i z całą mocą” z punktu najbardziej oddalonego od kontynentalnych Chin, obierając za cel nie tylko wojska przeciwnika w teatrze działań, lecz również zaplecze dowodzenia i kontroli oraz infrastrukturę logistyczną. To zasadniczo część „wizji przezwyciężania słabości” w obliczu wroga wykazującego przewagę liczebną lub technologiczną.
W tych samych strategicznych ramach zawiera się myślenie chińskich elit na temat globalnej walki o wpływy. W tym przypadku wrogie wojska to nie uzbrojeni po zęby żołnierze grożący atakiem na terytorium Chin, lecz ideały liberalnej demokracji i ich pochodne: demokracja konstytucyjna, uniwersalne wartości, prawa jednostki, liberalizm gospodarczy, wolne media – które Komunistyczna Partia Chin nazywa śmiertelnymi „zagrożeniami”.
Dla kraju o systemie jednopartyjnym promowana przez Zachód liberalna demokracja stanowi część walki ideologicznej prowadzonej przez przeciwnika wciąż znacznie przeważającego, którą to sytuację chińscy stratedzy określają terminem xiqiang woruo („Zachód jest silny, Chiny zaś słabe”).
W walce o wpływy różnica sił ma charakter nie tyle technologiczny, ile sprowadza się do braku równowagi w zakresie „siły narracji”. W słowniku strategicznym Chin termin ten odnosi się do umiejętności nie tylko formułowania pociągających idei; chodzi też o to, by być słuchanym, móc wpływać na percepcję innych, a w ostatecznym rozrachunku kształtować międzynarodową konwersację.
Pekin wierzy, że Zachód używa swej siły w tej sferze, by móc dominować nad systemem międzynarodowym i światowym porządkiem. Słowa to nie tylko instrumenty komunikowania się stosowane dla usprawnienia wymiany i dyskusji; słowa przekazują pojęcia, ideały i wartości będące podstawą dla norm, na których jest zbudowana architektura międzynarodowa, określają zatem, jakim torem biegnie światowy porządek. Podsumowując: kto rządzi słowami, ten rządzi światem. W oczach Komunistycznej Partii Chin leżąca po stronie Zachodu przewaga w zakresie siły narracji jest znacznie bliższym zagrożeniem dla egzystencji niż odległa perspektywa obcej inwazji wojskowej.
Przywództwo Chin wzniosło wielowarstwową obronę przeciwko zachodniej pozimnowojennej „ofensywie narracyjnej”, która to obrona zaczyna się od ochrony krajowych rubieży i stopniowo rozszerza się na zewnątrz.
Pierwszym zadaniem była próba powstrzymania bądź ograniczenia przepływu wartości liberalno-demokratycznych i ideałów w obrębie własnego terytorium, czemu miało służyć otoczenie „zaporą ogniową” chińskiej cyberprzestrzeni i wzmocnienie kontroli partyjnej nad krajowymi mediami i obiegiem informacji. KPCh nasiliła również państwową propagandę i „wychowanie patriotyczne”, co miało zaszczepić naród przeciwko niebezpiecznym ideom, które mogłyby się przedostać przez pierwszą linię obrony.
Ponadto w ostatnich latach partia wzmocniła utrzymującą się od dawna kontrolę nad chińskimi społecznościami za granicą, które KPCh uważa za „synów i córki” chińskiego narodu bez względu na ich miejsce zamieszkania. Wdrożono różne narzędzia kontroli, między innymi fizyczną inwigilację i obowiązek regularnego meldowania się u przedstawicieli chińskich ambasad, stworzono też działające za granicą pod nadzorem partii towarzystwa przyjaźni z Chinami, organizacje nawołujące do zjednoczenia oraz stowarzyszenia studenckie (te już istniejące stopniowo doprowadzano do upadku), dokonywano też zakupu zagranicznych chińskojęzycznych mediów. Prowadzi się także inwigilację, cenzurę i kontrolę informacji rozprowadzanych w mediach społecznościowych, takich jak WeChat. Celem tych wszystkich działań jest ograniczenie ekspansji i ewentualnego propagowania treści, które partia uważa za wywrotowe.
Kontynuując obronę przed, jak to sama nazywa, podejmowanymi przez zagranicę nikczemnymi próbami przeniknięcia do chińskiej przestrzeni, KPCh zaczęła przechodzić do kontrataku, za cel obierając audytoria spoza chińskiej diaspory, uderzając jeszcze głębiej na terytorium wroga i uderzając z całą mocą.
Przybrało to postać „właściwego propagowania głosu Chin” i prób wpływania na postrzeganie za granicą rosnącej potęgi tego kraju jako zjawiska niestwarzającego zagrożenia, czemu służyć ma między innymi głoszenie haseł w rodzaju: „Chińczycy mają pokój we krwi”, „pokój jest częścią naszego DNA” oraz „Chiny nigdy nie będą dążyć do hegemonii”. Poza zwalczaniem krytyki dotyczącej forsowanego przez KPCh modelu politycznego i gospodarczego zarządzania oraz wskazującej na naruszanie praw człowieka partokracja, którą są Chiny, bierze na cel zagraniczne media, środowiska akademickie i biznesowe poprzez rozmieszczanie fasadowych organizacji, których głównym zadaniem jest kooptowanie obcokrajowców dla wsparcia strategicznych celów Pekinu.
Chińska kontrofensywa przybiera coraz częściej formę odwetu wobec tych, którzy mogliby zagrozić podstawowym interesom partokracji.
Zawieszenie rozgrywek NBA w Chinach, po tym jak menedżer Houston Rockets wsparł na Twitterze antyrządowe protesty w Hongkongu, czy proces wytoczony francuskiemu naukowcowi za komentarze na temat Huawei to najświeższe przykłady kontruderzeń „zadanych z całą mocą” na linie zewnętrzne.
Wdrażając strategie A2 (anti-access), mające zapobiegać przeniknięciu do kraju zagranicznych idei, KPCh stara się także podważyć zdolność Zachodu do szerzenia własnej narracji na cały świat. Całkiem niedawno partokracja zainicjowała kolejną fazę pojęciowej kontrofensywy nakierowanej konkretnie na centra kontroli i dowodzenia zachodniej siły narracji, tzn. instytucje i normy wspierające istniejący porządek międzynarodowy. Odrzucenie przez KPCh uniwersalnych wartości zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych i Powszechnej deklaracji praw człowieka to postawa wynikająca nie tylko z obranych pryncypiów. Podejmowane przez rząd chiński próby przemycania swych koncepcji w rezolucjach ONZ, jak również głoszenie „prawa do rozwoju” jako przewyższającego inne prawa oraz twierdzenie, że inicjatywa Pasa i Szlaku pozostaje w synergii z Agendą na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030 godzą w same podstawy obecnego porządku międzynarodowego. Negowanie absolutnej nadrzędności praw jednostki osłabia starania na rzecz propagowania i obrony wolności wypowiedzi, wolności wyznania, wolnego handlu, prawa do pokojowych zgromadzeń, dostępu do informacji i wyboru rządu.
Kiedy przed dziesięciu laty Chiny zaczęły przejawiać bardziej asertywne zachowanie na otaczającym kraj obszarze morskim, część komentatorów wskazywała na brak koordynacji między „dziewięcioma smokami wzburzającymi morze” (czyli agendami chińskiego rządu, które zajmują się Morzem Południowochińskim). Naukowcy przeprowadzili wnikliwą analizę zjawiska opisywanego przez nich jako „mem asertywności”, ostrzegając zachodnich polityków, że jeśli „mem” ten potraktować z powagą, na jaką zasługują, czekają nas pogłębiające się dylematy w zakresie bezpieczeństwa i strategiczne rywalizacje. Inni z kolei obserwatorzy przestrzegali, by „Stany Zjednoczone nie wyolbrzymiały znaczenia rywalizacji dotyczącej roszczeń do kilkuset w większości niezamieszkałych wysepek, skał i atoli”.
Dziesięć lat po tym, jak Pekin wysłał pierwsze sygnały przejawianych ambicji, stało się jasne, że to „Chiny, a nie Stany Zjednoczone w razie wybuchu konfliktu zbrojnego będą kontrolować przestrzeń morską i powietrzną w obszarze Morza Południowochińskiego dzięki bazom utworzonym na sztucznych wyspach”. Chińska strategia A2 (anti-access) w obszarze morskim w znacznym stopniu, a zapewne nieodwracalnie, zawęziła swobodę manewru wojsk USA we wschodnioazjatyckim teatrze działań.
.Podobnie też niedocenianie chińskiej strategii budowy wpływów niesie ryzyko drastycznego ograniczenia przyszłych zdolności Stanów Zjednoczonych do określania swej siły narracji, szerzenia liberalnej demokracji na arenie międzynarodowej i utrwalania obecnego porządku międzynarodowego.
Nadège Rolland