Pomysły George’a Orwella wkrótce nie będą już fikcją
Nadchodzi świat, w którym indywidualna wolność niemal całkowicie zniknie. Wraz z nią zniknie Różnica, a tym samym Demokracja – pisze Nathaniel GARSTECKA
.W ramach przygotowań do Igrzysk Olimpijskich 2024 w Paryżu francuski rząd zezwolił na rozmieszczenie kamer wykorzystujących sztuczną inteligencję do monitorowania „podejrzanych zachowań” i „przemieszczania się tłumu”. Krajowa Komisja Informatyki i Wolności (CNIL), której celem jest przecież „ochrona wolności jednostki”, przystała na oczekiwania rządu, podkreślając jednocześnie, że jest to „zmiana w samej naturze monitoringu wideo, która może w przyszłości prowadzić do poważnych zagrożeń dla swobód indywidualnych i zbiorowych”. Gérald Darmanin, francuski minister spraw wewnętrznych, uzasadnił decyzję lakonicznym, ale niepokojącym stwierdzeniem: „Wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych środków”.
Tak oto zachodni model społeczeństwa, oparty na wolności i demokracji, stopniowo wymiera, przy obojętności i współudziale tych, którzy powinni go bronić jako pierwsi. Model ten był kulminacją wielowiekowej pracy łączącej duchowość judeochrześcijańską i kulturę grecko-rzymską w populacjach zamieszkujących kontynent europejski, a następnie północnoamerykański.
Krucha równowaga, którą udało się osiągnąć między wolnością a bezpieczeństwem, indywidualizmem a dobrem wspólnym, etatyzmem a leseferyzmem, trwała głównie od końca lat 40. do końca lat 90. ubiegłego wieku, czyli około pięćdziesięciu lat. Triumfowała w kontekście zagrożenia ze strony potężnego ZSRR i pamięci o okropnościach II wojny światowej. Upadek imperium sowieckiego, pojawienie się wyzwań globalizacji i bardziej rozproszonych zagrożeń, takich jak terroryzm, zaostrzenie ideologii emancypacji i progresywizmu, a przede wszystkim możliwości oferowane przez przyspieszenie innowacji technologicznych (jedynie 20 lat dzieliło demokratyzację internetu od pierwszych prób wykorzystania sztucznej inteligencji do kontroli ludności) – wszystko to złożyło się na koniec ery wolności.
Niezależnie od tego, która ideologia będzie w stanie wygrać ten nowy wyścig o dominację, będzie miała do dyspozycji najpotężniejsze narzędzia kontroli kiedykolwiek znane ludzkości. W przeciwieństwie do dyktatur z poprzednich stuleci, które musiały używać siły lub gróźb, aby narzucić swoją wolę kontrolowania naszego życia, nowe totalitarne państwa nie będą musiały podejmować takich wysiłków, które mogłyby zrazić ich społeczności. Co więcej, nowe technologie są w stanie dostosować się do wszystkich okoliczności: dzięki nim możliwe będzie przejęcie władzy zarówno nad społeczeństwami indywidualistycznymi, jak i wspólnotowymi. Na przykład Chiny wyprzedzają Zachód o kilka dekad w tworzeniu systemu społecznego zabijającego wolność.
Krótkie doświadczenie XXI wieku pokazało już, że zachodnie społeczeństwa szybko i bezwiednie dojrzewają do pomysłu stopniowego i bezbolesnego porzucania swoich podstawowych swobód. Niepewność i kryzysy sanitarne oraz dążenie do komfortu i „doskonalenia własnej egzystencji” znieczulają nasze umysły na poważne zagrożenia dla naszego kruchego modelu cywilizacyjnego, który niesłusznie uważamy za nienaruszalny. Zacieranie się granic między tym, co realne, a tym, co wirtualne, wojna z anonimowością, pragnienie państwowej kontroli, monitorowania, śledzenia i organizowania każdego aspektu naszego życia, entuzjazm dla transhumanizmu, świadczący o chęci pozbycia się wszystkiego, co nieoczekiwane, przypadkowe, wszystkiego, co sprawiało, że każde ludzkie doświadczenie było unikalne… Jesteśmy świadkami antropologicznego przełomu, który grozi nadejściem cywilizacji niezróżnicowania, pozbawionej tragizmu. Filozof i socjolog Shmuel Trigano znakomicie opisuje ten przełom w swojej książce La nouvelle idéologie dominante: le post-modernisme (2012, wyd. Hermann): „Ponowne rozważenie tego, co żywe i ludzkie, co z konieczności prowadzi do redefinicji osoby postludzkiej, już nie w jej istocie, ale w jej indywidualnym wcieleniu”.
To tragizm, a raczej świadomość tragizmu czyniła z nas pełnoprawne istoty ludzkie, szanujące swoją niedoskonałą naturę i zdolne do docenienia prawdziwej wartości pojęć wolności i demokracji. Czym byłaby demokracja bez prawa do odmienności? Bez doświadczenia unikalnego i swoistego życia? Bez niezależności myśli i idei? Z instytucjami zdolnymi wiedzieć o wszystkim, co mówimy, a wkrótce nawet o wszystkim, co myślimy, i karać każde odstępstwo? Byłaby niczym więcej niż pustym słowem, skorupą, fasadą maskującą nienazwany totalitaryzm.
W imię bezpieczeństwa, zdrowia i komfortu, w zabawowej i lekkiej atmosferze, jesteśmy gotowi zrezygnować z tego, co przypadkowe i tragiczne, o ile wierzymy, że dzieje się to dla naszego dobra i pod nadzorem równoważących się sił. Wyobrażamy sobie, że to, czego doświadczają Chińczycy i Rosjanie, nigdy nas nie dotknie, ponieważ znajdujemy się pod parasolem danego sądu czy danej komisji ekspertów. Cóż za naiwność. Przykład CNIL dowodzi, że łudzimy się co do gwarancji oferowanych przez te równoważące się siły. Zmierzamy w tym samym kierunku co Chiny, zagadując ten proces kojącą, optymistyczną i postępową narracją. Widzieliśmy to podczas kryzysu związanego z restrykcjami sanitarnymi w 2020 roku. Nie przypuszczaliśmy, że państwo może do tego stopnia wykorzystać technologię, by nas nadzorować, powołując się na konieczność „zapewnienia nam ochrony”. Lekkie przebudzenie, nieśmiałe uświadomienie sobie, że przyszłość być może nie jest aż tak świetlana. Niestety, nasza nieufność została szybko uśpiona, ukołysana pocieszającymi przemówieniami i korzyściami oferowanymi przez nową „umowę społeczną”.
Gotowi byliśmy zaakceptować tragizm i śmierć, byle zachować nasze indywidualne i zbiorowe swobody. Wolność ma swoją cenę, którą musimy być gotowi zapłacić. Taki jest duch amerykańskiej konstytucji. Jednak rewolucje XIX wieku (przemysłowa, ideologiczna, psychoanalityczna, duchowa i religijna) zaburzyły nasze podejście do życia i śmierci. Skutki tych rewolucji stają się coraz bardziej odczuwalne: indywidualizm, konsumpcjonizm, relatywizm…
Te nowe, postmodernistyczne „wartości”, które Shmuel Trigano omawia w swojej książce, zostały przyjęte przez zachodnie elity, ale zawarte są również w pewien sposób w programie dyktatorskich lub totalitarnych reżimów na całym świecie. Znalazły one w zawrotnym przyspieszeniu postępu technologicznego dogodnego sprzymierzeńca, który umożliwia im szybkie i skuteczne rozprzestrzenianie się.
.Jesteśmy odtąd na etapie sztucznej inteligencji, rozpoznawania twarzy, zdematerializowanych metod płatności, „inteligentnych” domów, całkowitego uzależnienia od elektroniki, autonomicznych i identyfikowalnych samochodów, podskórnych implantów tożsamości… Wszystko pod parasolem postępowej ideologii i emancypacji. Nadzór i kontrola powiązane ze „świetlanym jutrem”. Trójstronne powiązanie między ideologią, rządem i nowymi technologiami zwiastuje nadejście, a następnie triumf nowej formy totalitaryzmu, od której ucieczka będzie praktycznie niemożliwa i którą można opisać jako „globalny totalitaryzm”. Pisma i pomysły George’a Orwella wkrótce nie będą już fikcją naukową, ale po prostu nauką.