Stańmy murem za ofiarami, pokażmy Rosji i Białorusi, że świat sportu nie wyraża zgody na agresję i terror, że na czas wojny zamyka przed napastnikami swoje bramy, że gotów jest jednocześnie pośredniczyć w budowaniu mostów i uczyni to, gdy wojna ustanie, a krzywdy zostaną rozliczone – pisze Patryk PALKA
.Według danych ministerstwa sportu Ukrainy w wyniku rosyjskiej agresji zginęło co najmniej 220 ukraińskich sportowców. To więcej, niż Rosjanie zgłosili do udziału w ostatnich Zimowych Igrzyskach Olimpijskich (212 osób). Reprezentacja Rosji swą liczebnością ustępowała wówczas tylko przedstawicielom Stanów Zjednoczonych (222 osoby). Nawet gospodarz – Chiny – nie był w stanie wystawić tak licznej grupy (170 osób). Rosyjscy sportowcy zdobyli w Pekinie aż 32 medale. To dziesięciokrotnie mniej niż liczba zniszczonych przez Rosjan obiektów sportowych na terytorium Ukrainy (ok. 320). Mógłbym wspomnieć jeszcze o kibicach, lecz dane dotyczące wszystkich ofiar rosyjskiej napaści nie są znane.
Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego
.We wtorek 28 marca 2023 r. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) ogłosił, że Rosjanie i Białorusini będą mogli wystartować w kwalifikacjach olimpijskich pod neutralną flagą. Decyzja dotyczy wyłącznie sportów indywidualnych oraz osób, które nie wspierają wojny na Ukrainie i nie są związane z wojskiem ani agencjami bezpieczeństwa.
Co istotne, MKOl nie przywrócił możliwości startu Rosjan i Białorusinów, ale ją potwierdził. Różnica może wydawać się subtelna, jest jednak istotna, ponieważ pokazuje, że – wbrew obiegowej opinii – Komitet nigdy nie zakazał rosyjskim i białoruskim sportowcom udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Komunikat z lutego 2022 r. wskazuje jasno, że MKOl „zaleca międzynarodowym federacjom sportowym i organizatorom wydarzeń sportowych, aby nie zapraszali ani nie zezwalali na udział rosyjskich i białoruskich sportowców oraz działaczy reprezentacji w międzynarodowych zawodach”. „Zaleca”, ale nie nakazuje. Zeszłoroczny komunikat głosi również, że „obywatele Rosji i Białorusi, czy to indywidualnie, czy drużynowo, powinni być akceptowani wyłącznie jako neutralni sportowcy lub neutralne drużyny. Nie należy eksponować symboli narodowych, kolorów, flag ani hymnów”. Komitet zakazał ponadto organizowania międzynarodowych imprez sportowych na terenie państwa rosyjskiego i białoruskiego oraz zabronił zapraszania tamtejszych urzędników wysokiego szczebla na międzynarodowe wydarzenia sportowe.
Argumenty MKOl
.Jak MKOl uzasadnia swą decyzję o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do udziału w kwalifikacjach olimpijskich? Przede wszystkim podkreśla, że wszystkie nałożone w przeszłości sankcje pozostają w mocy. Komitet powołuje się również na rezolucję ONZ z grudnia 2022 r., zgodnie z którą „duże międzynarodowe imprezy sportowe powinny być organizowane w duchu pokoju, wzajemnego zrozumienia i międzynarodowej współpracy, przyjaźni i tolerancji oraz bez jakiejkolwiek dyskryminacji, a jednoczący i pojednawczy charakter takich imprez powinien być szanowany”. MKOl podkreśla ponadto, że wykluczenie rosyjskich i białoruskich sportowców z IO byłoby naruszeniem Karty Olimpijskiej i przejawem dyskryminacji ze względu na narodowość. To właśnie „te dwa powody – rezolucja ONZ i obawy dotyczące dyskryminacji – były główną motywacją” Komitetu podczas podejmowania ostatnich decyzji.
MKOl twierdzi jednocześnie, że to Rosja i Białoruś jako pierwsze „rażąco naruszyły” rozejm olimpijski i postanowienia Karty Olimpijskiej. Reakcją na to ma być utrzymanie dotychczasowych, „bezprecedensowych” sankcji, ale nie wykluczenie tamtejszych sportowców z zawodów.
Komitet podkreśla także swój sprzeciw wobec „politycznej ingerencji w sport”. Zdaniem MKOl-u, „gdyby rządy przejęły decyzje o tym, którzy sportowcy mogą startować w poszczególnych zawodach, byłby to koniec światowego sportu, jaki znamy dzisiaj”. Na oficjalnej stronie internetowej Komitetu przeczytać można również, że „igrzyska olimpijskie nie mogą zapobiec wojnom i konfliktom. Nie mogą też sprostać wszystkim wyzwaniom politycznym i społecznym naszego świata. To jest sfera polityki. Ale igrzyska olimpijskie mogą stanowić przykład dla świata, w którym wszyscy szanują te same zasady i siebie nawzajem. Mogą nas zainspirować do rozwiązywania problemów poprzez budowanie mostów, prowadzących do lepszego zrozumienia siebie nawzajem. Mogą otworzyć drzwi do dialogu i budowania pokoju, czego wykluczenie i podziały nie są w stanie uczynić”.
Troska o prawa człowieka czy o wizerunek i oglądalność?
.Argumentacja MKOl-u jest niespójna, a momentami nawet wewnętrznie sprzeczna. Komitet w rzeczy samej podtrzymał wszystkie nałożone w 2022 r. sankcje. Jest to fakt, z którym trudno dyskutować. MKOl określa je jednak „bezprecedensowymi”, co – zważywszy na ich wyjątkowo zachowawczy charakter – zakrawa na sofizmat. W rzeczywistości Komitet wprowadził w 2022 r. pakiet sankcji o marginalnym znaczeniu, zrzucając odpowiedzialność za kluczowe decyzje na federacje poszczególnych dyscyplin. Pozostawił sobie furtkę do podjęcia dowolnych postanowień w przyszłości – w zależności od tego, jak ukształtuje się klimat polityczny. Dziś skrzętnie z tej furtki korzysta.
Zdumienie budzi fakt, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który – jak sam twierdzi – pragnie zapobiegać dyskryminacji ze względu na narodowość i postępować zgodnie z normami wytyczonymi przez ONZ, decyduje się jednocześnie na odebranie rosyjskim i białoruskim sportowcom prawa do występowania w rywalizacji drużynowej (zezwala bowiem wyłącznie na starty w sportach indywidualnych), a także nakazuje im, by na czas Igrzysk Olimpijskich wyrzekli się swojej flagi, symboli narodowych czy hymnu. Jest to jawna dyskryminacja ze względu na narodowość. Jeżeli ma to być forma podtrzymania kary za złamanie przez Rosję i Białoruś zasad Karty Olimpijskiej, Komitet dobrowolnie godzi się na postawienie tego dokumentu ponad prawami człowieka, których rzekomo nie chce naruszać.
Jeśli MKOl naprawdę kieruje się wskazaniami ONZ i obawą o wystąpienie dyskryminacji ze względu na narodowość, nie powinien wymuszać na Rosjanach i Białorusinach startu pod neutralną flagą, a tym bardziej odbierać im prawa do rywalizacji drużynowej. Tak nakazywałaby logika i konsekwencja. To jednak groziłoby skandalem wizerunkowym na dużo większą skalę niż obecnie. Wpłynęłoby tym samym na decyzje sponsorów, a także na zawężenie grona potencjalnych widzów olimpiady. Rosja i Białoruś liczą łącznie ponad 150 mln ludzi, Ukraina tylko 43 mln.
Apolityczność sportu
.W celu uzasadnienia swej decyzji Komitet powołuje się również na powszechnie panujące przekonanie, że sport powinien być apolityczny. Ta piękna idea, bliska większości kibiców na całym świecie, jest często cynicznie wykorzystywana przez organizatorów imprez sportowych – nie tylko MKOl, ale także reżimy autorytarne – do dyskredytowania postawy krytyków ich działań. Sądzę, że bez wątpienia należy dążyć do tego, by sport był możliwie najmniej upolityczniony. Oddzielenie sfery polityki i sportu jest ważne i potrzebne. Jednocześnie idea ta nie może być imperatywem stojącym ponad wszystkimi innymi wartościami.
W kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę warto zadać pytanie: czy istotniejsza jest apolityczność sportu, czy okazanie moralnego wsparcia ofiarom? Czy imperatyw wymagający od nas troski o czystość sportu jest silniejszy od tego, który nakazuje stać zawsze po stronie skrzywdzonego? Można by w kontrze odpowiedzieć, że to fałszywa dychotomia, ponieważ sport jest przecież ofiarą polityki. W kontekście zbrodni ludobójstwa dokonywanych przez Rosjan na Ukrainie byłoby to jednak nie tylko wyjątkowo bezczelne, ale i zwyczajnie bezduszne.
Celem sportu jest promowanie pokoju i budowanie mostów
.Apolityczność sportu nie jest, rzecz jasna, wartością samą w sobie. Służy ona idei promowania pokoju i budowania mostów. Czy wobec tego powyższe rozważania tracą na znaczeniu? Sądzę, że nie. Kwestia ta jest szczególnie istotna, ponieważ wielu ludzi źle pojmuje znaczenie jednoczącej roli sportu. Funkcja ta, podobnie jak kwestia oddzielenia go od polityki, nie powinna być rozumiana jako nadrzędna i nienaruszalna wartość, stojąca ponad wszystkimi innymi. Sport istotnie jest znakomitym narzędziem do promowania pokoju. Może to jednak czynić skutecznie dopiero wtedy, gdy wojna ustanie, a zbrodnie zostaną rozliczone. Wówczas sport może pomóc w budowaniu mostów ponad morzem nienawiści, żalu i żądzy zemsty, które nie znikną wraz z podpisaniem traktatu pokojowego.
Gdy konflikt zbrojny trwa, a krzywdy pozostają nierozliczone, rywalizacja sportowa jest jednak jedynie jego przedłużeniem. Pole walki przenosi się na kort, boisko, halę czy bieżnię. Widać to wyraźnie na przykładzie tych dyscyplin, które dotąd nie zakazały Rosjanom i Białorusinom udziału w zawodach, np. w tenisie. Spotkania z udziałem rosyjskich sportowców kończą się politycznymi demonstracjami kibiców – wyrazami poparcia dla swojej strony konfliktu. Między samymi sportowcami sytuacja również jest napięta. Niedawny finał turnieju WTA 1000 w Austin między Ukrainką Martą Kostiuk a Rosjanką Warwarą Graczewą nie zakończył się uściskiem dłoni i wezwaniem do zaprzestania walk. Graczewa zwyczajnie opuściła kort, a Kostiuk zadedykowała swoje zwycięstwo narodowi ukraińskiemu, „wszystkim ludziom, którzy teraz walczą i umierają”. Trudno dziwić się takiej reakcji.
Popularnym wydarzeniem, które mogłoby przeczyć wysuniętej tezie, jest mecz piłki nożnej rozegrany przez niemieckich i brytyjskich żołnierzy na paśmie ziemi niczyjej podczas rozejmu bożonarodzeniowego w 1914 r. Od kilku miesięcy trwa I wojna światowa, a dwie strony konfliktu decydują się na pokojowy mecz. Czyż to nie najlepszy dowód na to, że sport buduje mosty ponad podziałami nawet w trakcie wojny? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Fakt, że doszło do podobnego wydarzenia, dowodzi, że sport może łączyć zwaśnione strony nawet wówczas, gdy pozornie wydaje się to nierealne. Dlaczego jednak aż do końca wojny nic podobnego się nie powtórzyło? W grudniu 1914 r. I wojna światowa nie była jeszcze tym, czym stała się w kolejnych latach. Skala obłędu i okrucieństw już wówczas była ogromna, ale nie spodziewano się tego, co nadeszło w niedalekiej przyszłości. Boże Narodzenie 1914 r. to okres przed pierwszym użyciem gazów bojowych, przed pierwszymi bombardowaniami z powietrza, przed pierwszym wykorzystaniem czołgów na polu walki. Przepaści wykopane podczas I wojny światowej w latach 1915–1918 były nie do przekroczenia przez ideę czystej, pokojowej rywalizacji sportowej. Ludzka wytrzymałość ma swoje granice. Dziś przekraczają je rosyjskie wojska. Po Buczy Ukraina oczekuje arbitrów, którzy osądzą zbrodniarzy wojennych, nie sędziów, którzy zdecydują o przyznaniu sportowcom miejsca na podium.
Zrzucenie odpowiedzialności na ofiarę
.Wobec decyzji MKOl-u władze ukraińskie zdecydowały się na jedyny możliwy ruch, jaki mogły wykonać, chcąc okazać szacunek i wsparcie swoim obywatelom – bojkot Igrzysk Olimpijskich. Międzynarodowy Komitet Olimpijski postawił ofiarę pod ścianą, oprawcy zaś okazał empatię. W lutym 2022 r. MKOl zrzucił odpowiedzialność za podjęcie kluczowych decyzji na poszczególne federacje sportowe. Dziś w białych rękawiczkach przenosi ten ciężar na Ukrainę. Na oficjalnej stronie Komitetu znajduje się informacja, jakoby „we wszystkich obradach szczególną uwagę zwracano na opinie ukraińskiego środowiska sportowego. Uwzględniono również 70 innych toczących się konfliktów zbrojnych i wojen na całym świecie (…), w tym sytuację na Bliskim Wschodzie, w Rogu Afryki [Półwysep Somalijski – red.] i na południowym Kaukazie. Zauważono, że Narodowe Komitety Olimpijskie w regionach dotkniętych tymi konfliktami zbrojnymi i wojnami przestrzegają zasad Karty Olimpijskiej. Nie domagają się wykluczenia sportowców stojących po przeciwnej stronie konfliktu”.
Komunikat ten jest jak splunięcie w twarz narodowi ukraińskiemu. W pozornie neutralnie brzmiących słowach przekazuje bowiem, że skoro cierpienie ludzi z innych rejonów świata nie przebija się do międzynarodowej świadomości, Ukraina również powinna cierpieć w milczeniu. Domagając się od MKOl-u wykluczenia Rosjan i Białorusinów z rywalizacji w międzynarodowych zawodach sportowych, Ukraińcy wymagają złamania Karty Olimpijskiej. Ci, którzy wspierają stanowisko Ukrainy, są zaś hipokrytami nieczułymi na los ofiar innych konfliktów zbrojnych – przewodniczący MKOl-u Thomas Bach wprost wyraził takie stanowisko.
Oskarżenia o hipokryzję
.Zarzut hipokryzji jest najczęściej wysuwanym argumentem wobec tych wszystkich, którzy podchodzą idealistycznie do dowolnej kwestii związanej z działalnością państw i życiem społeczeństw. Taka narracja jest niebezpieczna z uwagi na swą skuteczność i zasięg oddziaływania. Strach przed hipokryzją paraliżuje ludzi – odbiera wolę i chęć działania. Po co wierzyć w ideały, po co do nich dążyć, skoro zawsze będzie to wybiórcze? Dlaczego stać po stronie Ukrainy i żądać od MKOl-u wykluczenia Rosjan i Białorusinów, nie solidaryzując się równie mocno z Ormianami czy Ujgurami, nie propagując idei wykluczenia z zawodów także sportowców z Chin czy Turcji? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć indywidualnie. W moim przekonaniu lepiej narazić się na zarzut hipokryzji i w ograniczonym stopniu dążyć do tego, co uważa się za słuszne, niżeli pozostać biernym, „obiektywnym” obserwatorem.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski lubi podkreślać, że sport nie jest narzędziem do rozwiązywania sporów politycznych, ale służy promowaniu idei pokoju. Promujmy więc pokój: stańmy murem za ofiarami, pokażmy Rosji i Białorusi, że świat sportu nie wyraża zgody na agresję i terror, że na czas wojny zamyka przed napastnikami swoje bramy, że gotów jest jednocześnie pośredniczyć w budowaniu mostów i uczyni to, gdy wojna ustanie, a krzywdy zostaną rozliczone.
Patryk Palka