AfD idzie do władzy. Kordon sanitarny pęka

Zerwanie przez szefa CDU Friedricha Merza z polityką izolowania skrajnie prawicowej AfD wzmocni kanclerza Olafa Scholza w kampanii wyborczej – ocenia prasa lewicowo-liberalna w Niemczech. Konserwatywna „FAZ” broni Merza i zarzuca Angeli Merkel, że krytykując obecnego szefa CDU, wbiła chadekom nóż w plecy.
Dynamiczna końcówka kampanii
.„Od dawna było wiadomo, że kanclerz Olaf Scholz nie ma w tej kampanii wyborczej żadnych szans” – pisze komentator „Sueddeutsche Zeitung” Daniel Broessler. „Słabe wyniki sondażowe jego partii SPD, kiepskie miejsce na liście najpopularniejszych polityków i niemrawa kampania wyborcza przemawiały jednoznacznie przeciwko niemu” – dodaje.
Działania Merza, który dzięki głosom Alternatywy dla Niemiec (AfD) przeforsował swój pięciopunktowy plan przeciwko nielegalnej imigracji, zdaniem Broesslera zmieniły sytuację. „Układ sił raczej nie odwróci się całkowicie, ale jeśli w tej kampanii jest coś, co można by nazwać momentem Scholza, to trwa on właśnie teraz” – podkreśla.
W jego opinii największym problemem kampanii Scholza był dotychczas sam Scholz. Kanclerz próbował przedstawiać się jako „pokrzywdzony, który chciał jak najlepiej, ale przegrał przez upór i machinacje FDP”. Taka taktyka nie pozwoliła kandydatowi SPD na kanclerza na zbudowanie wizerunku jako „osobowości przywódczej” – tłumaczy Broessler.
Obawa, że działania Merza umożliwią skrajnej prawicy udział w nowym rządzie, nie zmobilizuje zapewne większości wyborców – ocenia. Wiele osób jest jednak oburzonych wykorzystaniem poparcia AfD w głosowaniu w parlamencie; uważają, że Merz popełnił historyczny błąd i Scholz chce pozyskać tych wyborców. „W jego postawie szczere oburzenie łączy się z taktyczną kalkulacją, co w kampanii wyborczej wcale nie jest złą mieszanką” – czytamy w „SZ”.
Działania szefa CDU
.Zdaniem Broesslera na finiszu kampanii Scholz „idzie na całość”. Zarzut, jaki stawia Merzowi – że nie można mu wierzyć, gdy zapewnia, że nie wejdzie w koalicję z prawicowymi radykałami – „jest poważny i być może niesprawiedliwy, ale nie jest nieuprawniony”. Merz jest sam sobie winien, ponieważ bez konieczności doprowadził do sytuacji, w której odniósł „sukces” w głosowaniu w Bundestagu dzięki poparciu AfD.
Merz chciał pokazać swoją siłę sprawczą, a teraz musi zastanowić się, czy nie toruje drogi AfD. Bardzo wymowne, że zdystansowała się od niego była kanclerz Angela Merkel – ocenia Broessler.
Jak pisze, Merz „pomógł swojemu przeciwnikowi Scholzowi”. Kanclerz od początku liczył na to, że impulsywny szef CDU popełni błąd, a teraz stara się pokazać go jako człowieka, który w decydujących momentach „traci nad sobą kontrolę”. To, czy ten wizerunek utrwali się wśród wyborców, zależy od dalszych działań Merza. Scholz powinien trzymać się zasady „nie masz żadnej szansy, więc ją wykorzystaj” – pisze w konkluzji komentator „Sueddeutsche Zeitung”.
„Tageszeitung” komentuje, że ostra krytyka Merkel pod adresem Merza jest „surowa ale uprawniona”, a jego zwrot na prawo jest szansą dla SPD, Zielonych i Lewicy. Zdaniem dziennikarza gazety Lukasa Wallraffa „drastyczna interwencja” Merkel była uprawniona, ponieważ Merz popełnił historyczny błąd, sprzeniewierzając się naczelnej zasadzie CDU, polegającej na jednoznacznym dystansowaniu się od skrajnej prawicy.
„Strach przed czarno-brunatną koalicją może na nowo zmobilizować pogrążonych w letargu wyborców oraz odstraszyć liberałów od Merza” – pisze komentator. W jego ocenie byłby to rezultat pozytywny, choć obarczony pewnym ryzykiem. „Jeżeli partie chadeckie wyraźnie przegrają, AfD może stać się najsilniejszą partią w Niemczech. W tym przypadku zbudowanie koalicji przeciwko niej stanie się jeszcze trudniejsze” – pisze Wallraff, zastrzegając, że w tej sytuacji wina leżałaby po stronie Merza.
W odróżnieniu do „SZ” i „TAZ” komentator „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Berthold Kohler broni polityki Merza. „Mimo że Merkel wbiła (Merzowi) nóż w plecy, CDU i CSU nie powinny stać się zakładnikami SPD i Zielonych, gdyż wzmocniłoby to jedynie AfD” – uważa.
Wzrost poparcia dla AfD
.Kohler pisze o „graniczących z histerią” reakcjach partii lewicowych na działania Merza, „tak jakby (szefowa AfD) Alice Weidel została kanclerzem”. Jego zdaniem Merz postąpił słusznie, forsując swoje propozycje w sprawie migracji z poparciem AfD, ponieważ CDU i CSU groziła w polityce migracyjnej rola „zakładników SPD i Zielonych”. „Gdyby te partie chciały tego, czego pragnie większość społeczeństwa, poparłyby projekty rezolucji chadeków i zapobiegłyby tryumfowi AfD” – ocenia.
Merz nie chciał stawiać polityki migracyjnej w centrum swojej kampanii wyborczej, ponieważ wie, że jest to woda na młyn dla demagogów. Jednak po ataku nożownika w Aschaffenburgu i wcześniejszym zamachu w Magdeburgu chadecy musieli zająć jednoznaczne stanowisko, aby „nie wrzucono ich do jednego worka z tymi, którzy po każdym krwawym zamachu wyrażają oburzenie, ale równocześnie twierdzą, że wszystko zrobili prawidłowo i nie da się zrobić dużo więcej” – podkreśla „FAZ”.
Zdaniem gazety głównym powodem wzrostu poparcia dla AfD jest „nieugięta postawa” tego ugrupowania. „Tak było podczas kryzysu migracyjnego (w latach 2015-2016), gdy Merkel (…) swoją polityką otwartych drzwi reanimowała półmartwą wtedy AfD” – przypomina. Dziesięć lat później coraz więcej Niemców zwraca się ku tej partii, domagając się bardziej restrykcyjnej polityki migracyjnej. „SPD i Zieloni nazywają wyborców AfD nazistami i obłąkanymi, jednak taktyka ograniczania wpływu AfD poprzez jej polityczne izolowanie spaliła na panewce” – czytamy w „FAZ”.
CDU i CSU oferują Niemcom politykę migracyjną, która kończy z przeciążeniem państwa i społeczeństwa oraz z utratą kontroli, a równocześnie „odcina się od nacjonalistycznych i ksenofobicznych wizji AfD”. Czy wyborcy docenią to w wyborach do Bundestagu 23 lutego? To zależy od tego, jak silna będzie wtedy „wichura, która teraz dmie Merzowi prosto w twarz”.
Partie chadeckie powinny pozostać na kursie wyznaczonym przez Merza, politycy CDU i CSU muszą jednak częściej wyjaśniać obywatelom, dlaczego wybrali ten kierunek – nie po to, by wpuścić AfD na salony, lecz dlatego, że ogromna większość Niemców coraz głośniej domaga się zwrotu w krajowej polityce migracyjnej.
Nadchodzi zmiana niemieckiego statusu quo?
.Filozof, germanista i politolog, prof. Marek A. CICHOCKI, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Polityczne triumfy AfD i BSW we wschodnich landach wywołały ogólnoniemiecką dyskusję na temat przyczyn tego fenomenu. Dlaczego po ponad trzydziestu latach Niemcy są coraz bardziej podzielone? Jedni, jak Dirk Oschmann, autor popularnej książki Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód, forsują tezę, że wszystkiemu winny jest Zachód. Potraktował on byłą NRD jak swoją nową kolonię, a mieszkających tam ludzi, jako tani zasób. Skutkiem tego są wciąż utrzymujące się ogromne dysproporcje między zachodnimi i wschodnimi Niemcami. Inni jednak, jak historyk Ilko-Sascha Kowalczuk, autor książki Szok wolności, zwracają uwagę, że wschodni Niemcy sami stworzyli mit ofiary transformacji, by uciec od odpowiedzialności za komunizm w NRD i za swoją własną przyszłość dzisiaj. Kowalczuk zwraca też uwagę, że AfD i BSW reprezentują głęboko zakorzenione w dawnej tożsamości NRD poglądy, takie jak silny antyamerykanizm czy otwartość na autorytarne rozwiązania w polityce”.
„I to prowadzi nas do najważniejszej kwestii. Siła AfD i BSW we wschodnich Niemczech może doprowadzić do strukturalnej zmiany w niemieckiej polityce, pierwszej na taką skalę od 1985 roku. Przerwanie kordonu sanitarnego w Saksonii czy Turyngii oznaczać będzie, że poglądy reprezentowane przez obie partie protestu będą coraz silniej rzutować na politykę całego niemieckiego państwa. A to będzie miało wpływ także na nasze relacje z Niemcami. Więcej antyamerykanizmu, jeszcze silniejsze głosy za powrotem do dawnej współpracy z Rosją, większa niechęć i podejrzliwość wobec Polski, wzrost nastrojów rewindykacyjnych w polityce zagranicznej – to tylko niektóre z możliwych opcji, które mogą już wkrótce silniej zaznaczyć się w niemieckiej polityce. Czy jesteśmy na to przygotowani? I czy w ogóle mamy świadomość takiego problemu”.
„Polaryzacja i podział niemieckiej sceny politycznej jest dla polskiej polityki z jednej strony pewną szansą, jeżeli oczywiście potrafi się wykorzystywać wewnętrzne różnice sąsiada na własną korzyść – tak jak to od dawna czyni niemiecka polityka wobec Polski. Jednak zmiana niemieckiej polityki stawia nas też przed zupełnie nowymi zagrożeniami, które musimy rozpoznawać i którym musimy umieć przeciwdziałać” – pisze prof. Marek A. CICHOCKI w tekście „To będą inne Niemcy” – pełen artykuł [LINK]
PAP/Jacek Lepiarz/WszystkocoNajważniejsze/eg