Ambasador Krzysztof Szczerski o zamachach z 11 września 2001 r.
Stały przedstawiciel RP przy ONZ Krzysztof Szczerski ocenił, że dla Polski 11 września jest ostrzeżeniem i przestrogą, żeby walczyć z nienawiścią. Ambasador złożył wieniec przed Drzewem Życia w przeddzień 22. rocznicy ataków terrorystycznych na World Trade Center.
11 września 2001 r.
.W zamachu 11 września zginęło blisko trzy tysiące osób. Jedynym drzewem, które w najbliższej okolicy przetrwało, jest Survivor Tree (Drzewo życia”). W sobotę, w przeddzień rocznicy wieniec przed Drzewem Życia złożył także konsul generalny RP w Nowym Jorku Adrian Kubicki.
Ambasador Szczerski zwrócił uwagę, że akt terroru w WTC jest cały czas dla Polski ostrzeżeniem i przestrogą, żeby walczyć z nienawiścią tam, gdzie ona się rodzi i nie pozwolić działać tym, którzy chcą celowo atakować czy pozbawić życia innych. Jak przypomniał także Polacy wykazali solidarność z Nowym Jorkiem. Ginęli w Srefie Zero niosąc pomoc innym.
„Do dzisiaj mówimy NIE każdemu przejawowi nienawiści, odmowie prawa do życia i istnienia innym ludziom. To był cel terrorystów 11 września i takie jest tak naprawdę dzisiaj przesłanie agresora rosyjskiego na Ukrainę. Odmawia prawa do życia w spokoju, pokoju i rozwoju komuś innemu, bo hoduje w sobie nienawiść” – akcentował ambasador.
Starcie dobra ze złem
.W nawiązaniu do beatyfikacji rodziny Ulmów, która zginęła ratując w czasie wojny Żydów stały przedstawiciel RP przy ONZ nazwał tę tragedię taką samą historią o nienawiści, która niesie śmierć i poświęceniu, za które płaci się własnym życiem.
„Wiąże się to wszystko w jedno wspólne przesłanie o potrzebie człowieczeństwa w każdych warunkach oraz o tych, którzy przeciw człowieczeństwu występują i chcą je zakwestionować. Niezależnie od tego, czy to jest agresywne państwo, organizacja terrorystyczna, czy okupanci jest to tym samym starciem. Starciem dobra i zła” – wyjaśnił Szczerski.
World Trade Center – opowieść o nienawiści
.Ambasador Krzysztof Szczerski zaznaczył, że ataki „11 września” miały i wciąż mają wpływ także na politykę międzynarodową. To co się wydarzyło w World Trade Center powtarza się bowiem w różnych częściach świata.
„Jest to opowieść uniwersalna, o nienawiści, która niesie śmierć, dobroci, poświęceniu podczas ratowania innych, za co często płaci się własnym życiem, a także o pamięci i przypomnieniu, że dzisiaj na świecie wciąż jest wiele grożenia innym śmiercią” – dodał dyplomata.
Zauważył, że także obecnie próbuje się „11 września” łączyć z polityką bieżącą.
„Na przykład pan Miedwiediew (były prezydent Rosji) straszy Amerykę kolejnym „11 września” dlatego, ponieważ broni ona kraj napadnięty przez Rosję. Pokazuje to, że to co się wydarzyło 22 lata temu nie może być i nie jest zapomniane. Widać, jak jest to dzisiaj wciąż żywe w Ameryce. Już teraz stoi kolejka po bilety do muzeum, a jutro będą tutaj tłumy” – konkludował stały przedstawiciel RP przy ONZ.
Trzy pokolenia dżihadystów
.„Dnia 11 września 2001 r. doszło do zamachu terrorystycznego, który zmienił świat – choć inaczej, niż zakładali organizatorzy ataku na Nowy Jork i siedzibę Pentagonu w Waszyngtonie. Od tamtego zamachu zaczęła się era globalnego dżihadu. Samo zjawisko jest starsze, ale dopiero po tym, jak samoloty uderzyły w World Trade Center, co wstrząsnęło całym światem, zaczęło być o nim głośno. W konsekwencji otrzymaliśmy przede wszystkim dwie wojny: w Afganistanie i w Iraku. Obie zakończyły się porażkami, bo nie udało się osiągnąć postawionych celów” – pisze prof. Olivier ROY, francuski politolog pracujący w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji.
Jak podkreśla, „na terroryzm spod znaku Al-Kaidy patrzymy dziś przez pryzmat tych wojen. To właśnie sprawia, że zamachy z 11 września przyniosły efekt inny od zamierzonego. Ale też nie można zapomnieć, że rozpoczęły one całą serię ataków”.
Zdaniem prof. Oliviera ROYA świat miał do czynienia z trzema pokoleniami dżihadystów. „Pierwsze to ci, którzy przeprowadzali zamachy w latach 80. i 90. Pochodzili w zdecydowanej większości z Bliskiego Wschodu – i też większość ataków miała miejsce w Afryce i Azji. Niektórzy z nich przedostawali się na Zachód, żeby tam przeprowadzić zamach. Druga generacja dżihadystów funkcjonowała w latach 1995–2015. Chodzi o terrorystów, którzy w dużej mierze dorastali już na Zachodzie. Symbolicznym początkiem ich działania był zamach przeprowadzony przez Khaleda Kelkala w TGV w 1995 r. Zamachowiec urodził się w Maroko, ale jeszcze jako dziecko zamieszkał we Francji. Tam się wychował i tam też próbował zdetonować bombę w pociągu. (…) Wreszcie od 2016 r. wyraźnie zaczyna dominować trzecie pokolenie dżihadystów. Niektórzy z nich przybyli do Europy w czasie kryzysu migracyjnego w 2015 r., ale większość przyłączała się do dżihadu przeciwko Zachodowi na własną rękę. Ich pochodzenie etniczne było bardzo zróżnicowane. Część z nich to Arabowie, ale także Czeczeni, Pakistańczycy, mieszkańcy Bałkanów. Istnieje między nimi duża różnica wieku; niektórzy są bardzo młodzi, niektórzy są po czterdziestce. Praktycznie nie posiadają wykształcenia religijnego. Właściwie ich jedyną cechę wspólną stanowi fakt, że działają samotnie, zwykle z prowizoryczną bronią. To sprawia, że bardzo trudno jest ich wyśledzić przed dokonaniem przez nich zamachu”.
„Po 11 września świat długo żył w rytmie wyznaczanym przez kolejne zamachy, jednak obecnie islamski terror zanika. Przede wszystkim z przyczyn naturalnych, choć Zachód przyczynił się do jego osłabienia. Ważną rolę w podkopaniu narracji o zwycięskim, globalnym dżihadzie stała się porażka Państwa Islamskiego, do której w dużej mierze doprowadził Zachód. Jednak przyczyn osłabnięcia globalnego dżihadu trzeba szukać przede wszystkim w świecie muzułmańskim – precyzyjniej rzecz ujmując, w specyficznej formie organizacyjnej islamskich organizacji terrorystycznych” – twierdzi prof. Olivier ROY.
PAP/ Andrzej Dobrowolski/ Wszystko co Najważniejsze/ LW