"Bóg i wojownicy lunaparków" Bartłomieja Żmudy - premiera w kinach
O relacjach ojca z synem – Andrzeja Rodana z Pawłem Rodanem-Jóźwiakiem – ale i konfrontacji dwóch różnych postaw życiowych opowiada Bartłomiej Żmuda w dokumencie „Bóg i wojownicy lunaparków”. Film został doceniony nagrodą specjalną Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
„Bóg i wojownicy lunaparków” – film dokumentalny
.A gdyby tak spędzić ze swoim ojcem parę dni w samochodzie, chcąc go przekonać do swojego światopoglądu? Chciałoby się stwierdzić „nie pomyślał nikt, nigdy”, ale nie byłaby to prawda. Paweł Rodan-Jóźwiak, syn kontrowersyjnego pisarza i muzyka Andrzeja Rodana, postanowił spróbować dokonać niemożliwego – nawrócić pierwszego ateistę PRL. Czy międzypokoleniowe zrozumienie jest jednak możliwe? Co ważne, „Bóg i wojownicy lunaparków” to nie religijna agitacja, lecz przezabawna dokumentalna komedia drogi o konfrontacji przeciwstawnych postaw życiowych – prawdziwe duchowe Las Vegas Parano” – czytamy w opisie filmu.
„Bóg i wojownicy lunaparków” to pełnometrażowy debiut Bartłomieja Żmudy, prezentowany m.in. na festiwalach w koreańskim Jeonju, greckich Salonikach i w niemieckim Neisse. W 2022 roku film zapewnił mu nagrodę specjalną w konkursie ogólnopolskim Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Uhonorowano go również nagrodą dziennikarzy podczas ubiegłorocznego Koszalińskiego Festiwalu Debiutów „Młodzi i Film” w Koszalinie. „Za odważną wiwisekcję relacji rodzinnych, wpisanych w konwencję polskiej duchowości. Za humorystyczne postscriptum do poszukiwań własnej drogi w świecie ograniczeń narzuconych przez bliskich sobie ludzi, a jednak stojących po dwóch stronach barykady” – podkreślono w uzasadnieniu.
Bartłomiej Żmuda – twórca wyjątkowy
.Żmuda jest również twórcą filmów krótkometrażowych. Najszerszym echem odbił się „Barbakan”. Historia mężczyzny wracającego do kraju z zarobkowego pobytu w Niemczech przyniosła mu m.in. nagrodę publiczności Międzynarodowego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych Curta Cinema w Rio de Janeiro, nagrodę dla najlepszego filmu na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Teheranie i nagrodę główną podczas Short Film Festivalu w Toruniu.
Obecnie reżyser pracuje nad fabułą „Więcej”. Zgodnie z pojawiającymi się w mediach wzmiankami będzie to opowieść o lekko upośledzonej kobiecie, która samotnie wychowuje czworo dzieci. Gdy przestaje dawać sobie radę z rodzicielskimi obowiązkami i sąd odbiera jej dwoje najmłodszych dzieci, kobieta podejmuje walkę o ich odzyskanie. W roli głównej zobaczymy Kingę Preis.
W piątek 27 października 2023 roku „Bóg i wojownicy lunaparków” wchodzą do kin. Scenariusz napisał Bartłomiej Żmuda. Za zdjęcia odpowiada Michał Opala, a za muzykę Mikołaj Majkusiak.
Kultura Najważniejsza
.„Kultura Najważniejsza” to newsletter, w którym podpowiadamy, co warto obejrzeć, co przeczytać, czego posłuchać, ale i czego – posmakować. Odrywając się od codzienności, chcemy przypomnieć o fascynującym świecie kultury i sztuki, na który warto znaleźć czas.
Co innego niż kultura i sztuka może wyrwać nas z codzienności? Co innego pozwoli choć na chwilę uwolnić się od nieustającego biegu i skupić na czymś, co skierowane jest tylko do nas? Chcemy razem, wspólnie z Państwem, wybierać, to co najważniejsze w kulturze. W każdy czwartek, punktualnie o godzinie 21.00 znajdą Państwo w swojej skrzynce e-mailowej zbiór propozycji kulturalnych, które warto uwzględnić podczas planowania weekendu.
Piszemy o najgłośniejszych premierach, przypominamy o klasyce, do której warto wrócić.
Niekiedy proponujemy takie pozycje, które z pewnością Państwo widzieli, ale które naszym zadaniem warto przeanalizować i poznać ponownie.
Zachęcamy do zapisania się do specjalnego, darmowego newslettera „Kultura Najważniejsza”, który pozwoli Państwu zaplanować kulturalny weekend [LINK DO ZAPISÓW].
Cyfrowa perfidia
.Film chętnie i często symuluje przyszłe wspólne losy sztucznej inteligencji i człowieka. Ale też ostrzega: to wszystko zdarzy się niebawem. Jutro. Za chwilę. Już – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Wiesław KOT.
Sztuczna inteligencja stała się tematem dnia, choć nie powinna. Domaga się stałej uwagi, bo jej niepokojąca obecność jest starsza, niż przywykliśmy pamiętać. Przypomnijmy to, do czego nawiązują najpoważniejsze dzieła filmowe – umieśćmy ową „artificial intelligence” na osi czasu.
Ostatecznie pozycyjny system kodowania i obliczeń dziesiętnych – dziś przyswajany bez trudu przez ucznia szkoły podstawowej – przeszczepiono na grunt europejski z Indii około roku 820. Dokonał tego uczony arabski Muhammad Ibn Musa Al-Chorezmi. Od zlatynizowanej wersji jego nazwiska – Algorismus – pochodzi określenie „algorytm”, a w konsekwencji algorytmika: podstawowa dziedzina informatyki teoretycznej. Z kolei krótko po wynalezieniu przez Johna Napiera w roku 1614 logarytmów zaledwie dwudziestoletni myśliciel francuski Błażej Pascal konstruuje „sumator” – jedną z pierwszych maszyn liczących. A w zaledwie dwieście lat później notujemy powstanie pierwszego prototypu komputera (z drewna!)! Maszyna doskonalona przez angielskiego wynalazcę Charlesa Babbage’a przez trzy dekady (do 1849 r.) zawierała już „młyn”, czyli procesor, i „skład”, czyli pamięć. Dalej potrzeba było „tylko” stu lat i wynalazku próżniowej lampy elektronowej, by na przełomie lat 20. i 30. XX wieku zbudować komputer Mark I, elektroniczną maszynę liczącą I generacji. Urządzenia autorstwa Howarda Aikena z Uniwersytetu Harvarda o rozmiarach 17×2×1 m (w tym 3 tys. przełączników i 750 lamp elektronowych) wykonywało trzy dodawania na sekundę, jedno mnożenie na 6 sekund, a dzielenie zajmowało tych sekund 12. A potem szybko nastąpił ciąg dalszy – tranzystory, układy scalone! – który biegnie do naszych dni i szybko je przekracza.
Właśnie taki, skrajnie szeroki horyzont czasowy dla rozważań o sztucznej inteligencji zaproponował reżyser Stanley Kubrick w filmie 2001: Odyseja kosmiczna (1968). Śmiertelne zmaganie człowieka z inteligentną maszyną wywodzi artysta od momentu, w którym hominid, zagiąwszy kciuk, chwyta kość, którą walczy jak maczugą. Ten symboliczny gest prowadzi – drogą paraboli – na międzygwiezdny statek „Discovery”, który w XXI wieku zmierza ze zwiadowczą misją w kierunku Jowisza. Lot obsługuje superkomputer HAL 9000 – arcydzieło w swej klasie – który po wielostronnej analizie danych dochodzi do wniosku, iż dla dobra misji należy się pozbyć jej elementu najbardziej niepewnego i zawodnego – człowieka.
.Tam groźną maszynę udaje się w ostatniej chwili spacyfikować przez proste wyłączenie obwodów, ale już w filmie Łowca androidów (1982) w reż. Ridleya Scotta analogiczna sytuacja mocno się komplikuje. Oto na ulicach Los Angeles roku 2019 kamuflują się replikanci, człowiekopodobne roboty najwyższej generacji, które opanowały sztukę samodoskonalenia i lada chwila mogą zagrozić człowiekowi. Zadaniem prywatnego detektywa (Harrison Ford) jest zdemaskować takiego androida i poddać go „dymisji”, czyli wyłączyć. A to nie jest proste nie tylko ze względów operacyjnych, ale i „ludzkich”, ponieważ androidy, którym zaimplementowano wspomnienia, a także odpowiednik ludzkich uczuć, potrafią wykazywać się nieoczekiwaną wrażliwością i empatią. Granica między maszyną i osobą ludzką uległa w ich przypadku zatarciu, więc „zdymisjonowanie” takiego replikanta przypomina brutalną egzekucję na osobie ludzkiej. Trudno się z tego otrząsnąć, trudno z tym żyć.
PAP/ Daria Porycka/ Wszystko co Najważniejsze/ LW