Festiwal Krzysztofa Pendereckiego

Festiwal Krzysztofa Pendereckiego ma na celu upowszechnienie dziedzictwa tego kompozytora zarówno w Polsce, jak i na świecie - powiedział Andrzej Giza, dyrektor z organizującego festiwal Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena.

Festiwal Krzysztofa Pendereckiego ma na celu upowszechnienie dziedzictwa tego kompozytora zarówno w Polsce, jak i na świecie – powiedział Andrzej Giza, dyrektor z organizującego festiwal Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena.

Krzysztof Penderecki i upowszechnienie dziedzictwa kompozytora

.Festiwal Krzysztofa Pendereckiego jest organizowany co pięć lat, od 2008 roku. „Dla nas, jako Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena, którego prezesem jest pani Elżbieta Penderecka, ten festiwal ma ogromne znaczenie. Miał on inny charakter przed rokiem 2020, kiedy żył maestro Penderecki. Natomiast po jego śmierci chcemy upowszechnić dziedzictwo tego kompozytora nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Dlatego zapraszamy na to wydarzenie wybitnych artystów, w repertuarach których znajduje się muzyka Pendereckiego” – powiedział w rozmowie z PAP Andrzej Giza, dyrektor z organizującego festiwal Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena. „Jak powiedziała kiedyś wybitna znawczyni muzyki Pendereckiego prof. Regina Chłopicka, muzyka ta jest poruszająca, budzi niepokój, fascynuje i budzi kontrowersje” – dodał.

Tegoroczny festiwal upamiętni 90. rocznicę urodzin Krzysztofa Pendereckiego. „Wspomnieniami powracamy do koncertu, który odbył się w 2013 roku z okazji 80. urodzin kompozytora. W jego trakcie wystąpiła jedna z najwybitniejszych współczesnych skrzypaczek – Anne-Sophie Mutter. Artystka po dziesięciu latach wraca na Festiwal Krzysztofa Pendereckiego i 23 listopada – dokładnie w dniu urodzin kompozytora – zaprezentuje się Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej w II Koncercie skrzypcowym „Metamorfozy”. Jest to utwór, który został skomponowany specjalnie dla niej” – przypomniał Andrzej Giza. Poza Koncertem Krzysztofa Pendereckiego zabrzmi także Passacaglia i Rondo tego kompozytora oraz Muzyka żałobna Witolda Lutosławskiego.

Podczas festiwalu upamiętnione zostaną również dwie inne rocznice związane z polskimi kompozytorami. Podczas koncertu urodzinowego zabrzmi także „Muzyka żałobna” Witolda Lutosławskiego – w tym roku przypada 110. rocznica urodzin. Zaś dzień później, 24 listopada, zabrzmi III Symfonia pieśni żałosnych op. 36 na sopran i orkiestrę Henryka Mikołaja Góreckiego, który w tym roku obchodziłby 90 urodziny.

Koncerty kameralne

.”Muzyka kameralna dla Krzysztofa Pendereckiego była niezwykle ważna. Dlatego też podczas festiwalu zabrzmi kilka jego utworów kameralnych w wykonaniu m.in. tych artystów, którzy z nim niegdyś występowali – Michela Lethieca, Arto Norasa i Leticii Moreno” – powiedział dyrektor Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena. Koncert odbędzie 22 listopada w Sali Kameralnej Filharmonii Narodowej.

Giza zaznaczył także, że „w tych dniach, w których będziemy upamiętniać Krzysztofa Pendereckiego, w Warszawie odbywa się jeszcze jeden wielki międzynarodowy festiwal muzyczny, czyli V Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie”. W jego trakcie również zabrzmi muzyka Pendereckiego. 21 listopada w Filharmonii Narodowej będzie można usłyszeć m.in. „Koncert na flet i orkiestrę”, a 25 listopada w Kościele Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim zabrzmi m.in. „Jutrznia” na sopran, alt, tenor, baryton, chór chłopięcy, chór mieszany i orkiestrę symfoniczną. „Będzie to niesamowite wydarzenie dla melomanów oraz znawców muzyki Krzysztofa Pendereckiego, ponieważ „Jutrznia” jest utworem bardzo rzadko wykonywanym” – podkreślił Andrzej Giza.

Finał Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego odbędzie się 26 listopada w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. „Tym koncertem oddamy hołd jednemu z największych polskich kompozytorów. Cieszymy się, że finał Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego odbędzie się właśnie w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, ponieważ kompozytor był z naszym teatrem związany. Wiele z jego kompozycji znajdowało bowiem kształt w zaciszu pomieszczeń naszego teatru, cieszyliśmy się również jego przyjaźnią. Pamięć o nim oraz zobowiązanie wobec jego twórczości jest jedną z oczywistych wskazówek w naszej pracy” – powiedział Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej.

Podczas koncertu zabrzmi „Credo”. Utwór powstał w 1998 roku na zamówienie dyrygenta Helmutha Rillinga dla prowadzonego przez niego Festiwalu Bachowskiego w stanie Oregon i Akademii Bachowskiej w Stuttgarcie. W zamierzeniu miała to być cała msza, kompozytor zdecydował się jednak na umuzycznienie jedynie centralnej, najdłuższej jej części i rozbudował do rozmiarów samodzielnego utworu.

„Credo” jest jednym z najznakomitszych utworów Krzysztof Pendereckiego. To dzieło wybitne, mieszczące się w konwencji neoromantycznej, jest jednym z najświetniejszych przykładów wielkości kompozytorskiej Pendereckiego. Osobiście uważam, że obok +Siedmiu bram Jerozolimy+ jest to wręcz najważniejsze dzieło kompozytora stworzone w latach dziewięćdziesiątych” – podkreślił Waldemar Dąbrowski.

Dyrektor TW – ON zwrócił uwagę na rozbudowaną formę utworu. „Do jego wykonania potrzeba pięciu głosów solowych, chóru mieszanego i chóru chłopięcego, orkiestry oraz dodatkowego zespołu instrumentów dętych, który gra poza kanałem orkiestrowym. Partie chóralne są bardzo poważne, przy głosach solowych widać liryzm, faktura orkiestrowa jest gęsta, choć równocześnie w utworze jest przestrzeń dla instrumentów solowych. Część utworu stanowi także tradycyjny śpiew chóralny oraz awangardowe skandowanie. To naprawdę jest wielkie i poważne dzieło” – wyjaśnił.

Człowiek wielkiego talentu

.Dąbrowski wskazał także, że utwór należy postrzegać w kategoriach muzyki religijnej. „Został pisany w duchu ekumenizmu, czerpiąc zarówno z tradycji katolickiej, protestanckiej, jaki i prawosławnej” – podkreślił. Ważną częścią utworu stanowią teksty zaczerpnięte z tradycji Triduum Paschalnego oraz Niedzieli Zmartwychwstania. Kompozytor włączył również wielkopostną pieśń „Ludu, mój ludu” oraz błagalne wezwanie „Któryś za nas cierpiał rany” zaczerpnięte z nabożeństwa Drogi Krzyżowej.

„To bardzo osobista wypowiedź Krzysztofa Pendereckiego, który stworzył dzieło absolutnie niezwykłe. Był człowiekiem wielkiego talentu i wybitnym myślicielem, ale był także żarliwym katolikiem. Nie jest możliwe, żeby ktoś takie dzieło mógł skomponować, nie będąc człowiekiem najgłębiej wierzącym” – podkreślił Waldemar Dąbrowski. „Penderecki był wielkim kompozytorem, który ma swoje miejsce w prostej linii od Chopina przez Szymanowskiego, Lutosławskiego, Góreckiego. Stanowi o świetności muzyki polskiej na polskiej bardzo wielu dekad” – podsumował.

Szczegółowy program oraz lista artystów znajduje się na stronie Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena.

Krzysztof Penderecki (1933-2020) był kompozytorem, dyrygentem, pedagogiem muzycznym, a także doktorem honoris causa 39 uniwersytetów, honorowym członkiem najważniejszych światowych akademii artystycznych i naukowych. Został odznaczony m.in. Orderem Orła Białego.

Światowy rozgłos przyniosły mu utwory awangardowe z lat 60., takie jak „Tren Ofiarom Hiroszimy” czy „Pasja według św. Łukasza”. W latach 70. stanął za pulpitem dyrygenckim, prowadząc od tego czasu czołowe orkiestry symfoniczne w Europie, Stanach Zjednoczonych i Azji.

Z jego inicjatywy powstało Europejskiego Centrum Muzyki w Lusławicach dedykowane młodym artystom. Był również wielkim miłośnikiem drzew – architektem liczącego ponad 2 tys. gatunków drzew ogrodu i parku w Lusławicach.

Penderecki – sacrum i awangarda

.Tworząc dzieła sakralne i prezentując je w komunistycznej Polsce, Krzysztof Penderecki włączał się czynnie w działalność społeczną i polityczną, która doprowadziła do obalenia komunizmu – pisze Aleksander LASKOWSKI na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.

Na samym początku swojej wspaniałej kariery, na przełomie lat 50. i 60., Krzysztof Penderecki zyskał światowy rozgłos w oszałamiającym tempie, w znacznej mierze za sprawą utworu Tren. Ofiarom Hiroszimy. Wkrótce – po prawykonaniu Pasji według św. Łukasza w Münster w 1966 roku – okrzyknięto go w Niemczech „zdrajcą awangardy”. Dlaczego tak się stało? Silnie naznaczony ideałami powojennej lewicy świat muzyki awangardowej odebrał wejście Krzysztofa Pendereckiego w sferę sacrum jako swego rodzaju świeckie świętokradztwo, choć można zastanawiać się, czy racji nie ma wybitny niemiecki muzykolog Hermann Danuser, który sądzi, że być może Penderecki nigdy nie był takim radykałem, za jakiego chciały go uważać kręgi niemieckiej muzyki współczesnej. Być może był raczej kompozytorem, który wykorzystywał awangardowy język, lecz w głębi – w istocie – swego muzycznego myślenia był kontynuatorem tradycji, a nie jej burzycielem, co jak na dłoni widać w jego późniejszych dziełach. Był niewątpliwie Krzysztof Penderecki kompozytorem, który tworząc dzieła sakralne i prezentując je w komunistycznej Polsce, włączał się czynnie w działalność społeczną i polityczną, która doprowadziła do obalenia komunizmu.

Na ten aspekt jego twórczości zwraca uwagę niemiecki kompozytor, dyrygent i muzykolog (urodzony w Bad Salzbrunn, dzisiejszym Szczawnie-Zdroju, w 1925 roku) Clytus Gottwald, który specjalizuje się w sakralnej muzyce chóralnej. Przez lata był bliskim współpracownikiem wielu kompozytorów współczesnych, w tym Pierre’a Bouleza, którego sceptyczny stosunek do twórczości Krzysztofa Pendereckiego jest znany w środowisku muzycznym, zwłaszcza Francji. Gottwald kwestii związków religii i muzycznej awangardy poświęcił obszerne studium zatytułowane Neue Musik als Spekulative Theologie. Religion und Avantgarde im 20. Jahrhundert. W mojej ocenie dzieło to należy do kluczowych dla zrozumienia fenomenu Krzysztofa Pendereckiego, którego twórczość sakralna omawiana jest przez Gottwalda w kontekście głębokiego namysłu filozoficznego nad istotą sacrum i jej przekładalnością na mowę muzyki, konkretnie zaś muzyki współczesnej, uwikłanej w dziedziny historii, etyki oraz estetyki swojego czasu. Gottwald namysł swój wiedzie wzdłuż osi czasu, omawiając dzieła takich twórców, jak Anton Webern, Arnold Schoenberg czy Igor Strawiński, dalej zaś Olivier Messiaen, Bernd Alois Zimmermann, Karlheinz Stockhausen i Krzysztof Penderecki właśnie.

Krzysztof Penderecki i Picasso w barwach flamenco

.Miałem okazję przekonać się osobiście, że wybitny polski kompozytor jak mało kto potrafił docenić sztukę. Nie tylko muzyczną – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” prof. Jerzy MIZIOŁEK.

W życiu wielkich ludzi nierzadko zdarzają się zachowania niekonwencjonalne, a gdy ludzie ci dochodzą do szczytu sławy i powszechnego uznania, zamiast wynosić się nad innych, stają się niezwykle uprzejmi, przyjacielscy i bardziej ciekawi świata niż na początku ich lotu ku wielkości. Taki sens miały słowa wypowiedziane kiedyś przez jednego z moich przyjaciół w Londynie, gdy na gali poświęconej sir Ernstowi Gombrichowi w słynnej National Gallery tenże szacowny jubilat, papież ówczesnej humanistyki, podszedł do nas i pozdrowił nas serdecznie, odnosząc się krótko do prezentowanych mu niedawno naszych badań nad włoskim Renesansem.

Słowa mojego kolegi o cechach wielkich ludzi w pełni można odnieść do śp. Krzysztofa Pendereckiego. Świadczy o tym wydarzenie, które miało miejsce w dniu 1 marca 2019 r. w murach Muzeum Narodowego w Warszawie, którego byłem wówczas dyrektorem. Dochodziła 12.45, gdy niespodziewanie usłyszałem z sekretariatu pytanie, czy chciałbym się spotkać z Maestrem Pendereckim. Przybył niespodziewanie ze swoją asystentką, by zobaczyć wystawę „Pablo Picasso. Skarby Muzeum Narodowego”. Pokaz miał trwać od 12 do 24 lutego, ale natłok zwiedzających wymógł przedłużenie; na szczęście – bo dowiedział się o nim Maestro i zapragnął spotkania ze sztuką malarza, którego poznał osobiście.

Niewielką ekspozycję, złożoną z 40 dzieł Picassa, które artysta ofiarował Muzeum Narodowemu po wizycie w jego murach pod koniec sierpnia 1948 roku, przygotowaliśmy w ciągu kilku dni. Pomysł był mój, ale dzięki wsparciu Michała Grockiego oraz kurator Anny Manickiej i jej zespołu wystawa stała się prawdziwym wydarzeniem. Wybraliśmy 10 z posiadanych 20 sporych rozmiarów naczyń ceramicznych ulepionych, pomalowanych i wypalonych osobiście przez Picassa. Do tego kilkanaście linorytów, kilka rysunków i kilkanaście grafik. Motywy korridy, ptaki (pośród nich gołąbek pokoju), ryby, wizerunki kobiet i wreszcie wspaniały kolorowy pastisz Śniadania na trawie Maneta – iście urzekające barwami i aurą kompozycji Popiersie dziewczyny w kapeluszu i arcykolorowy wizerunek chłopca. Na ekspozycję prowadził wymalowany na zielono korytarz z wizerunkiem hiszpańskiego geniusza, który został wykonany – na podstawie zdjęcia powstałego w czasie wspomnianej wizyty – przez młodego malarza Irka Rolewskiego. To właśnie na tle tego wizerunku zostaliśmy sfotografowani.

.Jak opowiadać o Picassie jednemu z najwybitniejszych kompozytorów przełomu XX i XXI w., autorowi ośmiu symfonii, pracującemu właśnie nad kolejną? Okazało się to niezwykle łatwe, bo od Maestra emanował szlachetny urok wnikliwego podziwiania. Zadawał krótkie pytania o pochodzenie dzieł i koncepcję wystawy, błyskotliwie komentował wybrane dzieła i wreszcie wyraził kilka myśli o muzyce kolorów, jakby nawiązując do Gustawa Mahlera i jego słów o „kolorycie orkiestralnym” i „palecie dźwięków”.

PAP/ Anna Kruszyńska/ Wszystko co Najważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 listopada 2023