Kolejni prezydenci za zestrzeliwaniem rosyjskich samolotów w przestrzeni NATO

Po tym jak Trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 wleciały 19 września 2025 r. w przestrzeń powietrzną Estonii w pobliżu wyspy Vaindloo na Zatoce Fińskiej i pozostawały tam przez około 12 minut – kolejni prezydenci podsuwają pomysł, aby w takich przypadkach reagować przez zestrzelenie maszyn. Stanowisko takie mają już władze Czech, Litwy, Estonii i Finlandii.
Zestrzelenie rosyjskich samolotów rekomendują kolejne kraje
.W przypadkach naruszenia przestrzeni powietrznej krajów NATO przez rosyjskie samoloty powinniśmy reagować przez zestrzelenie takich obiektów – takie stanowisko ma prezydent Czech Petr Pavel. – To, co wydarzyło się w ostatnich dniach w Polsce, Estonii oraz to, co dzieje się już czwarty rok na Ukrainie, dotyczy nas wszystkich. Jeśli nie będziemy trzymać się razem, to prędzej czy później spotka to również nas – powiedział prezydent, który jest byłym szefem Komitetu Wojskowego NATO, a wcześniej szefem Sztabu Generalnego Czeskich Sił Zbrojnych. Ma stopień generała armii.
Jego zdaniem dzięki takiej reakcji Rosja „bardzo szybko zda sobie sprawę, że popełniła błąd i przekroczyła dopuszczalne granice”. – Niestety, jest to balansowanie na krawędzi konfliktu, ale ustępowanie złu po prostu nie jest możliwe – dodał.
Podobne stanowisko ma również pani minister obrony Litwy Dovile Sakaliene, która na swoim koncie na platformie X zaapelowała do państw Sojuszu o „poważniejsze podejście” do prowokacji Rosji w przestrzeni powietrznej. „Granica NATO na północnym wschodzie jest wystawiana na próbę nie bez powodu. Musimy działać poważnie. PS. Turcja dała przykład 10 lat temu. Daje do myślenia” – zauważyła Sakaliene, nawiązując do zestrzelenia rosyjskiego Su-24 przez Turcję w 2015 roku. Myśliwiec, jak stwierdziła wówczas Turcja, był 10-krotnie wzywany do zmiany kursu w ciągu pięciu minut przed wejściem w jej przestrzeń. Został zestrzelony, kiedy naruszył granicę na głębokość 2,19 km na ok. 17 sekund.
Premier Szwecji Ulf Kristersson ocenił incydent jako „bardzo alarmujący”. – Gotowość nasza oraz (całego) NATO jest stale wystawiana na próbę – podkreślił.
Francuski resort spraw zagranicznych oświadczył, że Paryż „potępia z całą mocą tę niebezpieczną i nieodpowiedzialną ingerencję w przestrzeń powietrzną państwa członkowskiego Unii Europejskiej i sojusznika (w ramach) NATO”. Podkreślono, że działania Kremla naruszają prawo międzynarodowe.
Szefowa rządu Łotwy Evika Silina oceniła, że prowokacyjne ruchy rosyjskich samolotów w przestrzeni powietrznej w regionie Bałtyku to „desperacki krok”.– Potwierdzają one, że sankcje UE osiągnęły swój cel – napisała na platformie X.
Rosja swoimi ostatnimi działaniami w przestrzeni powietrznej krajów NATO chce odwrócić uwagę Zachodu od Ukrainy – oświadczył natomiast minister obrony Finlandii Antti Hakkanen. Również jego zdaniem Rosja swoimi ostatnimi działaniami, naruszającymi przestrzeń powietrzną krajów NATO, chce odwrócić ich uwagę od Ukrainy, aby bardziej skupiły się na własnej obronie, a nie na ciągłym wspieraniu Ukrainy.
– Nie wiem, czy te incydenty są częścią jakiegoś scenariusza, ale wpisują się w podręcznikowe działania Rosji, które obejmują także lekkomyślne akcje – oświadczyła szefowa fińskiej dyplomacji Elina Valtonen podczas sobotniej debaty w ramach Helsińskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Jej zdaniem Rosja nie przestanie wystawiać Europy na próbę i stwarzać problemy.
W Estonii, na terenie której doszło do najnowszego naruszenia zasad przez rosyjskie samoloty, odbyła się burzliwa dyskusja z udziałem całej sceny politycznej. – Zamknięcie granicy wschodniej jest właściwą odpowiedzią na coraz bardziej prowokacyjne działania Rosji – powiedział Urmas Reinsalu, który kierował estońską dyplomacją w latach 2019-2023. Według lidera konserwatywnej partii Ojczyzna (Isamaa) sytuacja bezpieczeństwa na granicy wschodniej wyraźnie się zaostrza. – Ewentualne zamknięcie granic powinno być skoordynowane z Łotwą, Litwą i Polską – przyznał w rozmowie z radiem ERR.
Z kolei szef parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Marko Mihkelson przypomniał przypadek sprzed 10 lat, kiedy to Turcja w listopadzie 2015 r. zestrzeliła rosyjski Su-24, który wleciał w jej przestrzeni na kilkanaście sekund.
„17 s vs 12 min. Następnym razem to zrobimy. Jeśli wiecie, co mam na myśli” – napisał polityk na platformie X.
Według szefa estońskiego resortu obrony Hanno Pevkura „NATO było w gotowości, gdyby zostało zmuszone, do użycia siły”.
Premier kraju Kristen Michal, przyznał że o otwarciu ognia decydują różne kryteria. „Zostali (piloci Migów) wyprowadzeni, ale nie odeszli tak szybko, jak mogli to zrobić. Dlatego przywołany artykuł 4 Traktatu Północnoatlantyckiego i konsultacje z sojusznikami dadzą odpowiedź, co zrobimy następnym razem” – stwierdził szef estońskiego rządu.
W tym roku Rosja naruszyła przestrzeń powietrzną Estonii czterokrotnie. Wcześniejsze incydenty trwały od około minuty do kilku minut. W piątek rano trzy Migi-31 wtargnęły w przestrzeń Estonii nad wyspą Vaindloo na Zatoce Fińskiej (ok. 90 km na płn.-wsch. od Tallina). Przebywały w estońskiej przestrzeni przez około 12 minut, co pozwoliło im przelecieć przez znaczną część Zatoki po estońskiej stronie. Odleciały dopiero na wysokości wyspy Hiuma na Bałtyku, drugiej co do wielkości wyspy w kraju.
Ministerstwo obrony w Moskwie zaprzeczyło, jakoby trzy rosyjskie samoloty wojskowe naruszyły estońską przestrzeń powietrzną, wykonując planowy lot z Karelii do obwodu królewieckiego. „Lot odbył się zgodnie z międzynarodowymi zasadami korzystania z przestrzeni powietrznej, bez naruszania granic innych państw, co potwierdzają obiektywne środki kontroli” – oświadczył 20 września rosyjski resort, oświadczenie którego cytuje agencja AFP.
Od 2014 r. doszło do ponad 40 naruszeń estońskiej przestrzeni powietrznej przez Rosję. Estonia została przyjęta do NATO w 2004 r.
Europa nie jest bezpieczna, gdy zagrożone są kraje bałtyckie
.Kraje bałtyckie nie mają gdzie się wycofać. W przypadku inwazji nie mogą wymienić przestrzeni na czas. Muszą walczyć o każdy centymetr ziemi. Ale w pojedynkę są zbyt małe, by odstraszyć wroga czy się przed nim obronić. Ich jedyną nadzieją są sojusznicy – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Edward LUCAS. Cytuje w swoim tekście amerykańską sekretarz stanu Madeleine Albright, która już w 1997 r. mówiła, że „Europa nie jest bezpieczna, dopóki nie jest bezpieczny region bałtycki”.
„Teoretycznie bezpieczeństwo regionalne to bułka z masłem. Kraje nordyckie i bałtyckie oraz Polska są znacznie bogatsze od Rosji. Dysponują zaawansowaną technologicznie bronią i stabilnymi systemami politycznymi. Ich potencjał w zakresie dominacji nad przestrzenią powietrzną, morską i linią brzegową jest nieporównywalnie większy.
Rosja ma jednak przewagę na pięciu polach. Pierwszym z nich jest położenie geograficzne. Kraje bałtyckie są otwarte na ataki, a ich jedyne połączenie lądowe z sojusznikami to wąski korytarz suwalski między Polską a Litwą. Po drugie, Rosja ma przewagę inicjatywy. Może wybrać, kiedy i gdzie zaatakować, podczas gdy sojusznicy muszą bronić wszystkiego przez cały czas. Po trzecie, Rosję i jej przeciwników dzieli przepaść w podejściu do ludzkiego życia. Dla demokracji ofiary są katastrofą; dla małych państw mają wręcz znaczenie egzystencjalne. Tymczasem Rosja traktuje swoich żołnierzy jak przedmioty jednorazowego użytku. Czwartym polem jest logistyka. Rosyjska infrastruktura, pochodząca jeszcze z czasów Związku Radzieckiego, została zaprojektowana z myślą o szybkim przemieszczaniu się wojsk ze wschodu na zachód. Nasza nie ma tej cechy. Piątą, ostatnią kwestią jest podejmowanie decyzji. Putin może rozpocząć wojnę jednym telefonem. A kto w dzisiejszych czasach decyduje o obronie NATO?” – pyta Edward LUCAS.
Cały tekst tutaj: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-baltyk-przyszlosc-europy-autorstwa-olivera-moodyego/
PAP/ad