Rocznica śmierci Stalina, podobnie jak każdego innego uzurpatora i ciemiężyciela Europy Środkowej, powinna być przypomnieniem, jak łatwo jest stracić wolność i jak trudno ją potem odzyskać. Bardzo trudno jest prowadzić w Europie Środkowej samotną politykę, a podżeganie do braku współpracy czy wręcz do antagonizmów jest grzechem dyplomatycznym i politycznym – pisze Jan SECHTER
Polska, Czechy, Europa Środkowa
.Polska jest – i zawsze była – niezwykle ważnym sąsiadem dla naszego kraju, Czech. Dla mnie jest to kraj o fascynującej historii, kraj z ambicjami. Dzisiejsza Polska także jest źródłem inspiracji.
Jak to bywa między sąsiadami, są okresy rywalizacji i okresy współpracy. Jestem przekonany, że sąsiedztwo oparte na tej drugiej zawsze przynosiło korzyści naszym narodom i całej Europie Środkowej, a towarzyszył temu zwykle rozwój gospodarczy i społeczny.
Polska jest krajem, ze strony którego nigdy nie groziło Czechom śmiertelne niebezpieczeństwo. Mieliśmy w historii i mamy po dziś dzień wiele wspólnego. Współpraca między naszymi krajami jest inspirująca także dla innych państw Europy Środkowej, co wpisuje się w koncepcje pierwszego prezydenta Czechosłowacji, Tomasza G. Masaryka, który uważał współpracę demokratycznych i suwerennych państw w Europie Środkowej za fundament stabilności całego kontynentu europejskiego. Ale Europa Środkowa nigdy nie istniała w próżni. Z zasady nasza wzajemna współpraca i sojusze były przeszkodą dla naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów. Z reguły postrzegali ją jako potencjalne lub rzeczywiste zagrożenie dla swoich wpływów. W przypadku międzywojennej Czechosłowacji za zagrożenie uważali np. naszą demokrację.
Podobne doświadczenia Polski i Czech z sąsiednimi totalitaryzmami – nazizmem i komunizmem – w ubiegłym wieku mocno nas zbliżyły. Zaowocowało to tysiącami kontaktów, wzajemną inspiracją i spontaniczną pomocą w różnych formach walki i oporu wobec presji totalitaryzmu. Praska Wiosna 1968 roku z jednej strony i „Solidarność” w 1980 roku z drugiej – oto doświadczenie naszych krajów. Przezwyciężenie dziedzictwa komunizmu poprzez transformację gospodarczą i społeczną wytyczyło nam ten sam cel. Wszystko to jest podstawą naszej dzisiejszej współpracy, zarówno w jej dwustronnej formie, jak i na forum międzynarodowym. Często jesteśmy siłą napędową współpracy wyszehradzkiej, pozytywnie rozwijamy relacje euroatlantyckie i z pewnością w przyszłości możemy być bardziej ambitni we wspólnych projektach w NATO i Unii Europejskiej.
O znaczeniu naszego sojuszu przekonałem się na wszystkich moich placówkach dyplomatycznych w Europie Środkowej, gdzie pracowałem od 1993 roku (Niemcy, Austria i oczywiście przede wszystkim Polska w latach 2008–2013), a także przy realizowaniu projektów wraz z polskimi kolegami (odszkodowania dla ofiar nazizmu czy warunki przystąpienia naszych krajów do UE) oraz podczas współpracy naszych parlamentów czy ministerstw transportu i infrastruktury.
Wspólnie pracowaliśmy na rzecz czeskich i polskich interesów. Gdy tylko przestawaliśmy się rozumieć albo nie potrafiliśmy lub nie chcieliśmy zdefiniować naszych celów, sytuacja obu krajów się pogarszała. Korzystały na tym sąsiednie, agresywne imperia. To, kto w takich chwilach rządził w Moskwie, nie było decydujące.
Wspólne zmaganie się Europy Środkowej z rosyjskim imperializmem
.Postać J.W. Stalina – właśnie przypada 70. rocznica jego śmierci – tylko uwypukliła do ekstremum motywy działania rosyjskiego imperializmu i wpisaną weń patologiczną nienawiść do niepodległej państwowości narodów czeskiego i polskiego. Ta współpraca zawsze była postrzegana przez naszych imperialistycznych i antydemokratycznych sąsiadów – czy rządził tam Stalin, Breżniew, czy ktoś inny – jako zagrożenie dla nich i dla ich wpływów w Europie Środkowej. Zawsze potrafili wykorzystać podziały i naszą rywalizację do własnych celów. Przypominam sobie na przykład, że kiedy byłem w Warszawie dwa miesiące przed rocznicą niemieckiej inwazji na Polskę, opublikowano w „Gazecie Wyborczej” artykuł Władimira Putina, w którym zaliczył on Polskę do krajów, które aktywnie uczestniczyły w dyktaturze monachijskiej i w zniszczeniu Czechosłowacji. Refleksja Moskwy była zapewne taka: „Dobrze będzie (dla Rosji), jeśli Praga i Warszawa będą w konflikcie w przeddzień 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej”. Nie był to pierwszy przypadek, kiedy Rosja próbowała wykorzystać dla własnych interesów przejściowe komplikacje stosunków czesko-polskich.
Trzeba w tym miejscu podkreślić, jak ważnym momentem było wystąpienie Lecha Kaczyńskiego podczas uroczystości na Westerplatte, gdzie powiedział o zajęciu Zaolzia w 1938 roku: „My, Polacy, potrafimy dziś stanąć w prawdzie i przyznać, że to był grzech”. W obecności Putina zabrzmiało to najlepiej, jak mogło, i do dziś, my, Czesi, bardzo cenimy te słowa. Naszemu krajowi znów przypomniano o jasnej stronie naszej współpracy, którą widać było choćby w marcu 1939 roku, kiedy Polska ofiarowała pomoc zajętej przez Niemcy Czechosłowacji i umożliwiła utworzenie czechosłowackiej armii na uchodźstwie w Krakowie.
Polska solidarność
.Dzięki Polsce tysiące żołnierzy, dyplomatów i oficerów wywiadu mogło rozpocząć walkę w armiach alianckich o przywrócenie Czechosłowacji do życia. Również uważne spojrzenie na współpracę naszych rządów emigracyjnych w Londynie w czasie II wojny światowej pokazuje, że reżim sowiecki zawsze interweniował, gdy współpraca polsko-czeska zaczynała nabierać konkretnych kształtów. Pamiętajmy, że na horyzoncie tych negocjacji w Londynie zaczął się kształtować projekt powojennej wolnej konfederacji naszych państw. Było to nie do przyjęcia dla Stalina, symbolizowało bardzo wyraźnie, że współpraca środkowoeuropejska nie mieści się w jego planach. Czy jakikolwiek inny przywódca sowiecki zachowałby się jednak inaczej?
Sowiecka gra o władzę z oboma naszymi rządami na emigracji w Londynie odbywała się przecież etapami. Rząd czechosłowacki wrócił wprawdzie do wyzwolonego kraju jako zwycięzca, ale musiał się zgodzić na skład z częścią przedstawicielstwa, które zostało przygotowane w Moskwie. Rząd polski w ogóle nie wrócił z Londynu do ojczyzny. Podział naszych krajów, „nagradzający” jednych, a karzący innych, zakończył się sukcesem Stalina. Jednak jeszcze przez kolejne dwa i pół roku po zakończeniu II wojny światowej w Czechosłowacji istniała demokracja, nasz kraj był suwerenny. Mogę na przykład wspomnieć, że Czechosłowacja była członkiem założycielem Organizacji Narodów Zjednoczonych, a reżim Stalina zgodził się nawet, aby czechosłowacka dyplomacja podjęła negocjacje z Moskwą w sprawie rekompensaty za mienie pozostawione na Rusi Podkarpackiej (nasze „Kresy”), które po wojnie musieliśmy oddać ZSRR. Czechosłowaccy demokraci walczyli samotnie o suwerenność i niepodległość.
Minęło dwa i pół roku, zanim reżim sowiecki zdołał wykorzystać słabość czechosłowackiej demokracji i ustanowił w drodze zamachu stanu rządy partii komunistycznej, które trwały do 1989 roku. Praska Wiosna 1968 roku i próby reform były izolowane i tłumione w sowieckim obozie Breżniewa, podobnie jak polska „Solidarność”. Cała współpraca między Pragą a Warszawą odbywała się pod nadzorem Moskwy i bez jej aprobaty nie działo się na tej linii nic bardziej znaczącego. Śmierć Stalina nie zmieniła w tym układzie prawie nic. Breżniew nalegał na udział polskiej armii w inwazji na Czechosłowację w 1968 roku, a reżim sowiecki wraz z czechosłowackimi komunistami od 1980 roku systematycznie szerzył w naszym kraju antypolską propagandę, aby idee „Solidarności” przypadkiem nie „przeskoczyły” przez Karkonosze do ustabilizowanego świata komunizmu Gustava Husáka. Zasada „dziel i rządź” z punktu widzenia Moskwy była skuteczna, a ceną za politykę Kremla było szerzenie w Czechosłowacji wrogości wobec Polski i ośmieszanie polskiej sytuacji gospodarczej w latach 80.
Z tego punktu widzenia czechosłowacko-polska solidarność czy budowane w szarej strefie relacje między naukowcami, artystami i sportowcami wydają się jeszcze bardziej fenomenalne. To wartość, na której można było zacząć budować nasze relacje zaraz po 1989 roku, mimo że wiele zniszczył system sterowany z Moskwy. Dla naszych narodów lato i jesień 1989 roku były nie tylko definitywnym zakończeniem upadku komunizmu, ale także krokiem w kierunku swobodnej współpracy obu naszych krajów, która z tymczasowymi trudnościami trwała nawet po podziale Czechosłowacji i w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Razem z NATO, razem w Unii Europejskiej
.Jeszcze przed utworzeniem V4 nasi politycy odnieśli wspólny sukces w strategicznej akcji wyprowadzenia wojsk radzieckich z naszych krajów. Znów próbowano nas podzielić, usunąć wojska tylko z terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej, a wszystko to odbywało się na linii Moskwa-Bonn, pod wielkim politycznym szyldem zjednoczenia Niemiec, bez naszego udziału. Czechosłowacko-polska polityka zagraniczna i działania w zakresie bezpieczeństwa w ramach wspólnych negocjacji w sprawie wycofania tych wojsk to jedno z naszych osiągnięć, które obecnie jest zapomniane lub uważane za oczywiste. Wspólnym osiągnięciem było również to, że stosunkowo szybko staliśmy się częścią NATO, a następnie członkami UE w 2004 roku. Oba nasze kraje poradziły sobie z transformacją postkomunistyczną i stały się ważnymi partnerami gospodarczymi dla Zachodu, inspiracją i wzorem do naśladowania dla innych krajów wychodzących z komunizmu oraz dla Bałkanów.
W Unii Europejskiej udało nam się stworzyć projekt Partnerstwa Wschodniego, a w NATO konsekwentnie dbaliśmy o interesy wschodniej flanki NATO (Bukaresztańska Dziewiątka). Zacieśnienie współpracy w UE przynosi rezultaty, które oznaczają dalsze wzmocnienie naszych pozycji i naszych interesów. Znacząco zwiększyliśmy naszą odporność na niebezpieczne działania Rosji, zwłaszcza w zakresie dywersyfikacji dostaw energii i połączenia naszej infrastruktury transportowej z Europą Zachodnią, Północną i Południową. Nasza pomoc humanitarna i materialna dla Ukrainy jest jednym z najważniejszych punktów naszych stosunków.
Rocznica śmierci Stalina – przypomnieniem dla całej Europy
.Rocznica śmierci Stalina – podobnie jak każdego innego uzurpatora i ciemiężyciela Europy Środkowej – powinna być przypomnieniem, jak łatwo jest stracić wolność i jak trudno ją potem odzyskać. Bardzo trudno jest prowadzić w Europie Środkowej samotną politykę, a podżeganie do braku współpracy czy wręcz do antagonizmów jest grzechem dyplomatycznym i politycznym. Mam tu na myśli np. wezwania do rozwiązania Grupy Wyszehradzkiej. Zawsze zastanawiam się, czy ten, kto się za tym opowiada, ma pojęcie, kto na takim braku współpracy skorzystałby najbardziej, i czy wie, że nasza historia pełna jest takich prób. Lojalność i służalczość wobec potężnych, niezależnie od tego, jak się nazywają, Stalin czy inaczej, ostatecznie nigdy się nie opłaca. Doświadczenie uczy nas, że nigdy nie przynosiło to korzyści naszym krajom, które przez wielkie mocarstwa były traktowane jako prowincje. Należy za wszelką cenę uniknąć powtórki z tych czasów, w których stalinowcy odnosili sukcesy. Do tego potrzebujemy, jako Czesi i Polacy, przede wszystkim wzajemnego szacunku, poważania i sąsiedzkiej współpracy, wypełnionej wieloma projektami zorientowanymi na wspólny interes. Od czasu do czasu powinniśmy też spojrzeć w głąb historii, aby zobaczyć, co poszło źle i co nasi przodkowie mogli zrobić lepiej.
Jan Sechter