Krzysztof Zanussi nagrodzony na Camerimage
Krzysztof Zanussi odebrał 18 listopada 2023 roku nagrodę 31. festiwalu Energa Camerimage dla reżysera – za całokształt twórczości. Twórca „Struktury kryształu” i „Liczby doskonałej” ocenił, że „warto próbować iść pod prąd, a nie płynąć z prądem”.
Krzysztof ZANUSSI nagrodzony za całokształt twórczości
.”Wieloma moimi filmami starałem się płynąć pod prąd. Źródło jeszcze daleko, ale prąd coraz częściej przeciwny. Tak się wydaje, gdy człowiek przybiera w latach” – powiedział Zanussi podczas gali zakończenia festiwalu w Toruniu.
„Chciałbym powiedzieć moim młodszym kolegom, że warto próbować iść pod prąd, a nie płynąć z prądem” – dodał.
Krzysztof Zanussi – życiorys
.Krzysztof Zanussi urodził się 17 czerwca 1939 r. w Warszawie. Studiował fizykę na Uniwersytecie Warszawskim i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w 1966 r. ukończył studia na Wydziale Reżyserii łódzkiej Filmówki.
Rok wcześniej, w 1965 r. nakręcił etiudę szkolną „Śmierć prowincjała”, za którą otrzymał kilka istotnych nagród, m.in. na festiwalach w Wenecji, Mannheim i Moskwie.
Twórczość
.Od samego początku w twórczości Krzysztofa Zanussiego dominuje tematyka moralna, filozoficzna i psychologiczna. Do jego najważniejszych filmów z lat 60. i 70. zaliczają się „Struktura kryształu” (1969), opisująca losy dwóch kolegów z uniwersytetu, „Za ścianą” (1971), „Iluminacja” (1972) – uhonorowana główną nagrodą na festiwalu w Locarno, portretująca fizyka nękanego poczuciem egzystencjalnej pustki; „Bilans kwartalny” (1974) – nominowany do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie).
„Barwy ochronne” (19760 – z wielką rolą Zbigniewa Zapasiewicza, uważane za jeden z najważniejszych filmów kina moralnego niepokoju oraz „Spirala” (1978), za którą Zanussi został uhonorowany Nagrodą Jury Ekumenicznego podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes.
W ostatnich latach Zanussi wyreżyserował filmy „Liczba doskonała” (2022) z Janem Marczewskim i Andrzejem Sewerynem w obsadzie, „Eter” (2018), w którym zobaczyć można m.in. Jacka Poniedziałka i Andrzeja Chyrę, „Obce ciało” (2014) m.in. z udziałem Agnieszki Grochowskiej i Agaty Buzek, komedię „Serce na dłoni” (2008), w której wystąpili m.in. Bohdan Stupka i Marek Kudełko.
Być może duch Woltera zbyt mocno ciąży dziś na Francji
.Etyczna strona życia publicznego, która charakteryzowała Francję, rozmyła się. Być może to postmodernizm i wszystkie jego pozostałości zawiesiły absolutnie podstawowe pytania o przyzwoitość i godność postępowania. Ale może też to kwestia tego, o czym wiele mówił Charles de Gaulle: honoru – twierdzi Krzysztof ZANUSSI.
Współpraca polsko-francuska wyraźnie przygasła, i to w wielu aspektach. Kiedy byłem dzieckiem, język francuski był językiem światowym. Kiedy chciałem się uczyć języka angielskiego, to ojciec zapytał mnie, czy chcę handlować herbatą. „Po co ci angielski?” – pytał. Natomiast francuski był językiem kolei, poczty i hoteli. Uczono się francuskiego, nie angielskiego.
Jednak rzeczywiście, współcześnie w samej Francji, szczególnie w kinie, widoczne jest zainteresowanie Francuzów tym, co jest frankofońskie. Innymi słowy, tym, co jest francusko-francuskie. Natomiast wyjście do świata i spojrzenie globalne dzisiaj są rzadko spotykane. I to mnie smuci ogromnie, bo to odbiera Francji jej niebywały urok. Francja była dużo bardziej uniwersalistyczna, kiedy była niejako środkiem świata.
Myśl o śmierci pozwala lepiej docenić życie
.„Życie za życie”. Blisko ćwierć wieku temu zrealizowałem film pod takim tytułem. Nie uważam, że tytuł był bardzo oryginalny, chyba już kilkakroć użyty przez moich kolegów filmowców. Ale w moim wypadku był rzeczywiście adekwatny. Mówił o tym, jak ktoś wymienił własne życie na życie innego człowieka. Stało się to zaś w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Tym człowiekiem był franciszkanin Maksymilian Kolbe – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Krzysztof Zanussi.
Film powstał na zamówienie, nie zrodził się z mojej inicjatywy, przeciwnie, od początku chciałem od niego uciec, ale się nie udało. Inicjatywa wyszła od zachodnioniemieckiej telewizji. W Polsce dogorywał realny socjalizm. Nie było mowy, żeby w ramach ówczesnego systemu państwowa kinematografia weszła w produkcję filmu o świętym, ale system był już na tyle niekonsekwentny, że zezwolił, by film nakręcono w autentycznych miejscach zdarzeń i żeby ekipa była przynajmniej po części polska. Na to trzeba było osobnej zgody władzy. Rozmawiając z ludźmi, którzy wtedy zarządzali w Polsce kulturą, usłyszałem, że władza wybiera mniejsze zło, film nie jest po jej myśli, ale propagandowo byłoby jeszcze gorzej, gdyby ojczysty kraj świętego nie dopuścił do realizacji filmu na jego temat.
Przyznałem już, że niechętnie zabrałem się do tego tematu, mimo że uważam się za wierzącego, a do tego katolika. Powodów było kilka.
Pierwszy wiązał się z ogromnym dyskomfortem, jakim jest filmowanie biografii postaci rzeczywistej, i to jeszcze świeżo pamiętanej. Sam zamiar prowadzi wprost do hagiografii, która w sztuce nie cieszy się dobrą sławą, bo zazwyczaj narusza zdrowy krytycyzm odbiorcy. W życiu nie ma ludzi idealnych ani bohaterów bez skazy, ale jest w nas dosyć powszechna potrzeba wiary, że oni istnieją, i naruszając tę wiarę, w niezamierzony sposób sprawiamy ból tym, którzy taką dziecinną, niezachwianą wiarę chcą mieć. Pracując nad scenariuszem z pierwszorzędnym polskim pisarzem Janem Józefem Szczepańskim, odkryłem wiele cieni, które kładą się na św. Maksymilianie Kolbem. Spotykaliśmy współbraci franciszkanów, którzy opowiadali dosyć przykre historie, które brzmiały przekonująco. Co więcej, sięgałem do artykułów publikowanych w piśmie, które redagował święty, i wiele z nich dzisiaj po doświadczeniu Zagłady, a już szczególnie Holocaustu brzmi jeśli nie skandalicznie, to przynajmniej oburzająco. Można oczywiście szukać usprawiedliwień, ale niesmak zawsze pozostaje. Stosunek chrześcijan, a szczególnie katolików do Żydów, zarówno wyznawców judaizmu, jak i członków narodu żydowskiego, był w drugiej połowie XX wieku przedmiotem głębokich przewartościowań i uzasadnionej skruchy. Kolbe, człowiek z prowincji, ukształtowany za młodu przez drobnomieszczańskie uprzedzenia, marzył naiwnie o tym, by wszystkich Żydów nawrócić, ale nie ma świadectw tego, by kiedykolwiek myślał o nich jak o starszych braciach w wierze. Do tego trzeba było papieża Jana Pawła.
Krytyczne uwagi o świętym dotyczyły jego charakteru i tu nie można się dziwić, że urodzony człowiek czynu, zapatrzony w klarowne cele, jakie sobie po kolei kreślił w życiu, bywał despotyczny czy nawet autorytarny. (W scenariuszu filmowym pozwoliliśmy tylko w jednej scenie wspomnieć, że zakazał klerykom używania cukru, ponieważ uważał to za zbytek i naruszanie ascezy, której sam rzetelnie przestrzegał).
Kolbe należy do tego odłamu świętych Pańskich, który wyrażał się w działaniu. Budował, zakładał, wydawał media i wierzył w ich siłę. W tym sensie odczuł ducha czasu, choć jego media nie zachwycały subtelnością myśli, głosiły chrześcijaństwo może po trosze siermiężne, ale bez wątpienia autentyczne, raczej konfrontacyjne niż koncyliacyjne, lecz znowu można wytoczyć argument obrony: inne czasy.
.Film o ojcu Kolbem powstał z inicjatywy niemieckiej, ale kiedy trwały mozolne przygotowania, w Polsce nastąpiła udana rewolucja „Solidarności” i kraj stał się nagle wolny i demokratyczny. Publiczna telewizja po zmianie zarządu przystąpiła do koprodukcji i film wyszedł pod podwójnym sztandarem, choć ciężar finansowy dźwigali głównie inicjatorzy zza Łaby. Nie mieliśmy większych ograniczeń natury budżetowej, a mimo to postanowiliśmy pominąć w scenariuszu kontrowersyjny epizod, jakim był pobyt Kolbego w Japonii. Gdy byłem tam jeszcze w latach 70., spotkałem japońskich chrześcijan, którzy pamiętali ten epizod, i wydaje się, że święty nie wybiegał w swoim myśleniu w kierunku później odkrytej w kościele inkulturacji, a co za tym idzie, zrozumienia swoistości odmiennych kultur. I znów wymóg hagiografii powstrzymał nas od tego, by naruszyć pewien pokój ducha bezkrytycznych wyznawców świętości.
PAP/ Tomasz Więcławski, Jerzy Rausz/ Wszystko co Najważniejsze/ LW