
Nasze ostrzeżenia w sprawie Rosji traktowano protekcjonalnie, twierdzi premier Łotwy

Nasze ostrzeżenia w sprawie tego, że Rosja stanowi zagrożenie, latami traktowano protekcjonalnie, dopiero w 2022 roku wraz napaścią rosyjskich wojsk na Ukrainę Zachód zjednoczył się – podkreślił w środę premier Łotwy Artus Kriszjanis Karinsz.
Premier Łotwy Artus Kriszjanis Karinsz o różnym spojrzeniu Europy Środkowowschodniej i Europy Zachodniej na Rosję
.„Na wschodzie – na Łotwie, w Finlandii i innych krajach – nigdy nie uważaliśmy, że Rosja przestała stanowić zagrożenie i próbowaliśmy latami o tym mówić. Traktowano to protekcjonalnie: macie szczególną historię i stosunki (z Rosją), musicie to przezwyciężyć i zmienić zdanie” – powiedział premier na konferencji Riga StratCom Dialogue.
Zaznaczył, że takie podejście w wielu krajach Zachodu było obecne również po rozpoczęciu rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie w 2014 roku. „Dopiero w 2022 roku Zachód – a przynajmniej Europa (zachodnia) – w końcu wspólnie zaczął rozumieć, że Rosja naprawdę stanowi zagrożenie, a Wschód miał rację” – kontynuował szef łotewskiego rządu.
Jak dodał, Putinowi „udało się” zjednoczyć Zachód. „Teraz musimy utrzymać to zjednoczenie i wsparcie dla Ukrainy” – wezwał premier.
Jaka przyszłość Ukrainy i Rosji?
.Premier Łotwy opowiedział się za przyjęciem Ukrainy do NATO i podkreślił, że jedynie „wspólna obronna tarcza” zapewni, iż Rosja „nie wróci”.
Szef rządu odniósł się też do planowanej ukraińskiej kontrofensywy. Jak ocenił, „zbyt wiele osób uważa, że to jedno ostatnie uderzenie, które wszystko zakończy i będziemy mogli wrócić do business as usual„. „Najbliższe pokolenia nie będą wracać do business as usual z Rosją” – oznajmił.
„Jeśli Ukraina zwycięży, to dla Rosji w najlepszym wypadku będzie to oznaczać, że wróci do stanu sprzed inwazji, życia w reżimie; nic nie wskazuje na zmiany w najbliższej przyszłości. Przegrana nie oznacza, że państwo rosyjskie rozpadnie się, a Putin wyspowiada się ze swoich grzechów. To nie jest film” – podkreślił Karinsz.
Dlatego – jak dodał – Zachód musi być gotowy, by w długoterminowej perspektywie żyć w sąsiedztwie agresywnej Rosji.
Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje stosunki z Rosją, zaś Polska zostanie ukarana
.„Ostatnio zaczynają pojawiać się głosy, że być może stoimy u progu wielkiej zmiany, jeżeli chodzi o postawę Zachodu w stosunku do Rosji. Oznaką tej być może rzeczywistej przemiany ma być opinia Henry’ego Kissingera (a któż, jak nie Kissinger, reprezentuje deep state, czyli najgłębszy nurt polityki potężnych państw Zachodu), że Ukraina powinna zostać przyjęta do NATO. Oczywiście może to być fałszywy drogowskaz – tak jak fałszywym drogowskazem były zapewnienia USA, Wielkiej Brytanii i Rosji o nienaruszalności granic Ukrainy, wyartykułowane w Budapeszcie w 1994 roku” – pisze Ewa THOMPSON, profesor literatury porównawczej i slawistyki na Rice University w Houston.
Jak podkreśla, „o przykra prawda: losy i rola Polski są całkowicie obojętne większości obywateli krajów tzw. Zachodu. Europa, w tym sensie, w jakim to słowo jest używane w Polsce, nie rezonuje na Zachód od Odry. Europa Zachodnia wciąż lekceważy swój cordon sanitaire. Gdy nadchodzi ku temu okazja, gadające głowy w telewizji dosypują do swoich przemówień trochę cukru przeznaczonego dla tych skazanych na bycie mięsem armatnim. Europa Zachodnia wcale się Rosji nie boi, bo wie, że oddziela ją od Rosji pasmo krajów mniejszej niż ona ważności. A jednocześnie odnosi się z szacunkiem do Rosji, bo ta posiada broń atomową i jest użytecznym partnerem gospodarczym. À propos szacunku: czy zauważyli Państwo, że Niemcy wprawdzie coś tam mówią o Ziemiach Odzyskanych, ale nie domagają się Królewca? Ministrem obrony Republiki Federalnej Niemiec jest obecnie członek grupy przyjaźni niemiecko-rosyjskiej”.
„Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje swoje stosunki z Rosją, Polska zostanie ukarana i świat powróci do koncertu mocarstw. A nawet jeżeli wygra, przełom nie musi nastąpić, bo jak dotychczas, nikt nie przedstawił możliwego i prawdopodobnego scenariusza lat powojennych. Jesteśmy w momencie krytycznym. Do przełomu jeszcze daleko. Pewne jest jedno: należy rosnąć w siłę” – twierdzi prof. Ewa THOMPSON.
PAP/Natalia Dziurdzińska/WszystkoCoNajważniejsze/PP