Petr HLAVÁČEK: Rosja jako państwo-terrorysta. Czeskie spojrzenie na Moskwę

Rosja jako państwo-terrorysta.
Czeskie spojrzenie na Moskwę

Photo of Petr HLAVÁČEK

Petr HLAVÁČEK

Czeski historyk, filozof i publicysta, kieruje Collegium Europaeum Uniwersytetu Karola i Czeskiej Akademii Nauk w Pradze; pracuje jako szef działu „Nová Orientace” w opiniotwórczym dzienniku „FORUM 24”, zajmuje się problematyką tożsamości europejskiej oraz dziejami myśli ludzkiej.

Dzisiejsza Rosja jest agresywną siłą rewizjonistyczną, która ustami Władimira Putina i Siergieja Ławrowa wyraża pragnienie powstania świata postzachodniego i odrodzenia rosyjskiej wielkości – pisze Petr HLAVÁČEK

Czechy znalazły się obecnie w stanie konfliktu dyplomatycznego z Federacją Rosyjską, która postępuje w sposób coraz bardziej agresywny. Z ust nowo mianowanego ministra spraw zagranicznych Czech Jakuba Kulhánka wielokrotnie padło banalne stwierdzenie, że Czechy to kraj suwerenny i świadomy własnej wartości, przy czym za każdym razem minister dodaje dziwaczne uzupełnienie, które, jak się zdaje, ma za zadanie w pewien sposób usprawiedliwić „twarde” stanowisko wobec Federacji Rosyjskiej w związku z właśnie udowodnionym przeprowadzeniem przez nią akcji wywiadowczo-terrorystycznej na terytorium Republiki Czeskiej: „Kroki te nie są wymierzone przeciwko Rosjanom ani narodowi rosyjskiemu”.

Ponieważ kremlowski gang Putina nieustannie majaczy o rzekomej rusofobii w krajach Zachodu, mimo że dzisiejsza Rosja jest przecież tak pokojowo usposobiona i wciąż się jedynie broni, z ust wielu zachodnich mężów stanu, zwłaszcza europejskich, padają przesycone humanizmem zapewnienia, że ​​oczywiście odróżniamy rosyjski reżim autorytarny od tak zwanych „zwykłych Rosjan”, których przecież nie można winić za agresywne działania Federacji Rosyjskiej.

Bardzo proszę o wybaczenie, jednak uważam to za jałowy kulturowo-polityczny kicz, a jednocześnie bardzo niebezpieczną wymówkę. Zasada winy zbiorowej to oczywiście wierutna głupota, jednak w wielu przypadkach pojawia się jej dziwacznie wypaczona wersja: zasada „zbiorowej niewinności”. Nie można po prostu zamykać oczu na fakt, iż liczne dyktatury i reżimy totalitarne pojawiają się i działają dzięki wsparciu znaczącej części społeczeństwa, niezależnie od jej motywacji.

Rosjanie od wieków żyli pod panowaniem reżimów o cechach autokratycznych i ludobójczych. Początkowo była to niemalże 300-letnia dominacja mongolskiej Złotej Ordy, której spadkobiercą zostało ekspansywne państwo moskiewskie; to z kolei w wyniku agresywnego tzw. jednoczenia ziem ruskich przerodziło się w Imperium Rosyjskie, jak w latach 1721–1917 brzmiała oficjalna nazwa państwa. Już od XV w. rosyjscy carowie, a następnie imperatorzy tytułowali się „samodzierżcami”, co w rzeczywistości było tłumaczeniem greckiego słowa „autokrata” występującego w tytule cesarzy bizantyjskich, za których następców uważali się władcy Kremla.

Brutalne rosyjskie samodzierżawie, subtelnie „ucywilizowane” reformami XIX i początku XX wieku, upadło podczas I wojny światowej. Próba stworzenia specyficznej formy demokracji parlamentarnej, zapoczątkowana przez tzw. Rząd Tymczasowy w 1917 r., trwała zaledwie kilka miesięcy i wkrótce została utopiona we krwi przez rewolucję bolszewicką i w trakcie wojny domowej. W latach 1922–1991 istniał Związek Radziecki, który po pewnych perypetiach powrócił do tradycyjnego imperializmu rosyjskiego, przebranego w sowiecki kostium sklecony z marksistowsko-leninowskiej paplaniny.

Jak Gruzin Stalin, tak Ukrainiec Breżniew byli w rzeczywistości autentycznymi Wielkorusami, dla których imperialna ekspansja zawsze znaczyła o wiele więcej niż martwa litera religii komunistycznej.

W powstałej w 1991 roku na gruzach imperium sowiecko-rosyjskiego Federacji Rosyjskiej z kolei zarówno elity polityczne i intelektualne, jak i spora część społeczeństwa poddane są wpływowi państwowych mediów, czyniących ich konsumentami amalgamatu ideologicznego, którego elementy składowe stanowią: tradycyjne rosyjskie prawosławie, carsko-imperatorskie samodzierżawie, bolszewizm wraz z sowiecko-rosyjskim imperializmem, jak też postsowiecka kleptokracja.

Dzisiejsza Rosja jest agresywną siłą rewizjonistyczną, która ustami Putina i Ławrowa wyraża pragnienie powstania świata postzachodniego i odrodzenia rosyjskiej wielkości… Europa, zwłaszcza byłe sowiecko-rosyjskie gubernie i satelity w Europie Wschodniej i Środkowej, powinny zgodnie z fantazmatami Putina powrócić w otwarte ramiona Rosji, aby w ten sposób zadośćuczynić jej za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”, czyli upadek Związku Radzieckiego. Ściśle wiąże się z tym ingerencja militarna i agresja Rosji wobec Ukrainy, Gruzji, Mołdawii… Również dlatego warto pamiętać, że Rosja konsekwentnie zachowuje się jak terrorysta państwowy, albowiem świadomie próbuje wywoływać u swoich sąsiadów poczucie lęku i zagrożenia (łac. terror – strach, groza)!

Z pewnością można okazywać Rosjanom współczucie, postrzegając ich jako nieszczęśliwy, zniewolony naród, deptany także dziś przez współczesnego kremlowskiego autokratę Putina. Jednocześnie prawdą jest również, że ofiarami rosyjskich reżimów autorytarnych byli i nadal są w pierwszym rzędzie Rosjanie i Rosjanki pragnący wolności! Możemy być pod wrażeniem wspaniałej kultury rosyjskiej, także współczesnej, postrzegając ją w oderwaniu od uczynków gangsterów panoszących się na Kremlu. Przy tym jednak nie należy zapominać, że wiele wybitnych dzieł literatury, sztuki czy muzyki rosyjskiej stworzyli Rosjanie przebywający na wygnaniu czy też ginący w czekistowskich męczarniach oraz na potwornym „Archipelagu Gułag”.

Jednocześnie jednak musimy przyznać, że Rosjanie jako naród polityczny nie są jedynie ofiarami jakiegoś zbrodniczego spisku, lecz ponoszą także znaczną część odpowiedzialności za swoje pożałowania godne położenie. Odnosząc niegdysiejsze rozmyślania Karla Jaspersa nad odpowiedzialnością Niemców, z włączeniem owych przysłowiowych „zwykłych ludzi”, za zbrodnie narodowego socjalizmu do sytuacji dzisiejszych Rosjan, należy stwierdzić, że aktualne pozostaje Jaspersowskie wezwanie do refleksji nad czterema aspektami winy i odpowiedzialności.

Na pierwszym miejscu, w pełni obiektywnie, jest to odpowiedzialność karna, ponieważ obecna kagiebeowsko-oligarchiczna „elita” z W.W. Putinem na czele ukształtowała się w procesie rozkradania postsowieckiego państwa rosyjskiego na kolosalną skalę. A przecież większość Rosjan to nie małe dzieci – wielu z nich również ponosi odpowiedzialność polityczną, ponieważ popierając obecny reżim, ewidentnie dopuszczający się łamania praw obywatelskich i prawa międzynarodowego, przyjmuje na siebie ciężar współodpowiedzialności. Nie ma potrzeby, aby taktownie pomijać Jaspersowski aspekt winy moralnej i metafizycznej, która do pewnego stopnia dotyczy każdego z nas. Również Rosjanie, będący narodem przeżywającym obecnie głęboki kryzys, ale jednocześnie przekonanym co do swej własnej wartości i podkreślającym wielkość swojej kultury, powinni przecież, wspólnie i każdy z osobna, zadawać pytanie o miarę odpowiedzialności moralnej za swoje codzienne, konkretne działania lub zaniechania. A ponieważ wielu obywateli Federacji Rosyjskiej gorliwie podkreśla przywiązanie do prawosławnego chrześcijaństwa, więc z pewnością można prowadzić poważne rozważania nad winą i odpowiedzialnością w aspekcie metafizycznym, tj. przed Bogiem.

Doprawdy nie chodzi o stawianie się wobec Rosjan w roli „Wujka Dobrej Rady”. Wręcz przeciwnie, jest to poważne wezwanie do autorefleksji. Wezwanie na przekór temu, że w oficjalnej doktrynie rosyjskiej zostaliśmy uznani za wrogów, a sama Rosja zachowuje się wobec nas i całego Zachodu jak nieprzyjaciel (czy też niczym rozwścieczone, tupiące dziecko).

Jeśli jednak Rosjanie – tj. wieloetniczni obywatele Federacji Rosyjskiej – chcą być traktowani poważnie przez nas, Czechów – naród zakorzeniony w tradycji zachodniej, mający za sobą gorzkie doświadczenie „uprowadzenia” z Zachodu na Wschód – nie powinni kontynuować infantylnej zabawy w okrutnego władcę i dobroduszny lud rosyjski, będący wieczną ofiarą, tworzący kulturę, która zawsze występowała tylko i wyłącznie w imię humanizmu. Byłby to fałsz i absurd, z których nigdy nic dobrego nie wynika.

Droga ku temu będzie długa, jako że Federacja Rosyjska to pogrobowiec imperium kolonialnego, wpierw carsko-imperatorskiego, a następnie sowieckiego, które panowało na ogromnych obszarach Azji Północnej i Europy Wschodniej. Przy czym jeszcze nawet nie zaczęła podejmować refleksji nad swoją kolonialną przeszłością, nawet nie mówiąc o praktycznie niedostrzegalnej potrzebie dekomunizacji Rosji…

Jeżeli nie chcemy więc, by cytowane powyżej frazesy ministra Jakuba Kulhánka („Kroki te nie są wymierzone przeciw Rosjanom czy narodowi rosyjskiemu”) były tylko czeskim kiczem kulturowo-politycznym czy zabawą w „humanitaryzm”, powinniśmy w końcu jako obywatele Republiki Czeskiej wraz z naszą reprezentacją polityczną w pełni konsekwentnie i z przekonaniem poprzeć dążenia ku wolności, samostanowienia obywateli, państwa prawa i demokracji żywione przez wielu Rosjan i inne narody byłego Związku Radzieckiego. W żadnym razie nie powinniśmy oglądać się na ich postimperialne i postkolonialne kompleksy, przejawiające się między innymi pompatycznym militaryzmem społeczeństwa rosyjskiego. Wybielanie i przemilczanie ewidentnych patologii współczesnej Rosji mogłoby prowadzić do niezmiernej tragedii Europę, cały świat i samą Rosję.

.Zobowiązuje nas do tego nasze doświadczenie byłego satelity imperium sowiecko-rosyjskiego, z którego kremlowskiego uścisku udało nam się wymknąć w latach 1989–1991 dzięki korzystnej konstelacji geopolitycznej. Obecny czesko-rosyjski konflikt dyplomatyczny stanowi tu kluczowy impuls. Po jesiennych wyborach parlamentarnych zadanie to będzie mógł podjąć nowy rząd koalicyjny, a wkrótce także nowy prezydent, który będzie miał szansę zaskarbić szacunek dla Republiki Czeskiej wśród narodów Zachodu i wolnego świata.

Petr Hlaváček
Tekst publikujemy we współpracy z „FORUM 24”[LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 maja 2021