Piergiorgio ODIFREDDI: W poszukiwaniu prawdy

W poszukiwaniu prawdy

Photo of Piergiorgio ODIFREDDI

Piergiorgio ODIFREDDI

Włoski matematyk, logik, filozof, eseista.

Papież stał i czekał na mnie z uśmiechem; przyjął mnie serdecznymi słowami: „Dobry wieczór, profesorze!”. Długo ściskaliśmy sobie ręce na powitanie, po czym powiedziałem: „Przepraszam za kłopot, jaki sprawiam, i dziękuję za zaszczyt, jakim mnie papież obdarza”. Benedykt XVI uprzejmie się krygował i wskazał mi białe kanapy ustawione pod kątem prostym. Gdy się do nich zbliżyliśmy, spytałem, jak się czuje, na co odpowiedział: „Jak stary człowiek” – pisze Piergiorgio ODIFREDDI

Odwiedziny papieża emeryta

.Po swojej przełomowej abdykacji 28 lutego 2013 roku i po dwóch miesiącach „dekompresji” spędzonych w Castel Gandolfo Benedykt XVI od maja tamtego roku przebywał  w Watykanie, ukryty przed światem w klasztorze Mater Ecclesiae. Opiekowały się nim cztery członkinie świeckiego stowarzyszenia Memores Domini związanego z Ruchem Komunia i Wyzwolenie, a towarzyszył mu sekretarz, arcybiskup Georg Gänswein, który – będąc jednocześnie prefektem Domu Papieskiego – był łącznikiem pomiędzy nim a nowym papieżem.

Aby odwiedzić papieża emeryta, wszedłem przez bramę św. Anny. Przy koszarach Gwardii Szwajcarskiej zabrał mnie samochód gwardzistów, który powiózł mnie do klasztoru przez dziedziniec Belwederu, wzdłuż Pałacu Gubernatoratu i Domu Ogrodnika. Mater Ecclesiae to oaza spokoju, zanurzona w ciszy, otoczona ogrodami i granicząca z warzywnikiem. Okna papieskiego apartamentu wychodziły na kopułę św. Piotra, która – oświetlona – tego wieczoru wyróżniała się na tle rozgwieżdżonego nieba.

Jedna z memores otworzyła przede mną drzwi i wprowadziła mnie do cichego, zastawionego białymi kanapami przedpokoju. Wzięła ode mnie mój czarny płaszcz i powiesiła go tuż obok białego płaszcza papieża. Po kilku minutach oczekiwania w samotności, kiedy to omal nie zawładnęły mną emocje, nadeszła godzina audiencji. Zostałem poprowadzony do windy, która zatrzymała się bezpośrednio przed otwartymi drzwiami sali wizyt.

Papież stał i czekał na mnie z uśmiechem; przyjął mnie serdecznymi słowami: „Dobry wieczór, profesorze!”. Długo ściskaliśmy sobie ręce na powitanie, po czym powiedziałem: „Przepraszam za kłopot, jaki sprawiam, i dziękuję za zaszczyt, jakim mnie papież obdarza”. Benedykt XVI uprzejmie się krygował i wskazał mi białe kanapy ustawione pod kątem prostym. Gdy się do nich zbliżyliśmy, spytałem, jak się czuje, na co odpowiedział: „Jak stary człowiek”.

Szkalowanie mediami i droga do abdykacji Wspomniałem mu o niedawnym linczu medialnym, którego byłem obiektem wskutek pewnych moich wyrwanych z kontekstu stwierdzeń na temat procesu norymberskiego. Papież skomentował, że „są to tematy, o których trudno mówić pogodnie”. Wyznałem, że po tym wydarzeniu poczułem się bardzo bliski jemu na skutek analogicznej, lecz dużo bardziej brutalnej nagonki wywołanej pewnymi jego stwierdzeniami z przemówienia w Ratyzbonie, podobnie wyrwanymi z kontekstu.

Opowiedział mi pokrótce przyczyny zainteresowania epizodem, do którego się odwołał, najwyraźniej bardzo dla niego ważnym. Chodziło o jeden z dialogów z uczonym Persem bizantyńskiego cesarza Manuela II Paleologa, w których dwaj rozmówcy ostro, lecz z szacunkiem dyskutują na temat różnorodnych aspektów własnych systemów teologicznych i politycznych. Zasadniczym punktem cytatu, o który oskarżono Benedykta XVI, było napięcie, jakie powstaje między teorią a praktyką: nieważne, jak dobra jest teoria, jeśli praktyka nie jest równie dobra. W szczególności nie jest istotne, co głosi jakaś religia, jeśli prowadzi do przemocy.

Powiedziałem, że rozumiem, jak takie i podobne polemiki, w połączeniu z ciężkimi obowiązkami „reklamowymi” związanymi z jego funkcją, doprowadziły ostatecznie do jego abdykacji. W końcu ja sam, z dużo mniejszym obciążeniem jednych i drugich, gdy tylko mogłem, zwolniłem się z uniwersytetu. Zapytał mnie, czy nie lubiłem nauczać, na co odparłem, że to cała reszta mi się nie podobała.

Głośne Echa Kryzysu

.W trakcie naszej rozmowy zwróciłem uwagę, że – pomijając tradycjonalistów – to ogólnie wierni wydają się przeżywać coraz większy kryzys. Zacytowałem dane z niedawnego sondażu przeprowadzonego przez Community Media Research dla dziennika „La Stampa”, według którego od 2000 do 2018 roku liczba Włochów deklarujących się jako katolicy spadła z osiemdziesięciu do sześćdziesięciu procent, a praktykujących katolików z pięćdziesięciu do dwudziestu pięciu procent, podczas gdy liczba tych, którzy nie należą do żadnego wyznania, wzrosła z dziewiętnastu do trzydziestu trzech procent. Ratzinger wykrzyknął: „Tak ogromna strata?”. Później jednak pomyślał, że w innych częściach świata strata ta dokonała się już dawno temu, we Włoszech doszło do niej tylko z opóźnieniem. „Rodzaj długiej fali” – skomentowałem.

Ratzinger wspomniał, że w diecezji Monachium, gdzie był biskupem, procent ten już dawno temu spadł wręcz do liczb jednocyfrowych. Jako przyczyny podał z jednej strony sekularyzację związaną z globalizacją, a z drugiej imigrację.

Następca, kardynał Bergoglio

.Pociągnąłem temat, zauważając, że nawet pozorna popularność papieża Franciszka, bardziej medialna niż rzeczywista, nie zdołała zahamować tego odpływu wiernych. Przeciwnie, po fizjologicznym wzroście związanym z początkowym „miesiącem miodowym” średnia liczba wiernych obecnych na audiencjach generalnych Bergoglia wyraźnie spadła, z ponad czterdziestu sześciu tysięcy w 2014 roku do mniej niż osiemnastu tysięcy w 2016. Zapytałem papieża emeryta, czy spadek ten nie zależy od rozpowszechnionego już poczucia, że nowy papież nie potrafił rozwiązać wielkich problemów Kościoła, które odziedziczył: w szczególności IOR-u (Instytutu Dzieł Religijnych), kurii oraz pedofilii w Kościele.

Stary papież zwrócił uwagę, że są to problemy zbyt ogromne na siły jednego człowieka, nawet tak pełnego energii jak Bergoglio, który – co zauważył z podziwem – jest w stanie uścisnąć za każdym razem dwieście rąk, podczas gdy on sam ograniczał się do trzydziestu. Ratzinger dodał: „Ma osiemdziesiąt dwa lata; nie wiem, jak on to robi”. Ja mu przypomniałem, że sam również w tym wieku dokonywał cudów. Jednak kiedy zapytałem, czy czuje ulgę, że nie ciąży już na nim brzemię tych obowiązków, odpowiedział twierdząco, w zamyśleniu, jakby wyobrażał sobie, jakie miałby trudności, wypełniając tę posługę w obecnym stanie zdrowia.

Piergiorgio Odifreddi

Fragment książki W poszukiwaniu prawdy. Nieznane listy i rozmowy z Benedyktem XVI, wyd. Esprit [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 marca 2023