Piotr BARON: Krzyż to nie coś, to Ktoś

Krzyż to nie coś, to Ktoś

Photo of Piotr BARON

Piotr BARON

Muzyk jazzowy. Współpracował z najwybitniejszymi artystami z Polski, Europy i USA. Nagrał dziewięć płyt autorskich. Nominowany do nagrody "Fryderyk" jako muzyk roku w 2000, 2004 i 2009. Recenzent i publicysta, autor kilkunastu publikacji naukowych. Od września 2018 dyrektor Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Albo: Świadome naśladowanie Chrystusa poprzez nieunikanie krzyża, jako czynnik inspirujący i determinujący twórczość

.Zagadnienie niepełnosprawności w sztuce jest całkowicie niedefiniowalne. Artyści dotknięci niepełnosprawnością intelektualną tworzą często dzieła fenomenalnej wręcz jakości. Artyści dotknięci niepełnosprawnością fizyczną przekraczają barierę niemożliwego i kontynuują proces kształtowania siebie poprzez dzieło, i dzieła poprzez siebie. Problemem – jak sądzę – fundamentalnym jest tutaj jak zawsze w każdym akcie twórczym baza emocjonalna.

Znakomitym przykładem może być mentalne pominięcie faktu niepełnosprawności przez niepełnosprawnych, wierzących, religijnych artystów, praktykujących wyznawaną wiarę. Ponieważ analiza tego rodzaju zagadnienia musi opierać się na badaniu albo na faktach, pozwolę sobie zająć się przykładem poznanym przeze mnie empirycznie poprzez wspólne działania artystyczne z niepełnosprawnym muzykiem z Francji, zarazem wierzącym chrześcijaninem. Artysta ten nazywa się Jacques Rondreux. To wzięty perkusista jazzowy, udzielający się również na scenie pop music i w zespołach uwielbieniowych.[1]

Dotknięty wylewem i porażeniem jednej strony ciała długi czas czekał na poprawę swojego stanu, która niestety nie następowała. Będąc głęboko wierzącym chrześcijaninem czekał zatem na cud uzdrowienia. To również nie nastąpiło. Jacques stracił jakąkolwiek nadzieję i popadł w depresję. Podczas próby samobójczej doznał olśnienia, iluminacji, pojawiła się myśl, że jego zadaniem jest działanie pomimo tego, albo wręcz wbrew temu co się z nim stało. Postanowił żyć nowym z przymusu sytuacji życiem i służyć ludziom modlitwą wstawienniczą. Zastanówmy się, jak głęboki musiał być brak nadziei, skoro człowiek wierzący podjął próbę samounicestwienia? Oto jak akt samobójczy definiuje o. Jacek Woroniecki OP:

Ludzie są nieraz skłonni widzieć w samobójstwie bohaterstwo i dowód wielkiego męstwa. Rzeczywiście, aby zadać sobie śmierć, potrzeba pewnej dozy panowania nad sobą, nad strachem przed tym, co czeka po śmierci, nad odrazą do bólu. Ale motywem każdego samobójstwa jest zawsze ucieczka przed czymś, czego się człowiek obawia bardziej, niż zadania sobie śmierci. Z konieczności należy więc dojść do wniosku, że jest ono w istocie zawsze raczej aktem tchórzostwa i małoduszności, przy pewnych pozorach męstwa i odwagi.[2]

Niepełnosprawność uniemożliwiająca realizację dotychczas podjętych zadań, planów i oczekiwań spowodowała aksjologiczny kryzys wiary. Natomiast działanie tej właśnie wiary, nawet odrzuconej, w sposób może nie w pełni uświadomiony spowodowało imperatyw dobra, tu dobra własnego, ratunku w terminalnym stanie emocji. Człowiek wierzący widzi w tym działanie Opatrzności Bożej. Materialista nazwie to przebłyskiem świadomości. Ale Jacques Rondreux jest człowiekiem wiary, zatem to wiara, nawet podszyta zwątpieniem, pozwoliła mu na przetrwanie. Kiedy spotkałem go po raz pierwszy przedstawił się jako “były muzyk jazzowy”. To oksymoron. Jazzmanem jest się nawet wtedy, gdy nie uprawia się muzyki. Tak jak motocyklistą jest się nawet wtedy, gdy nie można już prowadzić motocykla. Pamięć, pragnienie dyspozycji, przeżycia wewnętrzne są nie do wymazania. Wtedy pojawiła się myśl – Jacques musi znowu grać. Następna myśl była antytezą poprzedniej – jak, skoro ma porażoną lewą stronę ciała, czyli nie może obsługiwać ani lewą nogą hi-hatu[3] ani lewą ręką werbla, instrumentów zestawu perkusyjnego dla jazzu nieodzownych. Wtedy pomyślałem – no to będziemy improwizować i zaśmiawszy się z sytuacyjnego żartu we własnej głowie zaproponowałem mu przyjazd na “Strefę Chwały”.[4] Nie wierzył, kiedy przekonywałem go, że będzie z nami grał. Wtedy wskazałem na Chrystusa Ukrzyżowanego i spytałem: czy wierzysz, że Pan zmartwychwstał, że żyje i króluje? Nie oczekiwałem odpowiedzi na pytanie będące w istocie swego bytu retorycznym, ale otrzymałem ją niewerbalnie, kiedy Jacques zaczął mnie bardzo mocno obejmować dostępną połową swojego uścisku.

Muzykowanie z Jacquesem Rondreux było jednym z najbardziej inspirujących doświadczeń w mojej pracy muzyka. Potrafił intuicyjnie przesunąć ważność środków nieosiągalnych dla niego na inne, pozornie nieistotne, nie dość, że dostępne mu, to poprzez brak kontekstu bogactwa innych, wysuwające się na pierwszy plan nieodzowności. Mógł przecież obsługiwać wszystkie czynele, kotły i werbel tylko prawą ręką. Zatem podziały rytmiczne z działania dzieła były uboższe w ilość nut, natomiast te istotne nuty, świadczące o funkcjonalności podziału były wygrane na idealnie wybieranych ad hoc – w procesie improwizacji – instrumentach. Tu trzeba wspomnieć, że Jacques Rondreux przywiózł ze sobą zestaw imponujących gongów tybetańskich. Imponujących tak przy odprawie bagażowej na lotnisku, jak i później, podczas ich noszenia. Niestety użycie ich podczas uwielbienia, albo koncertu przynosiło znacznie mniejszy od spodziewanego efekt. Faktem natomiast jest, że radził sobie z nimi znakomicie jedną ręką. Po pierwszym uwielbieniu i pięknym świadectwie przeplatanym muzyką, Jacques przestał się przedstawiać jako były muzyk jazzowy, a zaczął z dumą jako “one handed and one leg jazz drummer”.[5]

I tu zatrzymajmy się na moment proszę i zastanówmy nad wpływem wyznawanej męki Chrystusa na możliwość znoszenia cierpienia własnej niepełnosprawności.

„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!”[6] – uczy Pan Jezus. Zrozumienie piękna sensu jaki Ewangelia nadaje cierpieniu pomniejsza to cierpienie i przynosi ulgę. Przynosi radość, kiedy okazuje się, że pomimo pozornej nieprzydatności spowodowanej niepełnosprawnością można przysłużyć się tzw. zdrowej części społeczeństwa. Jeżeli przyznajemy się ochoczo do nowonarodzonego Dzieciątka Jezus, jeżeli utożsamiamy się dumnie z Królem Zmartwychwstałym, miejmy też świadomość konieczności przyznania się do Krzyża i utożsamienia się z Ukrzyżowanym.

To nie jest miłe. To nie jest łatwe. Ale nagle może się okazać, że to jedyna droga by w radości i szczęściu przeżywać swoją inność, odrzucenie, niepełnosprawność. Że można inspirować się Krzyżem, że sztuka przestaje odnosić się do czegokolwiek mniej ważnego, ponieważ wszystko jest mniej ważne od Krzyża Jezusa Chrystusa. Jezus był inny, odrzucony i niepełnosprawny, gdy po torturach dźwigał Krzyż na Golgotę. Opis Męki Pańskiej może stanowić wręcz wzór postępowania dla niepełnosprawnego artysty. Niemożność, niemoc, wzgardzenie mogą stać się inspiracją dla dyspozycji, siły i – co za tym idzie – uznania! Mamy do czynienia z wzorcem inspirującym powrót do społeczeństwa i imperatyw integracji tak mocno, że przez to determinującym późniejsze działanie twórcze.

Muzyka artysty dotkniętego niepełnosprawnością fizyczną poprzez sam fakt świadomie wybranej inspiracji i zdeterminowania Krzyżem Pańskim staje się czysta, dostojna, szlachetna i pozbawiona zbędnych ozdobników. Ponadto twórca taki przestaje dbać o poklask, skupiając się na sztuce sensu stricto, czyli na przekazie twórczym, co z kolei stanowi o większej ważności jego dzieła dla odbiorcy.

Historia zbawienia to historia Osoby. Zbawienie dokonuje się przez ofiarę Chrystusa na Krzyżu. Jasnym jest, że krzyże innych skazańców są jedynie narzędziem kaźni. Natomiast Krzyż Jezusa jest drogą do Boga Ojca. Kiedy uświadomimy sobie tę pozornie oczywistą różnicę, bez trudu wtedy zrozumiemy, że Krzyż Pański to nie coś, tylko Ktoś. Że przyznanie się do Krzyża nie jest aktem słabości i ucieczki. Że jest to akt wielkiej mocy i odwagi. Mocy, bo Krzyż moc daje, odwagi, bo Krzyż to cierpienie.

Nie ma takiej sytuacji ludzkiej, która nie mogłaby być poddana Chrystusowi. Problem jest w tym, aby człowiek zgodził się na przyniesienie chorej sytuacji do Jezusa, aby zgodził się by w sferę uczuć, myśli czy pragnień wszedł Pan; by Chrystus stał się Panem duszy ludzkiej i ludzkiego ducha oraz ciała.[7] 

Kontemplowany krzyż Chrystusa pokazuje jeszcze więcej. Nie tylko jest znakiem obecności Boga w każdym naszym cierpieniu, Jego współuczestnictwa i pomocy, opieki i troskliwości. Mówi o tym, że Bóg w doczesności nie do końca chce nas uwolnić od cierpienia i bólu, zranienia, mają one bowiem wartość zbawczą, o ile złączy się je z cierpieniem Chrystusa. W obliczu krzyża człowiek jest w stanie pogodzić się z własnym bólem i niezrozumieniem przez innych, z własną przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, która stawia określone wymagania.[8]

.Święty Josemaria Escriva uczy Nulla dies sine cruce! Żadnego dnia bez Krzyża!

Zaiste pozbawienie się możliwości niesienia Krzyża za Jezusem wydziera z naszych serc pragnienie wiary, nadziei i miłości, zdolność przebaczania, i zapominania zła. Jeżeli istotą bytu niepełnosprawności jest wiara, przestaje ona być niepełnosprawnością.

Piotr Baron

Tekst pierwotnie publikowany w: „Edukacja i niepełnosprawność w wyobraźni socjopedagogicznej”, red.nauk. Beata A. Orłowska, Paweł Pruefer, PWSZ w Gorzowie Wielkopolskim.

[1] Uwielbienie – terminem tym określa się jedną z dwóch części głównych nabożeństwa, obok kazania czyli zwiastowania Słowa Bożego, bądź też oddzielne spotkania modlitewne (np. noce chwały), podczas których wierni w sposób spontaniczny wyrażają Bogu chwałę i wdzięczność poprzez śpiewanie pieśni ku czci Boga przy akompaniamencie różnych instrumentów muzycznych, np. fortepianu, basu, gitary, perkusji. [2] Katolicka etyka wychowawcza, tom II/2, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1986, s. 174. [3] Hi-hat – instrument z grupy idiofonów, będący częścią zestawu perkusyjnego. Zbudowany jest z dwóch talerzy perkusyjnych, zamontowanych na ruchomym statywie. Talerze ustawione są względem siebie wewnętrznymi powierzchniami. Gra się na nim lewą nogą przez pedał. [4] Spotkania muzyków-chrześcijan organizowane wtedy w Gródku n/Dunajcem. Rekolekcje połączone z uwielbieniem Boga. Organizowane przez katolicką Odnowę w Duchu Świętym i Dominikanów. [5] Jednoręki i jednonogi perkusista jazzowy. [6] Ewangelia wg Św. Marka 8,34b [7] Ks. Ryszard Nowak – Uzdrowienie w mocy Jezusa http://www.wiara-zory.pl/fragmenty/s04-Tychy.pdf [8] O. Waldemar Korba OFM Cap. – Uzdrowienie wewnętrzne, Głos Ojca Pio (18/2002)

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 maja 2018