Jak chronić parki krajobrazowe? Przykład krakowski. Presja społeczna ma sens
Kiedy wokół jakiejś sprawy wyrasta prawdziwa społeczność, to, co do tej pory wydawało się niemożliwe, nagle staje się rzeczywistością – pisze Piotr CIOCHOŃ
15 września 2017: „Wielka wycinka w podkrakowskim Zabierzowie, w akcji harvestery”
11 lipca 2017: „Czy w parku krajobrazowym powstaną korty?”
2 lutego 2017: „Trwa walka o zielone płuca miasta. Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy zagrożony”
6 marca 2017: „W Bielańsko-Tynieckim Parku Krajobrazowym wycięto dęby oraz olchy”
22 sierpnia 2016: „Była zieleń – jest rumowisko w parku krajobrazowym”
13 maja 2016: „Ekolodzy zaskarżyli decyzję o budowie osiedla przy ul. Tynieckiej”
29 marca 2016: „Trasa Pychowicka a przyroda. Zachowajmy zdrowy rozsądek”
10 marca 2016: „Pierwsza w Małopolsce spopielarnia już gotowa. Wkrótce zacznie działać”
.O czym mówią powyższe nagłówki? O codzienności. Codzienności w polskich parkach krajobrazowych na przykładzie Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego.
„Parki krajobrazowe przegrywają z presją inwestycyjną i osadniczą lokalnych społeczności. Zarządzające parkami samorządy bardziej dbają o rozwój gospodarczy regionu niż o jego unikatowe walory przyrodnicze” – pisała już w 2009 roku Najwyższa Izba Kontroli. „Ten brak precyzji powoduje, że w parkach krajobrazowych w zasadzie wszystko można zbudować, byle było zgodne z szeroko i bardzo ogólnie nakreślonymi zasadami ochrony” – konkludowała dr inż. arch. Izabela Styka z Politechniki Krakowskiej. „Patrząc na 26-letnią historię parków krajobrazowych, od czasu pierwszej wyraźnej podstawy prawnej ich tworzenia w ustawie o ochronie przyrody z 1991 r. można skonstatować stopniowe obniżanie rangi parków krajobrazowych” – wykładał dr hab. Adam Habuda, profesor w Instytucie Nauk Prawnych PAN.
I co?
Nic się nie zmieniło – powie sceptyk – drzewa dalej są wycinane, zabytki płoną w niejasnych okolicznościach, ciągle leje się beton. Nic się nie zmieniło.
Ja jednak uważam, że to nieprawda.
Gdy w sierpniu 2016 roku powstała inicjatywa Ratujmy Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy, wydawało się, że o istnieniu w granicach Krakowa nie jednego, lecz dwóch parków krajobrazowych wie garstka osób. Kilkoro obrońców przyrody, którzy przez lata bronili ich przed agresją deweloperów, paru ekspertów, ten czy tamten profesor, doktor, architekt krajobrazu. Wydawało się, że dla reszty społeczeństwa temat jest nieistotny, obcy, nieatrakcyjny.
A potem okazało się, że wokół tego nieistotnego tematu rośnie społeczność. Społeczność, której, by użyć wyświechtanego sloganu, nie jest wszystko jedno. Nie jest wszystko jedno, że wycinany jest las. Że urokliwa łąka zmienia się w plac budowy, na którym zamiast parku powstaje tak popularny w Krakowie „park” apartamentowców. Że obok domków jednorodzinnych i stuletnich kapliczek za chwilę będą stały dziesięciopiętrowe bloki. Że przez najcenniejsze przyrodniczo i krajobrazowo tereny miasta władze chcą przeprowadzić sześciopasmową pseudoautostradę i że brzegi Wisły ma spiąć wysokoprzęsłowy most o wysokości kilkudziesięciu metrów.
Okazało się, że tematy ochrony przyrody, krajobrazu, zarówno naturalnego, jak i kulturowego, są dla krakowian bardzo ważne. Że nie jest tak, jak wydawało się „ekspertom”, że to sprawy jedynie dla wybranych, dla ekologów, oszołomów.
Okazało się, że ludziom naprawdę zależy na tym, by miasto rozwijało się w sposób zrównoważony, a jego najcenniejsze zasoby przyrodnicze nie były dewastowane. Że korytarze przewietrzania miasta, ruiny Twierdzy Kraków, dawne kamieniołomy, cenne łąki, lasy, uroczyska są równie cenne, jak kolejne fabryki, cementownie, autostrady.
Okazało się też, że mieszkańcy Krakowa są gotowi o te sprawy walczyć.
Tak jak w przypadku walki ze smogiem, początki były trudne. Miejscy i wojewódzcy urzędnicy budzili się powoli z wieloletniego letargu. Małopolskie Parki Krajobrazowe nie miały dyrektora, Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy nie miał planu ochrony, podstawowego dokumentu planistycznego. Planowanie przestrzenne w ramach miasta kulało, plany były przygotowywane od lat, a postęp był niewielki. Leżało postulowane od lat tworzenie nowych użytków ekologicznych, zespołów przyrodniczo-krajobrazowych, a miejscy drogowcy szykowali się właśnie do zatwierdzenia budowy Trasy Pychowickiej, sześciopasmowej autostrady biegnącej przez serce parku, wyniesionej na prawie dziesięciometrowym nasypie, razem ze spinającym brzegi Wisły mostem wysokoprzęsłowym.
Po niemal półtora roku naszych działań sytuacja nie jest idealna, ale jednak się poprawia. Dzięki temu, że sprawa niszczenia parków krajobrazowych została nagłośniona w lokalnych i ogólnopolskich mediach, interpelacjom miejskich radnych, a także posłów na Sejm RP nie ma chyba krakowianina, który nie słyszał o trudnej sytuacji parków. Organizowane akcje, petycje, oddolny kontakt z radnymi dzielnicowymi, miejskimi, Sejmiku Województwa Małopolskiego przynoszą powoli efekty.
Na poziomie regionalnym, wojewódzkim, rozpoczęto wreszcie pracę nad planem ochrony parku – powinien być gotowy za kilka miesięcy. Na poziomie miejskim Rada Miasta Krakowa przyjęła uchwałę kierunkową, w której zobowiązała miejskich urzędników do przyspieszenia prac nad miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego w parku krajobrazowym. Terminy zapisane w uchwale nie są co prawda dotrzymywane, ale widać pewne przyspieszenie: pierwszy nowy plan wszedł już w życie. Na poziomie lokalnym miasto rozpoczęło prace nad trzema nowymi użytkami ekologicznymi, a miejscy drogowcy powoli wycofują się z forsowanej do tej pory koncepcji przebiegu naziemnego Trasy Pychowickiej na rzecz poprowadzenia jej w całości w tunelu.
Okazało się, że gdy wokół jakiejś sprawy wyrasta prawdziwa społeczność, rzeczy, które do tej pory wydawały się niemożliwe, nagle stają się rzeczywistością.
.Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy, ale ten zryw krakowian, w którym od półtora roku uczestniczę, nastraja mnie bardzo optymistycznie. Kraków wyrasta na ogólnopolskiego lidera w zakresie zrównoważonego, mądrego rozwoju – pokazują to dobitnie przykłady walki ze smogiem, postawienia na transport zbiorowy oraz komunikację rowerową czy wreszcie walka o ochronę parków krajobrazowych. I tak jak w pozostałych sprawach, wydaje się nieuniknione, że postawa i świadomość krakowian w końcu staną się przykładem dla całego kraju. Mam nadzieję, że tak będzie, bo problemy Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego nie są bynajmniej osamotnione.
Piotr Ciochoń