Grzegorz Franciszek KOMPA: Kraków - miasto sparaliżowane urzędniczą niemocą

Kraków - miasto sparaliżowane urzędniczą niemocą

Photo of Grzegorz Franciszek KOMPA

Grzegorz Franciszek KOMPA

Aktywista krakowski. Autor cyklu Absurdy Krakowa. Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pojazdów Ekologicznych. Były kandydat na radnego Dzielnicy II w Krakowie. Nominowany do tytułu Człowieka Roku 2016 w „Gazecie Krakowskiej”.

Kraków to miasto z jednej strony konserwatywne, z drugiej nowoczesne, ale zbyt często nierozważne – pisze Grzegorz Franciszek KOMPA

.Działają w nim grupy aktywistów społecznych oraz urzędników, które często nie mogą dojść do porozumienia, a spotkania konsultacyjne przypominają fragment powieści Sienkiewicza „Krzyżacy”. A dokładniej fragment, w którym Jagiełło w sprawie Zbyszka, „powstawszy z zaiskrzonymi oczyma, począł wołać zdyszanym od gniewu głosem, podobnym do turkotu, jaki wydaje wóz toczący się po kamieniach: — Uciąć mu szyję! Uciąć mu szyję!”. Pod tym względem królewskie miasto Kraków nadal jest w czasach zamierzchłych. Urzędnicy często nie słuchają mieszkańców, aktywiści zwalczają się nawzajem, słysząc drugą stronę, ale absolutnie jej nie słuchając. Wywołuje to szereg błędnych decyzji, mniej lub bardziej nieprzemyślanych rozwiązań.

Od kilku lat w Krakowie panuje moda na zakazywanie. Dlaczego? Dlatego, że jest to szybsze i mniej uciążliwe niż logiczne rozwiązywanie problemów, nie wymaga pracy i zbytniego myślenia.

Jeżeli do urzędów docierają wnioski o jakiejś uciążliwości w mieście, to możemy być raczej pewni, że zamiast przeanalizować sprawę, urząd po prostu wprowadzi zakaz, aby pozbyć się problemu, a nie rozwiązać go. To natomiast powoduje frustrację drugiej strony i zaczyna się jazgot jak na średniowiecznym rynku przed rozpaleniem stosu pod czarownicą.

Jednakże w tym wszystkim przeciętny mieszkaniec oczekuje, że ktoś inny coś zrobi za niego, a sam woli się nie narażać, a nawet występując publicznie, zgłasza jakieś nieprawidłowości, ale nadal brak mu odwagi, aby wytypować imiennie winnych, co prowadzi do tego, że urzędnicy bardzo ochoczo zasłaniają się tarczą własnego urzędu czy wydziału.

Czasami można odnieść wrażenie, że dany wydział czy urząd to jest wręcz Pan Urząd i Pan Wydział i to te podmioty są winne, a nie urzędnik, który tam podejmuje decyzje. Ale taka jest już natura ludzka, że muszą być winni, jak nie inne osoby, to los, przeznaczenie, siły wyższe itd. Ludzie, a przede wszystkim urzędnicy nie potrafią brać odpowiedzialności za własne poczynania… a ich tłumaczenia często przypominają te byłych oprawców z czasów II wojny światowej czy okresu stalinowskiego, że „przecież oni wykonują tylko zadanie”, a że to krzywdzi kogoś… „cóż, takie rozkazy”. Sęk w tym, że rozkazów nie ma, a jest tylko brak dobrej woli i pracy, niestety nader często.

Przed rozpoczęciem nagrywania cyklu Absurdów Krakowa pełniłem między innymi funkcję prezesa zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pojazdów Ekologicznych. Z tego tytułu brałem udział w posiedzeniach wielu komisji przy Radzie Miasta Krakowa, w zespołach zadaniowych, grupach roboczych itp.

Tam właśnie miałem styczność z bezsilnością mieszkańców, przedsiębiorców, głuchotą i perfidnym oporem rozumowania wielu urzędników, którzy wręcz tkwili w przekonaniu, że stanowią o prawie! Często wyrządzając lub próbując bezmyślnie wyrządzić katastrofalne szkody np. dla krakowskiej przedsiębiorczości. Wszystko oczywiście pozostawało w czterech ścianach i rzadko można było liczyć na nadanie rozgłosu temu krakowskiemu bajzlowi, gdyż nawet lokalne media często były wprowadzane w błąd przez krakowskie urzędy.

Taką sprawą, którą prowadzę już od 10 lat, jest wola urzędników, aby wyeliminować transport turystyczny pojazdami elektrycznymi z centrum Krakowa. Początkowo urzędnicy wskutek niekompetencji, a konkretniej braku umiejętności prowadzenia inwentaryzacji pojazdów wprowadzali w błąd opinię publiczną i media, że na krakowskim Rynku parkuje ponad 300 pojazdów elektrycznych do przewozu turystów i z tego powodu należy ograniczyć ich liczbę. Oczywiście rzeczywiste rozeznanie i wnikliwa analiza wykazały, że pojazdów w całym Krakowie jest zaledwie 200, a w okolicach Rynku nie więcej niż 30… Upadł argument urzędniczy. Urzędnicy podali zatem do wiadomości publicznej nowy powód, a mianowicie, że pojazdy elektryczne powodują wiele wypadków i że turyści składają skargi pisemne. Również tu dokonano analizy na podstawie statystyk Wydziału Ruchu Drogowego Policji w Krakowie i wykazano, że pojazdy te są najbezpieczniejszymi pojazdami na terenie gminy Kraków. A co z turystami? Nikt, nawet media nie uwierzyły urzędnikom, że odwiedzający Kraków turysta zagraniczny zada sobie trud pisania oficjalnego pisma, tłumaczenia go na język polski, dowiadywania się, gdzie urząd ma siedzibę, oraz osobistego składania tego pisma na dziennik podawczy. Tym bardziej, że przez 10 lat urząd nigdy nie ujawnił tych pism. Kolejny argument upadł. Zatem urzędnicy szukali następnych i zarzucili, że pojazdy elektryczne są pstrokate… Media lokalne dotarły jednak do prawdy i okazało się, że dobór kolorystyki to wina urzędników, którzy przez wiele lat nie chcieli się ustosunkować do wniosków przedsiębiorców o wydanie opinii w zakresie kolorystyki pojazdów. I kolejny argument upadł. Wydawałoby się, że problem rozwiązany… ale nie w Krakowie. Urzędnik nie daje za wygraną i podejmuje decyzję — przemocą, naruszając rażąco porządek prawny, wprowadza ograniczenia, błyskawicznie jednak unieważnione przez wojewodę.

Przykładów podobnych działań jest w Królewskim Mieście na pęczki. Ktoś w końcu musiał zdobyć się na odwagę upublicznienia błędów czy nadużyć urzędniczych i głośno, imiennie o tym mówić.

Chętnych do działania było wielu, lecz brakowało twarzy. Tym samym podjąłem decyzję, że należy wyjść przed szereg i coś w tym mieście zmienić, bo jak mawiał Albert Einstein, „czystym szaleństwem jest robić cały czas to samo i oczekiwać innych rezultatów”.

Tak właśnie ruszył cykl Absurdów Krakowa, krótkometrażowe filmiki pokazujące błędne, opieszałe lub niezgodne z prawem działania krakowskich urzędów.

Absurdami Krakowa zainteresowały się media, w których pojawiła się informacja, że jestem człowiekiem, który za punkt honoru stawia sobie walkę z nieludzkim Zarządem Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. Czy tak jest? Z pewnością nie. Absurdy Krakowa to nie walka z ZIKiT-em, lecz głos mieszkańców i przedsiębiorców w wielu kwestiach, nie tylko ZIKiT-u, ale też sądów, policji, Zarządu Zieleni Miejskiej, prezydenta miasta czy wielu innych wydziałów UMK.

.Po co to robię? Marzę o lepszym Krakowie, o logicznym zarządzaniu miastem, o kompetentnych urzędnikach. Jestem częścią tego miasta i na przekór wielu coś z tym robię.

Grzegorz Franciszek Kompa

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 września 2017