
Szkoły muszą kształcić najwyższej jakości ludzi, a nie drugiej jakości roboty
Nasze obecne szkoły powstały w erze przemysłowej, gdy najważniejszymi normami były standaryzacja i zgodność z przepisami. Ta odziedziczona po industrialnym modelu pracy struktura nie nadąża za dynamiką nowoczesnego świata – pisze prof. Andreas SCHLEICHER
.W ciągu ostatnich dwudziestu lat badania wyników nauczania PISA realizowane przez OECD wykazały, że niewiele krajów dokonało takiego postępu edukacyjnego jak Polska. Jednak edukacja w obecnym kształcie nie sprawdzi się w przyszłości. Edukacja nie polega już bowiem na uczeniu studentów konkretnych zagadnień, ale na wspomaganiu ich w tworzeniu wiarygodnego kompasu i narzędzi do pewnego poruszania się po coraz bardziej złożonym, zmiennym i niepewnym świecie.
Dzisiaj sukces w edukacji polega na pobudzaniu ciekawości – otwieraniu umysłów, na budowaniu współodczuwania – otwieraniu serc oraz na odwadze, mobilizowaniu zasobów poznawczych, społecznych i emocjonalnych do podejmowania działań. Edukacja to także pierwszorzędny oręż w walce z największymi zagrożeniami naszych czasów – ignorancją, zamkniętym umysłem, nienawiścią, zamkniętym sercem i strachem, które są wrogami sprawczości.
Żyjemy w świecie, w którym to, czego można się łatwo nauczyć i co można łatwo zweryfikować, stało się także łatwe do ucyfrowienia i automatyzacji. W przyszłości będziemy łączyć sztuczną inteligencję komputerów z poznawczymi, społecznymi i emocjonalnymi umiejętnościami oraz wartościami gatunku ludzkiego. Wyobraźnia i poczucie odpowiedzialności pomogą nam ujarzmić technologię, dzięki której będziemy kształtować lepszy świat.
W dzisiejszych czasach algorytmy w mediach społecznościowych sortują nas na grupy podobnie myślących osób. Tworzą wirtualne bańki, które często wzmacniają nasze własne przekonania, ale jednocześnie izolują nas od odmiennych zapatrywań, ujednolicają opinie i polaryzują społeczeństwa. Dlatego szkoła jutra powinna pomagać uczniom w samodzielnym myśleniu i zachęcać ich do empatycznego współistnienia z innymi ludźmi, zarówno w pracy, jak i w życiu społecznym. Młodzi ludzie będą potrzebować wsparcia w odróżnieniu dobra od zła, w budowaniu wrażliwości na to, czego wymagają od nas inni, w rozpoznawaniu ograniczeń działalności jednostkowej, a także działań wspólnych. W pracy, w domu, w społeczeństwie niezbędne będzie głębokie zrozumienie dla stylu życia innych ludzi, ich odmiennych kultur i tradycji, a także sposobu myślenia – czy to naukowców, czy artystów.
Współczesne życie staje się coraz bardziej złożone dla nas jako pojedynczych osób, dla wspólnot i społeczeństw, a to oznacza, że także rozwiązania naszych problemów będą bardziej złożone: w świecie pozbawionym strukturalnej równowagi imperatywem staje się pogodzenie różnych perspektyw i zainteresowań realizowanych na poziomie lokalnym z często globalnymi implikacjami, co wymaga od nas umiejętności radzenia sobie z napięciami i dylematami. Wysiłki na rzecz utrzymania równowagi między konkurującymi ze sobą wymaganiami – sprawiedliwość a wolność, autonomia a społeczeństwo, innowacyjność a ciągłość, efektywność a proces demokratyczny – rzadko prowadzą do jednoznacznego wyboru czy nawet jednego rozwiązania. Musimy nauczyć się myśleć w sposób bardziej zintegrowany, uwzględniając wzajemne zależności różnych idei, a kluczową umiejętnością staje się poruszanie się po obszarach niejednoznaczności.
Kreatywność w rozwiązywaniu problemów wymaga od nas umiejętności przewidywania konsekwencji własnych działań, poczucia odpowiedzialności oraz dojrzałości moralnej i intelektualnej, które pozwalają na refleksję nad naszymi doświadczeniami i celami osobistymi oraz społecznymi. Percepcja oraz ocena tego, co należy robić, a czego nie, co jest dobre, a co złe w określonej sytuacji, wiąże się ze sferą etyki.
To nas prowadzi do największego wyzwania w nowoczesnej edukacji, czyli do tego, jak do kształcenia włączyć wartości. Wartości były zawsze najważniejszym elementem edukacji, jednak już czas, byśmy odeszli od implikowanych aspiracji na rzecz konkretnych celów i praktyk edukacyjnych.
Pozwoli to nam na przejście od wartości sytuacyjnych, czyli takich, w których „robię tyle, na ile pozwala mi dana sytuacja”, do wartości zrównoważonych, generujących zaufanie, więzi społeczne i nadzieję. Jeśli edukacja nie zbuduje fundamentów, na których będziemy mogli stanąć, wielu z nas zacznie budować mury, nie zważając na to, jak bardzo nam to szkodzi.
Chodzi zatem przede wszystkim o to, że jeśli chcemy dotrzymać kroku rozwojowi technologicznemu, to musimy odnaleźć i pielęgnować wartości – które są unikalne dla nas jako ludzi i które uzupełniają możliwości, jakie zyskaliśmy dzięki komputerom – a nie walczyć z nimi. Szkoły muszą zatem kształcić najwyższej jakości ludzi, a nie drugiej jakości roboty.
Jednak transformacja systemu szkolnego na wielką skalę wymaga nie tylko radykalnej i alternatywnej wizji tego, czego powinno się uczyć, ale także efektywnego środowiska edukacyjnego, w którym tworzy się wspomniane wyżej umiejętności, postawy, wartości i wiedzę. Nasze obecne szkoły powstały w erze przemysłowej, gdy najważniejszymi normami były standaryzacja i zgodność z przepisami, gdy nauczanie w większych grupach było zarówno skuteczne, jak i efektywne, a nauczycieli kształciło się raz na całe ich zawodowe życie. Programy nauczania tworzono na samym czubku piramidy, a następnie przekładano je na materiały dydaktyczne, programy kształcenia nauczycieli i organizację placówek dydaktycznych. Proces ten musiał często przejść przez szereg warstw administracyjnych, zanim dotarł do poszczególnych nauczycieli realizujących programy nauczania w klasach.
Ta odziedziczona po industrialnym modelu pracy struktura nie nadąża za dynamiką nowoczesnego świata. Współczesny model kształcenia nie jest w stanie reagować wystarczająco szybko na postępujące zmiany społeczne. Nie wystarczy już czekać, aż rozkwitnie tysiąc kwiatów. Musimy stworzyć odpowiednie i przyjazne środowisko, które uwolni pomysłowość nauczycieli i szkół i stworzy podwaliny zmian. Do tego trzeba przywódców umiejących poradzić sobie z systemem instytucjonalnym, który często koncentruje się na interesach i przyzwyczajeniach edukatorów i administratorów, a nie uczniów.
.Trzeba przywódców, którym naprawdę zależy na zmianach społecznych, kreatywnych w budowaniu programów kształcenia i umiejących przekuć zdobyte przez siebie zaufanie w skuteczne wprowadzanie reform.
Prof. Andreas Schleicher
Tekst ukazał się w nr 32 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Przekład: Magdalena Skoć.