Prof. Andrzej DĄBRÓWKA: "Po co nam historia?"

"Po co nam historia?"

Photo of Prof. Andrzej DĄBRÓWKA

Prof. Andrzej DĄBRÓWKA

Profesor zwyczajny nauk humanistycznych w Instytucie Badań Literackich PAN. Specjalizuje się w teorii i historii literatury dawnej, estetyce teatru, a ostatnio w humanistyce cyfrowej. Przewodniczy zespołowi opracowującemu wydanie sejmowe “Dzieł Wszystkich” Jana Kochanowskiego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Pożałujesz!

18.VI.1771 Franciszek Ksawery Branicki grozi Kazimierzowi Pułaskiemu, który nie chce poddać Częstochowy Rosjanom

.Każdy zdrowy człowiek pamięta swoją przeszłość i ciekaw jest przeszłości osób, z którymi się bliżej styka. Ponieważ wszyscy ludzie to robią, jest to właściwość uniwersalna wszystkich cywilizacji. Można stąd wyciągnąć wniosek, że musi to być żywotny czynnik w życiu i rozwoju społeczeństw, skoro żadne się nie ostało, które by wiedzy o swojej przeszłości nie wytwarzało i nie gromadziło, aby ją przekazywać.

Z tego założenia wychodząc w podręczniku historii literatury polskiej „Średniowiecze. Korzenie” (2005) sformułowałem najogólniejsze pojęcie kultury jako splotu procesów polegających na tym, że ktoś coś powiedział, a inni to powtarzają. Jeśli to czynią dość długo i systematycznie, narasta i upowszechnia się doświadczenie zbiorowości, która to czyni.

Jeśli wiedza o przeszłości jest jednym z niezbywalnych nurtów kultury, wobec tego pytanie o pożytek z historii znaczy tyle samo, co pytanie o potrzebę kultury i jest tak samo zbyteczne, jeśli go nie uściślimy, aby wyjść poza oczywistości.

.Zacznijmy jednak od tych osobistych oczywistości. Są ich trzy rodzaje, które hasłowo oznaczę słowami: urodziny, testament, nagrobek. Aby wiedzieć, ile na torcie urodzinowym ma stanąć świeczek, i kiedy należy tort zamówić, a świeczki na nim zapalić – do tego jest potrzebna wiedza o przeszłości tej osoby. Gdy jest dorosła, sama ją przechowuje, ale na początku życia, a niekiedy i u schyłku, pamiętają te liczby zdrowi dorośli. Kiedy ktoś spisuje testament, powinien czasem sporo osób i faktów pamiętać, o czym przekonują się sądy, gdy muszą zastąpić testatora, co zaniedbał swoich powinności i zostawił spadek bez rozporządzenia. Mamy wreszcie kłopoty poznawcze oglądając nagrobki osób, o których nigdy nie słyszeliśmy, lub zbyt lakoniczne. Gdy nikt o nich nie pamięta, nagrobki tracą swoją treść informacyjną, przestają nieść nam wiedzę o przeszłości, a cokolwiek jeszcze mówią, wypada ze zwykłego ludzkiego obiegu. O takim nagrobku pisałem kilka razy: [LINK] [LINK]

Jak widzimy zatem, nawet na płaszczyźnie osobistej mamy do czynienia z przeszłością i wiele naszych spraw jest uwarunkowanych jej znajomością lub nieznajomością.

.Kto czytał pierwszą książkę Filipa Arièsa Czas historii rozpoznał w powyższym wywodzie wyróżnione przezeń trzy etapy protohistoryczności: kalendarz, genealogia, pomnik.

Aby je dobrze umiejscowić trzeba zwrócić się do płaszczyzny wspólnotowej, ta bowiem jest zupełnie nie do pomyślenia bez wiedzy o przeszłości. Nawet bowiem obóz koncentracyjny gromadzący ludzi po to, aby wyniszczać indywidualne tożsamości, nie powstałby i nie mógł funkcjonować bez ramy historycznej dostarczającej kryteriów więzienia, rozkazów i zasobów.

Nauka historii dyscyplinuje i uspójnia naszą indywidualną wiedzę o przeszłości. Od pewnego momentu znawca przeszłości, zbieracz kronik i wiadomości musi wypracować swoją metodologię. Musi istnieć instytucja gwarantująca mu swobodę badań a nade wszystko stwarzająca potrzebę jego wiedzy. W Polsce nastąpiło to w katedrze sztuk wyzwolonych Uniwersytetu Krakowskiego na warsztacie krakowskiego wykładowcy retoryki i filozofii, później prawnika i teologa, kanonika katedry wawelskiej Jana z Dąbrówki.

.Jak się zaczęła polska nauka historii? Pomijam kronikarstwo, które oprócz zbierania wiadomości o przeszłości po części je porządkowało i objaśniało. Wskazuję na pierwszy podręcznik historii Polski, książkę poświęconą wyłącznie systematycznej kompletnej interpretacji Kroniki Polaków Biskupa Wincentego (Kadłubka). Napisał go około roku 1435 profesor i wielokrotny rektor Uniwersytetu Krakowskiego, Jan z Dąbrówki (†1472). Zachowaną w dość licznych odpisach książkę wydano krytycznie pt. Commentum in Chronicam Polonorum (Kraków 2008).

Z radością mogę zakomunikować, że kiedy to piszę, wychodzi właśnie drukiem monografia zbiorowa Komentarz Jana z Dąbrówki do Kroniki biskupa Wincentego (Wyd. IBL Warszawa 2015). Poszczególne rozdziały napisało 15 autorów, a całość zredagował wspólnie ze mną prof. Mikołaj Olszewski z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Spis treści i angielskie streszczenie ogłosiłem w tym miejscu: [LINK]. Polskie streszczenie jako zapowiedź: [LINK].

Czytelnik dowie się z tej książki, jak wielkie znaczenie miała znajomość polskiej historii w sporach i procesach polsko-krzyżackich i różnych akcjach dyplomatycznych. Przytoczę dla przykładu akapit z rozdziału napisanego przez Mariana Zwiercana, najlepszego wciąż znawcę Janowego Komentarza (s. 15-16):

Uzdolnienia prawnicze i wiedzę historyczną Dąbrówki wykorzystał król Kazimierz Jagiellończyk w ważnych misjach dyplomatycznych. W 1462 r. uczony uczestniczył jako rzeczoznawca w zjeździe piotrkowskim, na którym rozstrzygano spór między królem a Piastami mazowieckimi i śląskimi o spadek po książętach płockich. Swymi ekspertyzami przysądził na rzecz króla ziemie rawską i gostyńską. W sprawie tej posłużył się przygotowanymi uprzednio materiałami historycznymi oraz genealogicznymi. Następnie w 1463 r. w Brześciu Kujawskim zbijał prokrzyżackie stanowisko legata papieskiego Hieronima, arcybiskupa Krety, występującego z pośrednictwem pokojowym między Polską a Zakonem Krzyżackim. W 1464 r. razem z Jakubem z Szadka i Janem Długoszem brał udział w toruńskich rokowaniach pokojowych z Krzyżakami. Kujawy, region urodzenia Dąbrówki, narażone były na częste i krwawe napady Krzyżaków, stąd jego ogromna niechęć i wrogie uczucia do Zakonu Krzyżackiego, którym dał wyraz w swej działalności pisarskiej i dyplomatycznej.

.Rozpoznajemy w powyższym szkicu działalności pierwszego polskiego profesora historii przynajmniej dwa pola historyczności. Najpierw genealogię książąt polskich jako klucz do sprawiedliwego podziału spadku po Piastach. Następnie kalendarium władztwa polskich książąt na ziemiach zagarniętych bądź zagrożonych przez Zakon Krzyżacki. O tym wymiarze pracy krakowskiej szkoły historycznej pisze w monografii Komentarza Piotr Węcowski (s. 68):

W skład tej grupy wchodziło kilka osób związanych z krakowskim środowiskiem uniwersyteckim: Jan z Dąbrówki, Jan Długosz, Jakub z Szadka, Mikołaj z Kalisza i Sędziwój z Czechla. Łączyły ich wspólne cele, ale i podobne poglądy oraz zainteresowania intelektualne. Jak zauważył Jacek Wiesiołowski, „program Polski etnicznej, piastowskiej, wydaje się wspólny dla całej grupy ekspertów królewskich Kazimierza Jagiellończyka”. Dążyli oni do powrotu Polski do granic „pierwszych Bolesławów”, eksponując zasięg terytorialny Korony Królestwa Polskiego (…).

.Nauka historii, rozpoczęta tak chwalebnie na Uniwersytecie Krakowskim w XV wieku, i w całej Europie, nie zastąpiła oczywiście indywidualnych ścieżek pozyskiwania, gromadzenia i przekazywania wiedzy o swojej przeszłości. Zdarzało się, że ta warstwa podstawowa rozmijała się z oficjalną wykładnią historii czyli polityką, „rozumem narodowym”, którym zawiadują elity. Bywa, że część elit zostaje skorumpowana i przez wiele lat uczestniczy w zagładzie państwa (np.[LINK]) Bolesne przykłady fatalnych skutków takiej niszczącej samozagłady, skutkującej oddawaniem stopniowo państwa we władanie wrogich potęg, można by mnożyć. Przytoczony w tytule epizod z powstańczej wojny polsko-rosyjskiej prowadzonej przez Konfederatów Barskich pozostawiam bez dalszej dyskusji, gdyż zestawienie jej uczestników mówi samo za siebie. Rozmowa zdrajcy z bohaterem miała miejsce podczas oblężenia Częstochowy, w czerwcu 1771, kiedy w Petersburgu już zapadła decyzja o rozbiorze Polski. Cytat: [LINK]

Adam Mickiewicz napisał po francusku sztukę o konfederatach, warto może ją przypomnieć na scenie. O tym, jaką rolę odegrała wiedza i rozumowanie, język ówczesnej polityki w kluczowym zdarzeniu, które przypieczętowało upadek Polski – geście Rejtana – napisał mądry i ciągle aktualny artykuł na łamach „Pielgrzyma Polskiego” (1833) O ludziach rozsądnych i ludziach szalonych.

.Co z tego wszystkiego wnosimy? Oto, że rozsądek, czyli wzgląd na okoliczności zmienne życia codziennego, nie jest trybunałem na sądzenie spraw dotyczących się wieków i pokoleń; że rozsądek pojedyńczy jest często w sprzeczności z rozumem narodowym, z rozumem rodu ludzkiego. W czasach, kiedy umysły chore na sofisterię pozwalają sobie o wszystkim rozprawiać na prawo i lewo, rozum rodu ludzkiego wygnany z książek i rozmów, chowa się w ostatnim szańcu, w sercach ludzi czujących. (Adam Mickiewicz, [LINK], 1833) 

Andrzej Dąbrówka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 grudnia 2015