
Srebrne orły niepodległości – na tysiąclecie Królestwa Polskiego
Jaki jest sens niepodległości? Próbę odpowiedzi na to wciąż ważne pytanie przynieść może refleksja nad tym, co wydarzyło się 1000 lat temu w naszej historii – nad królewską koronacją Bolesława Chrobrego – pisze prof. Andrzej NOWAK
.Korona królewska to w tradycji europejskiej najważniejszy symbol suwerenności władcy. To ostateczne potwierdzenie niepodległości państwa, którego panem jest król. W średniowiecznej, chrześcijańskiej Europie godność królewską mógł formalnie potwierdzić tylko cesarz albo papież – świecka lub duchowna głowa Christianitas. Wspólnota polityczna zwana Polską została królestwem w roku 1025. Dołączyła do wąskiego grona krajów, które miały już swoich królów: m.in. Niemiec, Anglii, Francji, Danii.
Niezwykle szybko potwierdziła w ten sposób swoje aspiracje do suwerenności. Początki bowiem politycznej organizacji, która utrwali się pod nazwą Polski, sięgają najwyżej końca IX wieku. Obejmowała ona plemiona zachodniosłowiańskiej grupy językowej, zamieszkałe między Odrą i Wisłą. Symbolicznym początkiem jej przynależności do szerszej wspólnoty kulturowej i politycznej ówczesnej Europy był chrzest, przyjęty w roku 966 przez księcia Mieszka. Cztery lata wcześniej odnowiona została instytucja Cesarstwa, której rdzeniem było królestwo niemieckie (koronacja Ottona I na cesarza – rok 962). Kraje niemieckie Cesarstwa staną się, wskutek swojej ekspansji na ziemie zachodnich Słowian między Łabą i Odrą, bezpośrednim sąsiadem Polski w następnych wiekach. Na południu sąsiadem było księstwo czeskie, które koronę królewską dla swego władcy zdobędzie jednak dopiero 60 lat po Polsce – w roku 1085. Drugim sąsiadem stało się państwo osiadłych w X wieku nad Dunajem i Cisą koczowników z Azji – Węgrów, których władcy cieszyli się od roku 1000 tytułem chrześcijańskich królów. Na wschodzie istniała już od ponad IX wieku organizacja polityczna wschodnich Słowian – tzw. Ruś Kijowska. Jej władca, Włodzimierz, wybrał chrześcijaństwo jako religię państwową w roku 988, a więc 22 lata później niż Mieszko. Co ważniejsze – Włodzimierz, inaczej niż Mieszko dla przyszłej Polski, wybrał dla Rusi nie łacińskie, zachodnie, ale greckie, bizantyjskie źródło nowej wiary, kultury i politycznych wzorów. Tu nie było tradycji królewskiej – władcy Rusi zadowalać się będą azjatyckim tytułem kaganów, a następnie wielkich książąt, zanim w Moskwie przyjmie się w wieku XVI tytuł cara. Granica między Polską a Rusią stanie się stopniowo, w ciągu kolejnych wieków, nie tylko granicą między dwoma wyznaniami, ale także – ruchomą i porowatą – granicą między dwiema formacjami kulturowymi, dwiema, jak to określi Samuel Huntington, cywilizacjami: „zachodnią” i „prawosławną”.
Sama nazwa „Polska” została zapisana po raz pierwszy w roku 1000. Chrześcijański misjonarz z Saksonii, Bruno z Kwerfurtu, użył określenia „ziemia Polaków” (terra Polanorum) w spisywanym przez siebie w Rzymie żywocie św. Wojciecha, męczennika, który zginął w misji nawracania pogańskich Prusów trzy lata wcześniej, niedaleko dzisiejszego Gdańska, nad Bałtykiem. Św. Wojciech prowadził swoją misję właśnie z „ziemi Polaków”, rządzonej przez księcia Bolesława, zwanego Chrobrym. Bolesław wkrótce potem zaczął bić monety z napisem Princes Polonie (książę Polski) i wyobrażeniem ptaka. Może był to już orzeł, który po dwóch wiekach utrwali swe znaczenie jako symbol dynastii, a potem całego państwa – ale może na monecie Bolesława był kogut, może paw, trudno powiedzieć. Bolesław został królem, a jego „Polska” królestwem w roku 1025.
.Po Bolesławie Chrobrym – przez osiem wieków – miała Polska jeszcze 27 koronowanych królów. Dzięki tej królewskiej dumie, napełnionej treścią bogatej historii paw przemienia się na trwałe w Orła Białego – symbol nieugiętej woli niepodległości. Królestwo Polskie, połączone od 1385 roku z Litwą w rozwijającej się stopniowo formie Rzeczypospolitej, po 410 latach tej unii zostało wymazane z mapy przez sąsiednie imperia: Rosję, Prusy i cesarstwo Habsburgów. A jednak duch niepodległości utrwalony w królewskiej tradycji nie dał się zniszczyć. Po 123 latach niewoli Polska odzyskała niepodległość, a choć przyjęła od 1919 roku formę republiki, to jako niepodległa wspólnota ma powody, by traktować moment koronacji Bolesława Chrobrego, tę chwilę sprzed tysiąca lat, jako wydarzenie ważne i zobowiązujące do wdzięczności za dar i misję niepodległości.
Jak się owa misja zaczyna? Najpierw musiało powstać państwo, władztwo stworzone przez dynastię Piastów, co najmniej od pradziadów Mieszka I, znanego nam już lepiej z historii. Punktem wyjścia – rzeczywistym gniazdem – miało być Gniezno. Jego początek historycy datowali dawniej na koniec VIII wieku. Dziś historycy i archeologowie przyjmują, że historia budowy, a w każdym razie błyskotliwych sukcesów państwa, które przejął Mieszko, jest krótsza. Grody w sercu jego wielkopolskiego ośrodka zaczęły powstawać dopiero pod koniec IX wieku. Wyraźny przełom nastąpił jednak dopiero na progu lat 40. owego stulecia. Około roku 940 powstały gród w Gnieźnie, nowy gród w Bninie i Poznaniu, a także m.in. w Gieczu, Lądzie i Grzybowie. Kilkanaście grodów w ciągu kilkunastu lat skupionych na powierzchni nieprzekraczającej 5 tys. km kw. dzisiejszego serca Wielkopolski – to właśnie początek państwa. Następnych 50 lat to czas ekspansji na okoliczne ziemie, scalania ich wokół tego ośrodka oraz obrony przed zewnętrznymi rywalami z południa, zachodu i wschodu. To czas wypełniający panowanie Mieszka I (ok. 960–992). On też postawił decydujący krok drugi na drodze do tego, co nazywamy polską suwerennością.
To była decyzja pogańskiego księcia o przyjęciu chrztu – dla siebie i dla swojego państwa. Był to krok motywowany politycznie, ale o znaczeniu daleko poza politykę wykraczającym. Mieszko widział rosnącą siłę odnowionego przez Ottona I w roku 962 chrześcijańskiego Cesarstwa i jego rdzenia – królestwa niemieckiego. Pierwsza historyczna zapiska, którą dysponujemy na temat Mieszka, pochodzi z roku 963. Kronikarz saski Widukind informuje o ataku plemion wieleckich (Słowian zza Odry), których prowadził niemiecki banita, Wichman. Mieszko to starcie przegrał, zginął w nim jego brat. Zagrożenie musiało być duże. W tym samym roku Geron, margrabia potężnej Marchii Wschodniej królestwa niemieckiego, pobił z kolei Łużyczan, południowych sąsiadów Wieletów. Od południa także zagrażał czeski książę Bolesław, który już trzymał Śląsk i Małopolskę. Nie chcąc stać się kolejną ofiarą prowadzonej mieczem (tym razem przez Gerona albo i przez czeskiego Bolesława) misji chrześcijańskiej, a zarazem pragnąc umocnić swoją pozycję wobec pogańskich napastników zza Odry – Mieszko zdecydował się na sojusz z Czechami i chrzest. Gdy w innych krajach „nowej” – słowiańskiej, skandynawskiej, bałtyjskiej – Europy pogańscy władcy zastanawiali się przez pokolenia nad rezygnacją z obrzędów i tradycji pogańskich przodków i przyjęciem radykalnie nowej wiary, pierwszy historyczny władca Polski podejmuje taką decyzję już na samym wstępie swego panowania.
Wiemy, że ostatecznie żadne państwo pogańskie nie ostało się w Europie. Ostatnia była Litwa, ochrzczona po 1385 roku – z decydującym udziałem polskiej Korony w tej misji. Tyle że Litwa „schowana” była jeszcze w X–XI wieku daleko za borami, które o kilkaset kilometrów oddzielały ją od energicznej forpoczty łacińskiej cywilizacji – od niemieckiego królestwa i zdominowanego przezeń Cesarstwa. Władztwo Mieszka, jak już mówiliśmy, znalazło się w bezpośredniej styczności z Cesarstwem już w roku 963, przez Łużyce. Tu nie było już możliwości unikania konfrontacji. Trwanie w pogaństwie czyniłoby tę konfrontację nie tylko nieuchronną, ale także zabójczo alternatywną: kto kogo? Przed takim wyborem stali Słowianie połabscy – i wybrali, inaczej niż Mieszko, trwanie przy pogaństwie. Musieli rozpaczliwie walczyć, żeby przetrwać. Nie przetrwali. Przewyższający ich „ludzkimi rezerwami”, a przede wszystkim rezerwami cywilizacyjnymi, organizacją, systemem wojennym przeciwnik – Cesarstwo – był nie do pokonania.
.Decyzja Mieszka o przyjęciu chrztu w roku 966 oznaczała nie tylko utwierdzenie jego państwa, ale także wprowadzenie tegoż państwa i jego mieszkańców (stopniowo, w kolejnych pokoleniach) w obręb wielkiej cywilizacji łacińskiej Europy. Tego, że będzie to cywilizacja, która nada ton rozwojowi świata przez następny tysiąc lat, nie można było przewidzieć. To, że chrzest oznacza otwarcie na pismo, na kamienne budowle, na wyższy poziom kultury materialnej i duchowej – było jednak jasne już w roku 966. Można to było zobaczyć, już choćby porównując Pragę roku 965, roku ślubu z Mieszka z Dobrawą, z Gnieznem. Święty Wojciech mógł z kolei opowiedzieć trzydzieści lat później synowi Mieszka, jak murowane kościółki Pragi różnią się od bogactwa kulturalnego Rzymu i benedyktyńskiej stolicy Europy – Monte Cassino, gdzie święty spędzał lata nauki i kontemplacji. Już wnuk Mieszka – Mieszko II – będzie znał grekę. Przez chrzest państwo wchodziło na długą drogę, która prowadziła do największych zrodzonych w grecko-rzymskiej tradycji skarbów ludzkiego ducha. Zaczną w klasztorach, w kapitułach katedralnych powstawać pierwsze szkoły (ich znanym adeptem będzie już wnuk Bolesława Chrobrego – Kazimierz Odnowiciel), służyć im będą pierwsze zbiory książek na polskiej ziemi. Nie tylko z pism kościelnych złożone. Najstarszy polski katalog biblioteczny z katedry w Krakowie z roku 1110 wymienia już m.in. zbiory praw, reguły gramatyczne, listy Owidiusza, Boecjusza klasyczne dzieło O pocieszeniu, jakie daje filozofia, pisma historyczne Salustiusza, komedie Terencjusza. Wśród dzieł tego ostatniego było może i to: komedia Sam siebie karzący, w której zapisane zostało zdanie wyrażające istotę humanizmu: Homo sum, humani nihil a me alienum puto – „jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce…”. Nie było innej drogi do Europy w końcu X wieku, jak poprzez chrzest, nie było dalej w Europie innej drogi do humanizmu, jak poprzez chrześcijaństwo.
W roku 992 piastowski dom zajął energicznie Bolesław, syn pierworodny Mieszka i Dobrawy. On ten dom rozjarzył blaskiem potęgi i chwały. W chwili śmierci Mieszka miał 25 lat, duże doświadczenie życiowe i polityczne. Był już jako chłopiec gościem-zakładnikiem na cesarskim dworze. Bo państwo Mieszka nie miało jeszcze niepodległości. Zyskało szansę na utrwalenie swej autonomii, ale za cenę uznania zwierzchności cesarstwa. Wyrazem tej zwierzchności było właśnie oddanie syna jako zakładnika na dwór cesarza i króla niemieckiego Ottona I, a potem Ottona II. Tak młody Bolesław poznał niemieckich dostojników świeckich i duchownych, poznał też niemal na pewno język niemiecki. Poznał zarazem upokarzający smak zależności. Po śmierci ojca pokonał konkurentów do dziedzictwa – wygnał macochę, księżną Odę i jej małoletnich synów (Mieszka, Lamberta, Świętopełka). Mocną ręką utrzymał tron i jedność państwa. Z nowym, młodym cesarzem Ottonem III połączyła go nadzieja na stworzenie wspólnoty chrześcijańskiej Europy na zasadach wspólnej misji chrześcijańskiej, a nie podległości królestwu niemieckiemu jego wschodnich sąsiadów. Otton chciał przywrócić dawny blask starożytnego imperium rzymskiego w nowym, chrześcijańskim duchu i nowym geopolitycznym kształcie. Nowość ta polegać miała na wykroczeniu imperium Ottona poza dawny limes (granice rzymskiego cesarstwa) – na te ziemie, które zajęli Słowianie. Ci ostatni nie mieli być jednak tylko podbijani, jak to praktykowali już ojciec i dziad Ottona III i wszyscy ich poprzednicy, aż do Karola Wielkiego. Idea „renowacji Imperium” była inna. Pod patronatem słowiańskiego męczennika, Wojciecha, słowiański książę, Bolesław z Gniezna, miał zbudować w ramach Ottońskiej wizji wschodni fundament nowego porządku chrześcijańskiej Europy. Obok Italii, Galii i Germanii właśnie Sclavinia miała tworzyć czwarty człon, czwartą podstawę tego porządku: porządku Europy równych. Oddają ten zamysł, ten porządek, wizerunki czterech ukoronowanych niewiast symbolizujących owe cztery wielkie krainy, przedstawione na karcie ewangeliarza Ottona III, sporządzonego ok. 1000 roku w klasztorze w Reichenau.
Drugim, ważniejszym symbolem tej wizji stał się zjazd gnieźnieński w roku 1000, czyli pielgrzymka Ottona III do grobu jego przyjaciela, świętego Wojciecha, który trzy lata wcześniej zginął w misji ewangelizacyjnej prowadzonej z ramienia państwa Bolesława Chrobrego na ziemi Prusów. Wykupione przez Bolesława ciało męczennika, pochowane w Gnieźnie, miało być zwornikiem nowej koncepcji Europy. Otton III w czasie swej pielgrzymki do Gniezna dodał do tego jeszcze jeden symbol: włożył księciu Bolesławowi na głowę swój cesarski diadem. To nie była jeszcze pełna koronacja królewska, ale potwierdzenie, iż cesarz uznaje suwerenne miejsce księcia piastowskiego w ramach chrześcijańskiego imperium. Co ważniejsze, w roku 1000, za zgodą cesarza i papieża, organizacja kościelna w państwie Bolesława uwieńczona została arcybiskupstwem w Gnieźnie. Inaczej niż „zwykły” biskup, arcybiskup mógł koronować króla. I tę możliwość co śmielsi władcy Polski będą w sprzyjających okolicznościach wykorzystywać – od samego Bolesława Chrobrego poczynając.
Nagła śmierć młodego Ottona III w roku 1002 przerwała piękny sen o nowej Europie. Jego następca, król niemiecki, a potem cesarz Henryk II, wrócił do perspektywy pierwszych Ottonów – słowiańscy sąsiedzi, nawet jeśli ochrzczeni, muszą uznawać zwierzchność germańskiego centrum cesarstwa, a w szczególności interesy jego wschodnich, saskich książąt. Bolesław Chrobry na to się nie godził. Tak zaczęła się seria wielkich wojen między cesarstwem/królestwem niemieckim a państwem Bolesława – Polański książę nie występował już jako cooperator imperii, ale jako budowniczy swojego własnego imperium, które gotowe było bronić swojego miejsca za wschodnią granicą Cesarstwa i królestwa Niemców jako niezależny, równorzędny mu podmiot. Wojny, trwające z przerwami od 1002 do 1018 roku, ujawniły niepokojącą zdolność niemieckiego władcy do geopolitycznego sojuszu ze wschodnim sąsiadem Bolesława – Rusią i jej ochrzczonymi w bizantyjskim obrządku książętami. Bolesław był jednak dość silny, by obie strony tego sojuszu pokonać w militarnej konfrontacji. Rok 1018 to czas wielkiego triumfu Bolesława Chrobrego – zwycięsko zakończył wojnę z cesarzem Henrykiem i pokojem w Budziszynie uzyskał potwierdzenie swej niepodległości. Kilka miesięcy później pobił księcia Rusi Jarosława i osadził swojego kandydata na tronie w Kijowie.
.Na koronę królewską, podsumowującą niejako dzieło budowania niepodległości, musiał jednak zaczekać aż do śmierci swojego rywala, Henryka II (zmarł w 1024 roku), i zmiany na tronie papieskim – papież, który koronował Henryka na cesarza, Benedykt VIII, zmarł również w roku 1024. W roku 1025, najprawdopodobniej 18 lub 23 kwietnia (w Wielkanoc albo w dzień Świętego Wojciecha) Bolesław przyjął na swą głowę królewską koronę. Arcybiskup gnieźnieński (w 1025 roku był nim nieznany poza tym Hipolit) mógł tego dokonać za zgodą nowego papieża, Jana XIX. Bolesław Chrobry został królem, a Polska – królestwem.
Nie mamy wielu źródeł do historii tego wydarzenia, poza pełną złości notką kronikarza cesarskiego Wipona. W znaczenie tego aktu, jako podsumowania całego panowania Chrobrego i zarazem zapowiedzi dalszej historii Europy, znakomicie potrafił wprowadzić nie historyk, ale pisarz Teodor Parnicki w swej genialnej powieści Srebrne orły. To napisana w czasie II wojny światowej, ale pozbawiona jakiegokolwiek szowinizmu opowieść o idei Ottona III o „różnoplemiennym” (a raczej ponadplemiennym) imperium, o odnowieniu chwały Rzymu i o kryzysie tej pięknej idei w zderzeniu z brutalna grą interesów i uprzedzeń. Czy odnowione przez Ottonów cesarstwo uniwersalne może stanąć ponad interesami Królestwa Niemieckiego? To jest kluczowe pytanie. Naprowadzają na to pytanie już rozważania książąt saskich, którzy – w powieści – świadomie posługują się jako narzędziem dzielenia i osłabiania swych słowiańskich sąsiadów Lambertem, synem Mieszka I z drugiego małżeństwa z Odą. Chcą szachować nim zwycięskiego na razie w walce o władzę nad Wartą i Wisłą pierworodnego syna Mieszka, Bolesława, nazwanego Chrobrym. Jak wiemy, ten wygnał zaraz po śmierci ojca swoich przyrodnich braci i macochę, a choć nawiązał prędko znakomity kontakt z młodym cesarzem Ottonem III, to książęta sascy nie myśleli się pogodzić z usamodzielnieniem „barbarzyńskiego” sąsiada. Tłumaczą wprost wygnanemu Lambertowi: „Nie w Rzymie, nie w Rzymie, chłopaczku, nad Łabą rozstrzygają się losy księstw słowiańskich”. Jeszcze mocniej ten wątek wybrzmi w czasie odtworzonej w powieści rozmowy opata Arona z biskupem merseburskim Thietmarem (975–1018, przez Parnickiego opisywanym formą imienia Dytmar), saskim autorem wspaniałej kroniki tego czasu. Kiedy irlandzki mnich Aron mówi o potrzebie dotarcia do nowo chrzczonych Słowian w ich języku, żeby następnie przejść mogli do języka uniwersalnego chrześcijaństwa, łaciny, Dytmar oburzony protestuje: „Oni się nawet po niemiecku jeszcze mówić wszyscy nie nauczyli…”. Dla biskupa merseburskiego (którego – dodajmy – ojciec zginął w starciu z wojami Mieszka I pod Cedynią) oczywista jest ta hierarchia, ten porządek: „By Rzymianinem się stać, pierwej stać się musi Słowianin Niemcem…”.
Sam Bolesław Chrobry pojawia się bezpośrednio dopiero w końcowych rozdziałach powieści, żeby odpowiedzieć na to pytanie wysłannikowi Henryka II, biskupowi-kronikarzowi Thietmarowi (Dytmarowi): „Dziś Imperium Rzymskie toż to samo co niemieckie królestwo, imieniem Romy Niemcy nienawiść swoją i wzgardę do ludów innych osłaniają; pod zasłoną imienia tego swoją, swego szczepu potęgę pomnażają. Aby inne szczepy łatwiej im ulegały, mamią je pięknymi słowami o jedności i równości ludów wszystkich w łonie Imperium różnoplemiennego. Zresztą nie tylko obcych mamią, ale i swoich…”. Otton III łudził się, że jest Rzymianinem. „Tyle jeno w nim z Rzymianina było, że rozumiał, iż majestat Romy to moc. Czcił moc. Płacząc, przywoływał ją do siebie. Zdobił ją. Moją moc srebrnymi ozdobił orłami. Nie odlecą ode mnie. Nie zmarnieją przy mnie. To nic nie szkodzi, że srebro na nich zblakło. Nadal moc zdobią, choć zbielały”.
.Czy takie chciał zostawić przesłanie historyczny Bolesław Chrobry, kiedy schodził z tego świata dwa miesiące po koronacji? Tak w każdym razie odczytywane ono było w kolejnych pokoleniach władców polskich, którzy po koronę niepodległości sięgali niezależnie od tego, czy była formalnie królewska, od Bolesława Chrobrego do Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, odbudowujących niepodległość w roku 1918. A dziś, 106 lat po odzyskaniu własnego państwa, 999 lat po koronacji Bolesława, jak wygląda sens naszej niepodległości – w Europie, między imperiami Zachodu i Wschodu? Na to pytanie Czytelnicy niechaj odpowiedzą sami.
Tekst ukazał się w nr 68 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].