Głównym pożytkiem z samotności jest przejściowe odłączenie się od świata zewnętrznego, a to ułatwia proces myślenia – pisze prof. Edward NĘCKA.
.Samotność nie ma dobrej opinii. Potrzeba kontaktu z innymi jest w ludziach bardzo silna, podobnie jak u innych istot żyjących społecznie. Dłuższe pozbawienie kontaktów społecznych najczęściej przynosi poważne skutki psychiczne, a nawet zdrowotne. To oczywiste, inni ludzie zapewniają nam poczucie bezpieczeństwa. W zamierzchłych czasach życia „jaskiniowego” wykluczenie z grupy i pozbawienie wsparcia ze strony społeczności oznaczało śmierć. Również w czasach nowożytnych banicja, ostracyzm i inne formy wykluczenia były bardzo dotkliwą karą.
W dzisiejszych czasach cywilizacji postindustrialnej kontakty społeczne nie są już bezwzględnym warunkiem przeżycia, ale ciągle wyznaczają poziom ludzkiego dobrostanu psychicznego i fizycznego. Ludzie pozostający w związkach żyją dłużej i w lepszym zdrowiu. Brak bliskiej osoby może być do pewnego stopnia kompensowany wartościowymi relacjami rodzinnymi, towarzyskimi, przyjacielskimi. Może być nawet skutecznie kompensowany kontaktem ze zwierzęciem. A ponieważ ludzie szybko i łatwo uczłowieczają inne istoty, nawet maszyny (ileż to razy złościliśmy się na nasz komputer!), można przypuszczać, że w niedalekiej przyszłości ludzką samotność będą mogły osładzać kontakty z humanoidalnymi robotami.
Oprócz wymiaru społecznego samotność ma też pewną cechę ściśle indywidualną, żeby nie powiedzieć duchową. Okazuje się, że inni ludzie mogą nam być potrzebni po to, abyśmy nie musieli być sami ze sobą. Człowiek w końcu na ogół nie lubi być sam ze swoimi myślami. W jednym z głośnych eksperymentów psychologicznych ochotnikom płacono za to, aby przyszli do laboratorium, odłożyli wszystkie rzeczy osobiste i przez 15 minut nic nie robili. Nie mogli sprawdzać maili, grać, wchodzić na portale społecznościowe, czytać czy rozwiązywać krzyżówek. W ogóle nie wolno im było nic – z jednym wyjątkiem. Mogli mianowicie do woli aplikować samym sobie lekkie wstrząsy elektryczne – bezpieczne, ale mało przyjemne. Okazało się, że 67 proc. mężczyzn i 25 proc. kobiet wybierało serię szoków elektrycznych, byle tylko nie być sam na sam ze swoimi myślami.
Jeśli więc samotność, nawet bardzo krótkotrwała, może być bardziej awersyjna niż uderzenie prądem elektrycznym, to o jakich pożytkach z niej płynących można w ogóle mówić? I czy my jako istoty ludzkie jesteśmy w ogóle zdolni do czerpania z owych pożytków, nawet gdyby istniały?
Co do drugiego pytania, odpowiedź wydaje się łatwiejsza. Wprawdzie większość mężczyzn i znaczna część kobiet nie umie być tylko ze swoimi myślami, ale to nie znaczy, że tak jest u wszystkich. Istnieją pod tym względem kolosalne różnice międzyosobnicze. Głód kontaktów jest szczególnie silny u ludzi, których nazywamy ekstrawertykami. Ci ludzie ładują swoje akumulatory energii psychicznej właśnie w wymianie i bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Odwrotnie u introwertyków. Ci ograniczają swoje relacje do społeczne do niezbędnego minimum, bo w przeciwnym razie przekroczyliby bezpieczną granicę, za którą czekałaby ich nadmierna stymulacja pochodząca ze źródeł zewnętrznych.
A jaka byłaby odpowiedź na pytanie główne – o możliwe pożytki z samotności? Przede wszystkim przejściowe odłączenie się od świata zewnętrznego ułatwia proces myślenia.
Słynny myśliciel wyrzeźbiony przez Auguste’a Rodina to postać całkowicie samotna, pogrążona w świecie własnych idei. Myślenie jest u Rodina przeciwieństwem jawnego działania, bo intensywna aktywność intelektualna wymaga chwilowego zaprzestania jakiejkolwiek innej aktywności. To z kolei zmusza do odcięcia się od bodźców zewnętrznych, które mogłyby wyzwolić taką aktywność, przeciwskuteczną wobec myślenia.
W naszej kulturze myślenie ma dużą wartość, a ludzie wprawni w myśleniu – zwani intelektualistami – mają ciągle wysoką pozycję społeczną. Zauważmy jednak, że ceni się przede wszystkim myślenie produktywne, czyli takie, które do czegoś prowadzi. Na przykład pozwala rozwiązać problem, podjąć decyzję, znaleźć wyjaśnienie trudnych lub problematycznych zjawisk. Myślenie produktywne, jako podstawa sukcesu cywilizacji naukowo-technicznej, słusznie jest uznawane za bardzo ważne. Ale z psychologicznego punktu widzenia nie mniej cenne są akty myślenia, które można by nazwać swobodnym lub oderwanym od rzeczywistości. Myślenie „o niczym” jest nam bardzo potrzebne jako narzędzie samopoznania, autorefleksji i samokontroli. Dzięki niemu potrafimy w bezpiecznej przestrzeni własnego umysłu odegrać różne scenariusze przyszłych zdarzeń, łącznie z tymi, które wydają się szalone. Fantazjowanie ma wielką moc, bo dzięki niemu możemy lepiej się przygotować do przyszłych, trudno przewidywalnych zdarzeń. Fantazjowanie ma też ogromne znaczenie w myśleniu twórczym. Tutaj zamiast zmierzania wprost do celu przydaje się myślenie „bocznymi drogami”, niekonwencjonalne, a niekiedy nawet zupełnie odklejone od rzeczywistości. Nigdy z góry nie wiadomo, który pomysł okaże się ostatecznie prawdziwie twórczy, w znaczeniu „nowy i zarazem wartościowy”. Dlatego w twórczości trzeba sobie pozwolić na epizody myślenia „o niczym”, aby ostatecznie wrócić do myślenia „o czymś”, czyli o ważnym problemie wymagającym oryginalnych rozwiązań. To wszystko nie jest możliwe w zgiełku codzienności, dlatego twórczości najlepiej służy samotność z wyboru.
Ponadto samotność pozwala uwolnić się od nie zawsze korzystnego – i nie zawsze chcianego – wpływu społecznego. Nasz umysł nieustannie „nasiąka” takimi wpływami, czy tego chcemy, czy nie. Potęga nieświadomości sprawia, że przyjmujemy cudze poglądy i opinie, traktując je jak swoje. Tak się rodzi coś, co można by nazwać „nieświadomym plagiatem”. W wyniku działania tego mechanizmu rodzą się tak zwane obiegowe opinie: prawie wszyscy je podzielają, choć nie wiadomo, skąd się wzięły. W ten sposób powstaje też to, co czasem nazywamy zdrowym rozsądkiem. W historii nauki zdrowy rozsądek często okazywał się po prostu błędem poznawczym, bo był oparty na potocznych obserwacjach, upowszechnianych drogą nieuświadomionych wpływów społecznych. Prawdziwą niezależność sądów uzyskuje się w autonomii wobec wpływów zewnętrznych. Nie chodzi o to, aby je wyeliminować, co zresztą wydaje się niemożliwe. Ale epizody samotności z wyboru pozwalają uzyskać dystans wobec obiegowych opinii, z korzyścią dla samodzielnego myślenia. Nie ma gwarancji, że myślenie samodzielne będzie wolne od błędów, tak jak nie wszystkie obiegowe opinie zasługują na deprecjację. Ale tylko myślenie samodzielne może nas doprowadzić do wniosków oryginalnych, potencjalnie twórczych.
.Jeśli więc samotność nie ma dobrej opinii, trzeba by popracować nad zmianą tej reputacji. Może się to przydać w przyszłości.
Edward Nęcka
Tekst ukazał się w nr 27 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].