Prof. Bogdan DE BARBARO: Pudełko zwane wyobraźnią

Pudełko zwane wyobraźnią

Photo of Prof. Bogdan DE BARBARO

Prof. Bogdan DE BARBARO

Polski lekarz psychiatra i terapeuta, profesor nauk medycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Medialny chaos, ponowoczesne pomieszanie prawdy z fałszem i dobra ze złem nachalnie atakujące nasz umysł utrudniają nam dotarcie do samotności pozwalającej na wewnętrzną refleksję. Lecz gdy zadbamy o siebie poprzez zbudowanie przestrzeni dla samotności będącej zadumą, ochronimy ważną cząstkę swego istnienia – pisze prof. Bogdan de BARBARO

.Ze spotkań z ludźmi szukającymi pomocy terapeutycznej wynika, że cierpienie wywołane samotnością to przeżycie tak indywidualne, że zawsze ma inną postać. Każdy ma w sobie inną samotność. Często jednak jej źródło jest takie samo. Poczucie osamotnienia dotyka zwykle tych, którzy z powodu traumatycznych przeżyć z dzieciństwa nie wierzą, że mogą być chciani i kochani. Ból samotności i odrzucenia sprzed lat tak głęboko i tak trwale zapisuje się w ich psychice, że nie są w stanie uwierzyć, że są darzeni głębokim uczuciem. Zamykają się więc obronnie i nie dociera do nich miłość bliskich. Albo o tę – jakoby nieistniejącą – miłość starają się walczyć, a jednocześnie jej nie przyjmują. Nie są w stanie opuścić stanu samotności. W wirze walki o bliskość będą się czuli coraz bardziej odrzucani. W ten sposób ich samotność doświadczana w dzieciństwie będzie przenikała się z tym, co dzieje się w relacji, którą budują. A więc, chociaż to może brzmieć paradoksalnie, mamy do czynienia z samotnością przyniesioną z dzieciństwa.

Inną traumę niesie ze sobą odrzucenie. Jest to na przykład samotność nastolatków, którzy doznają przemocy od swoich rówieśników czy od bliskich. Będą się oni wewnętrznie buntować, będzie w nich wzbierał gniew. W lęku przed wrogim światem schowają się w swojej samotności. Cierpią w swojej twierdzy, nie mając pomysłu na to, jak budować relacje z innymi. Poczuciu osamotnienia towarzyszy ból i lęk, czasem gniew. Ze swoimi odczuciami radzą sobie, korzystając z tak zwanych rozrywek, na przykład gier komputerowych czy środków uzależniających, pomagających im (chociażby na chwilę) zapomnieć o doświadczaniu unieważniania.

Jakże inna jest samotność osoby osiemdziesięcioletniej, którą ogarnia bezgraniczny ból po stracie bliskich. Samotność tej osoby jest wysycona bezsilnością i mrokiem oraz poczuciem, że już nic już jej nie czeka, że nadchodzi koniec. Może patrzeć na minione lata, koncentrując się na swoich błędach, zaniechaniach, na niespełnieniach, na zmarnowanych godzinach, dniach i latach. Może doświadczać wielu dręczących pytań o sens i o to, czy po śmierci coś się wydarzy. Może czuć lęk przed bólem fizycznym i utratą świadomego kontaktu z otaczającym światem.

Jeszcze czymś innym jest zjawisko „samotności w tłumie”. Przebywając wśród wielu, może nawet bliskich i znajomych, czujemy się wyobcowani i zamknięci w sobie, zmęczeni i zniechęceni. Musimy się odezwać, odpowiedzieć na proste pytanie, na chwilę opuścić swoją kryjówkę. Ale pozostaje samotność, nawet jeśli jest pełna rozrywkowego hałasu. Tak zarysowane indywidualne samotności mają wspólną cechę: współtworzą bezruch wewnętrzny, ból i pustkę, która przygniata, a czasem prowadzi do przekonania o bezsensie życia.

Nie lekceważąc ciężaru ani bólu, który przychodzi dźwigać doznającym tych postaci samotności, warto wspomnieć o jej innej postaci, ważnej, a zarazem każdemu z nas potrzebnej. Mam na myśli doświadczanie życia wewnętrznego. Ono tylko wtedy może być owocne i twórcze, kiedy dzieje się w samotni własnej autorefleksji, w świecie spokojnego, niepozbawionego życzliwości spojrzenia na siebie i na swoje rozterki, konflikty, egzystencjalne pytania. Świat zewnętrzny, zapraszający do wyścigu (w pracy), do rozrywki (po pracy), nie ułatwia takiego skupienia. Medialny chaos, ponowoczesne pomieszanie prawdy z fałszem i dobra ze złem nachalnie atakujące nasz umysł utrudniają nam dotarcie do takiej samotności. Lecz gdy zadbamy o siebie poprzez zbudowanie przestrzeni dla samotności będącej zadumą, ochronimy ważną cząstkę swego istnienia.

W przestrzeni takiej samotności będzie miejsce na osobisty, intymny zachwyt nad światem, ale też na głębokie przeżycie dramatów tego świata. Będzie miejsce na spojrzenie na siebie samego i na własne klęski i zwycięstwa. Będzie okazja do namysłu, co to znaczy być wobec Innego. Będzie czas na spokojny oddech, dający ukojenie od rzeczywistości zaczepiającej nas swoją rozmaitością.

Samotność taka może być znakiem skupienia wewnętrznego i cichego, spokojnego zaciekawienia światem. Tworzy warunki do głębszego jego rozumienia i pozwala na umieszczenie się w tym świecie według własnego autorskiego projektu. Daje szanse na refleksyjne życie, z namysłem nad tym, co się dzieje. Jest odtrutką na intensywne splecenie ze światem, życie w pośpiechu i wirze wydarzeń wspólnotowych. Może nam ułatwić kontakt ze samym sobą. I niezależnie od tego, czy wierzymy w istnienie Boga, czy wierzymy w nieistnienie boga, może nas ona wzbogacić o metafizyczną wrażliwość, skądinąd będącą składową dojrzałej osobowości.

Możemy doznawać w swoim życiu dwóch samotności. Jedna jest cierpieniem, a druga – impulsem do rozwoju. Tej pierwszej chciałoby się unikać, a o tą drugą warto zadbać i wykorzystać ją ku wglądowi w siebie i ku rozwojowi.

Jeśli przyjąć, że każdy z nas w znacznym stopniu odpowiada za swój krajobraz wewnętrzny, to odpowiada nie tylko za to, jakie gazety i książki czyta, do czego służy mu internet, co ogląda w telewizji i z kim się spotyka. Odpowiada także za to, co robi ze swoimi przeżyciami, a więc także: co robi ze swoją samotnością.

.Zbigniew Herbert jeden ze swoich wierszy zatytułował Pudełko zwane wyobraźnią. Powstaje pytanie, czy w tym „pudełku” jest miejsce na twórczą samotność i czy poczuwamy się do odpowiedzialności za jakość tego pudełka. A jeśli nie dbaliśmy o to dostatecznie, bo czas spędzaliśmy na banalnych rozmowach, bieganinie, zabawie, rozrywkach, pracy bez wytchnienia, podróżach nastawionych na zaliczanie kolejnych egzotycznych miast, to być może należy się postarać o chwile samotności. Tej twórczej, rozwojowej, dającej szansę na namysł nad sobą, swoim życiem i tym, czy mądrze dbamy o siebie i innych. Także wtedy, gdy inni są Inni.

Bogdan de Barbaro
Tekst ukazał się w nr 27 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 lipca 2021