Znajomość siebie samego
Samopoznanie jest możliwe, człowiek jest bowiem jedynym stworzeniem, które może poznać siebie – pisze Abp Fulton J. SHEEN.
.Kamień, róża czy słoń nie może wejść w siebie i przejrzeć się w swoim sumieniu jak w zwierciadle, ale człowiek może to zrobić. Może siebie podziwiać, może być z siebie zadowolony, może być na siebie zły czy też może rozpaczać z powodu swojego stanu. Człowiek może być nie tylko podmiotem swoich doświadczeń, ale także może i ich przedmiotem. To jest właśnie ta zdolność, która nie tylko zapewnia mu wyższość nad zwierzętami, ale także stwarza możliwość duchowego nieładu i zawodów, o ile nie wypełni swojego wysokiego przeznaczenia w łączności z Bogiem.
Wszyscy jesteśmy bytami, które zdają sobie sprawę z własnego istnienia, ale bardzo mało jest takich ludzi, którzy praw-dziwie są świadkami wartości swojego życia. Zdajemy sobie sprawę z istnienia przedmiotów, które znajdują się poza nami, ale bardzo nieliczni ludzie zastanawiają się nad swoim własnym bytem. Znamy siebie od strony zewnętrznej: jesteśmy po-dobni do innych ludzkich bytów i zgodnie z ich zwyczajami ubieramy się i myślimy, ale rzadko kto pomyśli o sobie jako o odrębnej, niepowtarzalnej istocie, która to odrębność odróżnia nas przecież od innych ludzi, i równie rzadko kto zastanowi się nad swoim stosunkiem do Pana Boga.
Współczesny nam świat obraca się w kręgu herezji działania albo też tkwi w godnej pożałowania iluzji, jaką się żywi zarówno kapitalizm, jak i komunizm, mianowicie że szczęście jest czymś zewnętrznym wobec człowieka, dobroć jest równo-znaczna z ruchem, życie wewnętrzne to oznaka słabości, a apostolstwo to propaganda. Stąd wywodzi się wielka popularność powieści, które nie wymagają od czytelnika myślenia, muzyki opartej na ruchu, a nie na melodii, magazynów z dużą liczbą sensacyjnych ilustracji, a minimalną ilością poważnych treści, sztuki wywierającej wrażenie zamazanymi kolorami, aby uniknąć zarówno poprawnego kształtu (formy), jak i treści (substancji).
Nowoczesny człowiek nie posiada w swojej duszy niczego, czego nie byłoby w zewnętrznym świecie. Odkąd wojny, zmagania i zbrodnie szaleją na świecie, człowiek nie posiada innych myśli czy pragnień niż te, które kipią w gorączkowym chaosie. Człowiek nie może się przed tym ani schronić, ani uciec. Niektórzy ludzie uciekają w alkoholizm i tabletki nasenne, aby umknąć od świadomości. Inni odurzają się zewnętrznymi podnietami i uciechami, które zostawiają mało czasu na myślenie.
Ktoś mógłby się zastanawiać, czy psychologicznie współczesne zainteresowanie tajemniczymi morderstwami, thrillerami, horrorami i filmami nie jest przyznaniem się ludzkości do tego, że wielkie osobiste problemy życia muszą zostać rozwiązane. Ale zamiast rozwiązać własny problem życiowy, w tych wszystkich zajęciach i uciechach rozpatrujemy zagadnienia życiowe innych ludzi, a słuchając i patrząc na te wszystkie okropności, które się dzieją obok nas, człowiek może zapomnieć na chwilę o tej grozie piekła, która szaleje wewnątrz jego własnej duszy. Chyba jednak zdajecie sobie sprawę z tego, że wiedza o sobie, poznanie siebie, o którym mówimy, nie jest tym samym co psychoanaliza. W psychoanalizie uważa się własną jaźń za widza, który przygląda się własnemu stanowi umysłowemu, natomiast w poznaniu samego siebie jaźń uważamy za siłę twórczą, a więc i odpowiedzialną za wszelkie postanowienia i dokonany wybór. W psychoanalizie nie podejmujemy moralnych zobowiązań co do zmiany swoich zwyczajów i nawyków, albowiem psychoanaliza nie uznaje wykroczeń przeciwko moralności, z kolei w poznaniu siebie następuje rozpoznanie zła, a więc i konieczność zerwania z tym, co uznaliśmy za złe. W psychoanalizie człowiek wchodzi w siebie po to, aby pozostać jedynie widzem, nie uznaje się w niej bowiem żadnego oparcia poza ludzką osobą, zaś w poznaniu siebie człowiek zadaje sobie trud wniknięcia w głąb duszy po to, by móc wzbić się ponad siebie i złączyć z Bogiem. Prawdziwe poznanie siebie dzięki wniknięciu w głąb duszy objawia nam, że posiadamy dwie jaźnie: pozorną jaźń oraz prawdziwe ja, osobowość zewnętrzną i osobowość wewnętrzną.
Jesteśmy ludźmi, jak wszyscy inni ludzie, ale każdy z nas jest człowiekiem, który jest zupełnie odrębny i niepodobny do drugiego człowieka. Pozorna jaźń jest tym, za co się sami uważamy i co myślimy o sobie, a istotna jaźń – tym, czym w rzeczywistości jesteśmy. Pozorna jaźń to jest powłoka, zaś istotna jaźń to miąższ, czyli substancja. Pozorna jaźń jest zmienna, podobnie jak suknie, które nosimy, zaś istotna jaźń jest jak nasze ciało i krew. Nasza powierzchowna jaźń jest tak ściśle zespolona ze swoimi mylnymi ideami i uczuciami, że praktycznie rzecz biorąc, istotna jaźń zostaje zupełnie przytłumiona i zaduszona. Te dwie jaźnie nie mogą żyć obok siebie jednocześnie, a pokusa, żeby tego dokonać, powoduje wiele wyrzutów sumienia, trosk i niezadowolenia. Aby w duszy zapanowała prawdziwa wolność, ta pozorna jaźń, czyli to powierzchowne ja, musi zniknąć. Można tego dokonać przez badanie swojego sumienia: dzięki tej czynności odkrywamy złodzieja w domu, którego obecność wyjaśnia nam powód naszych poprzednich strat. Człowiek przypomina cebulę w tym sensie, że podobnie jak cebula ma wiele warstw skóry i łupin samo oszukańczych, które są obliczone na to, aby powstrzymać go od poznania samego siebie. Podobieństwo człowieka do cebuli można posunąć jeszcze da-lej: zdzieranie zewnętrznych łupin powoduje łzawienie oczu człowieka, a są to łzy żalu i skruchy. Od czego zaczyna się poznanie siebie? Istnieją w tym względzie dwie reguły. Po pierwsze, musimy posiadać jakiś określony wzór, inaczej bowiem staniemy się ofiarą własnego zakłamania. Zegar nie idzie ani dobrze, ani źle, gdy tylko na niego patrzymy. Aby rozpoznać jego wartość, musimy móc sprawdzić. W podobny sposób, jeżeli człowiek ma siebie poznać, musi posłużyć się jako wzorem naszym zbawicielem Jezusem Chrystusem, który stał się dla nas tym, czym słońce jest dla naszych oczu. Jest On światłem, które mówi nam nie tylko o zasadzkach, których mamy unikać, ale i daje nam wzór tego, co jest dobre, a co złe.
Po drugie, poznając siebie, musimy odszukać naszą główną wadę czy też szczególną przywarę, która góruje nad wszystkimi innymi, odbijając się na naszych postanowieniach, pragnieniach i żądzach, a która ma ścisłą łączność z naszym indywidualnym, osobistym temperamentem. Nie oznacza to oczywiście, że nie posiadamy w sobie niczego dobrego, ale raczej, że istnieje zagrożenie, iż nasze dobre strony ulegną zniszczeniu poprzez jakąś ukrytą wadę czy też brak. Najprędzej dochodzimy do wykrycia naszej głównej wady przez zapytanie samych siebie: o czym najwięcej myślę, gdy jestem sam? W jakim kierunku idą moje myśli, gdy nie są niczym hamowane? Co najbardziej mnie przygnębia, gdy tego nie mam, a cieszy, gdy to posiadam? Które wady, gdy mnie o nie oskarżają, powodują u mnie największe rozdrażnienie i gniew, których win i błędów najenergiczniej się wypieram i twierdzę, że takich nie mam? Główna wada u różnych osób może być inna, ale stanowi najczęściej jedną z siedmiu, które warto tu sobie wymienić: pycha, chciwość, zmysłowość (żądza), zazdrość, gniew, obżarstwo i pijaństwo, lenistwo.
.Mogę wam natychmiast wymienić siedem korzyści wynikających z praktykowania samopoznania, które wykorzeniają z nas wszystkie wady główne.
1. Samopoznanie pozbawia poczucia odosobnienia, samotności i w pewnym znaczeniu pustki. Sprawia, że nikt już nie uważa miłości jedynie za zadowolenie własnego ego, ale za rozszerzenie i powiększenie swojej duszy w życzliwości i miłości względem Boga i bliźniego.
2. Samopoznanie leczy ze złego humoru i posępności, gdyż wiemy, że nasze uczucia zostały poświęcone Bogu i obracają się w Jego kręgu. W ten sposób zostajemy wyłączeni z życia od przypadku do przypadku, w którym dzień deszczowy czy też niepożądany gość rozstrzyga o kierunku, w którym idą nasze uczucia.
3. Samopoznanie usuwa nudę, albowiem zaprowadza ład i porządkuje prawdziwą jaźń, kieruje ją do Boga. Nuda powstaje z powodu braku celu. Życie jest rzeczywiście nudne, jeżeli nie wiemy, po co tu żyjemy ani też, dokąd mamy się udać.
4. Samopoznanie zwiększa naszą działalność w prawdziwym, dobrym tego słowa znaczeniu, albowiem gdy braknie wy-mówek dla pozornej jaźni, dla naszego ego, wtedy prawdziwa, rzeczywista jaźń może zacząć żyć poświęceniem się dla drugich.
5. Samopoznanie wypędza rozpacz. Możemy spokojnie spojrzeć na swoją straszliwą chorobę egoizmu, gdy dusza znajdzie Boskiego Lekarza, który może ją uleczyć.
6. Samopoznanie zapobiega nieprawidłowemu działaniu naszego umysłu, albowiem wielką głupotą jest sądzić, że powierzchowna jaźń jest właśnie taką prawdziwą, rzeczywistą jaźnią i że ta nas zwodzi. W chwili, gdy prawdziwa rzeczywista jaźń zostanie odnaleziona, pozorna jaźń przestaje tak strasznie bać się, że zostanie zdemaskowana.
7. Samopoznanie robi w duszy miejsce dla życia Bożego. Jeżeli pudełko jest pełne piasku, nie można do niego nasypać soli, a gdy nasza dusza jest zapełniona pozorną jaźnią, nie może zostać napełniona przez Boga.
Fulton J. Sheen
Fragment książki “Miłość, która czeka na ciebie”, wyd. “W drodze”. [LINK]