Państwo (nie)opiekuńcze
Kryzys pandemiczny wymusił skrajnie odmienne od neoliberalnego spojrzenie na rolę państwa, uwydatniając niezbywalność jego społeczno-opiekuńczych funkcji. Okazało się, że jak trwoga, to do państwa – pisze prof. Elżbieta MĄCZYŃSKA
W największym uproszczeniu państwo opiekuńcze to takie państwo, w którego funkcje wpisują się odpowiedzialność za postęp społeczny oraz przeciwdziałanie ubóstwu i wykluczeniu społecznemu, co z kolei wymaga dbałości o dobra publiczne, takie jak edukacja, ochrona zdrowia czy bezpieczeństwo publiczne.
Jednak pojęcie i koncepcja państwa opiekuńczego (welfare state) oraz jego funkcje są bardzo różnie definiowane i interpretowane zarówno w naukowych analizach tej koncepcji, jak i w praktyce społeczno-gospodarczej. Interpretacyjne różnice dotyczą przede wszystkim podziału ról między państwem i rynkiem. O tym, jak szerokie jest spektrum definicyjne, świadczy chociażby fakt, że w koncepcji welfare state mieszczą się kraje o tak skrajnie różnej polityce społeczno-gospodarczej, jak np. zdominowane przez neoliberalizm USA i socjaldemokratyczna Szwecja. Ta definicyjna rozciągłość to jeden z przejawów niezasadnie synonimicznego traktowania pojęcia państwa opiekuńczego i państwa dobrobytu. To ostatnie pojęcie dotyczy państw o reżimach neoliberalnych, jak np. USA, państw socjaldemokratycznych, jak np. Szwecja, a także państw o reżimach konserwatywnych, jak np. Niemcy. A przecież trudno uznać, że USA to państwo opiekuńcze.
Państwo opiekuńcze – wzloty i upadki
.Koncepcja państwa opiekuńczego znalazła szersze przełożenie na praktykę po II wojnie światowej i z powodzeniem realizowana była na Zachodzie, mniej więcej do końca lat 70. ubiegłego wieku. Została wyparta przez doktrynę neoliberalną.
To właśnie neoliberalizm, nacechowany fundamentalizmem rynkowym, czyli założeniem o omnipotentnej sprawności i nieomylności wolnego rynku w rozwiązywaniu problemów zarówno ekonomicznych, jak i społecznych, a tym samym nacechowany marginalizowaniem roli państwa do roli „stróża nocnego”, skutkował w krajach Zachodu postępującym od końca lat 70. ubiegłego wieku odwrotem od realizacji koncepcji państwa opiekuńczego.
Zmniejszanie się (w wyniku neoliberalnej doktryny państwa minimum i niskich podatków) wpływów podatkowych państwa zmuszało je albo do zadłużania się, aby mogło realizować wszystkie przypisane mu funkcje, w tym podejmować inwestycje publiczne, albo do ich ograniczania. Ograniczanie zaś przez państwo świadczeń publicznych, w tym edukacyjnych, zdrowotnych i innych, zmusza gospodarstwa domowe do prywatnego ich finansowania, co z kolei wywołuje wzrost kredytowania gospodarstw domowych przez banki. Tym samym w wyniku takiego przerzucenia na gospodarstwa domowe wydatków uprzednio finansowanych z budżetu państwa zwiększa się udział sektora finansowego w gospodarce, która w coraz większym stopniu staje się zależna od kredytów. Brytyjski socjolog i politolog Colin Crouch w 2008 r. z przekąsem nazwał takie zjawiska „sprywatyzowanym keynesizmem”. Towarzyszą im nierzadko podwójne standardy w zachowaniach rozmaitych państw i instytucji. Obrazuje to m.in. przytaczana przez amerykańskiego ekonomistę pochodzenia koreańskiego Ha-Joon Changa w książce Źli samarytanie. Mit wolnego handlu i tajna historia kapitalizmu cyniczna wypowiedź jednego z bankierów: „My, bankierzy z zagranicy, jesteśmy za wolnym rynkiem, kiedy możemy zarobić kasę, a wierzymy w państwo, kiedy możemy ją stracić”.
Zwraca na to uwagę także m.in. Mariana Mazzucato w książce pod prowokującym tytułem The Value of Everything: Making and Taking in the Global Economy [Mazzucato, 2018]. Mazzucato wskazuje, że gospodarki neoliberalne nagradzają działania, które raczej wysysają, ekstraktują wartość, aniżeli ją tworzą. Różnice między tworzeniem wartości a jej ekstrakcją Mazzucato wyjaśnia na podstawie m.in. analizy dysproporcji wynagrodzeń i dochodów między poszczególnymi grupami zatrudnionych, np. przepaści między wysoko wynagradzanymi bankowcami a sytuującymi się na przeciwnym biegunie płac nauczycielami.
Neoliberalna destrukcja
.Niepodzielne wielodekadowe panowanie neoliberalizmu silnie nadwątlił zapoczątkowany w 2008 r. w świecie Zachodu kryzys finansowy, który obnażył destrukcyjny wpływ tej doktryny na harmonię i trwałość rozwoju społeczno-gospodarczego. Natomiast pandemia COVID-19, która zaczęła się w końcu 2019 roku i wciąż niestety panuje, niemal jak w szkle powiększającym uwydatniła zawodność doktryny neoliberalnej, stając się dla niej niemal gwoździem do trumny. Kryzys pandemiczny wymusił bowiem skrajnie odmienne od neoliberalnego spojrzenie na rolę państwa, uwydatniając niezbywalność jego społeczno-opiekuńczych funkcji. Okazało się, że jak trwoga – to do państwa.
Prywatny biznes bowiem nie jest w stanie należycie zadbać o to, o co muszą dbać rządy – w tym konkretnym przypadku o zdrowie publiczne, generalnie o dobro wspólne. Zarazem nie brakuje sytuacji, w których zyski przejmuje prywatny biznes, a negatywne następstwa spadają na państwo i jego obywateli. Wiąże się to z neoliberalną doktryną niskich podatków i ograniczania roli państwa do stróża nocnego, nieingerującego w funkcjonowanie rynku. Przy jednoczesnym wymaganiu od państwa świadczeń publicznych, nakładów na infrastrukturę, edukację, zdrowie publiczne itp. prowadzi to do deficytów budżetowych.
Zarówno kryzys 2008 r., jak i pandemia COVID-19 uwidoczniły i wciąż uwidaczniają niechlubną spuściznę neoliberalizmu, w tym zwłaszcza syndrom prywatyzacji zysków i upaństwawiania, uspołeczniania strat oraz związane z tym marginalizowanie rachunku kosztów i efektów zewnętrznych. Nieprzypadkowo też obecnie wahadło przemian wyraźnie zaczyna oscylować w przeciwną do neoliberalizmu stronę.
W wielu bowiem krajach hasło państwa opiekuńczego coraz chętniej eksponowane jest przez głównych kreatorów polityki społeczno-gospodarczej, a zarazem jest wypisywane na sztandarach programów niekiedy o skrajnie różniących się od siebie partii. Hasło to obecnie przyjmują chętnie zarówno lewica, jak i prawica, tym chętniej, że za synonim państwa opiekuńczego uznaje się państwo dobrobytu, choć nie są to synonimy. Zatem jak trwoga – to do państwa (?).
Deklaratywna przemiana
.Obecnie w warunkach kryzysu pandemicznego coraz wyraźniej przebija się teza o konieczności wypracowania nowego modelu polityki społeczno-gospodarczej i nowego przemyślenia relacji państwo-rynek-społeczeństwo. Konieczność zmiany podejścia do roli państwa zaczęły wskazywać rozmaite kręgi opiniotwórcze, medialne i eksperckie, w tym nawet takie, które do niedawna stanowiły ostoję neoliberalizmu. Wymienić tu można m.in. takie podmioty, jak MFW czy „The Financial Times”, prominentny brytyjski dziennik o wyraźnie neoliberalnym zabarwieniu, uznawany wręcz za „biuletyn kapitalistów”. Dziennik ten stał się chyba najbardziej zaskakującym przypadkiem zwrotu w pojmowaniu roli państwa. Świadczy o tym m.in. opinia kolegium redakcyjnego „The Financial Times”, opublikowana 8 kwietnia 2020 r. pod znamiennym tytułem Wirus obnaża kruchość umowy społecznej. Niezbędne są radykalne reformy, aby stworzyć system pracujący na rzecz wszystkich. W publikacji tej wskazuje się, że pandemia obnażyła 40 lat błędów w polityce gospodarczej. Opinia ta wywołała szeroki międzynarodowy oddźwięk i dla wielu środowisk, zwłaszcza zwolenników reaganomiki czy thatcheryzmu, niewątpliwie była zaskoczeniem. Do miana cytatu dnia awansował następujący fragment redakcyjnego artykułu tego dziennika: „Niezbędne są radykalne reformy odwracające dominujący kierunek polityki ostatnich czterech dekad. Rządy będą musiały zaakceptować bardziej aktywną rolę w gospodarce. Muszą postrzegać usługi publiczne jako inwestycje, a nie jako obciążające budżet wydatki; rządy muszą szukać sposobów ograniczania niestabilności rynków pracy. Redystrybucja dochodów powinna znów stać się przedmiotem działań rządów, z uwzględnieniem sytuacji osób starszych i bezzasadnych przywilejów osób zamożnych. W polityce społeczno-gospodarczej trzeba będzie też uwzględnić do niedawna uznawane za ekscentryczne takie koncepcje, jak bezwarunkowy dochód podstawowy i podatki od majątku”.
W podobnym tonie wypowiada się znana włosko-brytyjska ekonomistka Mariana Mazzucato, która w swych publikacjach podkreśla konieczność wykorzystania kryzysu pandemicznego do głębokiego przemyślenia przede wszystkim kwestii roli państwa w gospodarce i relacji państwo-rynek.
Zamiast po prostu naprawiać niedoskonałości rynku – zdaniem Mazzucato – rządy powinny dążyć do aktywnego kształtowania rynków tak, aby zapewnić trwały, inkluzywny rozwój społeczno-gospodarczy.
Zdaniem Mazzucato „partnerstwo publiczno-prywatne, czyli partnerstwo rządów z biznesem i angażowanie środków publicznych, powinno być motywowane interesem publicznym, a nie zyskiem”. Autorka ta podkreśla konieczność przeznaczania dużych funduszy publicznych na innowacje w sektorze ochrony zdrowia, ale zarazem zaznacza, że rządy powinny sterować tym procesem tak, aby zapewnić uczciwe ceny i żeby patenty nie były nadużywane, dostawy leków były zagwarantowane, a zyski ponownie inwestowane w innowacje, a nie przekazywane akcjonariuszom. Mazzucato zwraca uwagę, że „po kryzysie finansowym w 2008 r. doświadczyliśmy na własnej skórze, co dzieje się, gdy rządy zalewają gospodarkę bezwarunkową płynnością, lecz nie kładą podwalin pod trwałe i sprzyjające społecznej inkluzji ożywienie. Teraz, gdy trwa jeszcze poważniejszy kryzys, nie możemy powtórzyć tego samego błędu. (…) Desperacko potrzebujemy państw przedsiębiorczych, które zainwestują więcej w innowacje – od sztucznej inteligencji, poprzez zdrowie publiczne, po odnawialne źródła energii. Ale (…) potrzebujemy również państw, które potrafią tak negocjować, aby korzyści z inwestycji publicznych powracały do społeczeństwa”. Kryzys stwarza tym samym szansę naprawy systemu.
Opinie te stanowią jeszcze jedno potwierdzenie, że czasy kryzysów (także wojen) z reguły obnażają słabości, błędy w polityce społeczno-gospodarczej, wadliwość systemów społeczno-gospodarczych, a zarazem prowokują do ich zakwestionowania i do poszukiwania nowych rozwiązań ustrojowych. Wielki Kryzys okresu międzywojennego był impulsem do wdrożenia w USA przez prezydenta Franklina Delano Roosevelta programu radykalnych reform gospodarczych i prospołecznych, czyli tzw. „Nowego Ładu” („New Deal”). Natomiast kraje Europy Zachodniej po II wojnie doświadczały dobrodziejstw państwa opiekuńczego, rozpoczynając trwającą mniej więcej do końca lat 70. XX wieku tzw. „złotą erę kapitalizmu”, charakteryzującą się zarówno dynamicznym wzrostem gospodarczym, jak i wzrostem dobrobytu społecznego. Historia gospodarcza wykazuje jednak, że kryzysowa pamięć bywa krótka i nierzadko kryzysowe lekcje bywają szybko zapominane. W dodatku kryzysowe lekcje mogą być pojmowane czy wykorzystywane opacznie, w wyniku czego dochodzić może do dramatów społecznych. Przykładem tego po Wielkim Kryzysie lat międzywojennych był faszyzm, a po II wojnie światowej etatystyczne systemy w krajach bloku socjalistycznego. Dlatego tak ważne jest należyte odrabianie kryzysowych lekcji, do czego przezornie nawoływał Winston Churchill, przestrzegając Brytyjczyków, że „nie wolno zmarnować dobrego kryzysu”. Przesłanie takieznajdowało wielokrotnie odzwierciedlenie w podobnych sentencjach wygłaszanych przez polityków, ale też naukowców. Noblista Paul Romer w konferencyjnym wystąpieniu z 2004 r. podkreślał, że „kryzysy są zbyt straszne, żeby je marnować”.
Także obecny kryzys pandemiczny tworzy szanse na inne niż neoliberalne podejście do roli państwa, otwiera przestrzeń do reaktywacji koncepcji państwa opiekuńczego. Przejawia się to jednak na razie raczej tylko w deklaratywnym wzroście zainteresowania tą koncepcją. Niestety, od deklaracji do realizacji droga daleka i nierzadko bardzo kręta, żeby nie powiedzieć pokrętna, poddana rozmaitym partyjno-politycznym zawisłościom.
Neoliberalne hasło „końca państwa opiekuńczego” i neoliberalne blizny na tej koncepcji wciąż się przecież utrzymują. Nie można przy tym abstrahować od historycznego doświadczenia, wskazującego na ryzyko pokryzysowych wynaturzeń, takich jak np. rozrost etatyzmu. Dlatego też istotne jest, aby w toczącym się obecnie dyskursie o potrzebie zmian systemowych znalazło się miejsce dla koncepcji państwa opiekuńczego.
Przestrzeń dla koncepcji państwa opiekuńczego
.Kryzys pandemiczny coraz wyraźniej uwydatnia, że w spękanym, turbulentnym świecie, nacechowanym skrajnymi nierównościami społecznymi, można upatrywać nadziei właśnie we wdrażaniu koncepcji państwa opiekuńczego. Nieprzypadkowo też Ryszard Bugaj w przedstawionej analizie państwa opiekuńczego wyraźnie skłania się do jego modelu socjaldemokratycznego. O zasadności socjaldemokratycznej koncepcji państwa opiekuńczego przekonują doświadczenia krajów skandynawskich, które zajmują czołowe miejsca w wielu rankingach nie tylko sprawiedliwości społecznej, lecz także m.in. innowacyjności, konkurencyjności, postępu społecznego, a także demokratyzacji.
Jednak Bugaj zarazem przestrzega, by nie lekceważyć neoliberalnej krytyki koncepcji państwa opiekuńczego. Nadmierna czy niewłaściwie ukierunkowana opiekuńczość może bowiem prowadzić do osłabienia potencjału rozwojowego kraju i rozmaitych wynaturzeń społecznych, w tym społecznego pasożytnictwa.
Dlatego też Bugaj sceptycznie czy nawet krytycznie odnosi się do coraz częściej dyskutowanej w rozmaitych kręgach koncepcji bezwarunkowego dochodu podstawowego (BDP). Trudno nie zgodzić się z opinią Bugaja, że obecnie nie ma należytych, zwłaszcza finansowych, podstaw do wdrażania tej koncepcji. Jednak moim zdaniem jest to ważna idea, której nie powinno się lekceważyć i która wymaga pogłębionych badań i testowania. Jest to ważne tym bardziej, że przemawia za nią wiele czynników i argumentów, w tym chociażby argument ryzyka narastania bezrobocia technologicznego czy argument powszechnego prawa do dywidendy technologicznej, czyli korzyści z dokonującego się rewolucyjnie przełomu technologicznego, robotyzacji i sztucznej inteligencji, co wszak jest wynikiem skumulowanej pracy pokoleń. BDP byłby zatem swego rodzaju wynagrodzeniem za to. Choć koncepcja BDP przez wiele środowisk uznawana jest za utopijną, to warto pamiętać, że w przeszłości wiele utopii stawało się wcześniej czy później rzeczywistością. Ponadto świat bez utopii to świat ekstrapolacyjnie zapatrzony w przeszłość, co nie służy trwałemu rozwojowi społeczno-gospodarczemu.
Trwały potrójnie zharmonizowany rozwój społeczno-gospodarczy jako cecha państwa opiekuńczego
.Zarówno praktyka, jak i badania naukowe wykazują, że podstawową cechą państwa opiekuńczego jest nie tylko dbałość o bieżący dobrostan społeczny, lecz także troska o dobrobyt dla pokoleń. Zatem za istotę państwa opiekuńczego można uznać dbałość o trwały rozwój społeczno-gospodarczy, harmonizowanie interesów gospodarczych (biznesowych), społecznych i ekologicznych. Cechę tę można uznać za fundamentalny wyróżnik państwa opiekuńczego. Tym samym państwo opiekuńcze może stanowić skuteczne narzędzie przeciwdziałania jednemu z najbardziej dotkliwych wynaturzeń współczesnego świata, jakim są skrajne nierówności społeczne i ich narastanie. Pandemia uwypukla ten problem. Następstwa pandemii, w tym zdrowotne, ekonomiczne, szczególnie silnie dotykają ludzi niezamożnych i słabo wykształconych, co potwierdzają badania naukowe na ten temat. Przy tym media niemal codziennie podają informacje o znacznym przyroście w okresie pandemii bogactwa osób najbogatszych i ubożenia biedniejszych. Potwierdza to nie tylko utrzymywanie się, lecz nawet nasilanie tzw. syndromu 4B (bogaci będą bardziej bogaci, a biedni będą bardziej biedni).
Narastające nierówności społeczne to jeden z groźniejszych i trudniejszych do rozwiązania problemów współczesnego świata i przejaw jego dychotomii, sprawiających, że postęp może cofać. Wykazują to m.in. brytyjscy epidemiolodzy Richard Wilkinson i Kate Pickett w głośnej książce Duch równości. Badacze ci dowodzą, że nierówności mogą zabijać. Dowodzą, że skrajne nierówności stanowią zagrożenie dla wszystkich – i bogatych, i biednych. Generują bowiem narastanie społecznej niepewności co do miejsc pracy, pozycji zawodowej i przyszłości. Badania prowadzone przez Wilkinsona i Pickett potwierdzają przy tym, że im większe nierówności, tym gorzej ludzie postrzegają się nawzajem, zmniejsza się wzajemne zaufanie, zwiększa się ryzyko przestępczości. Zarazem nierówności skutkują wzrostem rozmaitych kosztów transakcyjnych, w tym związanych z zapewnianiem bezpieczeństwa i przeciwdziałaniem patologiom społecznym.
W sytuacji skrajnie asymetrycznego narastania nierówności stają się barierą efektywności gospodarczej. Zwiększają bariery popytu, prowadząc do nasilania się negatywnych symptomów gospodarki nadmiaru i związanego z tym marnotrawstwa zasobów, co z reguły łączy się z wielowymiarowymi szkodami dla środowiska naturalnego. W dodatku w warunkach narastania nierówności – bogactwo nie chroni przed stagnacją, co potwierdza narastanie w wielu krajach rozwiniętych ryzyka sekularnej, czyli trwałej, stagnacji.
W definicjach państwa opiekuńczego akcent kładziony jest właśnie przede wszystkim na przeciwdziałanie nieuzasadnionym nierównościom społecznym oraz przeciwdziałanie ubóstwu i wykluczeniu społecznemu. Jednak zarazem wiele wskazuje na to, że koncepcja państwa opiekuńczego może na trwałe znaleźć miejsce w polityce społeczno-gospodarczej i praktyce tylko wówczas, gdy w ramach tej koncepcji zapewniony zostanie trwały, harmonijny rozwój społeczno-gospodarczy. Taki rozwój dalece nie jest tożsamy ze wzrostem gospodarczym. Pojęcie trwałego, harmonijnego rozwoju społeczno-gospodarczego to synonim obecnie eksponowanego na sztandarach Unii Europejskiej pojęcia rozwoju potrójnie zrównoważonego, czyli rozwoju, w ramach którego wzrost gospodarczy prowadzi równocześnie do postępu społecznego i ekologicznego. Postęp gospodarczy, społeczny i ekologiczny to trzy filary trwałości rozwoju społeczno-gospodarczego. Zatem nie jest to pojęcie tożsame ze wzrostem gospodarczym, ze wzrostem PKB. Sam wzrost gospodarczy, jeśli nie zapewnia postępu społecznego i ekologicznego, jest dzikim wzrostem gospodarczym, nieprzekładającym się na poprawę jakości życia ludzi.
Tym samym można uznać, że państwo opiekuńcze to takie państwo, którego polityka ukierunkowana jest na zapewnienie trwałego rozwoju społeczno-gospodarczego, czyli rozwoju potrójnie zharmonizowanego. Bez takiego zharmonizowania nie mogą być należycie i trwale realizowane opiekuńcze funkcje państwa, takie jak przeciwdziałanie ubóstwu, dbałość o zdrowie i bezpieczeństwo publiczne. Brak takiego zharmonizowania może przy tym prowadzić do rozmaitych wynaturzeń w realizacji koncepcji państwa opiekuńczego, w tym takich jak nieprawidłowości w adresowaniu pomocy społecznej. W mojej opinii poglądy Ryszarda Bugaja dotyczące koncepcji państwa opiekuńczego są zbieżne z takim właśnie jego pojmowaniem.
Ryszard Bugaj słusznie ocenia, że koncepcja państwa opiekuńczego nie znajdowała należytego miejsca w całym okresie transformacji niemal do końca 2015 r. Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z wyborczą zmianą rządu w październiku 2015 r. i wprowadzeniem oraz rozszerzaniem w następnych latach m.in. programu 500 plus. Program ten, mimo pewnych jego słabości, można uznać za pierwszy przejaw opiekuńczości państwa. Wcześniej bowiem priorytet w polityce społeczno-gospodarczej miał sam wzrost gospodarczy, bez należytej dbałości o kwestie społeczne i ekologiczne, czego konsekwencje odczuwane są do dziś. Warto w tym miejscu przypomnieć jednak, że to Komisja Europejska w lutym 2015 roku, zatem przed jesienną zmianą rządu, w corocznym raporcie na temat postępu konwergencji w krajach członkowskich UE zwróciła Polsce uwagę na głębokie, skrajne nierówności społeczne oraz dużą skalę ubóstwa i nieprawidłowości na rynku pracy, co zresztą postrzegane było jako decydująca przyczyna przegranej poprzedniego rządu i wygranej PiS. Komisja Europejska zarzuciła Polsce nadmierne, sytuujące wówczas nasz kraj w niechlubnej czołówce Europy nierówności społeczne i społecznie szkodliwe sztuczne wypychanie stałych umów o pracę przez krótkoterminowe umowy cywilnoprawne, czyli nadmierną segmentację rynku pracy. Zarekomendowała podjęcie pilnych działań na rzecz eliminowania stwierdzonych nieprawidłowości. Polska bez względu na to, jaki rząd sprawuje władzę, musiała się podporządkować tym rekomendacjom.
Synteza – socjaldemokratyczny model państwa opiekuńczego jako pożądany model docelowy
.Jeśli uznać, że państwo opiekuńcze powinno cechować działania na rzecz trwałego, harmonijnego rozwoju, rozwoju potrójnie zrównoważonego, to trudno nie zgodzić się ze wspartą cytatem z publikacji T. Judta – amerykańsko-brytyjskiego historyka, profesora na Uniwersytecie Nowojorskim – opinią, z której wynika, że tylko socjaldemokratyczny model państwa opiekuńczego może taki rozwój zapewnić. Przemawia za tym przede wszystkim fakt, że społeczeństwa socjaldemokratyczne należą dziś nie tylko do najbogatszych na świecie, lecz także do najbardziej innowacyjnych, konkurencyjnych i sprawiedliwych.
Socjaldemokratyczny model państwa opiekuńczego zyskuje tym bardziej na znaczeniu, im bardziej nabrzmiewającym problemem staje się narastanie nierówności społecznych, co staje się hamulcem rozwoju, a zarazem zagraża rewoltami społecznymi. Przy tym z wielu badań jednoznacznie wynika, że skrajne nierówności mogą stać się bombą z opóźnionym zapłonem. Dlatego też trudno nie zgodzić się z opiniami i rekomendacjami Ryszarda Bugaja, ukierunkowanymi na wdrażanie w polityce społeczno-gospodarczej przynajmniej podstawowych elementów koncepcji państwa opiekuńczego, w tym działań na rzecz większej, bardziej sprawiedliwej dostępności do edukacji o wysokiej jakości, na rzecz dbałości o zdrowie publiczne, rozwój sektora dóbr publicznych itp.
Trudno się też nie zgodzić z tezą Bugaja, że urzeczywistnianie koncepcji państwa opiekuńczego wymaga silniejszej redystrybucji dochodowej i progresywnych, a nie degresywnych podatków. Teza taka znajduje też wsparcie w licznych badaniach i publikacjach. M.in. znany amerykański ekonomista Kenneth Rogoff w artykule z 2017 r. pod symptomatycznym tytułem Świat to ryzykowne miejsce poddał głębokiej krytyce ówczesne rządowe decyzje ukierunkowane na znaczne obniżki podatków. Według Rogoffa są one „ponadproporcjonalnie korzystne dla bogatych. Prawdą jest bowiem, że napychanie kieszeni bogaczom trudno uznać za działanie równie skuteczne, jak dawanie gotówki ludziom biednym, którzy żyją z dnia na dzień”.
Prezentowane przez Bugaja opinie i rekomendacje na temat zasadności wdrażania w praktyce koncepcji państwa opiekuńczego, a przynajmniej podstawowych jego elementów, wciąż w niedostatecznym stopniu przekładają się na rzeczywistość. Pozostaje mieć jednak nadzieję, że opinie te będą przynajmniej przysłowiową kroplą drążącą skałę.
W obecnej pandemicznej sytuacji, w sytuacji konieczności zwiększania wydatków publicznych na pomoc dla najbardziej dotkniętych pandemią przedsiębiorstw, instytucji i ludzi, zasadne jest uznanie za najpilniejszą rekomendację przejścia od de facto regresywnego systemu podatkowego na rzecz systemu progresywnego, z uwzględnieniem zarazem różnic nie tylko dochodowych, lecz także majątkowych.
Nieprzypadkowo też niektórzy eksperci i naukowcy, m.in. z London School of Economics (vide publikacje P. Bukowskiego i in.), rekomendują w związku z pandemicznymi wydatkami publicznymi np. przynajmniej tymczasowe wprowadzenie majątkowego podatku od najbogatszych. Coraz więcej badań naukowych potwierdza, że reformy podatkowe, ukierunkowane na zwiększenie podatkowej progresji, to niezbędny warunek realizacji koncepcji państwa opiekuńczego, państwa kształtującego dobrobyt na pokolenia.
.Pozostaje mieć nadzieję, że także polska polityka społeczno-gospodarcza będzie stopniowo zmierzać w tym kierunku. O tym, że byłoby to zasadne, przekonują przedstawione przez Ryszarda Bugaja tezy i opinie, które w większości podzielam.
Elżbieta Mączyńska
Tekst ukazał się w nr 28 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Inne teksty o Polskim Państwie Dobrobytu, w dyskusji zainicjowanej przez prof. Ryszarda Bugaja: [LINK].