Prof. Henryk STROŃSKI: Marchlewszczyzna – miejsce, gdzie za polskość płacono najwyższą cenę

Marchlewszczyzna – miejsce, gdzie za polskość płacono najwyższą cenę

Photo of Prof. Henryk STROŃSKI

Prof. Henryk STROŃSKI

Historyk, absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Lwowskiego. Od 2001 r. jest profesorem i kierownikiem Zakładu Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie oraz Przewodniczącym Rady Naukowej Centrum Badań Europy Wschodniej. Profesor w Akademii Humanistyczno-Pedagogicznej w Krzemieńcu.

W latach Wielkiego Terroru (1937–1938) ofiarami stalinowskiej „machiny represji” na Marchlewszczyźnie było ponad 1500 osób. Z samego tylko Dołbysza rozstrzelano znanych z nazwiska 160 mężczyzn i kobiet – pisze prof. Henryk STROŃSKI

.Według protokołu nr 6 na karę śmierci skazano w Żytomierzu największą – jak się wydaje – grupę, liczącą 429 osób, które (poza jedną) 29 września 1938 r. zostały stracone w więzieniu UNKWD w Żytomierzu. Mordowanie niewinnych ludzi nabrało błyskawicznego tempa. Tylko w ciągu tygodnia Trójka przy UNKWD w Żytomierzu skazała 1598 osób, a zdecydowana większość z nich po 5–6 dniach została rozstrzelana. Podczas kolejnych trzech dni (26–28 września 1938 r.) w identyczny sposób rozpatrzono jeszcze 60 spraw, w tym 26 „polskich”. Ze wszystkich 1254 oskarżonych aż 1239 osób dostało wyroki śmierci, a tylko 15 – wieloletnie więzienie. W sumie obwodowa Trójka w czasie swego istnienia – od 20 września do 3 listopada 1938 r. – osądziła 4203 osoby, z których 4165 skazano na karę śmierci, a tylko 38 na karę więzienia w różnej wysokości. Warto zaznaczyć, że z podanej liczby represjonowanych przez obwodową Trójkę 2830 (czyli 67,3 proc.) osób przechodziło w „operacji polskiej”, z których aż 2785 (98,4 proc.) skazano na karę śmierci. Według najnowszych danych w obwodzie żytomierskim w ramach „operacji polskiej” – od września 1937 r. do połowy listopada 1938 r. – osądzono 10 857 osób, w tym 9925 dostało karę śmierci.

Z wymienionej liczby ofiar bez wątpienia kilkaset to mieszkańcy wsi dawnego polskiego rejonu. Miejscowy nauczyciel Ludwik Wasilewicz i prezes Towarzystwa Polaków im. Jana Pawła II w Dołbyszu Stefan Kuriata – po przeprowadzeniu wieloletnich studiów – stwierdzili, że w latach Wielkiego Terroru (1937–1938) ofiarami stalinowskiej „machiny represji” na Marchlewszczyźnie było ponad 1500 osób. Z samego tylko Dołbysza rozstrzelano znanych z nazwiska 160 mężczyzn i kobiet.

„Operacje narodowościowe” zakończyły się w połowie listopada 1938 r. Ich ofiarą padło łącznie niemal 350 000 osób – 247 157 z nich skazano na najwyższy wymiar kary, 88 356 znalazło się w więzieniu lub łagrze. Tylko w ciągu „operacji polskiej” w całym ZSRS aresztowano 142 211 osób, z których 111 091 rozstrzelano, a 28 744 skazano na łagry. Najwięcej ofiar mieszkało na Ukrainie. Według informacji Nikity Pietrowa i Arsenija Rogińskiego z moskiewskiego „Memoriału” w ramach „operacji polskiej” skazano na niej przez Dwójkę i specjalną Trójkę 55 928 osób, z których rozstrzelano 47 327 (w tym w tzw. systemie albumowym, czyli przez Dwójki, skazano 33 114 osób, a przez specjalne Trójki – 14 213), a do łagrów wysłano 8601 (w tym w tzw. systemie albumowym 6268, przez Trójki 2333). Natomiast z obliczeń dokonanych na podstawie protokołów Dwójek i Trójek, przechowywanych w Archiwum Państwowym Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, uzyskano następujące dane: osądzono 57 400 osób, z których rozstrzelano 46 792, na pobyt w obozie pracy skazano 9885 osób, zwolniono 17, do dodatkowego śledztwa skierowano 587 spraw, zmarło podczas śledztwa 38 osób.

Obecnie dysponujemy wystarczającą wiedzą na temat przebiegu i „techniki” rozprawy z Polakami w latach Wielkiego Terroru. I tak, w Żytomierzu więźniowie byli przetrzymywani w przeludnionych celach w więzieniu UNKWD. Po zatwierdzeniu wyroku następowała w podziemiu siedziby UNKWD w godzinach nocnych egzekucja – strzał w tył głowy ofiary. W ciągu jednej zmiany mordowano 250–300 i więcej osób. Wyroki wykonywali funkcjonariusze NKWD niższej rangi. W Żytomierzu pewien kierowca, Wołodymyr Gyrycz, przyznał się, że jesienią 1937 r. wykonywał wyroki w więzieniu NKWD i za każdą egzekucję dostawał 50 rubli. Znamienne, że ów Gyrycz był oskarżany o przywłaszczanie i sprzedaż rzeczy ofiar – odzieży, obuwia itp., w czym pomagała mu jego żona i inni krewni. Szybko wybudował sobie dom oraz kupił dużo cennych przedmiotów.

Po wykonaniu wyroku zwłoki – ok. 25 ofiar – wrzucano na ciężarówkę i wywożono w celu zakopania ich w wyznaczonych miejscach. Rano funkcjonariusze mogli zauważyć rozległe plamy krwi na dziedzińcu siedziby UNKWD i ulicach miasta. Podczas rozprawy sądowej w trakcie sesji wyjazdowej Trybunału Wojskowego Zarządu Ochrony Pogranicznej i Wewnętrznej obwodu kijowskiego 21 stycznia 1938 r. przesłuchiwany jako świadek pomocnik komendanta żytomierskiego obwodowego UNKWD Michaił Łazorkin opowiadał: „Przy wykonaniu wyroków byłem obecny, to odbywało się na dziedzińcu obw[odowego] NKWD. Mieliśmy wypadki, gdy plamy krwi przedostawały się na ulicę, ponieważ krew z samochodu zmywano na podwórzu i czerwona od krwi woda przedostawała się kanałem na ulicę […]. Krew była na całym placu i wyciekała na ulicę, a podczas transportowania zabitych krew przeciekała z samochodu. Teraz tego nie ma, całe podwórze posypujemy wiórami, a samochód wyściełamy różnym barachłem samych rozstrzelanych – marynarkami, kożuchami – i teraz krew się nie sączy […]. Krew teraz na ulicę nie wycieka, bo na podwórzu zrobiono betonowy dołek, dokąd spływa krew”. Warto zauważyć, że ta oficjalna sądowa instytucja w żaden sposób nie zareagowała wtedy na te makabryczne fakty. Panowało przekonanie, że była to rozprawa z prawdziwymi „wrogami” i „szpiegami”. Należy tu przypomnieć, że krwawe egzekucje Polaków w tym więzieniu, jak i w całym ZSRS, trwały do połowy listopada 1938 r.

W tym samym więzieniu dochodziło także do innych przestępstw. Jak pokazało śledztwo w sprawie aresztowanego byłego naczelnika UNKWD obwodu żytomierskiego Ławrentija Jakuszewa (Babkina) (na tym stanowisku od października 1937 r. do lutego 1938 r.) więźniów zmuszano do kopania sobie grobu, zabierano od nich cenne rzeczy, a podwładnym pozwalano na „wyciąganie kleszczami złotych koronek z ust rozstrzelanych…”.

Aresztowany w połowie listopada 1938 r. szef UNKWD w Żytomierzu Grigorij Wiatkin (stanowisko to zajmował od 26 lutego do 16 listopada 1938 r.), podczas przesłuchania ujawnił wiele szczegółów dotyczących represji wobec polskiej ludności obwodu. Co zrozumiałe w jego sytuacji, inicjatywę w sprawie eskalacji antypolskich represji na początku jesieni 1938 r. całkowicie przypisał ówczesnemu nowemu ludowemu komisarzowi spraw wewnętrznych USSR Aleksandrowi Uspienskiemu, który straszył go konsekwencjami, nalegał na aresztowania Polaków i innych „nacjonalistów” oraz na zorganizowanie Trójki w Żytomierzu i rozstrzeliwanie codziennie 500 osób. Wiatkin przyznał, że mimo braku wystarczających dowodów winy aresztowanych, tylko na podstawie ich osobistych zeznań, pod jego komendą Trójka wydała wyroki śmierci na ok. 4000 osób. Jego podwładni byli motywowani różnego rodzaju nagrodami i ulgami – otrzymywali darmowe posiłki czy wypłacano im z kasy UNKWD premie pieniężne. Miały też miejsce wypadki zajmowania przez funkcjonariuszy UNKWD mieszkań represjonowanych, zawłaszczania ich cennych rzeczy osobistych.

Jeden z podwładnych Wiatkina, kierownik Oddziału UNKWD w Żytomierzu Grigorij Basaj, po zatrzymaniu w lutym 1939 r., stwierdził, że aresztowania ludzi przeprowadzano wyłącznie na podstawie ich polskiego pochodzenia. Następnie torturami żądano przyznania się do winy. Wszystkim funkcjonariuszom wyznaczono zadanie, aby w ciągu doby uzyskać od 4–5 aresztowanych przyznanie się do przynależności do POW i „żeby oświadczenie jednego aresztowanego potwierdzało oświadczenie drugiego”. W Żytomierzu także wymagano od podwładnych, aby „wpisywać do protokołów zeznań najwięcej [nazwisk] Polaków wymienionych przez aresztowanych, ponieważ wszyscy oni jednakowo są członkami POW”. Nakazywano bezlitośnie bić aresztowanych, dopóki nie podpiszą potrzebnych zeznań. W praktyce stosowano brutalne bicie jednego więźnia w obecności 10–15 innych, co powodowało, że wszyscy szybciej składali swoje podpisy na protokołach sfingowanych przez UNKWD.

Jak się okazało w trakcie analizy materiałów sowieckich służb bezpieczeństwa, szokujące wyczyny szefa UNKWD obwodu żytomierskiego oraz jego podwładnych nie były odosobnione podczas Wielkiego Terroru. Przeciwnie – były regułą, ponieważ sprzyjał temu istniejący wtedy system i panująca atmosfera. Enkawudziści, wywodzący się z dołów społecznych, szybko wspinający się po szczeblach drabiny służbowej i mający przyzwolenie na zbrodnicze działania najwyższej władzy politycznej sowieckiego państwa, zatracali umiar i daleko przekraczali regulaminowe ramy. Jeszcze bardziej nikczemne fakty z praktyki żytomierskiego NKWD ujawniono niedawno – dotyczą one zachowania funkcjonariuszy niższego szczebla. Systematycznie dopuszczali się oni grabieży mienia rozstrzelanych więźniów (pieniędzy, odzieży, obuwia, zegarków, złotych koronek itd.), a następnie je sprzedawali. Wątpliwe, by hieny z NKWD mogły w istotny sposób wzbogacić się kosztem zamordowanych mieszkańców dawnej Marchlewszczyzny. Zdecydowana większość z nich była biednymi kołchoźnikami, zwykłymi robotnikami fabryki porcelany czy hut szkła i nie posiadała ani cennych rzeczy, ani pieniędzy.

Rozpowszechnionym zjawiskiem w więzieniach NKWD, także w Żytomierzu, było znęcanie się nad aresztowanymi, ich bicie i torturowanie. Sam zastępca szefa UNKWD obwodu żytomierskiego Grigorij Griszyn-Szenkman razem z innymi funkcjonariuszami – już po ogłoszeniu wyroków – „okrutnie bili [osądzonych] drewnianymi maczetami i żelaznymi prętami do nieprzytomności, po czym ich rozstrzeliwano”.

.Skazani byli wcześniej wiązani za ręce i nogi po 200–250, a nawet i 300 osób, i w takim stanie na oczach wszystkich osądzonych wykonywano wyroki”. Jest całkiem pewne, że podobne postępowanie zbrodniarzy z NKWD miało miejsce także w stosunku do mieszkańców byłego polrejonu. Te wstrząsające fakty z więzienia UNKWD w Żytomierzu z pewnością nadają się do umieszczenia w znanej Czarnej księdze komunizmu.

Henryk Stroński

Fragment książki Marchlewszczyzna 1925-1935. Polski rejon narodowościowy na sowieckiej Ukrainie, wyd. IPN, Warszawa 2023 [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 maja 2024