

Kościół i naród. Lata trwogi, lata nadziei
Rola Kościoła katolickiego w Polsce nie sprowadzała się w II RP jedynie do kierowania duszami ludzkimi, by zbliżyć je do Boga, ale także polegała na silnym oddziaływaniu na kondycję wspólnoty narodowej, najpierw narodu zniewolonego przez 123 lata, następnie odrodzonego po powstaniu państwa polskiego. Państwo – zdaniem Kościoła i znaczącej grupy Polaków – nie powinno być nosicielem innych wartości niż te wypracowane przez pokolenia – pisze prof. Jan ŻARYN
Rola Kościoła katolickiego w odzyskaniu Niepodległej
.„Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu” Tak pisał Roman Dmowski, z dystansu patrząc na czasy swojej postpozytywistycznej młodości, jak i okres I wojny światowej, czyli walki jego pokolenia o odzyskanie przez Polskę niepodległości (R. Dmowski, „Kościół, naród, państwo”, Warszawa 1927).
Bez wątpienia przez całe wieki kultura polska – w najszerszym tego słowa znaczeniu, a zatem nie tylko sztuka czy literatura, ale i prawo, ustrój państwowy – powstawała z inspiracji chrześcijaństwa, z wiodącym udziałem ludzi Kościoła. „Polaka”, które to pojęcie obejmowało w I RP przede wszystkim poszerzający się stan duchowny i szlachecki, cechowała wiara w Boga, pobożność z mocnym kultem Maryjnym, w końcu miłość rycerska do Ojczyzny, Matki, wsparta poczuciem obowiązku i honorem każącym jej służyć.
Jednocześnie „Polak” miał różne pochodzenie etniczne i terytorialne; pochodził nie tylko z Korony, ale z Wielkiego Księstwa Litewskiego, z ziemi kijowskiej inkorporowanej do Korony na mocy decyzji króla Zygmunta Augusta i unii polsko-litewskiej z 1569 roku. Był zatem i pochodzenia ruskiego, i wyznania prawosławnego czy kalwińskiego. Stan szlachecko-duchowny nigdy nie był też szczelnie zamknięty, tak na rodziny pochodzenia plebejskiego – mieszczańskiego i chłopskiego – jak i cudzoziemców czy Żydów.
To wychowanie rycersko-szlacheckie, z czasem obejmujące kolejne warstwy społeczne, stało się podstawą etyki narodowej obowiązującej w przestrzeni najbardziej intymnej, rodzinnej. W ciągu kolejnych wieków, ze szczególnym uwzględnieniem XIX stulecia – ta miara polskości, trudna i atrakcyjna zarazem, stawała się udziałem walczących o Polskę mieszczan z Janem Kilińskim na czele czy chłopów z Bartoszem Głowackim. Do polskości, zjawiska niezwykle atrakcyjnego i jednocześnie bogatego wewnętrznie, w XIX wieku wchodziło wiele rodzin pochodzenia niemieckiego, żydowskiego czy francuskiego, np. osiedlających się tutaj z racji ekonomicznych, jako warstwa fabrykantów. Swoiste porozumienie między stanami, język komunikacji zapisany w sztuce sakralnej, było możliwe za pomocą tej triady: wiary, pobożności i uznania wspólnoty, Ojczyzny, za Matkę. Mimo takiej dominanty, co widać w XIX wieku po historii rodów przechodzących z protestantyzmu na katolicyzm, z polskości nigdy nie wykluczano dysydentów, co stanowiło dziedzictwo jeszcze z czasów I RP (szesnastowieczny król Zygmunt August powiedział wówczas te słynne słowa, że nie jest władcą polskich sumień).
.Nie bez zgrzytów i głębokich ran odbywała się zatem polonizacja terytorium i warstw ludowych przyszłej Polski Odrodzonej, o czym świadczyła m.in. rabacja Szeli; nie bez porażek, wywołanych brutalnością programów germanizacyjnych i rusyfikacyjnych, szczególnie skutecznych na ziemiach zabranych.
Począwszy od XV wieku, na czele Kościoła stał prymas Polski, czyli arcybiskup z Gniezna – pierwszej stolicy chrześcijańskiego państwa Polan, który to prymas, gdy zabrakło dynastii po śmierci Zygmunta Augusta w 1572 roku, stawał się interreksem, stojącym na czele państwa do czasu wyboru nowego władcy. Ustanowiła tak wola narodu szlacheckiego, szukającego wyższej gwarancji trwania Ojczyzny w chwilach niepewności. Tak było do ostatnich dni I Rzeczypospolitej.
Kultura sakralna – z kościołami i klasztorami na czele – oraz pobożność wiązała wszystkie stany, a miejsca kultu stawały się nie tylko celem pielgrzymek i modlitw indywidualnych, ale wspólnotowych, jednoczących Polaków – szczególnie w chwilach trudnych. Do najważniejszych miejsc należał od XIV wieku klasztor na Jasnej Górze, z ikoną Matki Boskiej – Czarną Madonną, dzięki której Polacy potrafili się jednoczyć i przepędzać wroga, jak choćby jesienią 1655 roku Szwedów próbujących zająć skarbiec jasnogórski i cały klasztor. Jan III Sobieski, zmierzając na wezwanie papieskie pod Wiedeń, zatrzymał się najpierw na Jasnej Górze, by z siły modlitwy o wstawiennictwo do Matki Boskiej Królowej Polski zaczerpnąć wiarę i pewność w zwycięstwo w słusznej sprawie; podjął walkę z Turkami w obronie chrześcijańskiego dorobku Starego Kontynentu. Człowiek pobożny zadaje sobie pytanie, czy te zwycięstwa były dowodem skuteczności modlitwy i rzeczywistego zawierzenia Chrystusowi per Mariam? Tak naszą historię odczytywał po wielu latach, w millennium chrztu Polski, prof. Oskar Halecki – podczas wykładu wygłoszonego w styczniu 1966 roku przed papieżem Pawłem VI oraz reprezentacją Polonii z całego świata.
Upadek I RP jeszcze bardziej wzmocnił ten związek między wiarą w Boga a potrzebą posiadania niepodległej Ojczyzny i walki o nią. Profesor Wiesław J. Wysocki w jednym ze swoich artykułów w pracy zbiorowej pt. Chrześcijaństwo w dziejach Polski i Polaków, napisał: „polskie zrywy niepodległościowe – burzące faktycznie ustalony ład polityczny oraz godzące w «prawowitość» władzy zaborczej – miały mocne podstawy religijne”. I tak było od początku, od konfederacji barskiej z lat 1768–1772, której uczestnicy pod przywództwem m.in. bp. Adama Krasińskiego, złaknieni legalności swych antykrólewskich poczynań (ich zdaniem z racji uległości Stanisława Augusta Poniatowskiego wobec carskiej Rosji), Jasną Górę obrali za swoją duchową i faktyczną stolicę. Krew wówczas przelana i zsyłki carskie stanowiły fundament i zobowiązanie dla kolejnego pokolenia, zgodnie z zawołaniem uczestnika insurekcji kościuszkowskiej i Legionów Jana H. Dąbrowskiego, poety Józefa Wybickiego: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. Począwszy też od wspomnianej konfederacji barskiej, po kolejne powstania, z polskim patriotą – rycerzem, szlachcicem, ziemianinem, powstańcem czy legionistą – także mieszczaninem i chłopem, robotnikiem – w jednym szeregu stawał kapłan.
Polacy starali się przez cały wiek XIX dotrzeć do papieży, by udowodnić, iż brak państwa polskiego jest aktem niesprawiedliwości, a walka o sprawiedliwość nie ma znamion antychrześcijańskiej rewolucji. Ład oparty na sojuszu ołtarza i tronu, lansowany przez władców imperiów, był w przypadku Polaków kontrowany nie tyle wizją rewolucji na wzór francuski, ile hasłem „W imię Boga, za naszą i waszą wolność” (zawołanie to, umieszczone na chorągwi powstańców listopadowych z 1831 roku, cieszyło się popularnością szczególnie w okresie Wiosny Ludów). Katolicyzm polskiego narodu kształtowali kapłani i Kościół instytucjonalny, ale także święte miejsca i literatura piękna. Inaczej mówiąc, katolicyzm był obecny w polskiej kulturze, w jej dziełach, które budowały polską tożsamość w XIX wieku – jak pisał o tym w Pamięci i tożsamości Jan Paweł II.
.Wystarczy przywołać twórczość wieszczów czasu romantyzmu, Zygmunta Krasińskiego Nie-Boską komedię, czy szczególnie Adama Mickiewicza z jego mesjanizmem i Księgami Narodu Polskiego i Pielgrzymstwa Polskiego na czele. Mesjańska wizja Polski, niesprawiedliwie pogrzebanej i w przyszłości Zmartwychwstałej, towarzyszyła kolejnym pokoleniom Polaków. Nie inaczej sprawę polską widzieli Bogdan Jański, ks. Piotr Semenenko i ks. Hieronim Kajsiewicz, zakładając z woli papieża zakon zmartwychwstańców na emigracji; podobnie myślał późniejszy kardynał, ks. Włodzimierz Czacki, pisząc przed Powstaniem Styczniowym o papieskim „Rzymie” jako o jedynym wiernym sojuszniku sprawy polskiej – bo opierającym swą dyplomację na obronie wartości, m.in. na sprawiedliwości, a nie w celu zdobycia przewag politycznych.
Święty Zygmunt Szczęsny Feliński, wychowanek pierwszego pokolenia zmartwychwstańców, aresztowany arcybiskup warszawski doby przegranego Powstania Styczniowego, pozostawił w swoich pamiętnikach wymowny testament: „Nie kwitując nigdy z praw naszych do niepodległości, dopominamy się o nie w chwili, którą roztropność nam wskaże, kiedy i naród będzie przygotowany, i stosunki polityczne innych mocarstw korzystnie się dla nas ułożą. […] Ani prawo przyrodzone, ani religia, ani prawo międzynarodowe, ani wreszcie tradycja dziejowa nie zabrania nam dochodzić orężem wydartej przemocą niepodległości”.
W dwusetlecie wiktorii wiedeńskiej Jan Matejko namalował obraz dokumentujący wydarzenia spod Wiednia z 1683 roku. Płótno mistrza zostało ofiarowane papieżowi przez władze Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ojciec Święty umieścił dar w korytarzu, przez który prowadziła droga dyplomatów przyjmowanych podczas audiencji przez Namiestnika Chrystusa na ziemi. Każdy z nich miał spojrzeć Janowi III Sobieskiemu w oczy i doznać wyrzutów sumienia. Polski, która obroniła ich ojczyzny przed muzułmańską niewolą, nie było wówczas na mapach Starego Kontynentu.
.Przez cały czas zaborów (1795–1918) ludzie Kościoła rzymskokatolickiego, biskupi i kapłani (w tym zakonni) pracujący tak na ziemiach polskich, jak i na emigracji walczyli o niepodległość. Byli obecni szczególnie podczas insurekcji styczniowej 1863 roku, a następnie stawali się obiektem represji ze strony zwycięskiej Rosji carskiej. Męczennikami, obok powstańców, zostawali kapłani ze wspomnianym abp. Zygmuntem Szczęsnym Felińskim na czele. Wśród postaci, które w czasie tej insurekcji łączyły świat wartości chrześcijańskich z głosem sumienia, by walczyć o Niepodległą, odkrywamy wielkich patriotów, w tym przyszłych błogosławionych i świętych: Romualda Traugutta, dyktatora Powstania zamordowanego wraz z najbliższymi współpracownikami na stokach Cytadeli warszawskiej w sierpniu 1864 roku, Adama Chmielowskiego, ciężko rannego w bitwie, późniejszego brata Alberta, Józefa Kalinowskiego, późniejszego ojca Rafała, jednego z przywódców Powstania w dawnym Wielkim Księstwie Litewskim, ks. Stanisława Brzózkę, ostatniego dowódcę ostatniego oddziału powstańczego z Podlasia – jednej z najpiękniejszych ziem polskich, od wieków obfitującej w patriotów i świętych Kościoła, w tym męczenników unickich broniących swego prawa do łączności ze Stolicą Apostolską. Ze szczególną mocą, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni, zaborca carski ukarał Kościół i jego ludzi po upadku wspomnianego powstania konfiskatami i kolejnymi zsyłkami. Jak pisał prof. Wiesław J. Wysocki, jeszcze w 1881 roku na Syberii i w głębi Rosji przebywało 270 skazanych księży. Rosja carska walcząca z polskością na ziemiach zabranych zdawała sobie sprawę, że jej symbolem jest wiara katolicka, sieć pięknych świątyń i dworów – wychowujących kolejne pokolenia. To tam, w carskich gabinetach, powstała zbitka słów: „Polak-katolik”, dla zidentyfikowania śmiertelnego wroga.
Za sprawą tej bliskości, słowa klucza dla zrozumienia roli Kościoła katolickiego w odzyskaniu Niepodległej, czyli jedności ludzi Kościoła z patriotyzmem, polski katolicyzm stawał się podstawowym fundamentem tożsamości nowoczesnego narodu, budującego się bez państwa – za sprawą warstw oświeconych: inteligencji, ziemiaństwa i duchowieństwa. Szczególną rolę w tym procesie odegrali kapłani społecznicy, którzy – jeszcze przed ukazaniem się encykliki Leona XIII Rerum novarum z 1891 roku – podjęli się dzieła formowania ludzi Kościoła w duchu wartości narodowych i chrześcijańskich, a jednocześnie społecznikowskich. Nie rywalizowali jedynie z socjalizmem, jak na Zachodzie, ale z procesami rusyfikacji i germanizacji, które mogły nam odebrać szerokie zaplecze społeczne w postaci warstw ludowych. Jako pierwszego wypada wymienić bł. o. Honorata Koźmińskiego, kapucyna, więźnia Cytadeli, spowiednika z Zakroczymia, założyciela w latach 1872–1898 kilkunastu zgromadzeń zakonnych, bezhabitowych (dla ominięcia zakazów władz carskich). Ich charyzmat polegał na niesieniu pomocy potrzebującym, charytatywnej oraz duchowej, apostolstwa w środowisku ludzi świeckich, ale także na prowadzeniu dzieł edukacyjnych i wychowawczych, np. w środowiskach robotniczych.
Nie przez przypadek rodziny pochodzenia niemieckiego czy żydowskiego mieszkające na ziemiach polskich (głównie w wielkich miastach), polonizując się, z czasem przechodziły także na katolicyzm (jak np. ród Hoesicków czy Szlenkierów). Atrakcyjność kultury narodu bez państwa wynikała m.in. z bohaterskiej postawy kolejnych pokoleń Polaków, w powszechnej opinii nosicieli wolności, ale także miłośników tolerancji wobec innych wyznań i kultur. Konwersja stawała się zatem dobrowolnym aktem wiary, a nie przymuszonym za sprawą opresyjnego państwa (jak np. w okresie kulturkampfu w Niemczech).
.Ważnym komponentem polskiej religijności pozostawał przez cały wiek XIX kult Maryjny, widoczny szczególnie na Jasnej Górze, dokąd zmierzały niezliczone rzesze pielgrzymów; przykładowo, w 1882 roku, w 500. rocznicę sprowadzenia cudownego obrazu Czarnej Madonny na Jasną Górę do Częstochowy, przybyło ok. 500 tys. pątników, Polaków, przedzierających się przez kordony państw zaborczych. Z kolei w latach 1880–1914, jak pisał ks. prof. Janusz Zbudniewek, przybywało rocznie do 1000 pielgrzymek zorganizowanych, liczących do 300–400 osób. Jasna Góra, najbardziej oblegane przez pątników sanktuarium, nie była jedynym na ziemiach polskim ośrodkiem kultu Maryjnego. Według wyliczeń Antoniego Jackowskiego w 1825 roku w trzech zaborach istniało łącznie 1050 sanktuariów Maryjnych w ok. 950 miejscowościach, co stanowiło ok. 20% kościołów parafialnych i filialnych. Do najważniejszych sanktuariów należały zatem, na Śląsku: Piekary Śląskie, Góra Świętej Anny czy Wambierzyce; dla Galicji: Kalwaria Zebrzydowska, Kalwaria Pacławska czy Kraków; dla Warmii: Gietrzwałd, szczególnie od 1877 roku, czyli od objawień Maryjnych, podczas których Matka Boska mówiła do dwóch dziewczynek w języku polskim (wiedzę o tym przekazywał m.in. o. Honorat Koźmiński przez konfesjonał, a był jednym z najbardziej pracowitych spowiedników, znanym na cały kraj), oraz Święta Lipka; dla Wileńszczyzny – przede wszystkim Ostra Brama. W sumie na przełomie XIX i XX wieku corocznie do większych sanktuariów przybywało od 50 do 300 tys. pątników.
Jak pisała Joanna Cygan, polskie tradycje duszpasterstwa wojskowego sięgają początków państwa polskiego, a nabierają szczególnego znaczenia w wieku powstań – dziewiętnastowiecznych insurekcji. W latach I wojny światowej i po jej zakończeniu kapłani angażowali się jako kapelani wojskowi, dzieląc losy żołnierzy Legionów (jak bp Władysław Bandurski) czy polskich żołnierzy służących w obcych armiach (np. w formacjach polskich w Rosji, jak ks. Jan Pajkert), czy też powstającego od 1918 roku Wojska Polskiego walczącego czynnie o kształt i granice państwa polskiego (decyzją Stolicy Apostolskiej pierwszym biskupem polowym na początku 1919 roku został bp Stanisław Gall, a w okresie 1919–1920 służyło w wojsku co najmniej 30 kapelanów wojskowych).
W tym samym czasie odnajdziemy także kapłanów w roli autorytetów lokalnych, kierujących Radami Narodowymi walczącymi o przyłączenie spornych ziem do odradzającego się państwa polskiego (jak ks. Ferdynand Machay na Spiszu i Orawie, gdzie po wojnie miał się odbyć plebiscyt, czy ks. Józef Londzin, przed 1914 rokiem m.in. redaktor „Gwiazdki Cieszyńskiej”, od jesieni 1918 roku kierujący Radą Narodową Śląska Cieszyńskiego, w II RP poseł i senator).
Wśród czynnych działaczy politycznych i społecznych przełomowego czasu, jakim okazały się ostatnie dziesięciolecia XIX i pierwsze XX wieku, nie zabrakło zatem ludzi Kościoła, w tym biskupów oraz duchowieństwa świeckiego i zakonnego. Olbrzymią pracę na rzecz informowania europejskiej opinii publicznej w kwestii polskiej wykonała Urszula Ledóchowska, założycielka zgromadzenia ss. urszulanek, która w okresie I wojny prowadziła placówki oświatowe i objechała z wykładami niemal całą Skandynawię, m.in. wspierając dobroczynną inicjatywę Henryka Sienkiewicza z Vevey i głosząc prawdę o polskich prawach do niepodległości.
Wielu wybitnych kapłanów, z członkami Episkopatu Polski na czele, dało w tym czasie dowody swego patriotyzmu. Stanowili oni ważną część polskiej elity zaangażowanej na rzecz dobra wspólnego, odzyskania niepodległości, niesienia pomocy charytatywnej w okresie wojny, gdy przez cztery lata (1914–1918) front przechodził przez polskie ziemie, w końcu w tworzenie lokalnych ośrodków władzy tworzących się w 1918 roku i podejmujących walkę (zbrojną lub polityczną) o przyłączenie spornych ziem do Ojczyzny. Należy tu wymienić m.in. bp. Adama S. Sapiehę stojącego na czele Komitetu Biskupiego w Krakowie, organizacji opiekuńczej (największą akcję charytatywną rozwinął Henryk Sienkiewicz, zakładając Komitet Pomocy w szwajcarskim Vevey, dzieło pobłogosławione przez papieża Benedykta XV). Z kolei abp poznańsko-gnieźnieński Edmund Dalbor, późniejszy prymas Polski i kardynał, od 1915 roku zabiegał w Episkopacie Niemiec o ukrócenie nadużyć ze strony urzędników państwa represjonujących katolików polskich, utworzył także Związek Towarzystw Dobroczynnych „Caritas”. Arcybiskup obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz ostro występował wraz z biskupem krakowskim w obronie praw polskich, m.in. także przeciwko niemieckiemu kardynałowi wrocławskiemu Adolfowi Bertramowi, kierując listy i protesty do dyplomacji watykańskiej, w związku z powstaniami i plebiscytem na Śląsku (1919–1921). Rzymskokatolicki arcybiskup lwowski Józef Bilczewski wsparł natomiast Naczelny Komitet Narodowy w Galicji, tworzący od 1914 roku Legiony walczące następnie z Rosją. Arcybiskup Aleksander Kakowski z kolei utworzył Katolicki Związek Instytucji i Zakładów Wychowawczych „Caritas”, już w 1916 roku jako Prymas Królestwa Polskiego – tytuł ten sięgał czasów po kongresie wiedeńskim z 1815 roku, a pierwszym jego nosicielem był poeta abp Jan Paweł Woronicz – zorganizował metropolitalne spotkanie biskupów, co zapoczątkowało proces odtwarzania struktur Episkopatu Polski, a od 1917 roku był współregentem Rady Regencyjnej, organu zarządzającego Królestwem Polskim, pod okupacją państw centralnych. W październiku 1918 roku Rada wystąpiła do okupanta z żądaniem przywrócenia Polsce niepodległości. Ksiądz Stanisław Adamski, późniejszy biskup katowicki, był członkiem Naczelnej Rady Ludowej prowadzącej Powstanie Wielkopolskie (1918–1919), a jednocześnie negocjacje – za pośrednictwem Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu – z Francją.
Wraz z odzyskaną niepodległością Kościół hierarchiczny wsparty przez Stolicę Apostolską i jej wizytatora apostolskiego, ks. Achillesa Rattiego, przystąpił natychmiast do budowania swoich struktur na terenie kraju. W ciągu 1919 roku powstały Konferencja Episkopatu Polski z prymasem Polski na czele, komisje i nowe dzieła, których efektem były w kolejnych latach m.in. konkordat z 1925 roku oraz spotkania synodalne, zwoływane w obliczu nowych czasów przez wszystkich ordynariuszy, czy tworzenie nowych dzieł: stowarzyszeń parafialnych czy stanowo-zawodowych. W tym samym 1919 roku nawiązano stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Świadczyło to o stałej bliskości papiestwa dla spraw i aspiracji polskich. O zaangażowaniu się duchowieństwa na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości i formowania się jej granic w latach 1918–1921 świadczy m.in. fakt, że w wyniku pierwszych demokratycznych wyborów do Sejmu Ustawodawczego (1919–1922) w parlamencie znalazło się aż 35 kapłanów, w kolejnym zaś – dwuizbowym – 28 kapłanów. Na plakatach wyborczych i w programach partii prawicowych, konserwatywnych i narodowych hasłem głównym pozostawało motto: „Bóg i Ojczyzna”, widoczne na sztandarach wojska polskiego od wieków. I to właśnie te partie, relatywnie, wygrywały kolejne demokratyczne wybory do parlamentu.
Skąd istniała wówczas – zaraz po odzyskaniu niepodległości – względnie powszechna akceptacja wśród Polaków obecności duchowieństwa i Kościoła w życiu publicznym, w tym w życiu politycznym? Ano właśnie stąd, że byli autorytetami dla potrzebujących wzorców, że swoją miłość do Ojczyzny traktowali jako zadanie wpisujące się w polskie kapłaństwo, powołanie niezwykłe. Że dawali świadectwo tak słowem, jak i życiem – że byli blisko, najbliżej tych wszystkich spraw polskich, które w sercu nosiliśmy w latach zaborów i braku państwowości. W kolejne rocznice odzyskania przez Polskę niepodległości warto i należy przypomnieć tak postacie Kościoła katolickiego, biskupów, duchownych świeckich i zakonnych, żeńskie zgromadzenia, jak i całą instytucję Kościoła z jego bogactwem oferty duszpasterskiej, kulturowym wymiarem, ze świątyniami pełnymi tablic – nauczycielkami polskości, z cmentarzami i krzyżami, znaczącymi polską ziemię i wytyczającymi jej granice.
.Szczególnie istotnym wkładem duchowieństwa w odzyskanie przez Polskę niepodległości była posługa kapłańska – kapelańska w wojsku czy w powstaniach. Legiony powstające u boku armii austriackiej miały swego kapelana, o. Kosmę Lenczowskiego, kapucyna. Już pod koniec 1914 roku było ich wielu, służyli we wszystkich brygadach, m.in. ks. Jan Tomaszkiewicz, ks. Józef Panaś, ks. Stanisław Żytkiewicz czy ks. Bronisław Gilewicz. Superiorem Legionów Polskich został ks. J. Panaś, który m.in. po szarży pod Rarańczą 15 czerwca 1915 roku żegnał poległych żołnierzy i ich dowódcę rtm. Krzysztofa Dunin-Wąsowicza. Patronem Legionów Polskich i osobistym przyjacielem Józefa Piłsudskiego był bp Władysław Bandurski, powszechnie nazywany Biskupem Polowym Legionów. Z kolei wielu innych kapelanów było także w Armii Błękitnej gen. Józefa Hallera i w Korpusie gen. Józefa Muśnickiego, który następnie od początku 1919 roku dowodził Powstaniem Wielkopolskim. Decyzją ze stycznia 1919 roku ogłosił on duszpasterzem WP ks. Tadeusza M. Dykiera, od 1902 roku duszpasterza i społecznika, m.in. przewodniczącego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Kapłan ten w listopadzie 1918 roku wszedł w skład powiatowej Rady Ludowej w Lesznie. Członkiem centralnego Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu był zaś ks. Stanisław Adamski, późniejszy biskup katowicki, działacz chrześcijańsko-demokratyczny. Bliskim jego współpracownikiem był z kolei ks. dr Józef Prądzyński, także kapelan Powstania Wielkopolskiego, wcześniej zaś w 1917 roku twórca Ligi Katolickiej w Wielkopolsce, sekretarz Związku Kapłanów „Unitas”; członek Ligi Narodowej. W listopadzie 1918 roku został także członkiem Naczelnej Rady Ludowej, w której zastępował Wojciecha Korfantego w czasie jego pobytu w Warszawie. Takich kapłanów, zaangażowanych w budowanie struktur duszpasterstwa wojskowego, a także lokalnych władz i organizacji polskich w okresie budowania Polski Odrodzonej, było rzecz jasna dużo więcej.
Szczególnie istotnym wydarzeniem świadczącym o jedności narodu i państwa polskiego była wojna 1920 roku. Gdy bolszewicy podchodzili pod stolicę Polski, w Warszawie rozpoczęły się powszechne modły przed obrazami Matki Boskiej Częstochowskiej (np. w kościele Najświętszego Zbawiciela, dokąd Jej wizerunek przybył uroczyście w 1909 roku). Gdy po wielu dniach – od 13 do 17 sierpnia – heroicznej obrony przedpola miasta na bolszewików uderzyła niespodziewanie kontrofensywa wojsk polskich znad rzeki Wieprz dowodzona przez Naczelnego Wodza marszałka Józefa Piłsudskiego, powszechnie ogłoszono niespodziewane zwycięstwo „cudem nad Wisłą”.
Episkopat Polski nawoływał do modłów, najpierw przebłagalnych, potem dziękczynnych, za uratowanie Polski i Kościoła przed rewolucją bezbożnych bolszewików. W liście do papieża Benedykta XV z 7 lipca 1920 roku Episkopat Polski przestrzegał Europę: „Jeśli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia krzyża”. W warunkach najtrudniejszych walk, kiedy zdecydowana większość placówek dyplomatycznych opuściła Warszawę, to nuncjusz apostolski, ks. Achilles Ratti (późniejszy papież Pius XI) pozostał w stolicy i wspierał modlitwą obrońców.
Ludność w całym państwie nie tylko zgłaszała się ochotniczo do wojska, ale również pozostawała w stałym czuwaniu modlitewnym, wznosząc prośby do różnych wizerunków Matki Boskiej, chociażby na Jasnej Górze, czy jak gen. Józef Haller – do wizerunku Matki Boskiej w Mińsku Mazowieckim, gdzie przebywał 7 sierpnia, prosząc o pomoc, i 17 sierpnia natychmiast po zwycięstwie, dziękując za nie. Kulminacyjnym momentem w bitwie warszawskiej była postawa ks. Ignacego Skorupki, który z krzyżem w dłoni na polu walki pod Ossowem poderwał umęczone wojsko do kolejnego boju. W dzień 15 sierpnia, Wniebowstąpienie Najświętszej Marii Panny, widmo klęski zmieniło się powoli w triumfalne zwycięstwo.

.Episkopaty Europy, szczególnie francuski i belgijski, wspierały Kościół w Polsce oraz Polaków modlitwą oraz darami, a papież w odpowiedzi na wspomniany list biskupów pisał już po cudzie: „Komuż bowiem nie wiadomo, że szalony napór wroga to miał na celu, aby zniszczyć Polskę, owo przedmurze Europy, a następnie podkopać i zburzyć całe chrześcijaństwo i opartą na nim kulturę, posługując się do tego krzewieniem szalonej i chorobliwej doktryny?”.
Na pamiątkę interwencji Maryi w przebieg wojny polsko-bolszewickiej dzień święta Konstytucji 3 maja ogłoszono w 1925 roku także świętem Matki Boskiej Królowej Polski.
Jan Żaryn
Fragment książki: Kościół i Naród. Lata trwogi, lata nadziei, wyd. Biały Kruk, 2022 [LINK]