Prof. Jean-Marc DANIEL: Stulecie Europy. Wspólnie, bez wypominania dawnych nienawiści

Stulecie Europy.
Wspólnie, bez wypominania dawnych nienawiści

Photo of Prof. Jean-Marc DANIEL

Prof. Jean-Marc DANIEL

Francuski ekonomista, profesor stowarzyszony w ESCP Europe, kierownik redakcji czasopisma „Sociétal”. Urzędnik Ministerstwa Kultury oraz MSZ, ekonomista i wykładowca akademicki (kierownik badań w OFCE, wykładał w ESCP Europe, paryskiej l’École des mines, na uniwersytecie Paris X i w ENSAE). Zasiada w zarządzie Société d’économie politique. Zajmuje się głównie polityką ekonomiczną, w jej wymiarach teoretycznym i historycznym.

zobacz inne teksty Autora

Setną rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej oraz nowej organizacji Europy Wschodniej powinniśmy obchodzić uroczyście w całej Europie i wspólnie – pisze prof. Jean-Marc DANIEL

.Uczelnia handlowa ESCP Europe, gdzie obecnie wykładam, otworzyła niedawno swój kampus w Warszawie. Jestem więc w stałym kontakcie z młodymi studentami pochodzącymi z Polski, ale także Słowacji i Czech. A ponieważ w Rumunii istnieje dość dawna tradycja frankofońska, spotykam również studentów z tego kraju.

Gdy porównuję ich ze studentami francuskimi, uderzają mnie trzy rzeczy: po pierwsze, młodzi z Europy Środkowej i Wschodniej są przekonani, że część ich historii została im ukradziona przez komunizm, nawet jeśli sami nie doświadczyli tego ustroju. Nie rozumieją, dlaczego we Francji można głosować na ruchy skrajnie lewicowe i do nich przynależeć, jak można pochwalać Karola Marksa czy też systematycznie krytykować gospodarkę wolnorynkową. Po drugie, tych młodych ludzi cechuje poważne podejście do życia.

Podczas gdy francuscy studenci raz po raz dają wyraz swojemu dyletanctwu czy wręcz lekceważącemu stosunkowi do studiów, studenci środkowoeuropejscy są uważni i poważni. Są przekonani, że sukces zależy od ich wytrwałej i systematycznej pracy.

Po trzecie, uderza mnie ich niezmienna fascynacja Stanami Zjednoczonymi. Studenci z tych krajów, gdy przyjeżdżają do Francji, pokazują swoje przywiązanie do jej historii i kultury i są zaskoczeni, że Francuzi słabo znają swoje własne dziedzictwo kulturowe. Utożsamiają Francję i Europę Zachodnią z przeszłością, a w Stanach Zjednoczonych widzą przyszłość. Można zrozumieć tę powszechną postawę młodych ludzi z tych krajów tylko wtedy, gdy pamięta się o doświadczeniach Europy Wschodniej w ciągu ostatnich stu lat. Nie podlega wątpliwości, że ta część Europy wiele wycierpiała w latach 1918 – 1988. Była dławiona, masakrowana, łupiona najpierw przez reżimy skrajnie prawicowe i okupację nazistowską, później przez moralną i ekonomiczną aberrację, jaką był komunizm.

Mimo to rozwinęła niezmiernie bogatą kulturę literacką i kinematograficzną oraz wykształciła naukowców na najwyższym poziomie. Dowodzi to jej ogromnego pragnienia życia i przetrwania. Dla całej Europy może to mieć znaczenie tylko pozytywne. Odwaga Polaków w 1939 roku, Węgrów w 1956, Czechów i Słowaków w 1968 jest lekcją, której nikt nie może zapomnieć i którą młodzi starają się kultywować.

Mimo tych różnic w postawach więź europejska jest mocna. Tworzyła się bowiem na geografii i historii. Geografia – to oczywiste. Natomiast jeśli chodzi o historię, to dała ona całej Europie wspólną kulturę wywodzącą się zarówno z chrześcijaństwa, jak i uwielbienia dla filozofii oświeceniowej. To, co w tym dziedzictwie historycznym wydaje się jednak najważniejsze, to fakt, że Europie udało się wcielić w życie istniejącą od kilkunastu wieków nostalgię za jednością polityczną i za pokojem, których ostatnim wyobrażeniem było Cesarstwo Rzymskie. Nawet jeśli wiele europejskich terytoriów nie należało do Cesarstwa, to mocno inspirowało ono elity całego kontynentu. Na północy Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego przez długi czas odgrywało rolę punktu odniesienia; na południu wpływ Bizancjum jest nie do podważenia. W Europie często dochodziło do podziałów, ale nigdy nie gasła nadzieja na powrót pax romana. Trwałość Unii Europejskiej zasadza się na jej zdolności do ucieleśniania tej właśnie nadziei, do sprawienia, by raz na zawsze po tylu wojnach i po takim ogromie przemocy nastała nowa pax romana. Jednak ta nowa pax romana niebezpiecznie okazuje się być de facto jedynie pax americana.

To niebezpieczeństwo jest o tyle groźniejsze, że w Europie przybywa podziałów: w szczególności nie możemy nie dostrzegać, że powiększa się niezrozumienie między Zachodem a Wschodem. Wina leży zasadniczo po obu stronach.

Europejczycy z Zachodu mają skłonność do umniejszania szkód spowodowanych przez komunizm. Z drugiej strony Europejczycy ze Wschodu przykładają zbyt dużą wagę do swoich relacji ze Stanami Zjednoczonymi.

Istnieją dwa sposoby na polepszenie sytuacji i skonsolidowanie więzi między obiema częściami Europy. Pierwszym z nich jest intensyfikacja wymiany młodzieży. Zdynamizowanie programu „Erasmus” powinno stać się absolutnym priorytetem. Każdy student francuski powinien być zobligowany do spędzenia jednego semestru w Pradze, Sofii lub Warszawie. Na zasadzie symetrii studenci z Europy Wschodniej powinni spędzić semestr w Paryżu, Madrycie lub Mediolanie. Drugim sposobem jest wykorzystanie pełnego potencjału euro. Trzeba, żeby Francuzi przestali formułować coraz to nowe żądania i zaczęli sami przestrzegać traktatów, które podpisali. I również na zasadzie symetrii Niemcy muszą zaakceptować jasną definicję solidarności, którą niesie ze sobą przynależność do strefy wspólnej waluty. Pozwoli to przyspieszyć wejście do strefy euro innych państw i uczynić z euro autentycznego konkurenta dla dolara.

Setną rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej oraz nowej organizacji Europy Wschodniej powinniśmy obchodzić uroczyście w całej Europie i wspólnie. Równocześnie każdy kraj powinien uznać to wydarzenie za jedno z najważniejszych w historii, wolne od jakichkolwiek resentymentów. Musi być ono okazją do refleksji w formie konferencji lub debat, w trakcie których dyskutowany byłby los Europy Środkowej i Wschodniej w szerszej perspektywie. W tym roku obchodzimy bowiem nie tylko setną rocznicę końca pierwszej wojny światowej, który oznaczał upadek Austro-Węgier, ale także pięćdziesiątą rocznicę Praskiej Wiosny, warszawskiego Marca i potępienia przez Rumunię polityki ZSRR wobec Czechosłowacji. To także czterechsetna rocznica defenestracji praskiej i początku wojny trzydziestoletniej, która odcisnęła trwałe piętno na losach Europy Środkowej.

Cały sens obchodów rocznic 1618, 1918 i 1968 roku powinien osadzać się na patrzeniu w przyszłość, a nie tylko na wypominaniu dawnej nienawiści.

Obchody te mogłyby stać się dla Francji okazją do większego zainteresowania się takimi krajami jak Polska lub Czechy, które na przestrzeni wieków były jej nieraz bardzo bliskie. Wiemy, że dziś Francuzi patrzą na sprawy z dwóch perspektyw: perspektywy lokalnej, która skupia się wyłącznie na tym, co dzieje się we Francji, a zwłaszcza w Paryżu, oraz perspektywy globalnej, gdzie zaznacza się mocna obecność Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony prasa francuska uważa za konieczne reagować na każdy tweet Donalda Trumpa, a z drugiej w ogóle jej nie interesują jej problemy z formowaniem się koalicji rządowej w Pradze i możliwy powrót czeskiej partii komunistycznej do władzy. Ta obojętność dotyczy zresztą wielu innych krajów europejskich, nawet tych, które w nieodległej jeszcze przeszłości były formalnie bliskie Francji. Francuzi równie mało interesowali się trudnościami w wyłonieniu rządu w Holandii w 2017 roku.

.W dyskusji o Europie nasuwa się jedno pytanie: czy ma ona zawierać się, jak powiedział generał de Gaulle, „od Atlantyku po Ural”? Chodzi o to, czy w naszej refleksji na temat stosunków między Zachodem i Wschodem Europy powinniśmy również definiować ramy, w które wpisane są relacje z Rosją. Jest to o tyle konieczne, że na tym tle dochodzi dziś do wielu niejasności. Zachodnim Europejczykom trudno zrozumieć politykę niektórych krajów Europy Wschodniej. Jak to możliwe, że Putin, były oficer KGB, spotyka się z takim zaufaniem ze strony węgierskiej, czeskiej czy bułgarskiej klasy politycznej? Zachodni Europejczycy powinni wiedzieć, że za zwróceniem się w stronę Rosji kryje się między innymi zawód Unią Europejską. W dłuższej perspektywie naturalna oś Berlin-Moskwa-Tokio jest zdolna stać się przeciwwagą dla osi Waszyngton-Pekin. To zakłada, że Rosja przestanie być postrzegana jedynie przez pryzmat dziedzictwa zbrodni stalinowskich i nie będzie już nieodzownym punktem odniesienia dla nacjonalistycznych konserwatystów.

Jean-Marc Daniel

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 czerwca 2018
Przekład: Andrzej Stańczyk