Dar Karoliny Lanckorońskiej dla Wawelu. Trzydziesta rocznica wiekopomnej donacji
Przez minione stulecia polskie zbiory sztuki były grabione przez najeźdźców ze wschodu, zachodu i północy. Wspaniały dar Karoliny Lanckorońskiej pozwala mówić o nowym stanie posiadania wybitnych dzieł malarstwa. Przypominamy te ofiarowane na Wawel dokładnie trzy dekady temu – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.Jesienią 1994 polskie zbiory sztuki wzbogaciły się o kilkadziesiąt znakomitych obrazów pochodzących z wiedeńskiej kolekcji hrabiego Karola Lanckorońskiego (1848–1933), zgromadzonej w ostatnie ćwierci XIX wieku. Dotarły w granice Polski w ramach wiekopomnego, liczącego kilkaset obiektów daru prof. Karoliny Lanckorońskiej (1898–2002). Zgodnie z życzeniem donatorki ofiarowane dzieła podzielono pomiędzy obydwa Zamki Królewskie. Zamek w Warszawie otrzymał obrazy z epok baroku i neoklasycyzmu, m.in. płótna Rembrandta, natomiast wszystkie obrazy renesansowe, w tym arcydzieła Simone Martiniego, Bernarda Daddiego, Jacopo del Sellaio, Luki Signorellego i Garofala (z czasem także Dossa Dossiego), wzbogaciły zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu. W ten sposób apartamenty i sale krakowskiej rezydencji monarchów Rzeczypospolitej, której prawdziwego splendoru przydała przebudowa dokonana przez włoskich architektów, Franciszka Florentczyka i Bartolomea Berrecciego, wypełniły dzieła ich ziomków-malarzy tworzących w tej samej epoce na ojczystej ziemi.
Wśród ofiarowanych Wawelowi znajduje się bez mała trzydzieści malowideł, które wykonano w latach 1400–1530 do ozdobienia wnętrz prywatnych domów zamożnych mieszkańców Florencji i Sieny oraz kilku miast lub podmiejskich rezydencji północnej Italii. Większość z tych malowideł to ściany frontowe lub krótsze boki malowanych skrzyń wyprawnych zwanych forzieri lub cofani, obecnie zaś za Giorgiem Vasarim powszechnie nazywanych cassoni. Pozostałe obrazy to spalliere i cornici, a więc malowidła, które umieszczano ponad forzieri/cassoni (lub nad ławami do siedzenia), mniej więcej na wysokości pleców (spalle) lub ponad łóżkami, niekiedy, jak w przypadku cornici, pod samym sufitem. Jeszcze inne obrazy pochodzą z zaplecków lettucci, a więc łóżek dziennych mających formy szerokich ław z ozdobnymi oparciami. W języku angielskim na określenie wszystkich tego rodzaju malowideł, ukazujących zwykle tematy mitologiczne lub sceny z historii Grecji i Rzymu, używa się powszechnie terminu domestic painting. Także w samej Italii zaczyna być stosowane określenie pittura domestica, choć ciągle jeszcze znacznie częściej stosuje się inną nazwę – pittura di cassone (malarstwo cassonowe) – obejmującą nie same tylko cassoni,ale także inne wymienione już rodzaje malowideł (wykonywane na ogół, jak większość zachowanych do dziś forzieri, z okazji wstępowania w związki małżeńskie) zdobiących zwykle najważniejszy pokój domu/rezydencji, określany powszechnie jako camera mia, czyli sypialnia.
.Wraz z donacją prof. Lanckorońskiej Polska stała się jednym z bardziej zasobnych (poza samą Italią) w malarstwo cassonowe krajów świata, a zamek na Wawelu jedną z ważniejszych kolekcji tego rodzaju sztuki na świecie. Wraz z płótnami Dossa Dossiego i Garofala, z których pierwsze przedstawia Jowisza, Merkurego i Cnotę (Jowisza malującego motyle), a drugie Wenus, Marsa i Kupidyna. Obrazy te, inspirowane głównie tematami z antyku, stanowią niezwykle reprezentatywny zbiór malarstwa świeckiego epoki renesansu. Wśród tematów, które możemy podziwiać w komnatach wawelskich, są: historie Odysa i Penelopy, Parysa i Heleny Trojańskiej, Orfeusza i Eurydyki, Amora i Psyche, Pyrama i Tysbe, jak również wydarzenia z dziejów rzymskich z takimi postaciami, jak Horacjusz Kokles, Marek Kurcjusz i Scypion Afrykański. Są w tym zbiorze również historie legendarne, m.in. z Arystotelesem i Kampaspe, Wergiliuszem i Febilą; zdobiły niegdyś łóżka przeznaczone do drzemki; jak wyglądały pierwotnie, dają wyobrażenie wizualizacje wykonane w nowych technologiach.
Nie ulega wątpliwości, że Karol Lanckoroński, jeden ze znamienitszych archeologów amatorów swoich czasów, miał szczególne upodobanie w tego typu malarstwie, zapewne głównie za sprawą tematyki inspirowanej literaturą klasyczną, mitami, legendami i exemplami, których był znawcą i miłośnikiem. Zgromadził nie tylko jedną z największych w skali światowej kolekcji tego typu malarstwa, ale wygłosił nadto w Wiedniu w 1905 roku wykład na ich temat, opublikowany w tymże samym roku. Ta niewielka praca, zatytułowana Uwagi na temat włoskich skrzyń wyprawnych, licząca niespełna trzydzieści stron i zawierająca dwadzieścia ilustracji, jest nie tylko rzadkim przykładem niezwykle wczesnej publikacji na temat malarstwa cassonowego (wyprzedza o kilkanaście lat słynny katalog takich malowideł autorstwa Paula Schubringa), ale także źródłem wielu cennych informacji o ich pochodzeniu i funkcji.
Po śmierci Karola Lanckorońskiego jego kolekcja miała niezwykle dramatyczne losy; w 1939 roku została zagarnięta przez nazistowskie Niemcy; odzyskana po wojnie trafiła do Szwajcarii, by wreszcie, gdy Polska stała się w pełni niepodległa po 1989 roku, wzbogacić jej artystyczne zbiory. W międzyczasie wiele dzieł zostało rozsprzedanych, ale m.in. dzięki temu powstała Fundacja Lanckorońskich, dzięki której setki polskich badaczy mogło wyjechać na stypendia zagraniczne i nawiązać kontakt z nauką światową. Wśród nich znalazł się również piszący te słowa.
Gdy zapadła decyzja o wiekopomnej donacji w 1994 roku, prof. Karolina Lanckorońska tak pisała w jednym ze swoich artykułów: „Wszystkie przeznaczone dla Wawelu obrazy zakupione zostały przez mojego Ojca, Karola Lanckorońskiego. Niech mi będzie wolno dodać w tym miejscu, iż tenże Karol Lanckoroński wiele lat wcześniej odegrał już istotną rolę związaną z losami Zamku Wawelskiego. Wraz z gronem przyjaciół, m.in. Leonem Pinińskim i Kazimierzem Morawskim, staczał bowiem na początku naszego wieku kilkuletnie, homeryckie wręcz boje o uwolnienie rezydencji Jagiellonów od roli koszar wojsk austriackich. Przemawiał bardzo głośno w tej sprawie w 1908 roku w Izbie wyższej Parlamentu Wiedeńskiego, określając ją tam mianem hańby kultury (eine Kulturschande)”.
.Warto tu przywołać jeszcze jeden fragment z tego samego artykułu profesor Lanckorońskiej: „W trudnych chwilach tak brat mój [Antoni], jak i później ja, zmuszeni byliśmy sprzedać szereg obrazów. Najbardziej znanym ze sprzedanych dzieł jest obraz Masaccia Święty Andrzej, stanowiący fragment słynnego, stojącego niegdyś w katedrze pizańskiej 24-częściowego poliptyku. Fragmentów owego dzieła zachowało się do dziś 18. Decyzja sprzedaży nie była łatwa. Obraz nosił wielkie nazwisko, miał duży rozgłos, ale nie posiadał samodzielnej treści jako kompozycja artystyczna. Z drugiej strony wiedziałam, że jeśli nie sprzedam tego obrazu, przepadnie (i to zaraz) Biblioteka Polska w Paryżu – archiwa całego naszego XIX wieku, którą w owej chwili rząd francuski bardzo chciał podarować Gierkowi (z braku środków na utrzymanie Biblioteki miała ona przejść do dyspozycji władz francuskich). Sprzedałam więc Masaccia do USA, a dziś Nauka Polska ma do dyspozycji uratowane archiwum, dotyczące m.in. sprawy detronizacji Mikołaja I, naszych Powstań, osoby księcia Adama Czartoryskiego oraz Wielkiej Emigracji. Mam dziś wrażenie, że decyzja moja była słuszna”.
Polecamy film dokumentalny o Kolekcji Lanckorońskich, pt. „Blask i splendor włoskiego renesansu”:[LINK].