Dlaczego polskie przedmieścia są tak chaotyczne i brzydkie?
Myśląc o tym, jaki wpływ na formę przedmieść będą mieli inwestorzy w przyszłości, należy żywić nadzieję, że wraz z kumulacją doświadczeń zamieszkiwania w podmiejskich domach i ze wzmacnianiem kapitału kulturowego Polaków poprawi się także wizualność przedmieść. Brak edukacji architektonicznej i nietraktowanie ładu przestrzennego jako wartości skutkuje tym, że polskie suburbia są chaotyczne i brzydkie. Ich przemiana to projekt cywilizacyjny, wykraczający poza plan pięcioletni – pisze prof. Katarzyna KAJDANEK
.Suburbanizacja to, najprościej rzecz ujmując, urbanizacja strefy podmiejskiej, czyli rozszerzanie się atrybutów miasta (rozumianych przez geografów jako zmiany sposobu użytkowania ziemi, przez urbanistów jako podwyższenie wskaźników wyposażenia w twardą infrastrukturę, a przez socjologów jako dyfuzję miejskich sposobów życia) na obszary podmiejskie. O uniwersalności tego procesu decyduje to, że stanowił i stanowi powtarzalny etap rozwoju miast. Jako taki jest on naturalny, nieunikniony i wspólny miastom.
W jakim stopniu mamy do czynienia z suburbanizacją w Polsce, a w jakim z polską suburbanizacją?
Spis powszechny w 2011 roku pokazał, że ludność miejska stanowiła 60,8 proc. ogółu ludności (w 2002 roku udział ten wynosił — 61,8 proc.), a ludność wiejska 39,2 proc. (w 2002 roku — 38,2 proc.). Autorzy raportu pospisowego podkreślają, że „zwiększenie liczby ludności wiejskiej w dużej mierze było spowodowane rozwojem ośrodków podmiejskich (najczęściej skupionych wokół dużych miast), które zostały zasilone młodymi ludźmi, byłymi mieszkańcami miast”. Co ważne, od 1945 roku w Polsce nieustająco zwiększała się liczba mieszkańców miast, aż do roku 1991, kiedy stanowili 62 proc. ogółu ludności. W tym samym roku ta tendencja uległa odwróceniu i mieszkańców miast zaczęło ubywać.
Jednakże przyczyny suburbanizacji, cechy i konsekwencje są pochodną uwarunkowań makro- i mikrospołecznych (i są ważnym przedmiotem zainteresowania zorientowanych socjologicznie studiów miejskich). Dlatego też można jednocześnie mówić o suburbanizacji w Polsce, ponieważ to zjawisko można od około 15-20 lat obserwować na obrzeżach głównie dużych miast, i o polskiej suburbanizacji, gdyż ma ona swoją lokalną specyfikę, uwidaczniającą się na tle innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych z Banku Danych Lokalnych GUS
Zameldowania:
Źródło: Opracowanie na podstawie badań własnych
Specyfika polskiej suburbanizacji wywodzi się ze współoddziaływania takich czynników, jak: głód mieszkaniowy pozostały po okresie socjalizmu i powiększający się po 1989 roku, surowe normatywy mieszkaniowe na osiedlach bloków z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, w których w roku 2006 mieszkało 40 proc. Polaków (CBOS 2010), postępująca dekapitalizacja i degradacja materialnej i społecznej tkanki miejskich zasobów komunalnych oraz dużo wyższe ceny i mniejsza dostępność) działek budowlanych w granicach administracyjnych miasta niż poza nim.
Uruchomienie procesów rynkowych w obszarze gospodarki gruntowej i mieszkaniowej w okresie transformacji w Polsce zróżnicowało szanse mieszkańców miast na poprawę sytuacji mieszkaniowej. Ale brak planów zagospodarowania przestrzennego w miastach, uwzględniających potrzeby mieszkaniowe (podczas gdy na terenach wiejskich w planach przewiduje się głównie funkcję mieszkaniową), i wyższa cena ziemi w mieście wymusza realizację aspiracji mieszkaniowych tych gospodarstw domowych, które szukają dla siebie lepszych warunków mieszkaniowych, rozumianych jako: większy metraż, koniecznie z ogrodem, bez hałasu, w otoczeniu zieleni, bez uciążliwego sąsiedztwa na terenach ulokowanych poza miastem. Bo dla tych rodzin nie ma możliwości, aby w ramach swoich budżetów komfortowo zamieszkać w mieście.
Współczesne reklamowo-propagandowe zachęty skłaniające, by w sytuacji wyboru decydować się na zamieszkanie poza miastem, trafiły na podatny grunt. Badania opinii CBOS z 2006 roku pokazały, że w porównaniu z 1998 rokiem wyraźnie przybyło osób przedkładających mieszkanie na wsi (z 30 proc. do 42 proc.) nad miejskie życie (z 67 proc. do 55 proc.). W badaniach z 2015 roku okazało się, że odsetek osób chcących mieszkać na wsi nieco zmalał.
Źródło: Komunikat CBOS 18/2015, Kto marzy o życiu na wsi, a kto o życiu w mieście?
Przyczyny suburbanizacji:
Czynniki makro-strukturalne | Czynniki mikro-strukturalne |
|
dążenie do podwyższania jakości życia
|
Społeczne konteksty lub uzasadnienia dla wyprowadzek z miasta pod miasto:
- poszukiwanie czegokolwiek (efekt programów MDM i rodzina na swoim, wycofanie się miasta z polityki mieszkaniowej, niestabilność rynku wynajmu i społeczny stygmat wynajmowania), a więc wybiera się habitat na wsi (działkę z domem), a nie wieś jako całość społeczno-przestrzenną; podobnie — porzuca się habitat w mieście (mieszkanie niedopasowane do aspiracji), ale nie porzuca się miasta jako całości funkcjonalnej, systemu okazji, przestrzeni relacji społecznych i gromadzenia doświadczeń;
- głód i kalkulacja cenowa skutkuje godzeniem się na własny dom w zaniżonym standardzie infrastrukturalnym — konsekwencje tego zaniżonego standardu infrastrukturalnego:
- poleganie na transporcie indywidualnym — obciążenie komunikacyjne miasta — wychowywanie dzieci — przyszłych kierowców;
- silne funkcjonalne powiązanie z miastem centralnym — obciążenie komunikacyjne miasta;
- osłabienie więzi społecznych z dawnym środowiskiem dorosłych i dzieci;
- osłabienie umiejętności społecznych dzieci, które w końcu do miasta wrócą — gimnazja, licea, studia.
W sensie urbanistyczno-architektonicznym polskie przedmieścia to chaos i „pasteloza” rozwijająca się w bliskim sąsiedztwie rdzeni starych wsi. Nowe domy są wyrazem społecznych aspiracji i kapitału kulturowego właścicieli oraz ich przywiązania do świętego prawa własności. Dlatego większość podmiejskich inwestycji to szczelnie ogrodzone płotem domy z katalogu.
Złożone oddziaływanie uwarunkowań ekonomicznych (cena i dostępność ziemi) i głęboko zakorzenionych przekonań, że najlepszym habitatem dla człowieka jest dom jednorodzinny, musiały się zmaterializować w postaci podmiejskiego domu. Musiały — nie tylko w nawiązaniu do utrwalonych w kulturze mitów i wzorców ojczyzny-domu i narodu-domu, ale także w opozycji do ideologii komunistycznej, której przestrzennym symbolem było mieszkanie w bloku z wielkiej płyty.
W polskiej kulturze (jeszcze) nie istnieje gotowy skrypt, podręcznik pt. „Dom podmiejski dla początkujących”, dlatego etap wyboru projektu i budowy domu staje się dobrą ilustracją życiowej mądrości, że pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie. Myśląc o tym, jaki wpływ na formę przedmieść będą mieli inwestorzy w przyszłości, należy żywić nadzieję, że wraz z kumulacją doświadczeń zamieszkiwania w podmiejskich domach i ze wzmacnianiem kapitału kulturowego Polaków poprawi się także wizualność przedmieść. Brak edukacji architektonicznej i nietraktowanie ładu przestrzennego jako wartości skutkuje tym, że polskie suburbia są chaotyczne i brzydkie. Ich przemiana to projekt cywilizacyjny, wykraczający poza plan pięcioletni.
O planowaniu urbanistycznym w podmiejskich wsiach nie ma mowy. Reprezentanci środowiska urbanistycznego dają wyraz swojemu przekonaniu, że obecnie ich rola polega w znacznej mierze na odpowiadaniu na oczekiwania posiadaczy gruntów rolnych, którzy noszą się z zamiarem ich sprzedania z nadzieją na zysk. W efekcie obecnie w SKiUZ istnieją rezerwy budowlane zdolne pomieścić ok. 300 milionów ludzi, a w planach miejscowych — do 100 mln ludzi. W samych tylko planach dla gmin otaczających Wrocław jest miejsce dla 2,5 mln ludzi.
Jaki wpływ na rozwój osiedli podmiejskich będą miały takie zjawiska, jak deregulacja zawodu urbanisty czy plany wprowadzenia ułatwień w prawie budowlanym, polegające między innymi na likwidacji pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych? Wydaje się, że uwolnienie procesu budowlanego spod jakiejkolwiek kontroli nie wpłynie radykalnie na zmianę jakości polskiej przestrzeni podmiejskiej, a raczej usankcjonuje i pogłębi jej obecny katastrofalny stan.
Z punktu widzenia socjologa nawet ważniejsze niż kondycja przestrzeni prywatnych (domów) jest istnienie i jakość przestrzeni publicznych w osiedlach podmiejskich. Plany zdecydowanej większości gmin nie przewidują terenów pod przestrzenie publiczne. Jeszcze rzadziej myślą o nich deweloperzy skupieni na skomercjalizowaniu każdego metra kwadratowego działki, a mało zainteresowani projektowaniem dospołecznej i wypełnionej infrastrukturą społeczną przestrzeni publicznej.
W efekcie u mieszkańców nowych osiedli podmiejskich można zauważyć strategię oswajania przestrzeni pozadomowej, polegającą na zindywidualizowanym poznawaniu i oswajaniu atrakcyjnych miejsc (małych połaci lasów, okolicznych zbiorników wodnych, malowniczych łąk) i traktowaniu ich jako prywatnych miejsc magicznych, a nie miejsc publicznych — współdzielonych i współdoświadczanych z innymi mieszkańcami. Indywidualizm, prywatność i własność to, sądząc po kształcie osiedli podmiejskich w Polsce, najistotniejsze wartości, jakim hołdują ich mieszkańcy. Brak przestrzeni publicznych dodatkowo wzmacnia ich postawy.
Czy pojawienie się miejsc wspólnych może zmienić nastawienia mieszkańców? Jestem daleka od przekonania, czy i w jakim stopniu możliwe jest wywieranie wpływu na formowanie się wspólnoty.
Model małego miasteczka uznawany przez urbanistów za ideał zamieszkiwania nie jest ideałem, jakiego pragną współcześni suburbanici, preferujący życie w utopiach prywatnych (strzeżonych) osiedli, o czym świetnie pisze Jacek Gądecki. Dodatkowo nie ma dowodów na istnienie bezpośredniej zależności pomiędzy formą przestrzenną osiedli a poczuciem wspólnoty (sense of community). Istnieje jednak zależność pomiędzy formą przestrzeni a częstotliwością interakcji (level of neighbouring), w jakie wchodzą mieszkańcy (dzięki istnieniu przestrzeni publicznych, ulic, wspólnej infrastruktury), i ten aspekt życia społecznego osiedli podmiejskich powinien angażować urbanistów i architektów. Nie należy również zapominać o roli czynników pozaśrodowiskowych w budowaniu wspólnot.
Wielkie wyzwanie stoi przed urbanizującymi się wsiami, które bardziej niż obecnie powinny przyjmować rolę aktywnych podmiotów w politykach projektowanych już nie osobno dla miasta i wsi, ale w ujęciu aglomeracyjnym czy regionalnym. Autorzy planów Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych (ZIT) rozumieją, że problemy rozwojowe grupują się terytorialnie, bez względu na granice administracyjne, co ma sprzyjać rozwojowi współpracy i integracji na obszarach funkcjonalnych, promować partnerski model współpracy różnych jednostek administracyjnych i dawać szansę na realizowanie zintegrowanych projektów odpowiadających na potrzeby miast wraz z ich obszarami funkcjonalnymi. Należy mieć nadzieję, że te projekty nie będą dotyczyć głównie transportu i twardej infrastruktury, ale będą obejmować także interwencje w obszary „miękkie”. Narzędziem ułatwiającym zaangażowanie partnerów na szczeblu lokalnym w tworzenie i wdrażanie lokalnych zintegrowanych strategii, które pomogą w zrównoważonym rozwoju różnych obszarów, ma być podejście CLLD (community-led local development) czy po polsku RLKS (rozwój lokalny kierowany przez społeczność). I tu rodzi się pytanie, czy nowi osadnicy są gotowi wziąć udział w tym procesie.
Z moich szacunków wynika, że bez zameldowania na suburbiach mieszka 40-70 proc. nowych osadników. Podatki płacą w mieście. Nie mogą być brani pod uwagę, gdy kalkulowana jest wysokość funduszu sołeckiego. Nie biorą udziału w zebraniach wiejskich. Nie znają sołtysa — podatek od gruntu płacą przez internet. Nie należą do kół gospodyń wiejskich, OSP, klubów sportowych czy rad parafialnych, a zwykle ze starego trzeciego sektora wiejskiego wyrastają Lokalne Grupy Działania — podstawa obywatelskiego zaangażowania.
Dominujący brak zaangażowania w życie urbanizujących się wsi nie powstrzymuje nowych osadników przed formułowaniem oczekiwań co do jakości życia w tych lokalizacjach. Wydają się oni jednak nie dostrzegać podstawowej zależności pomiędzy wpływami z podatku PIT a kondycją finansową gmin. Wyzwanie, jakie stoi przed lokalnymi liderami — sołtysami, proboszczami, wójtami, działaczami organizacji — to dostrzeżenie faktu, że nowi osadnicy to, w każdym sensie, potencjał rozwojowy wsi. I należy podjąć wysiłki zmierzające do tego, by „nowi” przestali być nowymi, a stali się współmieszkańcami odpowiedzialnymi i zaangażowanymi w życie wsi.
CEL: W wymiarze merytorycznym zaangażowanie władz miejskich w planowanie przestrzenne powinno oznaczać konsekwentne dążenie do przeciwdziałania chaosowi przestrzennemu i estetycznemu oraz rozpraszaniu zabudowy i żywiołowej suburbanizacji. A więc do tworzenia miasta o wysokiej jakości przestrzeni — zwartego, racjonalnie gospodarującego zasobami, estetycznego, przyjaznego i wygodnego dla mieszkańców oraz przyjezdnych, które korzystnie oddziałuje na jakość ich życia.
(Strategia Europa 2020, zgodnie z Umową Partnerstwa wsparcie będzie zgodne z zasadą powstrzymywania żywiołowego rozlewania się miast)
Realizacja przez miasto idei miasta zwartego. Realizacja tej koncepcji wymaga w pierwszym etapie możliwie skutecznego powstrzymywania rozpraszania zabudowy mieszkaniowej zarówno w granicach danego miasta, jak i w przestrzeni obszaru funkcjonalnego miasta. Zamiast strategii rozwoju — strategia zwoju.
SPOSÓB: określenie stabilnych granic rozwoju terenów zurbanizowanych powinno być połączone z adekwatnym zapewnieniem wyposażenia ich w infrastrukturę, w tym dostępu do transportu publicznego.
Sposób: preferencje dla inwestowania na obszarach uprzednio zagospodarowanych (brownfields) — tam, gdzie jest dobra komunikacja i jednocześnie ochrona środowiska.
SPOSÓB: aktywna współpraca samorządów w ramach obszarów funkcjonalnych miast. Dążenie do uspójnienia studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, a potem planów. Dbanie o uwzględnienie bilansu demograficznego i zapotrzebowania na nowe tereny uwzględnione w skali całego obszaru funkcjonalnego.
Lokalizacja intensywnej zabudowy mieszkaniowej wzdłuż tras wydajnego transportu publicznego (potrzeba ram prawnych dla takiego współdziałania).
SPOSÓB: programy skutecznego przyciągania mieszkańców z powrotem do miast. Zachęty do osiedlania się w centrach miast — uzupełnianie i modernizacja zabudowy mogącej przyjąć mieszkańców. Zwiększanie atrakcyjności i wzbogacanie palety aktywności.
.Dążenie do zwiększania odsetka ludności zamieszkałej w centrum miasta ma wymiar bardzo praktyczny — przyczyniać się będzie do poprawy efektywności wydatkowania środków publicznych na infrastrukturę i usługi publiczne. Działania te powinny być spójne, oparte na skoordynowanym planowaniu przestrzennym i społeczno-gospodarczym miasta. Istotnym instrumentem takich działań powinna być kompleksowa rewitalizacja poprawiająca jakość przestrzeni, warunki społeczne i gospodarcze dzielnic śródmiejskich.
Oczywiście jest kwestia — kto wróci. Kogo dziś na to stać? Wartość kredytów branych we frankach szwajcarskich przekracza dziś prawdopodobnie wartość domów. Ryzyko — powrót uprzywilejowanych grup do centrów miast — gentryfikacja.
Nowe dzielnice i osiedla muszą być tworzone przy aktywnym udziale władz miejskich, by zapewnić przestrzeń odpowiadającą codziennym potrzebom i zapewniającą wysoką jakość życia. Znajduje to szczególny wyraz w konieczności zapewnienia kompleksowej infrastruktury (komunalnej, w tym w szczególności wodno-kanalizacyjnej, transportowej, ścieżek rowerowych, chodników itp.) i dostępu do usług publicznych w bliskiej okolicy (edukacyjnych, zdrowotnych i opiekuńczych).
Władze miast powinny także współpracować z otaczającymi gminami tworzącymi obszar funkcjonalny (np. przez zawiązywanie związków lub porozumień międzygminnych) w celu wspólnego wykonywania zadań publicznych dla ich większej optymalizacji i efektywności. Skutecznym mechanizmem koordynacji działań, mających na celu minimalizowanie negatywnych efektów zmian demograficznych, może być tworzenie przez samorząd specjalnej strategii przeciwdziałania depopulacji.
Potrzeba wypracowania nowych, skutecznych rozwiązań jest szczególnie widoczna w sferze dotyczącej finansowania i korzystania ze wspólnej infrastruktury. Rywalizacja gmin o mieszkańców w celu pozyskania źródła dochodów samorządów oraz wiążąca się z nią sytuacja korzystania z usług publicznych przez osoby, które nie partycypują w ich finansowaniu, gdyż zamieszkują inną gminę, powoduje nadmierne obciążenia części samorządów wydatkami (np. na transport publiczny), a przede wszystkim rodzi konflikty między poszczególnymi jednostkami. Dużym problemem jest brak koordynacji w procesie podejmowania decyzji dotyczących planowania usług, mieszkalnictwa, transportu — obecnie decyzje te podejmowane są w oderwaniu od wspólnych potrzeb wszystkich zainteresowanych samorządów znajdujących się w danym obszarze funkcjonalnym. Budowanie kultury współpracy — mogą w tym pomóc ZIT-y.
Ile pieniędzy tracą gminy w związku z niemeldowaniem się na wsi nowych mieszkańców? Zrobiłam takie oszacowanie w odniesieniu do migracji z lat 2000-2010.
Przeciętna wartość podatku dochodowego od osób fizycznych (na podstawie deklarowanych przez respondentów dochodów) | 3 444,00 zł |
Kwota podatku „pozostająca” w gminie (proc. PIT wracający do gmin za 2012 = 37,26 proc., obecnie jest nieco wyższy) | 1 283,23 zł |
Szacowana liczba niezameldowanych osadników w okresie 2000-2010 w gminach powiatu wrocławskiego | 11 066 osób |
Potencjalna „luka przychodów” | 14 200 314,88 zł |
Konsekwencje społeczne
O konsekwencjach społecznych rozwoju osiedli podmiejskich można mówić, odnosząc ich funkcjonowanie do starej, ale wciąż użytecznej koncepcji zintegrowanych osiedli mieszkaniowych stworzonej przez socjologa Jana Turowskiego (1967).
Turowski wskazuje takie warunki funkcjonowania zintegrowanych społeczności, jak:
Czynniki integracji społeczności osiedlowej (Turowski 1967)
- Wyodrębnienie rejonów urbanistycznych.
- Tworzenie jednostek z własnym ośrodkiem podstawowych usług.
- Zależności wynikające z sąsiedztwa przestrzennego tworzące obiektywną odmianę więzi społecznej.
- Działanie inicjatorów i organizatorów życia społecznego.
- Stosunki znajomości nieingerujące w sferę życia prywatnego.
Tymczasem w osiedlach podmiejskich:
Tkanka infrastrukturalna
- Rozwinięta w bardzo ograniczonym stopniu.
- Ośrodki podstawowych usług (sklep, szkoła, przychodnia, punkty usługowe) w odległej siedzibie gminy — indywidualny dojazd.
- W sytuacji wyboru usług — preferencja dla miasta. To skutkuje zagęszczeniem komunikacyjnym i powoduje nierównowagę funkcjonalną w regionie — miasto obsługuje nie tylko mieszkańców miasta, ale i większość mieszkańców gmin podmiejskich.
Tkanka przestrzenna
- Pasma nowej zabudowy wyodrębniają się zwykle „w kontraście” do rdzenia starej wsi.
- Podmiejskie mikrośrodowisko mieszkalne nie zawiera pobliskich budynków mieszkalnych.
- Brak przestrzeni o charakterze półprywatnym (półpublicznym).
- Kondycja przestrzeni publicznych starych wsi — znikome znaczenie dla nowych osadników.
Tkanka społeczna
- Osiedla podmiejskie „na surowym korzeniu”? Osiedla nie powstają na surowym korzeniu, ale w sąsiedztwie rdzeni starych wsi (domy budowane w większości metodą gospodarczą są dzięki temu tańsze — koszt podciągnięcia mediów jest niższy).
- Obecność społeczności o zwykle niższych statusach, zakorzenionej — odrębny świat, posługiwanie się stereotypami we wzajemnym opisie: starzy / nowi, starzy / młodzi, biedni / bogaci, tradycyjni / nowocześni itp.
- Ograniczenie kontaktów pomiędzy nowymi osadnikami do kilku przestrzennie najbliższych osób (ludzie znają swoich sąsiadów i nawet z nimi rozmawiają, ale przyznają, że zasadniczo ludzie żyją każdy swoim życiem — niewiele jest takich spraw, które łączą ich we wspólnych działaniach dających trwałe efekty wspólnotowe.
- Styczności „przy płocie” — brak przestrzeni spotkań nieingerujących w prywatność.
- Pasywność lokalnych inicjatorów, organizatorów życia lokalnego (np. sołtysów, proboszczów).
.Chcę poruszyć tylko jeden z bardzo wielu aspektów społecznego funkcjonowania osiedli podmiejskich, skupiając się na tej grupie, która zwykle nie ma głosu. Niedostrzeganie problemów podmiejskich dzieci jest rezultatem oddziaływania kilku powiązanych ze sobą czynników. Po pierwsze, na suburbiach sprawdza się powiedzenie „małe dzieci — mały kłopot”. Dopóki wychowujące się na suburbiach dziecko jest w wieku wczesnoszkolnym, jego podmiejskie życie jest beztroskie.
Po drugie, kiedy zaczynają się pojawiać problemy z dorastającymi na suburbiach nastolatkami, ich bunt wobec podmiejskiej rzeczywistości często przypisuje się „trudnemu wiekowi”, nie dostrzegając, że w wielu przypadkach ów bunt ma bardzo konkretne podłoże — zamieszkiwania w miejscu, które izoluje od kontaktów społecznych z grupami rówieśniczymi i w znaczący sposób ogranicza możliwości spędzania czasu wolnego w wybrany przez siebie sposób. Wydaje się jednak, że dziecko dorastające w środowisku podmiejskim ma czas na wypracowanie strategii radzenia sobie z tymi ograniczeniami. To dodatkowo wpływa na rozmywanie się problemów podmiejskich dzieci.
Grupą, którą decyzja rodziców dotyka najmocniej, są nastolatkowie, którzy zdążyli już stworzyć sobie sieci kontaktów z rówieśnikami, a z decyzją rodziców o przeprowadzce „do zabitej dechami dziury” zwykle trudno im się pogodzić. Psychologiczne mechanizmy podejmowania decyzji i radzenia sobie z jej skutkami powodują, że rodzice, chcąc uniknąć, a przynajmniej zminimalizować dysonans oraz wyciszyć konflikty, deklarują wszelką pomoc w utrzymaniu społecznego status quo dorastającego dziecka. Dopiero później przekonują się, że to oznacza przyjęcie na siebie roli darmowej taksówki i znaczne obciążenia finansowe i psychiczne. Jednakże dążenie do łagodzenia konfliktów sprawia, że nawet w przypadku tej grupy to, co w mojej ocenie jest problemem społecznym, pozostaje prywatną troską podmiejskich rodzin.
Jedyną grupą zadowolonych są dorosłe dzieci rodziców przenoszących się na przedmieścia. Poprzednie mieszkania zostają im przekazane w formie posagu (czasem rodzice przenoszą się właśnie po to, by dorosłe dziecko miało własne mieszkanie), podmiejski dom rodziców staje się miejscem spędzania weekendów na świeżym powietrzu, a jeśli jego lokalizacja jest wyjątkowo atrakcyjna, to także i wakacji, a nowy dom, w deklaracjach rodziców, stanowi zabezpieczenie przyszłości finansowej potomstwa.
Sytuacja dzieci jest modyfikowana szeregiem czynników, takich jak przestrzenna organizacja osiedla podmiejskiego (układ domów, odległość do miasta i rdzenia starej wsi), społeczna kompozycja osiedla (czy mieszkają tam inne rodziny z dziećmi), aktywność ekonomiczna rodziców (zwłaszcza matki, co pociąga za sobą konieczność zorganizowania opieki), dostępność infrastruktury społecznej dla dzieci (istnienie placów zabaw, orlików, domów kultury i wiejskich świetlic, gdzie są organizowane zajęcia pozalekcyjne itp.), często związanej z kondycją finansową gminy. Ta niejednorodność sytuacji najmłodszych suburbanitów to kolejny powód, dla którego trudno dostrzec uniwersalne trudności życia i dorastania dzieci w osiedlach podmiejskich.
.Obecnie sytuację w osiedlach podmiejskich można podsumować, przywołując wynik pokazujący, że w suburbiach Wrocławia na jedno gospodarstwo domowe przypada więcej samochodów niż dzieci. Wzory mobilności i wychowywania dzieci są w suburbiach w ścisłej i niekorzystnej dla wszystkich relacji.
Katarzyna Kajdanek