Prof. Kazimierz DADAK: Za dekadę będziemy tam, gdzie dziś jest Francja

Za dekadę będziemy tam, gdzie dziś jest Francja

Photo of Prof. Kazimierz DADAK

Prof. Kazimierz DADAK

Profesor ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia w USA.

W czołowych państwach Zachodu mamy do czynienia z ostrymi kryzysami politycznymi i trudną sytuacją gospodarczą. Gdzie w tym jest Polska? – pisze prof. Kazimierz DADAK

Najlepiej stan kryzysu obrazuje przypadek Francji, gdzie w ciągu ostatnich dwu lat prezydent Emmanuel Macron mianował piątego premiera. Sytuacja ekonomiczna jest zła. Całkowite zadłużenie sektora publicznego wynosi 116,5 proc. PKB, a deficyt budżetowy w ub.r. osiągnął pułap 5,8 proc. (dane OECD).

Powyższy stan rzeczy jest skutkiem trwającego przez dziesięciolecia rozdawnictwa. Jak mawiała premier Margaret Thatcher, z socjalizmem jest ten kłopot, że kiedyś kończą się [cudze] pieniądze, które można wydać. Właśnie na taką barierę natknęły się elity nad Sekwaną. Deficyt budżetowy i dług państwa stawiają pod znakiem zapytania wiarygodność kredytową kraju, a przyzwyczajone do wygodnego życia społeczeństwo nie ma ochoty zacisnąć pasa. Przed kilku laty na ulice wyszli ludzie w żółtych kamizelkach, głównie z biedniejszych sfer; dziś w ramach programu „Blokujmy wszystko” (Bloquons tout) protestuje młodsze pokolenie.

Tradycyjne stronnictwa polityczne są w rozsypce. Dawniej rywalizowali socjaliści i gaulliści (pod różnymi nazwami). Dziś te ugrupowania mają niewielką reprezentację w parlamencie. Republikanie mają 39 mandatów (na 577), a socjaliści, działający w ramach wielkiej lewicowej koalicji, Nowego Frontu Ludowego (NFL) – 63. NFL (w sumie 180 deputowanych) jest zdominowany przez skrajnie lewicową partię, Francję Niepokorną (71 posłów). Największym pojedynczym stronnictwem w parlamencie jest partia Marine Le Pen, Zjednoczenie Narodowe (125 mandatów), a szeroka koalicja prezydenta Macrona (Ensamble) ma 159 posłów.

Nadchodzi AfD?

Nie lepiej mają się sprawy po drugiej stronie kanału La Manche. Co prawda Partia Pracy cieszy się tam ogromną większością w parlamencie (411 posłów na 650 miejsc), ale od czasu wyborów w 2024 r. jej notowania spadły na łeb na szyję. Według najnowszych badań opinii publicznej z poparciem w granicach 31 proc. przewodzi Reform UK, której szefem jest Nigel Farage (wielki zwolennik Brexitu). Natomiast dominujące w ciągu ostatniego stulecia Partie Pracy i Konserwatywna uzyskują, odpowiednio, 21 i 17 proc. Biorąc pod uwagę obowiązującą tam ordynację wyborczą (jednoosobowe okręgi wyborcze, czyli ten, kto uzyska największą liczbę głosów, nawet mniej niż 50 proc., wygrywa), zanosi się na wielki przewrót w brytyjskiej polityce. Ten stan rzeczy jest również wynikiem trudnej sytuacji gospodarczej (dług sektora publicznego w wysokości 93 proc. PKB i deficyt budżetowy 5,8 proc. PKB). Na to wyzwanie nakładają się nieustanne skandale wstrząsające rządzącą partią i kłopoty związane z nielegalnymi imigrantami.

Czarne chmury zbierają się także nad Szprewą i Hawelą. Rządząca tam wielka koalicja (CDU/CSU i SPD) nieustannie traci poparcie i Alternatywę dla Niemiec (AfD) od chadeków dzieli już tylko jeden punkt procentowy (odpowiednio 25 i 26 proc. poparcia). Patrząc na dane statystyczne, sytuacja gospodarcza nie wydaje się zła (dług tylko 63 proc. PKB i deficyt 2,8 proc.), ale państwo niemieckie od dwu lat przeżywa lekki regres (malejący PKB). Ostatnie pociągnięcia Donalda Trumpa – nałożenie ceł na import z UE (dla Niemiec szczególnie istotne są cła na wwóz samochodów) – nie rokuje dobrze dla rozwoju gospodarczego. Poza tym, tak jak i w poprzednio omówionych przypadkach, kraj ten zmaga się napływem nielegalnych imigrantów, która to sprawa jest wiatrem w żagle AfD.

Rewolucja MAGA

Pod względem perspektyw rozwoju gospodarczego sytuacja w USA nie rysuje się źle, ale Stany Zjednoczone także cierpią z powodu ogromnego zadłużenia i niedoborów budżetowych (odpowiednio 123 i 7,6 proc. PKB). Ponowne dojście do władzy Trumpa stanowiło dotkliwą porażkę tamtejszych elit i wzmocniło ruch MAGA. Można zaryzykować tezę, że za oceanem „rewolucja populistyczna” już odniosła tryumf – i ten sukces napędza podobne procesy w Europie.

Niemniej pod pewnymi względami sytuacja w USA nie odbiega od europejskich kłopotów. Odejście od zasad wolnego handlu i nakładanie nadzwyczaj wysokich ceł nie jest dowodem siły i prężności gospodarczej, ale odwrotnie. Podobnie wysyłanie wojska do pełnienia roli policji w Waszyngtonie i Los Angeles (a w kolejce czekają inne miasta) nie najlepiej świadczy o zdolności lokalnych władz do radzenia sobie z wysokim poziomem przestępczości. Kwestia milionów nielegalnych imigrantów też rozpala namiętności. Dlatego ostre podziały polityczne i ideologiczne wstrząsają USA, czego tragicznym dowodem był zamach na Charliego Kirka, jednego z czołowych przywódców ruchu MAGA.

Rozdźwięk między zwykłymi obywatelami i elitami ma też odbicie w podejściu do wojny rosyjsko-ukraińskiej. Elity twardo stoją na stanowisku obrony pryncypiów. Dotyczy to także USA, gdzie np. zdecydowana większość senatorów jednoznacznie chce dalszego wspierania Kijowa. Tymczasem większość obywateli nie widzi powodów, dla których ich pieniądze miałyby być topione nad Dnieprem. Takie nastawienie wykazują ruch MAGA i Trump, a w Europie AfD, Marie Le Pen i Nigel Farage.

Przyczyny rozdźwięków

Potęgi zachodniego świata przechodzą okres niesłychanych wstrząsów i zmian politycznych. Tracą wpływy stronnictwa, które do niedawna niepodzielnie rządziły, natomiast szerokie poparcie zyskują ugrupowania reprezentujące poglądy i interesy zwykłych ludzi i z tego powodu pogardliwie zwane „populistycznymi”.

Byłbym zachwycony, gdyby często głoszona teza, że przyczyną tego stanu rzeczy jest neomarksizm i w ogóle lewicowe idee, była całkowicie prawdziwa. Zadłużenie sektora publicznego to także skutek polityki rządów określanych jako prawicowe – Polska jest tego doskonałym przykładem. „Wycieczki” do Afganistanu i Iraku, które kosztowały biliony dolarów, cieszyły się wielkim poparciem wśród republikanów. Interwencja w Libii była owocem kroków podjętych przez Nicolasa Sarkozy’ego i Davida Camerona, bez wątpienia polityków prawicowych. Ten ostatni fakt doprowadził do przekształcenia Libii z zapory dla migracji w obszar, przez który co roku płyną dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów. Kanclerz z ramienia chrześcijańskich demokratów Angela Merkel ogłosiła Willkommenskultur, w wyniku czego w UE znalazły się miliony obcych kulturowo przybyszów. Jeśli do tego dołożymy np. „politykę klimatyczną”, w wielu przypadkach wspieraną przez konserwatywne stronnictwa, to wypada dojść do wniosku, że obywatele mają wszelkie podstawy do tego, aby podejrzliwie patrzeć na cały establishment, zarówno na polityków z lewa, jak i tych z prawa.

Nauki dla Polski

Niemal dokładnie 10 lat temu Polska szybkim krokiem wkroczyła na równię pochyłą, na końcu której już są Francuzi i Anglicy. Gwałtowne odejście od naczelnych zasad katolickiej nauki społecznej, szczególnie zasady pomocniczości i postulatu godności osoby ludzkiej, zostało wcielone w życie przez stronnictwo uchodzące za prawicowe. Kupowanie głosów zaczęło się od rzekomego wspierania dzietności i „przywrócenia” wieku emerytalnego, a potem doszły 13. i 14. emerytura, wyprawki szkolne itd. Najpierw do tych celów użyto środków zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych, a potem kosztem przyszłych pokoleń (zaciąganie długu). Teoretycznie sytuacja ciągle nie jest zła, oficjalny poziom zadłużenia nie przekroczył jeszcze konstytucyjnej granicy 60 proc. PKB, ale to jest wynikiem działań „czarodzieja z Londynu”, który zmienił definicję długu (wg metodologii OECD na koniec 2024 r. nasze zadłużenie wyniosło 67,2 proc. PKB). W latach 2025 i 2026 deficyt ma wynieść 6–6,5 proc. PKB. Poziom zadłużenia istotnie wzrośnie, ale kreatywna księgowość na pewno pozwoli przezwyciężyć to wyzwanie.

Rodzime elity doszły do ściany. Wyborca oczekuje dalszego postępu państwa opiekuńczego, ale zapaść finansów publicznych na to nie pozwala, więc lansuje się samobójczy pomysł skrócenia tygodnia pracy do czterech dni. Biorąc pod uwagę obecne nastroje polityczne i wysokość zadłużenia, za dekadę będziemy tam, gdzie dziś jest Francja.

Kazimierz Dadak
Tekst pierwotnie ukazał się w 1034 numerze tygodnika „Idziemy” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 września 2025