Prof. Łukasz HARDT: Koniec z dogmatyką. Jaka gospodarka na czas wojny?

Koniec z dogmatyką.
Jaka gospodarka na czas wojny?

Photo of Prof. Łukasz HARDT

Prof. Łukasz HARDT

Członek Rady Polityki Pieniężnej i profesor ekonomii na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie kieruje Katedrą Ekonomii Politycznej na Wydziale Nauk Ekonomicznych. Ostatnio opublikował „Economics without Laws. Towards a New Philosophy of Economics” (Palgrave Macmillan).

zobacz inne teksty Autora

Czas wojny wymaga od polityki gospodarczej szczególnych działań, ale przede wszystkim cierpliwości i umiejętności patrzenia poza horyzont tego, co tu i teraz. Doświadczenie wojny jest doświadczeniem granicznym, gdzie na szali leżą nie tylko koszty i korzyści ekonomiczne, ale przede wszystkim ludzkie życie. To czas, w którym widać szczególnie wyraźnie, że nie wszystko powinno być przeliczane na pieniądze – pisze prof. Łukasz HARDT

.Frédéric Bastiat, dziewiętnastowieczny francuski ekonomista i filozof, pisał: „W ekonomii każdy czyn, zwyczaj, prawo lub instytucja nie pociąga zwykle jednego, lecz wiele następstw. Z nich jedne są natychmiastowe – te widać; inne pojawiają się stopniowo – tych nie widać […]. Im słodsze pierwsze owoce, tym bardziej gorzkie kolejne […]. To tłumaczy tak bolesną ewolucję ludzkości”[1]. Słowa te mają charakter uniwersalny i odnoszą się zarówno do ludzkiego życia, w tym jego moralnego wymiaru, jak i do polityki gospodarczej, bo przecież jakże często podejmuje ona działania ukierunkowane na krótkotrwały i szybki wynik, zupełnie nie biorąc pod uwagę ich długoterminowych reperkusji.

Przykłady można mnożyć: wzrost gospodarczy kosztem dewastacji środowiska naturalnego, skutkującej radykalnym obniżeniem jakości życia przyszłych pokoleń, czy też monetarna stymulacja popytu kosztem przyszłej inflacji. Teraźniejszość dominuje nad przyszłością. Konsumpcja staje się ważniejsza od oszczędzania. Niecierpliwość staje się cnotą.

Skąd w człowieku tyle impulsywności i ucieczki od przyszłości? Teoria ewolucji nie pozostawia złudzeń: ci nasi przodkowie, którzy cierpliwie czekali na rozwój wydarzeń, zwykle ginęli w starciu z tymi, którzy reagowali natychmiast. Ludzki mózg kształtował się więc tak, aby faworyzować impulsywność. Gdy jednak narodziła się kultura, to impulsywność została wyhamowana, pojawiła się kategoria ludzkiej wolności, rozumianej jako zdolność do niebycia niewolnikiem własnych namiętności. Człowiek zatrzymał się w ewolucyjnym biegu, choć być może zaczął biec po prostu inaczej, a rytm jego kroków zaczęły wyznaczać prawidła też ewolucji, ale już przede wszystkim kulturowej. W ostatnich dekadach normy kulturowe hamujące impulsywność uległy erozji i człowiek chce ponownie mieć wszystko tu i teraz[2].

Spójrzmy na ten problem z perspektywy teorii ekonomii. Aby konsument tak samo chciał mieć sto złotych dzisiaj, jak sto złotych za rok, to za rok powinien otrzymać sto złotych, ale też dodatkowo premię za cierpliwe czekanie, a więc łącznie 100×(1+r), gdzie r jest stopą dyskontową. Nie ma tu ryzyka czy inflacji, a stopa dyskontowa jedynie opisuje nasze preferencje względem rozkładu konsumpcji w czasie. Jeśli z powodów kulturowych stopa dyskontowa przeciętnego Kowalskiego istotnie wzrosła – musi dużo więcej otrzymać w przyszłości, aby chcieć czekać, i załóżmy, że wynosi ona 15 procent, to wartość obecna przyszłych kosztów danej polityki dla Kowalskiego staje się pomijalnie mała. Przykładowo, aby zgodził się on obecnie na poniesienie pewnych kosztów dotyczących ochrony środowiska, tak aby uniknąć zmierzenia się zdegradowaną przyrodą w 2060 r., to korzyści za 38 lat z poniesienia tych kosztów teraz powinny ponad dwustukrotnie przewyższać to, co poświęcił dzisiaj. Trudno więc, aby Kowalski reagował zmianą swoich preferencji politycznych w obliczu tak odległych w czasie konsekwencji swoich aktualnych działań. Sytuacja staje się mniej przygnębiająca, gdy założymy – zgodnie z teorią dyskontowania hiperbolicznego, że stopa dyskonta zmniejsza się wraz z upływem czasu[3]. Niemniej jednak problem silnej preferencji dla tego, co widać, kosztem tego, czego nie widać, pozostaje.

Powyższe rozważania mogą wydawać się nazbyt teoretyczne czy wręcz nadmiernie filozoficzne, ale mają one bezpośrednie odniesienie do sytuacji obecnej, gdy Rosja w barbarzyński sposób zaatakowała Ukrainę. Przecież ci, którzy mówią, że nie można zgodzić się na natychmiastowe embargo na import z Rosji ropy i gazu, argumentują, że doprowadziłoby to do silnego wzrostu cen tych produktów i w konsekwencji do recesji. Pomijając już to, że dostępne analizy wskazują na to, że koszty embarga są zwykle zawyżane, to przecież istotne jest to, czego nie widać, a więc dramatyczne koszty, też gospodarcze, które trzeba będzie ponieść w przyszłości, jeśli ekspansji Rosji teraz się nie zatrzyma. Te przyszłe koszty nie powinny być w analizach skutków embarga pomijane, a uwzględniana przy ich szacunku stopa dyskonta powinna być niska, bo powinniśmy, na ile to tylko możliwe, poruszać się w paradygmacie kultury cierpliwości.

Co więcej, wydaje się, że społeczeństwa wielu krajów Unii Europejskiej wyrażające zdecydowane poparcie dla rezygnacji z rosyjskich surowców energetycznych trafnie swoje stopy dyskonta „szacują”, bo zdają sobie sprawę, że na szali znajdują się takie wartości fundamentalne, jak ludzkie życie i wolność, a ich wartość przecież w każdym punkcie czasu jest identyczna. Zresztą eksperymentalne badania ekonomiczne pośrednio to potwierdzają i wskazują, że dla długiej perspektywy czasowej, gdy na szali jest ludzkie życie, to deklarowana przez badanych stopa dyskontowa zbliża się do zera[4]. Politycy gospodarczy powinni o tym wiedzieć, a wtedy może będą bardziej skłonni do mocniejszych sankcji względem Rosji.

Gdy mowa jest o wojnie i w tym kontekście o polityce gospodarczej, to siłą rzeczy odwołujemy się do wartości, które nie mogą być na sprzedaż, w szczególności chodzi o ludzkie życie. Czy więc przedstawione powyżej rozumowanie, sięgające swoimi korzeniami do perspektywy utylitarystycznej, nie jest aby w sprzeczności z bezwarunkowymi rozstrzygnięciami etycznymi dotyczącymi ochrony godności człowieka? Choć tak może się wydawać, to tak nie jest. Z pomocą przychodzi A. Sen ze swoją koncepcją metarankingu preferencji, w ramach której podmioty gospodarujące najpierw określają, które działania są etyczne, a następnie dopiero spośród nich wybierają te maksymalizujące ich użyteczność. Rozumowanie to można przenieść na grunt polityki gospodarczej: jej twórcy najpierw powinni określić zbiór działań i programów etycznie dopuszczalnych i dopiero w drugim kroku wybrać te z nich, które cechują się najwyższą efektywnością ekonomiczną. Krytyk takiego podejścia zwykle w tym momencie stawia zarzut, iż koncepcja ta opiera się na nierozwiązywalnym problemie określenia tego, co jest moralnie dobre. Zgoda, nie jest to proste, ale paradoksalnie sytuacja wojny Rosji z Ukrainą zadanie to ułatwia, bo przecież można stwierdzić, że wszystko, co umożliwia barbarzyńskie działania Rosji, jest po prostu złem. Daje to bardzo mocny argument etyczny chociażby za zakazem importu z Rosji gazu i ropy. W jaki sposób taki zakaz wyegzekwować, czy poprzez twarde embargo, czy może poprzez specjalny podatek na rosyjskie węglowodory, to już oczywiście pole do działania dla ekonomistów.

Wracając do rozpoczynającego ten esej rozróżnienia na to, co widać, i na to, czego nie widać, trzeba też postawić pytanie, na kogo i jak daleko patrzeć. Czy liczyć się ma wyłącznie mój osobisty dobrobyt, czy może mojej narodowej wspólnoty, czy patrzeć muszę szerzej i dalej i dyskutując o polityce gospodarczej czasu wojny, taką samą wagę nadawać dobrobytowi Polaków i Ukraińców? Odpowiedź na to pytanie ma podstawowe znaczenie dla kształtowania polityki gospodarczej, również tej polskiego rządu. Nie da się na nie odpowiedzieć bez sięgnięcia do refleksji filozoficznej, w tym tej dotyczącej granic międzyludzkiej solidarności. Bo że odwołanie do cnoty solidarności jest niezbędne w próbie określenia naszych obowiązków wobec cierpiących z powodu wojny, jest dla mnie oczywiste.

Św. Jan Paweł II pisał: „[Cnota solidarności] nie jest tylko nieokreślonym współczuciem czy powierzchownym rozrzewnieniem wobec zła dotykającego wiele osób, bliskich czy dalekich. Przeciwnie, jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego”[5].

Dla Wojtyły solidarność była uniwersalna, choć i on nie uciekał od pojęcia hierarchii obowiązków, ale dla wielu jej granice wyznaczane są stopniem osobistej bliskości względem potrzebującego (perspektywa utylitarystyczna). Ci drudzy, czerpiąc z psychologii moralnej, twierdzą, że zakres ludzkiego współodczuwania jest ograniczony. I znowu – nie są to nazbyt filozoficzne rozważania, bo przecież rozstrzygnięcie chociażby tego, na ile otworzyć lokalny rynek pracy na imigrację, często kosztem ludzi już na tym rynku od dawna obecnych, sięga do pytania o zakres solidarności. Zresztą ten zakres solidarności buduje się w dużej mierze spontanicznie, bo jeśli prawdziwa solidarność jest solidarnością sumień i rodzi się w sercu człowieka, to właśnie jesteśmy świadkami narodzin szczególnie silnej solidarności wobec naszych ukraińskich sąsiadów. Jak zauważa w swoich pracach A. Sen, moralna obligatoryjność pomagania drugiemu i ochrony jego przyrodzonych praw staje się nakazem moralnym, gdy dysponujemy możliwością realnego działania na rzecz drugiego – tak niewątpliwie jest w tym momencie, gdy chodzi o nasze możliwości pomocy ukraińskim uchodźcom[6]. To wskazówka do tego, aby polityka polskiego państwa, też gospodarcza, od dobrobytu Ukraińców nie abstrahowała.

Polityka gospodarcza czasu wojny to polityka realizowana w warunkach wysokiej niepewności, co siłą rzeczy utrudnia zastosowanie tradycyjnej analizy kosztów i korzyści, bo nie jesteśmy w stanie nie tylko określić prawdopodobieństwa przyszłych zdarzeń, ale przede wszystkim sama identyfikacja przyszłych stanów natury nie jest możliwa. Nie jest to jednak sytuacja beznadziejna, ale wymaga konstruowania szerokiego portfolio strategii i przede wszystkim wysokiego stopnia adaptacyjności i kolektywnego rozwiązywania problemów i decydowania. Dogmatyczne trzymanie się predefiniowanych rozwiązań w takich okolicznościach jest prostą drogą do tragedii.

Rację ma niewątpliwie F.A. Hayek, który w swoim wykładzie noblowskim mówił: „Preferuję wiedzę prawdziwą, ale niedoskonałą, nawet jeśli pozostawia ona wiele za zasłoną niezdeterminowania i nieprzewidywalności, wolę taką wiedzę od pretensjonalności wiedzy dokładnej, która zwykle jest nieprawdziwa”. Ewolucyjny sukces człowieka w dużej mierze wynikał z wykształcenia przez niego strategii radzenia sobie z niepewnością, a jej kluczowym elementem jest zdolność snucia opowieści o świecie, słuchania i dialogu, ale też wyobrażania sobie nieprawdopodobnego. Gdyby to, co dzieje się na Ukrainie, choć trochę nauczyło nas wszystkich, w tym ekonomistów i polityków gospodarczych, lepiej się nawzajem słuchać, to byłby to ważny krok w kierunku lepszej polityki, także gospodarczej.

.Skoro polityka czasu radykalnej niepewności ma dostrzegać to, czego nie widać, skoro ma budować scenariusze reagowania na trudno wyobrażalne zdarzenia i skoro ma być ufundowana na zasadzie solidarności, to – nawiązując do znanej metafory I. Berlina, powinna być prowadzona w lisim paradygmacie, bo to lisy, a nie jeże, zdolne są do eksperymentowania i dostrzegania związków pomiędzy tym, co wydawać się może zupełnie niepowiązane. Trudno się z tym nie zgodzić, bo polityka gospodarcza czasu wojny nie może abstrahować od dylematów etycznych, które są nierozerwalnie powiązane z rozwiązaniami natury czysto ekonomicznej.

Łukasz Hardt

[1] Bastiat F. (1850/2009), Co widać i czego nie widać, w: Dzieła zebrane, t. 1, wyd. Prohibita, Warszawa. [2] Zob. np. Gleick J. (2003), Szybciej. Przyspieszenie niemal wszystkiego, Poznań, wyd. Zysk i S-ka. [3] Koncepcja dyskontowania hiperbolicznego oznacza tym silniejsze preferowanie wcześniejszych zysków w stosunku do przyszłych, im bardziej oba zyski są bliższe chwili obecnej. [4] Zob. np. Thaler R. (1981), Some Empirical Evidence on Dynamic Inconsistency, „Economics Letters”, nr 8. [5] Św. Jan Paweł II, Sollicitudo Rei socialis, nr 38. [6] Zob. Sen A. (2004), Elements of a Theory of Human Rights, „Philosophy and Public Affairs”, vol. 32(4).

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 marca 2022
ANDREW KELLY / Reuters / Forum